profil

Biografia Doroty Terakowskiej

Ostatnia aktualizacja: 2021-04-05
poleca 82% 2990 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Urodziła się 30 sierpnia 1938 w Krakowie, uczęszczała do Liceum Muzycznego i Joteyki Gimnazjum dla dziewcząt, skąd została dyscyplinarnie usunięta. Maturę zdała w Liceum dla Pracujących (1955), dyplom z socjologii (1965). W latach 1965-1968 była pracownikiem naukowym w Pracowni Socjologii Kultury przy Pałacu pod Baranami. Pełniła funkcje redaktora i publicystki "Gazety Krakowskiej" 
1969-1981 i od 1991, "Przekroju" (1976-1989) oraz "Zeszytów Prasoznawczych" (1983-1989). Była współzałożycielem i współpracowniczką "Czasu Krakowskiego" (1990), a także wiceprezesem Spółdzielni Dziennikarzy Przekrój (1995-1999). Należała do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (1971-1981), Stowarzyszenia Pisarzy Polskich (od 1989) oraz Związku Autorów i Kompozytorów Scenicznych (od 1982).

Od wydania Gumy do żucia (1986) poświęciła się już tylko literaturze. Była autorką książek dla dzieci i młodzieży z gatunku fantasy, chętnie czytaną także przez dorosłych. Otrzymała trzy nagrody polskiej sekcji IBBY - Światowej Rady Książek dla Młodzieży za powieści: Córka czarownic (1992), Samotność bogów (1998) i Tam gdzie spadają Anioły (1999) oraz nagrody: Dziecięcy bestseller 1995 za książkę Lustro Pana Grymsa, Najlepsza Książka Wiosna ´98 za Samotność bogów; w 1998 roku została nominowana do Paszportu Polityki.
Zmarła 4 stycznia 2004 roku.

 Wspomnienie

Dla całego zespołu Wydawnictwa Literackiego pierwszy dzień bez Doroty (bo tak prawie wszyscy mieli przyzwolenie się do Niej zwracać) kończy jakiś okres i zarazem zaczyna, bo Dorota ani sama się nie poddawała, ani nie pozwalała innym zatrzymywać się w drodze. Konsekwentnie, pracowicie realizowała swoje zamierzenia pisarskie, cały czas podejmując nowe zadania. Nowe gatunki, nowe tematy. Powiększała grono swoich czytelników: dzieci, młodzież, dorośli czytelnicy literatury, ale Jej ostatnia książka, pisana wraz z Jackiem Bombą, to przecież klasyczna książka mądrościowa, spełniająca oczekiwania najbardziej wymagających czytelników.

W gruncie rzeczy Jej literatura miała pewien służebny charakter, któremu umiała nadać nie tylko współczesny wymiar. Dorota nie narzucała się czytelnikowi. Chciała właśnie tę, a nie inną historię opowiedzieć, zadać czytelnikowi zadanie do rozwiązania, pozostawiając nierzadko w jego rękach jej ostateczne zakończenie, i to może też tłumaczyć tę niezwykłą popularność czytelniczą. To właśnie dlatego dostawała setki listów, głównie mejlowych. (...) I - to niezwykłe - Dorota na każdy taki list odpisywała. Grono czytelników powiększało się po każdym spotkaniu autorskim, których miała co roku bardzo wiele w całej Polsce. Najbardziej wierni przyjeżdżali na spotkania podczas targów książki w Krakowie czy Warszawie, wiedząc, że będą mogli Ją zobaczyć i zamienić choćby kilka słów. (...)

Bardzo ucieszyła Ją wiadomość o dużej sprzedaży wznowień Jej książek w ostatnich miesiącach (...). Wiedziała, że są po prostu czytane. Była prawdziwie uradowana tym, że "Ono" weszło na listę lektur szkolnych. Choć nigdy nie była pewna, czy to, co napisała, jest naprawdę dobre (była krytyczna wobec siebie, pełna dystansu, ale zarazem odważnie, bez uników trzymała się swoich pomysłów i rozwiązań literackich, nie dawała się nikomu zbijać z tropu). Cieszymy się, że zdążyła jeszcze dowiedzieć się, jak książka "Być rodziną" poruszyła zarówno nieprofesjonalnych czytelników, jak i zawodowców, np. Olgę Tokarczuk. Zdążyła przygotować drugą, ostatnią część książki, naznaczoną równie mocno, jak pierwsza, własnymi doświadczeniami, też i tymi z okresu choroby. Ze swoich cierpień nie chciała robić tematu literackiego. Znosiła je dzielnie, ale uważała, jeśli dobrze rozumiemy, za temat nie na sprzedaż, z tym tematem chciała się zmagać sama, w otoczeniu najbliższych.(...)

Miała swoją metodę pisania. Jak mówiła, nową książkę zaczynała od końca: pisała zakończenie i pierwsze zdanie. Najwięcej czasu zajmowało jej właśnie wymyślenie początku i zakończenia. Gdy to już było, siadała do komputera i napisanie reszty, nawet kilkuset stron, nie stanowiło już takiego problemu. Podczas ostatniego spotkania w WL-u zdradziła, że ma pomysł na nową książkę. Niestety, już jej nie przeczytamy. (...)

