profil

Recenzja filmu Piła

poleca 85% 627 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Praca wysłana na ogólnopolski konkurs na recenzje filmową w 2005 roku
------------------------------------------------------------------------------------

„Pomocy! Niech mi ktoś pomoże!” - tak rozpoczyna się film pt. „Piła”, który od kilku tygodni wzbudza zainteresowanie opinii publicznej, głównie dzięki zakrojonej na szeroką skalę kampanii reklamowej. Trzeba przyznać, że kampanię tę prowadzą fachowcy z prawdziwego zdarzenia, gdyż liczne telewizyjne zwiastuny i plakaty skutecznie zachęcają widza do odwiedzenia kina. Z przerażeniem patrzę na to, w jaki sposób próbują sprzedać rzecz, tylko z pozoru wyjątkową i wartościową. Dodatkowy rozgłos, który powstał wokół filmu, zawdzięczają twórcy już samym widzom, zażarcie kłócącym się na przeróżnych forach. Obraz powstał w osiemnaście dni za nieco ponad milion dolarów, jest debiutem filmowym młodego reżysera Jamesa Wana.
Fotograf Adam budzi się zamknięty w obskurnym pomieszczeniu, przykuty łańcuchem do rury wystającej ze ściany. Po włączeniu światła, po drugiej stronie pomieszczenia dostrzega człowieka uwięzionego w podobny sposób jak on – Lawrenca Gordona. Pomiędzy nimi leżą zakrwawione zwłoki mężczyzny z przestrzeloną głową. W martwych dłoniach trzyma dyktafon i pistolet. Obaj mężczyźni mają przy sobie kasety, z wypisanym własnym imieniem. Mężczyźni okazują się kolejnymi ofiarami sadystycznego mordercy o pseudonimie Pan Układanka. Z taśmy znalezionej w piwnicy dowiadują się, że żona i córka Gordona zostały porwane. Aby je ocalić Lawrence musi w przeciągu najbliższych ośmiu godzin zabić swojego towarzysza niedoli. Swoim ofiarom morderca pozostawił również dwie niewielkie piłki. Są zbyt słabe, by przeciąć łańcuchy, ale wystarczą by rozciąć nimi ciało i kości...
Mocną stroną „Piły” jest – mimo wielu niedorzeczności i nielogiczności jest pomysłowa fabuła. Scenarzyści Leigh Whannell i James Wan stworzyli film trzymający w napięciu, o zaskakujących zwrotach akcji – będący dla widza przerażającą zagadką, którą rozwiązuje paralelnie z bohaterami „Piły”. Wan bawi się z różnym skutkiem w psychologa, ukazując ludzi w ekstremalnych sytuacjach – walczących o życie i zmuszonych do podejmowania niewiarygodnych decyzji i nieludzkiego wysiłku. Jednak fabuła „Piły” jest chyba nazbyt abstrakcyjna w stosunku do naszych realiów - przeraża, ale nie skłania do refleksji. Mało przekonujące jest wytłumaczenie pobudek kierujących seryjnym mordercą, choć tak naprawdę to określenie nie jest do końca słuszne bowiem jego ofiary same się uśmiercają, absurdalnie, próbując ratować swe życie. Psychopata z „Piły” nie jest typowym szaleńcem-sadystą, a moralizatorem, próbującym udowodnić ludziom, jak wielką wartość ma ich życie.
Jak na thriller przystało Piła zaczyna się bardzo emocjonująco. Mistrz Hitchcock mawiał: „Na początku filmu musi być trzęsienie ziemi, a potem napięcie powinno rosnąć”. Problem Piły polega na tym, że po naprawdę mocnym początku, napięcie po jakimś czasie zaczyna opadać. Winę za to ponoszą licznie wprowadzone retrospekcje. O ile ujęcia poprzednich zbrodni są bardzo ciekawe, o tyle częste wizyty w mieszkaniach bohaterów (szczególnie Lawrenca) są delikatnie mówiąc zbyteczne i niszczą tylko klimat filmu. Sytuacji nie poprawia fatalne aktorstwo będące tak naprawdę jedyną prawdziwie przerażającą rzeczą. Cary Elwes, którego mogliśmy oglądać już w ekranizacjach - "Robin Hood: Faceci w rajtuzach" oraz "Narzeczonym księżniczki", tutaj wypada gorzej niż amator. W rezultacie nasze początkowe zaangażowanie w historię, jak również zainteresowanie jej bohaterami z biegiem czasu zaczyna drastycznie spadać. Zamiast wraz z Adamem i Gordonem szukać rozwiązania szatańskiej łamigłówki psychopaty, filmowcy serwują historie wcześniejszych ofiar Pana Układanki. W filmie pojawia się również niezrozumiały wątek detektywa Tappa (Danny Glover) obsesyjnie próbującego znaleźć psychopatycznego mordercę, który niczemu nie służy, bo i sam policjant do niczego nie dochodzi. Nastrój grozy w udany sposób potęguje muzyka. Kawałki (w większości Charliego Clousera) tworzą charakterystyczny chaos i podbudowują całą akcję. Zdjęcia próbują wypełnić braki w scenariuszu, choć czasami obraz posuwa się za daleko i tłumaczy rzeczy oczywiste.
Dużo emocji wzbudza zakończenie filmu, które faktycznie jest nieprzewidywalne. Tylko co z tego, kiedy żeby je zobaczyć należy przebrnąć przez dziewięćdziesiąt pięć minut nudy. Ponadto twórcom nie udało się uniknąć całej masy błędów logicznych. Po pierwszym szoku związanym z tożsamością Pana Układanki pojawią się pytania co do sensowności i prawdopodobieństwa takiego rozwiązania.

Już teraz „Piłę” zaliczam do grona największych filmowych rozczarowań tego roku. Obcięte kończyny na plakatach i mroczne zwiastuny mogą być obietnicą sporych emocji, ale w tym przypadku, są to obietnice bez pokrycia.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 4 minuty

Podobne tematy
Gramatyka i formy wypowiedzi