profil

Mój dom

poleca 85% 1021 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Mój dom to dla mnie szczególne miejsce, to tu przynoszę swoje radości i smutki, tu w atmosferze pełnej akceptacji, otoczona miłością rodziców i przywiązaniem moich czworonożnych wychowanków, czuję się całkowicie bezpieczna.
Mieszkam w nowym bloku na trzecim piętrze. Mieszkanie jest wystarczająco duże, aby każdy z domowników mógł znaleźć trochę prywatności, ale na tyle małe, że nigdy się nie rozminiemy. Nie mamy jeszcze wszystkich mebli, ale nasze cztery kąty mają już swój niepowtarzalny urok i klimat. Wchodzi się przez wielkie dębowe drzwi z mnóstwem nowoczesnych zamków i zasuwek. Te solidne drzwi są dla mnie bramą do lepszego świata – mojego świata. Dzięki nim nikt nieproszony nie może zakłócić naszego spokoju. Przedpokój wyłożony jest terakotą w delikatnym, uspokajającym kolorze dojrzałej zielonej oliwki, gdy zdejmę buty jest mi zawsze ciepło w stopy, ponieważ pod podłogą biegnie rura, z gorącą wodą. Mama twierdzi, że przedpokój jest wizytówką mieszkania, dlatego zawsze panuje tu porządek. Nie jest to jednak ten pedantyczny, nienaturalny rodzaj porządku, a raczej tajemniczy, niezmącony spokój emanujący od wysokich, o nieregularnych kształtach, jasno oświetlonych szaf, które choć nowoczesne, przywodzą na myśl magiczne przejście do świata Narnii. W przedpokoju znajdują się drzwi prowadzące do kuchni. Jest ona chyba najniezwyklejszym miejscem w całym domu. Bardzo długa i dosyć wąska, została podzielona na dwie strefy, jadalną i przeznaczoną do przyrządzania potraw. Pierwsza część jest nowoczesna z mnóstwem szafek i półek, które mają energetyzujący czerwony kolor. Stary samowar mojej prababci kontrastuje tu z nowoczesną, stalową kuchenką elektryczną. Uwielbiam na niego patrzeć, ponieważ jest srebrny, z wymyślnymi zdobieniami i wygląda tak jakby zaraz miał opowiedzieć mi swoją historię. Pod oknem stoi wytarty, sosnowy stół z dwiema ławami, miejsce wspólnych posiłków i dyskusji. Swoim niezwykłym czarem potrafi zebrać całą zabieganą rodzinę. Wydaje się, że czas stanął tu w miejscu. Może jest to sprawka starego drewnianego kredensu, który z takim trudem odnawialiśmy, albo starej, drewnianej, wojskowej skrzynki wiszącej pod sufitem, z której zwisa piękny bluszcz. Dopełnieniem całości są firanki upięte przez mamę w łagodne fale. Na parapecie oprócz kwiatów w glinianych doniczkach, stoi kolekcja różnokolorowych, gwiżdżących ptaszków. Zawsze, kiedy jem śniadanie przyciągają one mój wzrok, ponieważ są takie kolorowe, znacznie weselsze niż ruchliwa ulica za oknem. Z kuchni jest przejście do salonu, dzięki temu dobra energia czerwonych szafek i niezwykłego kredensu może rozprzestrzeniać się po całym domu. W salonie stoi niewielki, okrągły stół przykryty koronkowym obrusem. Jest biały, a przez to bardzo romantyczny. Stoją przy nim cztery krzesła w kolorze ciemnego, głębokiego brązu o egzotycznej nazwie wenge. Lubię na nich siedzieć, ponieważ są takie miękkie i wygodne, że można bez przeszkód zatopić się w marzeniach patrząc przez ogromne okno, wychodzące na zabudowany z trzech stron balkon. Przy tym stole celebrujemy zwykle niedzielne obiady. Przy nim też często gościmy naszych przyjaciół i dalszą rodzinę, a stół dzięki dodatkowym blatom rozrasta się wtedy do potrzebnych rozmiarów, tworząc prawdziwie biesiadną atmosferę. We wnęce, pod przeciwległą ścianą stoją ogromny, bardzo wygodny, skórzany narożnik w pastelowym