O Dorocie powiedzieli 

Dorota była kokieteryjna, lubiła mężczyzn, którzy zawsze ją otaczali i lgnęli do niej, ale była wybredna: fascynowali ja ludzie twórczy. Aby ja oczarować, trzeba było mieć w sobie to COŚ. Ciekawe, że miała też wielbicielki. Otaczała się - co jak na kobietę jest nietypowe - pięknymi dziewczynami. Po prostu nie miała kompleksów. Miała za to problemy z nauką i wyborem drogi życiowej. Opowiadała, że nauka ją nudzi, że podoba jej się egzystencjalizm, a jej idolką była "Saganka". Mnóstwo czytała i chciała pisać. Próbował też sił jako artystka estradowa. Wystąpiliśmy nawet w duecie, śpiewając przebój jakiegoś kanadyjskiego piosenkarza pt. "You are my destiny".

Miki Obłoński
Była jedną z najbardziej zdolnych dziennikarek, może nawet najzdolniejszą - szybka, energiczna, stanowcza. Jeśli był do zrobienia trudny temat, wymagający jednocześnie pewnej ostrości i szybkiego napisania, zawsze wysyłałem Dorotę. Bo ona, wracając z reportażu, miała już w głowie gotowy tekst! Nie musiała się zastanawiać, jak zbudować zdanie, tylko siadała i pisała. Wymyślała też znakomite tytuły. Bardzo ją ceniłam. Jeśli wchodziła w konflikty, to raczej z zastępcami, bo była bardzo wymagająca i mówiła to, co myślała. Miała swoje zdanie i potrafiła go bronić, ale też dawała się przekonać do cudzych racji. Krytykowała, nawet mnie, ale pozwalałem jej na to. Bo była w tym uczciwa - wymagała także i od siebie.
Zbigniew Regucki, w 1971 redaktor naczelny "Gazety Krakowskiej"

Poznałam Dorotę Terakowską na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy przyszłam do pracy do "Gazety Krakowskiej". Dorota była wicenaczelną, ale jej charakter i temperament sprawiały, że głównie ją było w redakcji słychać i widać. W Pałacu Prasy, gdzie w tym czasie mieściła się redakcja, klatka schodowa była otwarta na wysokość budynku. Już z dołu słyszałam jej powitanie: cześć Kasia. Dorota nie chodziła. Ona fruwała, mocno stąpając po ziemi. Nosiła wówczas modne długie spódnice i kamizelki, które powiewały za nią, gdy przemykała redakcyjnymi korytarzami.

Katarzyna Janowska
Ten dom był otwarty. Po prostu naciskało się klamkę i wchodziło. Dorota siedział zwykle w dużym pokoju, a Maciek w kuchni przy herbatce lub kawce i non stop "leciało" radio: w latach osiemdziesiątych Wolna Europa lub Głos Ameryki. Dorota oglądała telewizję i robiła swetry. Przychodziłem do nich wieczorami. Rozmowy nie przeciągały się, bo była godzina policyjna. Dorota była skryta, choć jak się zdenerwowała, to mówiła wprost, co myśli. Ale rzadko o sobie. O jej stosunku do świata więcej można dowiedzieć się z jej książek. Bo to w nich się otwierała.

Bogdan Rogatko, przyjaciel rodziny
Nie znam dokładnie twórczości Doroty, zresztą uważam, że nie jest to literatura adresowana do mnie. Nie jestem wielbicielem Harrego Pottera. Bardziej interesowała mnie jako dziennikarka i społecznik. Wcześniej gdy byłem młody i potrzebowałem autorytetu moralnego i intelektualnego, to ona była moim wzorem, dodała mi odwagi, by grać i protestować. Wiedziałem, że jest taka dwójka, jak Szumowski i Terakowska, którzy nie boją się otwarcie, w czasach "Jaruzela", pisać niewygodne politycznie rzeczy. Szumowski był introwertykiem, palącym 2 paczki popularnych dziennie, nie angażującym się w żadne afery polityczne, nie przyjmującym stanowisk, które mu proponowano, prawdziwy outsider. Natomiast Terakowska zawsze była pełna energii, witalności i wydaje mi się, że Maciek czerpał z tego bardzo dużo.

Maciej Maleńczuk
Dorota była przede wszystkim Osobą. Bardzo określoną, zdecydowaną, wyraźną. Była młoda; w jej przypadku zwykle potoczne liczeniu wieku w latach kalendarzowych nie miało sensu; znałam ją wiele lat, ona się nie starzała, ale po prostu szła do przodu. Podobało mi się w niej najbardziej, że zawsze była otwarta na nowe, nonszalancko ciekawa świata. Miała też rzadką cechę u pisarzy - spełniała się w bezpośrednim kontakcie z czytelnikami. Wiem, że wciąż jeszcze po wielu bibliotekach na prowincji krążą o niej anegdoty i opowiastki pełne ciepła i podziwu, w których wciąż jest obecna, jakby się miała znowu tam pojawić ze swoją następną książką.

Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie
(0) Brak komentarzy

Treść zweryfikowana i sprawdzona

Czas czytania: 7 minut