profil

Bunt i pokora jako przykłady zachowań człowieka wobec Boga i ich konsekwencje na podstawie literatury współczesnej.

poleca 85% 158 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Gustaw Herling Grudziński Zbigniew Herbert

Relacje między Bogiem a człowiekiem istniały od zawsze. Nie zawsze jednak układały się tak samo, mimo to ludzie wiedzieli, że Bóg istnieje. Czasem, pod wpływem różnych wydarzeń, człowiek tracił wiarę w Boga i odwracał się od niego. Jeżeli jednak wierzył, to nadrzędnym jego celem było zjednoczenie z Bogiem i pragnienie osiągnięcia spokojnego, szczęśliwego wiecznego życia.
Jak widać sposób pojmowania Boga przez ludzi różnił się, jedni kochali go ponad życie, inni nienawidzili za to, co im zrobił. Jedno jest pewne, że nieważne co do niego czuli, to nawet w obliczu największej tragedii zwracali się ku niemu, chociaż często nie rozumieli jego wyroków. I choć zdarzało się, że odwracali się od niego, to zawsze o nim, w taki czy inny sposób, pamiętali. Człowiek nie może być sam w chwili próby. Potrzebuje innych ludzi, a kiedy nie ma ich w pobliżu, dostrzega wtedy obecność Boga.
Obserwując na przestrzeni dziejów relacje pomiędzy Bogiem i człowiekiem, można odnieść wrażenie, że wraz z upływem czasu więź pomiędzy nimi rozluźnia się.
W utworach współczesnych Bóg jest ukazany raczej jako moc, siła wyższa, która rządzi życiem za naszymi plecami lub też pozostawia nam wolną wolę. Bóg współcześnie utracił swoje groźne, nie znoszące sprzeciwu oblicze, stał się raczej uosobieniem pewnych cech niż osobą samą w sobie. Jego wpływ na życie ludzkie zmalał znacznie lub zniknął w ogóle. Ludzka moralność nie ma obecnie wiele wspólnego z wiarą w Boga, który jeżeli występuje gdzieś w utworach to raczej po cichu, zasugerowany, niedopowiedziany. Ludzie deklarują swoją wiarę, dopuszczając się jednocześnie okrutnych czynów, a ci, którzy Boga odrzucili okazują się nierzadko lepszymi ludźmi, gdyż postępują według własnego kodeksu moralnego i nie łamią go tak łatwo. Religia zeszła na dalszy plan. Ludzie mają zbyt wiele na głowie i są zbyt zagubieni w codziennych sprawach by myśleć o nieskończoności. Śmiało można się posunąć do stwierdzenia, że Bóg stary i zapomniany zamknął się w kościele pośród świec, bibułkowych kwiatów i śpiewów organisty. A Niebo jawi się dla wielu jako puste miejsce. Wspaniałe, czyste ale absolutnie puste.
W relacji człowiek – Bóg nierzadko pojawia się pokora. Zdefiniować ją można jako stan psychiczny, polegający na odczuwaniu własnej małości, niższości. Wyraża się często uniżoną postawą wobec kogoś lub czegoś, potulną i uległą. Pokora oznacza postawę, polegającą na przyjęciu swego losu, nawet w tych jego odmianach, które w szczególnie bolesny sposób nas doświadczają.
Prawdziwą pokorę wobec świata i Boga przedstawia w swoim utworze \"Wieża\" Gustaw Herling-Grudziński. Pojawia się tu postać Trędowatego. Człowiek ten zaznał ogrom cierpienia, choroba, utrata bliskich, ale przede wszystkim samotność powiększają jego ból. Lebbroso poprzez cierpienie nauczył się, na czym polega prawdziwe chrześcijaństwo. Każdy cierpiący ma chwile zwątpienia, podobnie jak Trędowaty. Myślał, że nigdy nie nadejdzie kres jego bólu. Zapomniał o Bogu. Jednak pewnego dnia znalazł w pokoju zmarłej siostry list i \"Biblię\". Od tego wydarzenia życie jego wypełniło się nadzieją a przesłanie siostry odwiodło od popełnienia samobójstwa.
