profil

Obraz lagrów w twórczości polskiej (Borowski, Nałkowska, Szmaglewska).

poleca 85% 157 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Temat, który dziś zaprezentuję, jest ściśle związany z wydarzeniami, którymi w tym roku żyła i żyje Polska. Niedawno obchodziliśmy 60. rocznicę wyzwolenia największego z obozów zagłady – Oświęcimia.
Wydawać by się mogło, że od czasów I wojny światowej nic straszniejszego naszego narodu spotkać nie może. Tymczasem 1 września 39roku Niemcy rozpoczęły programowe działania by uczynić z Polski naród niewolniczo zależny i pozbawić wszystkiego, co stanowiło o jego duchowej sile i wartości. Stworzyły ogromne machiny krematoryjne w celu zniszczenia w człowieku wszystkiego, co stanowiło jego „ja”. Sytuacja panująca w obozach, walka o przetrwanie, utrata człowieczeństwa zostały przedstawione przez polskich pisarzy metodą behawiorystyczną polegającą na „suchym” oddaniu faktów bez komentarzy i interpretacji odautorskich
Do utworów, które powstały już po wojnie, a które są świadectwem tych strasznych dni, należy zaliczyc opowiadania Tadeusza Borowskiego, „Dymy nad Birkenau” Seweryny Szmaglewskiej oraz „Medaliony” Zofii Nałkowskiej. Te ostatnie poprzedzone zostały mottem „Ludzie ludziom zgotowali ten los”, ta przewodnia mysl może być także mottem dla calej twórczości, omawiającej problem II wojny swiatowej i jej straszliwych skutkow.
W mojej prezentacji chciałbym ukazać różne obrazy obozów koncentracyjnych. Owa różność wynika z przeżyć osobistych pisarzy. Część z nich bowiem na własnej skórze doświadczyła piekła obozu, jak np. T. Borowski czy S. Szmaglewska. Inni natomiast, a mam tu na myśli Z. Nałkowską, znali obozy koncentracyjne tylko z opowiadań ofiar.

Seweryna Szmaglewska przebywała w oświęcimskim obozie w latach 1942-45. W roku 1946 była świadkiem w procesie norymberskim. „Dymy nad Birkenau” to nie tylko rzetelny dokument, wiarygodne świadectwo okrutnej prawdy o wojnie, ale także - jak pisał Wacław Sadkowski - "jedno z najcenniejszych świadectw artystycznych, wystawionych przez pisarstwo polskie hitlerowskiemu ludobójstwu".
Autorka w swoim utworze relacjonuje wydarzenia, które dotknęły ją bezpośrednio lub była ich świadkiem. Przedstawia dokładne opisy ludzkiej męki, brutalności oprawców, śmierci.
Czytając utwór zastanawiamy się „Jak człowiek może być tak okrutny względem drugiego człowieka?”. Kobiety, które przebywały w Birkenau, aby przeżyć musiały mieć silną psychikę, zdrowie i szczęście. Śmierć czyhała wszędzie. Zaraza panująca w obozie odbierała im siły. Udanie się do obozowego szpitala oznaczało śmierć. Te, które tam trafiły już nie wracały.
Sypiały one w barakach z dziurawymi dachami po kilkanaście osób na jednej koi. Klozety były to cementowe kadzie, zawsze pełne i zawsze odkryte, a ich brzegi oślizłe. Wszędzie zalęgały się wszy i inna zaraza, której nie dało się wytępić. Na terenie obozu, pod ścianami baraku, często zadeptane, całe w błocie leżały te, które nie zdołały już dłużej trwać w mękach.
Codziennie rano jak i wieczorem kobiety stały, czasem po kilka godzin, na apelu-często boso, w podartych łachmanach w śniegu lub błocie. Po porannym apelu udawały się do pracy-najczęściej kilka kilometrów od obozu. Podczas wędrówki jak i podczas pracy nie można było rozmawiać. Po całym dniu pracy niosły zmarłe więźniarki, które nie wytrzymały okrutnych warunków.
Do obozu cały czas przyjeżdżały transporty więźniów, które trafiały prosto do krematorium. Dym wydobywający się z nich budził panikę wśród ocalałych. Identyczne sceny transportów opisuje Borowski.
Szmaglewska postrzega Oświęcim i ofiarę w sposób stereotypowy, czyli ofiara to więzień, a kat to Niemiec. Jednakże przedstawiła obóz najdokładniej jak tylko umiała. Nie pominęła żadnego szczegółu w swym utworze, dzięki czemu możemy teraz dokładnie wyobrazić sobie obozowe warunki życia i pracy.

Ten sam obóz – Auschwitz – został opisany przez T. Borowskiego, jednakże opowiadania te, obejmują własną, zdecydowanie odmienną od S. Szmaglewskiej, wizję hitlerowskiego obozu koncentracyjnego. Borowski uważa, że ci, którzy przeżyli nie są bez winy. Bohaterami można uznać tylko tych, którzy świadomie idą z transportu na śmierć.
