profil

Postawa buntownika.

poleca 86% 107 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

- Kowalska!?
- Jestem!
- Nowak!
- Nie ma, ma wizytę u lekarza.
- Czyżby? Znowu? Widzę, że coraz częściej zdarzają się jej takowe wizyty. Szkoda tylko, że nigdy nie są usprawiedliwiane.
- Ale ona naprawdę dziś była umówiona na 11:30 u doktora Hojnuka… - powiedziała z powątpieniem w głosie Małgorzata, najlepsza przyjaciółka Agnieszki Nowak.
- Dobrze, skoro tak, to skontaktuję się dzisiaj z jej opiekunką i porozmawiam na temat coraz częstszych, wyimaginowanych chorób Agnieszki.


- Aga, dlaczego znów nie byłaś na j. polskim?!
- Daj spokój… Nie chciało mi się, byłam zmęczona po sobotniej imprezie.
- Zwariowałaś!? Jest już poniedziałek, a wyglądasz jakbyś tydzień nie spała i bez przerwy się bawiła! Nie wiem co się ostatnio z tobą dzieje. Aguś, stałaś się jakaś nieobecna, zamknęłaś się w sobie, unikasz wszystkich bliskich. Co się stało? Wiesz, że mi możesz powiedzieć…
- Odczep się – rzekła Agnieszka i odeszła, nie zwracając uwagi na koleżankę.

Niestety Gośka ma rację – pomyślała ze złością Aga… ostatnio rzeczywiście bardzo dziwnie się zachowywała, ale przecież wszystko ma swoje przyczyny. Jak może się czuć szesnastoletnia dziewczyna, którą wychowuje niania?! Tata jest nieustannie zajęty pracą, przyjmowaniem gości na wysokich stanowiskach, zmienianiem jak rękawiczki partnerek oraz poszukiwaniem nowych. Mama od dwóch miesięcy znajduje się we Włoszech. Odnalazła ,,miłość swojego życia’’ – jak mówi – i wyjechała z nim do pracy na pół roku. Udaje, że to dla mnie, żebym nigdy nie mogła powiedzieć, że czegokolwiek brakowało mi w dzieciństwie. Szkoda tylko, że w tym wszystkim nikt nie ma dla mnie czasu.
Rodzice uważają, że w życiu najważniejsze są pieniądze – miłość należy odłożyć na bok. Ale czy miłość do własnego dziecka również!? Według ich racji – owszem. Więc postanowiłam zbuntować się. Z wzorowej uczennicy, posłusznej córki i rozważnej nastolatki zdecydowałam się zostać wyrachowaną, palącą papierosy wagarowiczką. Niestety tylko Małgośka i wychowawczyni zauważyły, iż zmieniłam się nie do poznania. Jednak będąc w prywatnej szkole mam tę beznadziejną świadomość, że tak naprawdę nikt nie zrobi afery z powodu kilku opuszczonych lekcji, które – na dobrą sprawę – da radę jakoś załagodzić i w kosmiczny sposób usprawiedliwić. Bo pomimo wszystko widząc groźną, a zarazem zmartwioną minę profesor Rema nogi uginają się pode mną i zawsze coś wymyślam – jak to się teraz mówi – ,,na biegu’’
No dobrze, chciałam się postawić, a nawet zacząć palić. Aczkolwiek mój niezbyt mądry plan wyśliznął mi się z rąk… i wpadłam jak śliwka w kompot. A ja po prostu chciałam pokazać, że nie tylko w filmach dziewczyna z dobrego, bogatego domu może stać się zbuntowaną pannicą.
Niespełna półtorej miesiąca temu poznałam pewnego chłopaka. Nazywa się Maciek, ale wszyscy mówią na niego Lui. Bardzo mi się spodobał, ponad to wydawał się tajemniczy, wyluzowany i w dodatku starszy, otoczony gronem odjazdowych, dwudziestoletnich znajomych.
Ku mojemu zdziwieniu Maciek zainteresował się mną nie mniej niż ja nim.
Bawiliśmy się razem przez całą dyskotekę, piłam drinki różnych kolorów i smaków… Wszystko byłoby świetnie gdybym tylko nie obudziła się rano z ogromnym bólem głowy i nieziemską amnezją. Nie pamiętam jak i o której godzinie trafiłam do domu, ani czy opiekunka wie o moim pijackim ekscesie.
Kiedy odnalazłam torebkę, w której poza papierosami, telefonem i paroma kosmetykami powinien znajdować się portfel poczułam się… oszukana.
Zadzwoniłam do Maćka. Trochę się denerwowałam przed tą rozmowa, bo przecież nie wiedziałam co też mogłam naopowiadać przy jego kolegach. Po trzech sygnałach, akurat wtedy, gdy miałam zamiar odłożyć telefon usłyszałam zachrypnięty głos Luiego.
- Halo…?
- Cześć…
- Cześć Aguś, trochę wcześnie dzwonisz… Sorry, jeśli wczoraj umówiłem się z Tobą, ale nie pamiętam za wiele, te tablety tak mnie kopnęły, że aż urwał mi się film… A ty jak się czujesz?
- Ja też nic nie pamiętam… O jakich tabletkach mówisz?
- No jak to o jakich…? Wczoraj mówiłaś, że już dużo razy je brałaś – i wtedy zrozumiałam, o jakie ,,tablety’’ chodziło Maćkowi; dał mi jakieś narkotyki, a ja będąc pijana, chęcią zaszpanowania przed starszymi, nowych kolegami, ze świadomością, że robię coś mega zakazanego, palnęłam, że biorę to często.
- O cholera…
- Coś się stało?
- Nie… Po prostu… Były… Mocne.
- Niezłe kochanie, niezłe. Później oddzwonię, muszę się ogarnąć i zgonić trochę towaru, pa!
Zanim zdążyłam coś odpowiedzieć, rozłączył się. Położyłam się z powrotem, w dalszym ciągu nie wiedząc, co się stało z moim ulubionym, różowym portfelem.
Na dzień dzisiejszy nie za bardzo przejmuję się tym, co mówi Gośka. Raz wzięłam ją do mojego nowego towarzystwa, jednak zupełnie tam nie pasowała. Krzywiła się na sam widok piwa oraz zapach papierosów. Jakiś czas temu zwróciła mi nawet uwagę, że przesiąkłam tym odorem. Na złość najlepszej przyjaciółce, która stała się jak kula u nogi wydmuchałam dym jej prosto w twarz. Z zamglonym wzrokiem odwróciła się na pięcie i poszła do domu. Stęskniła się za książkami. A ja, taka obca, sama siebie nie poznając patrzałam za nią… Powolutku oddalała się – akurat wtedy, kiedy zaczynała działać ta czarodziejska tabletka. Uśmiechnęłam się do nowego chłopaka, a on w aprobacie odwzajemnił uśmiech. Był trochę nieobecny, aczkolwiek nie przeszkadzało mi to. Adam był fajnym kolegą – chłopakiem – jeszcze fajniejszym.
Zadziwiające, jak szybko zauważyłam, że moje miejsce jest właśnie wśród tych ludzi. Każdy był miły dla mnie, dawali mi tablety i czasami nawet nie chcieli za nie pieniędzy. Imponowało im chyba, że choć mam dopiero szesnaście lat, jestem już taka wyluzowana, nie chodzę za często do szkoły, za którą moi rodzice tyle płacili. Gdy pytali, czy nie szkoda mi tych pieniędzy, które idą w błoto przez wagary, głośno się śmiałam i z zachwytem z własnego szaleństwa kupowałam wszystkim piwa i to, na co akurat mieli ochotę. Piłam i ćpałam codziennie.