W wyznaniu Trędowatego dla oficera przewijają się dwa głośno niewypowiedziane, ale obecne pytania – o sens cierpienia pozbawionego nadziei, tożsamego ze śmiercią za życia i o powody skazania na nie. To pytania elementarne, stawiane przez Hioba i Chrystusa, – „dlaczego?” oraz „po co?”. W relacji pustelniczej samotności w ciągu 15 lat bunt przeciwko niezrozumiałemu wyrokowi przechodzi w aprobatę losu, a zwątpieniu przeradza się w umiłowanie życia. Trędowaty nie wyrzekł się świata, wręcz przeciwnie pielęgnuje każdy namacalny przejaw istnienia. Dzięki temu znajduje dar rozpoznawania doskonałości świata, tożsamego ze znakiem boskiego planu. Sam uprawia wspaniały ogród, którego kwiatów jednak nie dotyka, by nie skazić ich trądem i móc ofiarować okolicznym dzieciom. Radość graniczącą z religijną ekstazą odnajduje w biologicznym istnieniu. „jest w najniższym kręgu nieszczęścia przyjemność, której większość ludzi nie potrafi zrozumieć: przyjemność życia i oddychania”. Pociechę niesie mu też modlitwa.
W ten milczący sposób, adoruje życie i Boga, pozbawiony nadziei na cokolwiek poza śmiercią. Kryzys nadchodzi w momencie spotkania pary zakochanych, których szczęście obserwuje z daleka. Wtedy po raz pierwszy zakrada się do jego serca zazdrość. Rzuca bluźniercze pytanie, „dlaczego ja?”. Rodzi się myśl o samobójstwie. I wtedy odpowiedź na dramatyczne pytanie, „dlaczego ja” uzyskuje w Biblii. Co istotne Lebrosso dociera do niej za pomocą drugiego człowieka – swojej siostry, która przed paroma laty zostawiła mu Biblię wraz z prośbą „by umarł jak dobry chrześcijanin”. To przesłanie oraz lektura księgi Hioba daje mu ukojenie i godzi z losem. Już nie próbuje dociec, dlaczego ja – „tak widocznie podobało się Bogu” – tłumaczy sobie i podróżnemu. Lebrosso dochodzi do pogodzenia ze światem i Stwórcą poprzez biblię i miłość innego człowieka. Rozumie że jeśli akceptuje się życie to w całej rozciągłości, wierząc w jego sensowność i zgodność z boskim projektem. Sens życiu Trędowatego nadała, więc wiara, była to wiara pozbawiona racjonalnych postaw, oparta na prostym przekonaniu w istnienie siły wyższej, która czuwa nad światem, obdarzając wszystko co żyje, światłem swojej łaski.
Drugi bohater – Sycylijczyk, podobnie jak Trędowaty, został dotknięty Hiobowymi nieszczęściami: trzęsienie ziemi zabrało mu żonę i troje dzieci, dopełniał swego żywota w skrajnym osamotnieniu. Jedyną osobą, która go odwiedziła był ksiądz. Bohater cierpi ponad ludzką wytrzymałość i pragnie wybawienia poprzez śmierć. Trwa w samotności z wyboru, pogrążając się w niej coraz bardziej po śmierci rodziny. Odrzuca Życie i Boga. Jednak w obliczu śmierci boi się umrzeć w imieniu społeczności, ogarnia go strach. Sycylijczyk okazuje się niezdolny do poświęcenia za innego człowieka. Jeśli Trędowatego cierpienie doprowadziło do szlachetności i pokory, to Sycylijczyka zepchnęło w otchłań skrajnej rozpaczy i skazało na samotny kres, pozbawiony sensu.
Sycylijczyk, nie podjął wspinaczki- dotknięty nieszczęściem, nie potrafił żyć i godnie umrzeć, zrezygnował, poddał się.
Ziemska wędrówka bohaterów „Wieży” jest trudnym pielgrzymowaniem w bezlitosnym cierpieniu, w którym śmierć jest nadzieją. Jednak tylko Lebresso dostrzega sens w znoszeniu swego krzyża a w wierze i miłości, szuka boga - nawet wbrew rozpaczy i samotności.