Opowiadania Borowskiego dotarły do Polski i wywarły duże poruszenie, gdyż dostrzeżono w nich wręcz drastyczny sposób odmalowania rzeczywistości obozowej. Na czym polegala owa drastyczność? Przede wszystkim na tym, ze Borowski wprowadzil do nich wszędzie jako narratora postać bynajmniej nie bohaterską. Jest nim człowiek, który przystosowuje się do nieludzkich obozowych warunków i radzi sobie w nich tak aby przeżyć. Często przy tym postępowaniem swoim budzi w nas estetyczny sprzeciw, ponieważ jest ono sprzeczne z takimi kanonami moralnymi, jakie w nas zawsze wpajano, jakie stanowią podstawę naszej kultury i moralności.
Najdokładniejszy opis obozu koncentracyjnego, przedstawionego przez Borowskiego, zauważamy w opowiadaniu „U nas, w Auschwitzu”. Borowski ukazuje obóz m.in. jako przedsiębiorstwo rabunkowej eksploatacji człowieka i masowej jego zagłady. Już na samym początku człowiek musi oddać wszystko, co ze sobą przywiózł. Po jego śmierci wyrywa mu się złote zęby, z tłuszczu wyrabia się mydło. Obóz koncentracyjny wg Borowskiego, to także miejsce potwornie rozwiniętej techniki męczenia człowieka i masowej jego zagłady. Torturowano ludzi m.in. poprzez bicie, głodzenie, picie wody aż do uduszenia. W końcu, obóz widziany przez Borowskiego to obóz oszustw. Więzień był przekonany, że nic strasznego nie może go spotkać w tzw. Łaźniach. Pozory stwarzało także boisko do gry w piłkę, orkiestra i Puff. Był również sklep, kantyna obozowa, ale więźniowie i tak nie mieli pieniędzy. Gdy niewolnicy wychodzi i wracali z pracy, grała dla nich orkiestra. W więźniach wytworzył się lokalny patriotyzm. Mówią z dumą „U nas, w Auschwitzu”. Są dumni z tego, że znajdują się w Oświęcimiu.
Tadeusz Borowski pisze, że w obozie zaciera się granica między więźniem a oprawcą. Przebywając w lagrze często człowiek stał na rozdrożu. Miał do wyboru albo próbę zachowania swojego człowieczeństwa, zasad moralnych nabytych poza ogrodzeniem obozu, albo przyjęcie postawy człowieka zlagrowanego, czyli wyzbycie się ich i odrzucenie jakichkolwiek głosów sumienia. Pierwsza droga oznaczała pewną śmierć, druga dawała pewne nadzieje na zachowanie swojego życia, cena za to była jednak ogromna.
Słusznie Borowski stwierdził, że nikt, kto przetrwał obozy nie może mówić o zachowaniu pełni człowieczeństwa. Aby przetrwać należało używać siły i sprytu w stosunku do współwięźniów.
Wstrząs czytelnika wywołuje opowiadanie „Proszę państwa do gazu”. Utwór rozpoczyna się opisem akcji odwszawiania. Szokuje opis matki, która wyrzeka się własnego dziecka, ponieważ wie, że jeśli przyzna się do niego, zginie. Jest scena, w której Tadeusz w bezsilnej złości pomagał Niemcom rozbierać ludzi z kolejnego transportu. Przerażeni ludzie pytali się, co będzie dalej z nimi, ale on udawał, że ich nie rozumie. Widział sterty trupów, zadeptane niemowlęta lub błąkające się dzieci odganiane przez esesmanów kopniakami, jakby były jakimiś szczurami. Z przerażającym spokojem rozmawiał z towarzyszami losu o perspektywie zaopatrzenia się w żywność i inne rzeczy na rampie, na którą za chwilę wysypie się z wagonów wielki transport przyszłych ofiar. Tadeusz, jak i inni współwięźniowie, pracujący w komandzie Kanada, jest uprzywilejowany dzięki temu, że oprawcy wyznaczyli mu rolę pomocnika. Jest syty. Do głodnych, którzy go otaczają, odnosi się obojętnie, a nawet z drwiną, jakby w pełni aprobował ów stan obozowej nierówności.
Podobny stosunek pomiędzy więźniami uprzywilejowanymi, do których należy Tadeusz, pojawia się w opowiadaniu „Dzień na Harmenzach”. Tadeusz pełni tu funkcję pomocnika kapo. Dozoruje pracę więźniów przy układaniu szyn. Jedzenie staje się dla więźniów jedynym tematem rozmów, myśli, dążeń, pragnień i celów. Jest tutaj mowa o prawdziwym obozowym głodzie. Tadeusz, bez żadnego skrępowania i zażenowania, na oczach wygłodniałych, jedzących trawę Greków, otwiera puszkę z mięsem.
