profil

Jak należy oceniać zamach majowy 1926 roku?

poleca 85% 484 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Cztery dni maja 1926 roku pełnią w historii dwudziestolecia międzywojennego rolę szczególną. W Polsce są granicą między czasami przewagi władzy ustawodawczej (parlamentu) i przewagi władzy wykonawczej (prezydenta i rządu), między rządami parlamentarnymi (wyłonionymi przez większość sejmową) i pozaparlamentarnymi (powstałymi niezależnie od stanowiska stronnictw sejmowych). W Europie - są przykładem zamachu wojskowego nie inspirowanego przez warstwy posiadające, przeprowadzonego bez użycia terroru, usankcjonowanego przez prawo. Pierwszy Marszałek Rzeczypospolitej Józef Piłsudski był niewątpliwie najwybitniejszą postacią polskiej sceny politycznej początku lat dwudziestych. Jego odsunięcie się od rządów po przekazaniu władzy wybranemu przez Zgromadzenie Narodowe prezydentowi (grudzień 1922) traktowane było przez wszystkich jako tymczasowe. Zwłaszcza że Piłsudski ani nie wyrzekł się od razu całej władzy (do maja 1923 pozostawał szefem Sztabu Generalnego), ani nie pozostawał obojętny na to, co działo się w państwie. A działo się źle. Granice państwowe były zagrożone w wyniku nowej sytuacji międzynarodowej. Wojna celna z Niemcami i spadek wartości pieniądza utrudniały dźwiganie się gospodarki. Konflikty w sejmie i częste zmiany ekip rządzących budziły niechęć do parlamentu i rządów parlamentarnych. Przybywało niezadowolonych, tęskniących do rządów silnej ręki. Piłsudski nie miał własnej partii ani programu politycznego. Mógł liczyć na wiernych legionistów i peowiaków, na autorytet, jakim się cieszył: jego zasługi dla odrodzenia kraju były przecież niepodważalne. Nie wystarczało to jednak, by sięgnąć po władzę. W czasie pobytu w Sulejówku pod Warszawą (1923-1926) rozmawiał z wieloma politykami, nawiązywał kontakty z różnymi partiami, podkreślając niebezpieczeństwo prawicowego zamachu stanu. Ostrzeżenia te padały na podatny grunt. Drugim kierunkiem działań było pozyskanie opinii publicznej. ,,Samotnik z Sulejówka" cieszył się sympatią dużej części społeczeństwa. Podobał się jego sposób bycia: skromność, obojętność wobec dóbr materialnych, szara legionowa kurtka, podróże drugą klasą pociągu. Tej sympatii towarzyszyła umiejętna propaganda: ,,We wszystkich pismach literackich atakowano Chjeno-Piasta. Wszystkie kabarety literackie wykpiwały ministrów, (...) parlamentarzystów. Drwiono z różnych działaczy (...), nie szanując nikogo. Gdy dochodziło jednak do (...) [Piłsudskiego], wówczas znikał śmiech, a panował patos. Doskonali kpiarze (...) zabierali głos, by sławić uroczyście imię jego". W publicznych wykładach i częstych wywiadach marszałek odwoływał się do odczuć powszechnych: krytykował prywatę, oszustwa, kradzieże, politykierstwo. Nie było to odbierane jako gra polityczna. Ludzie, znając jego przeszłość, widząc, jak żyje - wierzyli mu. Do roli ,,Dziadka" pasowała nawet brutalność niektórych jego wypowiedzi, drastyczność określeń.
O zamachu stanu mówiono wśród byłych oficerów legionowych od jesieni 1925 roku. Wiosną roku 1926 przygotowania wkroczyły w fazę decydującą. W połowie kwietnia minister spraw wojskowych, gen. Lucjan Żeligowski, wydał rozkaz o zgrupowaniu 10 maja w Rembertowie pod Warszawą wybranych oddziałów wojskowych w celu przeprowadzenia gry wojennej. Już po upadku rządu Aleksandra Skrzyńskiego, 8 maja, urzędujący nadal minister Żeligowski oddał zgrupowanie pod komendę marszałka Piłsudskiego.