Kolejnym utworem, w którym pojawia się zagadnienie pokory wobec Boga, jest utwór Zbigniewa Herberta „Modlitwa Pana Cogito – podróżnika”. To swoista apostrofa skierowana do Boga, w poetyckiej, rozbudowanej modlitwie do Stworzyciela cudownego świata. Kluczowe słowa wiersza: „dziękuję Ci Panie, że stworzyłeś świat piękny i różny” stanowią kompozycyjną klamrę utworu. Zarazem tłumaczą w najprostszy sposób stosunek osoby mówiącej do świata i jego Stwórcy. Utwór można podzielić na pięć części, z których pierwsza wyraża podziękowanie za dary Boże, druga jest prośbą o przebaczenie, kolejna to ponowne dziękczynienie, a ostatnia jest prośbą o dar lepszego rozumienia ludzi i pokorę. Ostatnie zdanie „a jeśli to Twoje uwodzenie, jestem uwiedziony na zawsze/i bez wybaczenia” dobitnie przedstawia miłość osoby mówiącej do świata. W tej płynącej prosto z serca, niezwykle szczerej i prostolinijnej modlitwie poeta wyraża zachwyt prostego człowieka nad dziełem stworzenia Boga. Odczuwa niezwykłą poetyckość w małym osiołku, jego serce raduje dobry uczynek staruszka i zachwyca się naturą. To, co jednym może wydawać się szarą rzeczywistością, dla innych przybiera postać sacrum, w której objawia się Boska obecność, dlatego w utworze przedstawia również siebie jako błądzącego i wyciągającego do Boga rękę z prośbą o pomoc.
Z kolei w wierszu Kazimiery Iłłakowiczównej pt: \"Bóg jest wszędzie\" ukazana jest Franciszkańska koncepcja Boga obecnego w świecie we wszystkich jego formach, zarówno w zamęczonym niewinnie Żydzie, jak i jego kacie - Niemcu. Iłłakowiczówna nie zaprzecza, że cierpienie, zbrodnia, zło są stałym elementem świata, proponuje jednak nie obarczać za to winą Boga, ale człowieka, który często okazuje się mały: „chce mi się krzyczeć błagalną przestrogę, aby sądząc człowieka nie męczono Boga”. Czasownik \"męczyć\" jest tu wieloznaczny. Bóg cierpi za każdym razem, gdy człowiekowi dzieje się niegodziwość i gdy człowiek popełnia niegodziwość
Kolejnym przykładem postawy pokory, jaką chciałabym przedstawić jest pokora w wierszach ks. Jana Twardowskiego. Bóg u księdza Twardowskiego to Bóg z ludzką twarzą „Boże, po stokroć święty, mocny i… uśmiechnięty”, to przyjaciel, rozumiejący i kochający człowieka, bliski mu, opiekun, nie sędzia. Wiara zaś pojawia się tu jako radość życia i uśmiech, jako źródło szczęścia i umiejętność kochania świata z prostotą i szczerością. Poeta prezentuje w swojej poezji układ Bóg-człowiek oparty na najważniejszym z przykazań Boskich, na przykazaniu miłości. Bóg jest bliski człowiekowi, przejawia się w jego zwykłym życiu, darach i radości ziemskiej, pełnym istnieniu. Cała poezja księdza Twardowskiego przepojona jest duchem franciszkanizmu. Wiersze są wyrazem zgody na świat, którego nieodłączny element stanowi cierpienie. Ból natomiast jak gdyby dopełnia harmonii świata.
W wierszu pt „Świat” - świat stworzony przez Boga, jest jednością w wielości form, różnorodnością kształtów i barw tworzących harmonijną całość. I w tym wyraża się mądrość i całe piękno Boga. Podmiot liryczny w wierszach przyjmuje dogmaty wiary bez surowości nakazów i zakazów, bez lęku, głosząc, że ma ona być pomocą i oparciem człowieka.
Kolejną formą ukazania pokory w przewrotny sposób jest wiersz Stanisława Grochowiaka „Św. Szymon Słupnik”. Wiersz nawiązuje do historii św. Szymona, który spędził 68 lat, mieszkając na kolumnie pogańskiej świątyni. Codziennie dotykały go inne cierpienia. Raz świeciło palące słońce, innym razem padał rzęsisty deszcz. On nie poddawał się i każdy dzień spędzał modląc się do Boga. W utworze tym autor, który jest zarazem podmiotem lirycznym, dokonuje porównania postawy ascetycznej i współczesnej. Sposób ułożenia strof, w którym następują po sobie na przemian te opisujące świętego i te mówiące nam o innych postaciach, ma na celu ukazanie kontrastu pomiędzy współczesnością a czasami, w których żył św. Szymon Słupnik. To w nim ironizuje poeta, że „powołał go Pan na bunt”. Grochowiak otwarcie wyraża dezaprobatę dla „świętości” prezentowanej przez tytułowego bohatera utworu. Inaczej, bowiem postrzega służbę Bogu. Jego zdaniem Szymon Słupnik to skrajny egoista, który odciął się od problemów tego świata i biernie spoglądał na ziemskie krzywdy. Na cierpienia niewinnych nie zwracał uwagi, wierząc, że to nie jego sprawa, bowiem on sam został powołany „na słup”. Buntując się przeciwko takiej „świętości”, Grochowiak ironicznie stwierdza, że skoro tacy jak Szymon Słupnik zostali powołani do świętości, to z całą pewnością jego samego powołał Pan na bunt.