Borowski oskarżył faszyzm za to, że wytworzył nowy typ człowieka – człowieka zlagrowanego. Faszyzm zabił w tym człowieku wszelkie oznaki człowieczeństwa, natomiast wyzwolił przede wszystkim instynkt samozachowawczy, który kazał mu bronić się wszystkimi możliwymi metodami. Tylko taka postawa, a więc brutalna walka o życie i tzw. moralność obozowa była gwarancją na przetrwanie.
Takiej osobowości jak u Borowskiego nie odnajdujemy w bohaterach „Medalionów” Z. Nałkowskiej. Nie ma tam postaci człowieka zlagrowanego. Zofia Nałkowska pracowała w Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. "Medaliony" zostały napisane na podstawie faktów-zeznań świadków, składanych przed komisją. Pisarka jest narratorem, ogranicza swoją rolę do niezbędnych wyjaśnień, powstrzymuje się od komentarzy gdyż próba zastosowania języka artystycznego do opisu przerażających zbrodni ludobójstwa była by rażąca. Potworność opisywanych faktów potęguje chłodna rzeczowa relacja. Autorka każde opowiadanie zakończyła pointą - zawsze jest to fragment wypowiedzi osoby zeznającej.
Wybierając najbardziej drastyczne epizody, autorka, podobnie jak Borowski, podkreśla duchowe i moralne zniszczenia wywołane stałym obcowaniem człowieka ze zbrodnią i śmiercią. Zebrane informacje zestawia ze sobą tak, że wywołują szok, uczucie zdumienia i przerażenia. Okropny obraz Oświęcimia dostrzegamy w opowiadaniu „Dorośli i dzieci w Oświęcimiu”. Człowiek morduje drugiego człowieka bez powodu bez żadnej racji. Tak sobie z przyzwyczajenia, dla zabawy i zwyczajnego ludzkiego zezwierzęcenia się Największym zbrodniarzem w obozie był August Glass, który swoje ofiary bił w nerki w ten sposób, żeby nie zostawić śladów a śmierć następowała po trzech dniach. Inny stawiał stopę na gardle i miażdżył mu krtań swym ciężarem. Jeszcze nny zanurzał głowę więźnia w kadzi tak długo je trzymając, póki nieszczęsny się nie udusił. Niewątpliwie byli to ludzie, którzy nie potrzebowali tego czynić ale to robili. Dlaczego? Bo zawczasu zrobiono wszystko by uruchomić siły zła, które drzemią w podświadomości człowieka.
Innym, opisywanym przez Nałkowską obozem, jest Ravensbruck. Jego obraz widzimy w opowiadaniu „Dno”, z którego czytelnik dowiaduje się z zeznań kobiety tam więzionej, o powszechności dokonywania różnych doświadczeń na więźniach, ściąganiu krwi dla żołnierzy, zamykaniu ludzi w bunkrach z głodnymi szczurami. Jedną z najgorszych tortur było zamykanie kobiet w bunkrach na całą noc, bez okrycia i jedzenia, w których to składowano trupy. W czasie deportacji kobiety były zamykane po 100 i więcej w wagonach, a podróż trwała nierzadko kilka dni. Kobiety często traciły rozum w takich warunkach.
Jednakże w mojej osobistej ocenie, wymowa "Medalionów" osłabiona jest przez to, że autorka powołuje się tylko na relacje świadków. Ona sama nie przeżyła obozu jak Borowski czy Szmaglewska - pisze więc z pozycji osoby trzeciej. To prawda, że była bardzo blisko wojennych okropieństw, pracując w Głównej Komisji do Badania Zbrodni Hitlerowskich. Niemniej, jej relacja, prawie bezpośrednia, nie jest do końca przekonywująca.
Wszyscy przedstawieni przeze mnie autorzy zetknęli się bezpośrednio z tragedią obozów zagłady, z okrucieństwem II wojny światowej. T. Borowski i S. Szmaglewska byli więźniami Oświęcimia, Nałkowska badała hitlerowskie zbrodnie, rozmawiała z tymi, którzy ten koszmar przeżyli.
Wszystkie omówione utwory oskarżają tych, którzy „taki los zgotowali”. Wszyscy autorzy opisali życie, pracę i śmierć w obozach. Szmaglewska zrobiła to bardziej drastycznie, co nie oznacza, że w sposób przejaskrawiony. Borowski skupił się bardziej na wpływie obozów i warunków tam panujących na psychikę. Nałkowska brnęła do opisania szerokiego zjawiska, uogólniała. Wprowadzała wciąż nowych bohaterów, nowe epizody, bezimienne tłumy.
„Oby nigdy więcej, w żadnym zakątku ziemi, nie powtórzyło się to, czego doświadczyli ludzie, których opłakujemy od sześćdziesięciu lat!” to słowa śp. Jana Pawła II z okazji 60. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, którymi chciałbym zakończyć moją pracę.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 10 minut