12 maja 1926 roku, a więc pierwszego dnia przewrotu majowego z samego rana w prasie ukazała się informacja o ostrzelaniu w nocy willi marszałka Piłsudskiego w Sulejówku. W Belwederze komisarz rządu na Warszawę i wojskowy komendant miasta odradzali prezydentowi Stanisławowi Wojciechowskiemu planowany wyjazd do rezydencji w Spale. Prezydent nie skorzystał jednak z ich rad. Po przyjeździe do Spały otrzymał od premiera Witosa telefon, wzywający go do natychmiastowego powrotu do stolicy. Również rano Piłsudski wyjechał z Sulejówka do Belwederu, by spotkać się z prezydentem i żądać ustąpienia rządu. Nie zastał go, wrócił więc do Rembertowa. Sytuacja się zmieniła. Według pierwotnych planów marszałek miał występować jako ten, który może powstrzymać bunt rozgoryczonych żołnierzy. Ponieważ do spotkania z prezydentem nie doszło, stał się wodzem już zbuntowanych oddziałów. Znając sytuację, rząd miał czas, by ściągnąć posiłki. Minister spraw wojskowych wezwał do Warszawy pułki z Łowicza, Poznania, Lwowa i Ostrowia Łomżyńskiego oraz mianował dowódcę obrony Warszawy (gen. Tadeusza Rozwadowskiego). W czasie odprawy w Komendzie Miasta dowódcy oddziałów mieli złożyć deklaracje posłuszeństwa rządowi. Około pierwszej wrócił do Warszawy prezydent Wojciechowski. Z Belwederu udał się na Krakowskie Przedmieście, do gmachu Rady Ministrów (Pałac Namiestnikowski, dziś Prezydencki). Rząd wydał komunikat informujący o buncie ,,kilku oddziałów wojska zebranych w okolicach Rembertowa" i wprowadził stan wyjątkowy w Warszawie i województwie warszawskim oraz w powiatach siedleckim i łukowskim. Prezydent podpisał odezwę do wojska, w której znalazło się stwierdzenie, że warunkiem dotrzymania przysięgi wojskowej jest wierność legalnemu rządowi. Deklaracja rządowa postawiła oficerów przed koniecznością wyboru: złamać przysięgę, by dochować wierności wodzowi, czy pozostać wiernym przysiędze. Zamach poparły lewicowe partie polityczne. Posłowie Polskiej Partii Socjalistycznej, Polskiego Stronnictwa Ludowego "Wyzwolenie", Stronnictwa Chłopskiego, a także Klub Pracy stwierdzili, że jedynym wyjściem jest ustąpienie rządu Witosa. Podobne oświadczenia opublikowały Centralny Komitet Wykonawczy PPS i Komitet Centralny Komunistycznej Partii Polski. Ustąpienia rządu domagała się też ulica. W tym czasie podporządkowany Piłsudskiemu 1. Pułk Szwoleżerów obsadził most Poniatowskiego. Oba mosty były więc opanowane przez piłsudczyków, ale jednocześnie blokowane od strony Warszawy przez oddziały wierne rządowi. Około piątej po południu na moście Poniatowskiego doszło do spotkania prezydenta Wojciechowskiego z marszałkiem Piłsudskim. Prezydent okazał się niezwykle stanowczy, zażądał podporządkowania się rządowi i odjechał. Jego postawa zaskoczyła zarówno marszałka, jak i rząd. Piłsudski, po dłuższym namyśle, wrócił do koszar. Dowództwo nad oddziałami wiernymi marszałkowi przejął gen. Gustaw Orlicz--Dreszer.. Po szóstej na moście Kierbedzia i w okolicach placu Zamkowego zaczęły się walki. Kolumna wojsk wiernych marszałkowi przeszła na lewy brzeg Wisły, zagrażając Pałacowi Namiestnikowskiemu, w którym obradował rząd, oraz budynkom sztabu generalnego i dowództwa obrony Warszawy w rejonie ulicy Królewskiej i placu Saskiego (dziś plac Piłsudskiego). Zapadła decyzja o przeniesieniu rządu i sztabu do Belwederu. Pod wieczór ustalił się podział miasta na część północną, opanowaną przez oddziały Piłsudskiego (do linii Alej Jerozolimskich), i południową, opanowaną przez wojska wierne rządowi (do linii Agrykola - plac Na Rozdrożu - Nowowiejska, z lotniskiem na Polach Mokotowskich). Teren między Nowowiejską a Alejami Jerozolimskimi kontrolowały oddziały Piłsudskiego. Rząd miał do dyspozycji 1700 żołnierzy, ,,buntownicy" - 3500 oraz 800 członków Związku