Człowiek buntował się od początku swego istnienia. Bunt jest wpisany w naturę człowieka. Ludzie są tak skonstruowani, nie będą się godzić na to, co zastaną. Będą szukać, przeciwstawiać się, podburzać. Zgoda na to, co człowiek dostaje od świata, nie rodzi działania, bunt zmusza do aktywności.
Człowiek, jako jednostka świadoma, przeciwstawia się wszystkiemu. Ale największa niezgodę powodują w nim jego własne ograniczenia. Potem przychodzi bunt spowodowany niezgodą na świat. Bunt jest też formą odwagi.
W literaturze współczesnej odnajdujemy wiele tego przykładów.
Portret Boga przedstawiony w „Początku” Andrzeja Szczypiorskiego jest dużo bardziej tolerancyjny niż ludzi. Ten sam jest Bóg żydów i chrześcijan. Ten, w którego wierzy siostra Weronika i ten, w którego nie wierzy ateista Henryczek. To właśnie Henryczek wiedzie z Bogiem największe spory. Dokonując rozrachunku z Bogiem szukał swej tożsamości. Ścigany z powodu swego pochodzenia skrył się w wychodku by w tym z goła nie poetyckim miejscu odnaleźć stwórcę. Miał on do Boga stosunek wymagający, jak każdy kto nie bardzo wierzy w Boga i zwraca się do niego w sytuacjach szczególnych, jako do instancji ostatecznej, choć niezbyt pewnej. Prosił Boga o fortunne przejście przez mur getta, o jedzenie i ogrzanie. W sytuacji granicznej Henryczek zrozumiał fakt: człowiek nie może być sam w chwili próby, potrzebuje innych ludzi, a kiedy ich nie ma w pobliżu odnajduje nagle obecność Boga. Uświadomił on sobie że bliska, przeczuwana śmierć stawia go wobec alternatywy – Bóg albo nicość.
Każdy z bohaterów Początku miał inny własny stosunek do Boga. Bandyta Wiktor Suchowiak wierzył w Boga, zawarł z nim swoisty układ, przemycał ludzi z getta, robił dobre uczynki, nieźle przy tym zarabiając. Sędzia Romnicki prowadził rozmowy zarówno z Bogiem jak i z szatanem. Krawiec Apolinary Kujawski był chrześcijaninem. Gdy wiedział już że umrze dana mu została świadomość dobra i zła – największą mądrość ludzka. Zjednoczony z Bogiem i wszystkimi ludźmi, został rozstrzelany pod murem. Z kolei Stuckler poszukiwał jakiegoś wyznacznika moralności. Twierdził ze niełatwo w 20 wieku wierzy się w Boga, dla Boga zostaje coraz mniej miejsca w życiu ludzi. Uznawał on że to Bóg stworzył wojnę i uczynił ludzi wojownikami.
Siostrze Weronice ukazał się Chrystus i polecił, aby w drodze do domu nie przechodziła przez mostek, ale przez zamarzniętą rzekę. Następnego wieczora Pan Jezus objawił się jej i nakazał jej poświęcić życie nawracaniu Murzynów. Siostra Weronika ratuje żydowskie dzieci i uważa za swój obowiązek nauczyć je pacierza i ochrzcić. Nawracała je na wiarę katolicką.
Stosunek niektórych postaci kształtuje się więc na zasadzie pokory, inne wykazują stanowczy bunt w stosunku do Boga. W Początku Bóg istnieje – realnie jako zantropomorfizowany lub też jako jakość wypełniająca ludzką świadomość i sumienie. Towarzyszy bohaterom w momencie próby, wspiera niezdecydowanych, odwiedza osamotnionych, jest gwarantem ładu moralnego.