zielonym kolorze i wykonany z tego samego materiału rozłożysty fotel. Cała rodzina gromadzi się tu, by wspólnie spędzić cenne chwile wolnego czasu. Razem słuchamy tu ulubionej muzyki, oglądamy filmy, gramy w „Monopol”. W salonie stoi jeszcze pianino, na którym gram, kiedy jest mi smutno lub chcę zrobić przyjemność rodzicom i regał z opasłymi tomami encyklopedii i słowników. Po drugiej stronie przedpokoju jest pokój moich rodziców. Nie ma tam zbyt wielu mebli, najwięcej jest regałów z książkami i klaserami wypełnionymi zbieranymi przez tatę znaczkami pocztowymi. Prawdziwymi rarytasami są tu albumy ze znaczkami „Poczty podziemnej „ z okresu stanu wojennego, przeglądanie ich to fantastyczna lekcja historii Polski. Pokój jest cichy najczęściej oświetlony tylko przez lampę zrobioną na wzór dawnej lampy naftowej. Panuje tu idealny klimat do pogrążenia się w lekturze w jednym z dwóch przepastnych foteli. Często przychodzę tam na tak zwane „pogaduchy do poduchy”. Niedaleko jest łazienka. Cudownie jest pływać w dużej wannie z bąbelkami i przyglądać się eleganckim płytkom przedstawiającym wazony pełne kwiatów, przywodzące na myśl wiosnę. Wnętrze utrzymane jest w tonacji soczystej pomarańczy i stonowanego granatu, który trochę je uspokaja i podkreśla panującą tu czystość. Obok łazienki znajduje się mój pokój. To moje królestwo pełne bibelotów, pamiątek i tajemnic. Ściany pomalowane są na żółto i pomarańczowo. Na podłodze leżą zielone i niebieskie dywaniki w śmieszne wzorki, które co rano grzeją moje stopy. Pod jedną ze ścian stoi toaletka z moim ukochanym lusterkiem z futerkiem i ogonkiem. Obok stoi regał z moimi ulubionymi książkami i płytami i szerokie, niebieskie biurko z mnóstwem szuflad na podręczniki, pamiętniki i tajne notesy. Nad nim wisi tablica korkowa przypominająca mi o wszystkich ważnych spotkaniach, klasówkach itp. Naprzeciwko drzwi znajduje się ogromne okno, z którego rozciąga się widok na niewielki, ale świetnie zaprojektowany skwerek. To bardzo uspakajający widok pozwalający poobserwować świat z innej perspektywy i skłaniający do refleksji nad życiem. Na parapecie w zastraszającym tempie rosną moje ulubione kwiatki posadzone w delikatnych, romantycznych doniczkach. Mama śmieje się, że wytwarzam za dużo dwutlenku węgla, a ja tylko z nimi rozmawiam. Łóżko stojące pod oknem pochodzi rodem z Afryki i odzwierciedla moje zamiłowanie do podróży. Nad nim wisi ozdobna, w kształcie długiej tuby siatka z pluszakami, z którymi nie potrafię się rozstać. W nogach leży ogromny kojec mojego małego psa. Kupując kojec, w którym spokojnie mógłby spać potężny doberman chciałam zadbać o wygodę Misi i teraz budzi to powszechną wesołość. Dalej na niebieskim biurku stoi cud techniki – mój super szybki komputer, który co prawda nie dodaje wnętrzu uroku, ale jest niezwykle pożyteczny. Co ja bym zrobiła bez mojego okna na świat?
Bardzo lubię nasze mieszkanie i jego klimat. Urządzamy go wspólnie, dlatego jego pomieszczenia odzwierciedlają nasze charaktery, co powoduje, że doskonale się w nich czujemy, ale najważniejsze jest to, że my się po prostu bardzo kochamy. Lubimy być razem, lubimy naszych znajomych i sąsiadów. Dlatego myślę, że „duch” domu nie jest zależny od mebli czy dodatków, ale od mieszkających w nim ludzi. Jego prawdziwe ciepło wcale nie zależy od ilości kaloryferów, ale od ich wzajemnych relacji. Jestem szczęśliwa, że mam ten prawdziwy dom.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 5 minut