Strzeleckiego. Wszystkie centrale łączności (cywilne, kolejowe i wojskowe) znajdowały się w rękach piłsudczyków, rząd dysponował jedynie łącznością lotniczą. Sympatia ulicy znajdowała się zdecydowanie po stronie piłsudczyków, co wyraźnie odczuli członkowie rządu przejeżdżający samochodami z siedziby Rady Ministrów do Belwederu. Wieczorem Piłsudski rozmawiał z marszałkiem sejmu Maciejem Ratajem. Oświadczył mu, że ma rosnącą przewagę sił, ale chce uniknąć przelewu krwi. Rataj udał się do Belwederu z propozycją przerwania walk, ale misja jego zakończyła się fiaskiem. Piłsudski rozmawiał także z przewodniczącym związku zawodowego kolejarzy, który przekazał kolejarzom instrukcję, by udzielać pomocy transportom wojsk wiernych Piłsudskiemu. W nocy odbyła się pierwsza konferencja prasowa - Piłsudski złożył oświadczenie, zakończone następującymi słowami: ,,Nie może być w państwie za wiele nieprawości względem tych, co pracę swą dla innych dają, nie może być w państwie - gdy nie chce ono iść ku zgubie - za dużo nieprawości". Słowa te interpretowano różnie: albo jako konieczność dania satysfakcji pokrzywdzonym pracującym (tak odczytywali je zwolennicy lewicy), albo jako zapowiedź ukarania tych członków rządu, którzy postępowali niegodnie. Tej samej nocy prezydent wydał kolejne odezwy do armii: ,,Stała się rzecz potworna - znaleźli się szaleńcy, którzy targnęli się na majestat ojczyzny (...) i dali pierwsi rozkaz do rozlewu krwi bratniej", ,,nie ma względów dla niszczycieli majestatu państwa, nie ma łaski dla rąk skalanych krwią bratnią".
13 maja w nocy nadeszły wierne rządowi oddziały z Łowicza i Poznania. O świcie wznowiono walki w rejonie placu Na Rozdrożu. Piłsudczycy opanowali część gmachu Ministerstwa Spraw Wojskowych przy Nowowiejskiej. W południe nastąpiło kontrnatarcie wojsk rządowych - zdobyto koszary szwoleżerów i gmach ministerstwa, po czym zatrzymano się na linii ulicy Pięknej, chociaż piłsudczycy wycofali się do Alej Jerozolimskich. Rząd używał lotnictwa do bombardowania wybranych celów w mieście i transportów wojskowych piłsudczyków. Tego dnia z inicjatywy Piłsudskiego podjęto dwie próby mediacji. Pierwsza (kardynała Aleksandra Kakowskiego) nie doszła do skutku, druga - misja najstarszych generałów (m.in. Żeligowskiego) - zakończyła się fiaskiem. W Belwederze po sukcesie natarcia panował optymizm. Prezydent, przekonany o rychłym zwycięstwie, nie widział powodu, by szukać porozumienia. Docierające do rządu tylko drogą radiową przez lotnisko wiadomości o sytuacji w kraju były fragmentaryczne, a najistotniejsze wydarzenia rozgrywały się w stolicy. Mimo to mianowano przebywającego w Katowicach gen. Stanisława Szeptyckiego naczelnym wodzem wszystkich wojsk poza Warszawą.
O piątej rano 14 maja rozpoczęto atak na Belweder i Pola Mokotowskie. W południe zdobyto gmach Ministerstwa Spraw Wojskowych. Walki przeniosły się na lotnisko, co uniemożliwiło ruch samolotów i przekazywanie informacji do Belwederu. Na wschód od placu Na Rozdrożu wojska rządowe stawiały opór, choć atak piłsudczyków wspierała zza Wisły artyleria, a dwa pociski trafiły w Belweder. Przed trzecią zdobyto lotnisko. W tym czasie prezydent wraz ze Sztandarem Rzeczypospolitej i rząd wycofali się do Wilanowa. Tam odbyło się posiedzenie Rady Ministrów z udziałem prezydenta. Rząd uchwalił swą dymisję, a prezydent zakomunikował zebranym decyzję złożenia urzędu. Delegacja Belwederu udała się do marszałka sejmu Rataja, konstytucyjnego zastępcy prezydenta. Po porozumieniu się z Piłsudskim Rataj wyjechał do Wilanowa i tam, już po północy, przyjął pisma dymisyjne prezydenta Wojciechowskiego i premiera Witosa, po czym sam objął obowiązki głowy państwa. Urzędowanie rozpoczął od wprowadzenia zawieszenia broni z pozostaniem wojsk na zajmowanych stanowiskach.