W wierszu Stanisława Barańczaka „Widokówka z tego świata” bohater zwraca się bezpośrednio do Boga. Każda strofa rozpoczyna się od słów: „Szkoda, że Cię tu nie ma”. To, tylko z pozoru błahe i powszechne sformułowanie, właściwe widokówce przysyłanej z wakacji, ma tutaj głęboki sens filozoficzny. Skoro, bowiem adresatem jest sam Bóg, to wyrzut a raczej smutne stwierdzenie o jego nieobecności w świecie bohatera. Bóg Stwórca, jedyna osoba, która mogłaby naprawić świat jest nieobecna w swoim dziele. Zwracający się do Stwórcy człowiek, nie wyrzuca mu jednak braku zainteresowania, jest pogodzony z losem. Oczywiście pogodzony nie znaczy - zadowolony. Człowiek Barańczaka jest zagubiony, nieszczęśliwy. Nie jest jednak człowiekiem, który z krzykiem oznajmiałby swoją frustrację i żal. Wszystko to sprawia, że wątpi nawet w istnienie adresata listu, lecz z szacunku czy jakiejś nikłej, nie wygasłej przecież do końca iskierki nadziei, nie ujawnia swoich myśli Bogu. Cały wiersz jest więc także zapisem smutnej ironii, jaką nadawca listu maskuje swoją rozpacz. Wiersz wyraża kryzys wartości, niepewność, bezcelowość i zagubienie podmiotu lirycznego, jakie dotknęło współczesny świat w epoce upadku autorytetów, erozji norm moralnych i powszechnego wyścigu szczurów. Wiersz Barańczaka przywodzi na myśl cichy, intymny, trochę melancholijny list, pisany do kogoś, kto mógłby pomóc… Pomóc odnaleźć, rozjaśnić, wskazać sens, wartość ludzkiego życia… ale jest zbyt daleko… Jeśli w ogóle jest. Tymczasem zagubiony człowiek Barańczaka coraz głębiej pogrąża się w rozpaczy. Cynicznie oddala się od życia, ma poczucie, że niczego zmienić nie może… Nie walczy.
Bóg jest obojętny na los człowieka, a podmiot odczuwa brak Boga. Bóg jest Stwórcą, jednak Stwórcą nieobecnym w stworzonym przez siebie świecie i człowieku.
Inne przykłady buntu możemy znaleźć w takich utworach jak „Dżuma”, „Zdążyć przed Panem Bogiem” oraz wierszach Różewicza.
Albert Camus w „Dżumie” pokazuje postać doktora Rieux, którego niewiara staje się siłą i oparciem. Na nikogo nie zrzuca odpowiedzialności, nie ma pytań, pretensji do Boga, dlaczego do tego dopuścił. Bohater walczy ze wszystkich sił ze śmiercią, nie wznosząc oczu ku niebu, gdzie On milczy. Paneloux zaś uważa dżumę za karę rzuconą przez Boga na grzeszników. Jedynym sposobem odwrócenia choroby jest modlitwa i pokuta. Później jego postawa zmienia się i ojciec zaczyna walczyć z dżumą – „Trzeba tylko iść naprzód w ciemnościach, trochę na oślep, próbować czynić dobrze”. Jednak zawsze odnosi się do Boga z pokorą. Przekonuje czytelnika, że miłość do Boga jest trudną miłością.
Natomiast Hanna Krall w „Zdążyć przed Panem Bogiem” przekazuje myśl, że to Bóg zsyła chorobę, bo decyduje o życiu lub śmierci. Sam tytuł sugeruje wyścig z Bogiem. Niepokornym, który taką próbę podejmuje, jest Marek Edelman. Po raz pierwszy zrobił to podczas wojny na Umschlagpatzu, ratując niektórych spośród tysięcy wywożonych na śmierć. Później, po wojnie, taki wyścig podjął jako kardiochirurg, rozpoczynając walkę o życie pacjentów, tzw. przypadków beznadziejnych i często udawało mu się przechytrzyć Boga, który złośliwie chciał zdmuchnąć płomień świecy życia. Najważniejszy staje się dla bohatera wyścig, chęć uprzedzenia Boga, próba wydarcia życia: „Pan Bóg już chce zgasić świeczkę, a ja muszę szybko osłonić płomień wykorzystując Jego chwilową nieuwagę. Niech się pali, choć trochę dłużej, niż On by sobie tego życzył.”
Relacje człowieka z Bogiem we współczesnej literaturze są bardzo różnorodne. Człowiek coraz częściej buntuje się przeciwko Bogu, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że to nie prowadzi do niczego dobrego, nie przynosi żadnych odpowiedzi ani rozwiązań. Jedynie pokora, skromność i uniżenie się przed Stwórcą, może zapewnić pełnię szczęścia i zrozumienie świata.

Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 16 minut

Teksty kultury