Jutro przyjeżdża mama z Gustawem. Nie rozumiem, dlaczego ta niepoprawna niania zadzwoniła ze skargą. Miałam zamiar nie brać nic w przeddzień ich powrotu, ale… Dwie tabletki, każda zapita jednym drinkiem z domowego barku to jeszcze nie tragedia. Boję się tyko jutra, czuję, że mama i Gustaw będą chcieli rozmawiać na temat moich problemów i w ogóle nie będę miała kiedy zjeść tabletkę. I jeszcze prawie puste konto w banku, na którym przeważnie gromadziłam mnóstwo gotówki.
Jestem pewna, że mama pod wpływem Gustawa i opiekunki zrobi mi test na narkotyki. Nie obawiam się tego tak szczerze. Jedyne, co sprawia, że ogarnia mnie lęk, to świadomość, że zabierze mi kartę kredytową, a co gorsza, zamknie w domu i będę musiała gdzieś uciec. Bo przecież nie pozwolę, aby tabletka czekała…
Owszem zbuntowałam się. Ale to wina moich rodziców. Gdyby kochali mnie, a nie pieniądze, nie zaczęłabym ćpać.



- Agnieszko, kocham cię.
- Ja ciebie też, mamusiu.
W drzwiach stanął tata, rozłożył ręce, a ja, jak mała dziewczynka, pobiegłam, aby go uściskać.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 6 minut