Kiedy nad ranem 15 maja Maciej Rataj powrócił z Wilanowa, Piłsudski spał. Marszałek sejmu zapowiedział publicznie utworzenie rządu pojednania narodowego i rozpoczął rozmowy zmierzające do powołania gabinetu. Misję utworzenia rządu otrzymał przewidziany na stanowisko premiera Kazimierz Bartel. Wieczorem powołano gabinet, w którym Józef Piłsudski objął resort wojska. Jeszcze tego samego dnia marszałek Rataj wydał zarządzenie o utrzymaniu zawieszenia broni, w którym zalecał ministrowi spraw wojskowych usunięcie wszystkich skutków wydarzeń. W niedzielę (16 maja) podpisano formalny rozejm - obie strony podporządkowały się rozkazom ministra Piłsudskiego. Poniedziałek ogłoszono dniem żałoby. W świątyniach wszystkich wyznań odbyły się nabożeństwa żałobne, a w uroczystym wspólnym pogrzebie poległych w walkach uczestniczyli członkowie rządu z premierem Bartlem. Następnego dnia zgromadzone w stolicy oddziały wojskowe zaczęły wyjeżdżać do garnizonów. W tydzień po zakończeniu walk, 22 maja, minister Piłsudski wydał skierowany do armii rozkaz, w którym przyznawał rację obu walczącym stronom. Był to początek działań zmierzających do ponownej integracji armii. Wbrew oczekiwaniom, nie zastosowano wobec byłych przeciwników żadnych represji. Po ustaniu walk i sformowaniu nowego rządu nie aresztowano też nikogo z działaczy politycznych. Piłsudski dążył do jak najszybszego unormowania sytuacji. 31 maja Zgromadzenie Narodowe już w pierwszym głosowaniu wybrało prezydenta. Został nim autor zamachu stanu. Piłsudski nie przyjął wyboru. Następnego dnia prezydentem został więc wysunięty przez niego kandydat - Ignacy Mościcki. W pierwszych dniach czerwca zaprzysiężono prezydenta. Premier Bartel zgłosił dymisję gabinetu i natychmiast otrzymał misję sformowania nowego rządu. Rząd Bartla rozpoczął urzędowanie od przedstawienia programu sanacji, czyli uzdrowienia państwa. Tą nazwą zaczęto niebawem określać rządy pomajowe w Polsce. Program sanacji dotyczył przede wszystkim wzmocnienia władzy prezydenta i rządu, przy jednoczesnym uszczupleniu uprawnień parlamentu, przewidywał też przeprowadzenie reform w systemie organizacji armii, a także rozwinięcie inwestycji w gospodarce narodowej. W urzędach ministerialnych i na wyższych stanowiskach wojskowych pojawili się nowi ludzie, wywodzący się bądź z Legionów i POW, bądź też z ugrupowań politycznych — zarówno lewicowych, jak i konserwatywnych — uznających autorytet Marszałka.
Pierwszym posunięciem władz pomajowych było przedstawienie parlamentowi projektu zmiany konstytucji, który wszedł w życie jako tzw. nowela sierpniowa. Wzmacniała ona rolę prezydenta, m.in. upoważniając go do wydawania rozporządzeń z mocą ustawy. Korzystając z dobrej koniunktury gospodarczej, wypracowanej przez poprzednie rządy, gabinet Bartla podjął aktywną politykę gospodarczą; powstawały zakłady przemysłowe, zakończono budowę portu gdyńskiego, wzmocniono walutę i kontynuowano reformę rolną. Poprawa sytuacji państwa umocniła nową ekipę rządzącą, która przystąpiła do budowania trwałego zaplecza politycznego w postaci Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem (BBWR).
Przewrót majowy był dla kraju wstrząsem. Szczególnie mocno odczuły to ziemie byłego zaboru pruskiego, na których poczucie praworządności i szacunek dla legalnych władz były większe niż gdzie indziej. Szybka legalizacja działań zamachowców i powstrzymanie się od represji wobec przeciwników łagodziły jednak konflikty. Piłsudski był postacią kontrowersyjną. Do dziś jedni widzą w nim ambitnego polityka, ogarniętego żądzą władzy, drudzy - romantycznego bojownika o wolność i wielkość Polski. Z takim podwójnym osądem spotykał się też i przewrót majowy. Niektórzy widzieli w nim walkę o władzę, inni - walkę o czystość działań politycznych. Czas pokazał, że była to przede wszystkim walka o władzę.



Bibliografia:
1. W. Pronobis „Polska i świat w XX wieku” Editions Spotkania sp. z o. o, wydanie 2,
Warszawa 1991
2. J. Skodlarski „Zarys historii gospodarczej Polski”, Wydawnictwo Naukowe PWN,
Warszawa 2000

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 12 minuty

Typ pracy