profil

Oglądanie seriali - strata czasu czy dobry wybór?

Ostatnia aktualizacja: 2020-07-22
poleca 85% 1632 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

We współczesnym życiu telewizja ma ogromny wpływ na ludzi. Każdy doskonale wie, że dzieje się tak przez reklamy, filmy i seriale. Znam mnóstwo przykładów, wśród moich bliskich, obrazujących zjawisko telemanii. Nie oszukujmy się – wpatrywanie w telewizor po kilka godzin dziennie można określić tym mianem.

Celem mojej pracy jest przedstawienie mojego (w jakim stopniu jest to możliwe) obiektywnego stanowiska w sprawie: czy oglądanie seriali jest stratą czasu, czy dobrym wyborem.

Szczerze przyznam, że dopiero po dłuższych poszukiwaniach, znalazłam kilka argumentów, dotyczących pozytywnych stron oglądania seriali.

Wydaje mi się, że początkowym i głównym argumentem, jest próba „zabicia” wolnego czasu. Sama po sobie wiem, że gdy nie mam, co robić, z nudów biorę pilota i zaczynam „skakanie” po kanałach. Zazwyczaj nie znajduję niczego, co by mi odpowiadało i zostaję przy jakiejś nudnej telenoweli. Oglądam ją pół godziny jednego dnia, następnego popołudnia się to powtarza i tak zaczyna się chora pasja. Wtedy „nudna telenowela” staje się „ulubionym serialem” i nie ma nic ważniejszego niż śledzenie losów głównej bohaterki czy bohatera.

Tę sytuację można powiązać z negatywnym argumentem – SERIALE UZALEŻNIAJĄ. Nie działają w taki sam sposób jak narkotyki czy alkohol, też zabijają, lecz jedynie naszą wolną wolę. Zaczyna się niewinnie, a potem nie wychodzimy z domu, nie ruszamy się, tylko siedzimy przed telewizorem i nie odrywamy wzroku od ekranu. Nieraz byłam świadkiem, gdy koleżanki mojej mamy wstawały o dwie godziny wcześniej, aby obejrzeć „Klan” czy powtórkę „Złotopolskich”.

Niby wiek dodaje doświadczenia, a także mądrości, ale ja się z tym nie zgadzam. Ręce mi opadają, gdy starsze panie (wielokrotnie emerytki i rencistki) biegną na cmentarz i z powrotem, w biegu robią zakupy, bo muszą obejrzeć kolejny odcinek „tasiemca”.

To wszystko wiąże się z kolejnym argumentem – dzięki serialom uczymy się śledzić życie innych ludzi. Ku zdziwieniu niektórych, mogę się tu doszukać pozytywnej strony. Fabuła czasami (nie zawsze!) może nas nauczyć odróżniania pożądanych wartości, od tych negatywnych. Kiedy naoglądamy się na przykład zdrady małżonków, na pewno przeprowadzimy (nawet nieświadomie) introspekcję. Nie jedna kobieta zastanowi się, zanim zdradzi, gdy zobaczy (w serialu) cierpienie mężczyzny. Może też pomyśleć, że tak samo wygląda jej życie, jak to – serialowe.

Niestety, dzieje się też tak, że zatracamy się w świecie seriali i ciężko nam oddzielić rzeczywistość od telewizji. Jest to kolejna cecha telemanii, z którą musimy walczyć albo chociaż jej unikać.

Chociaż, często oglądamy seriale, aby „oderwać” się od codziennego życia. „Wciąga” nas fabuła do tego stopnia, że zapominamy o swoich prawdziwych problemach lub odstawiamy je na dalszy plan. Często obserwuję moją babcię, gdy ogląda „tasiemca”. Wygląda to bardzo komicznie, gdy płacze, krzyczy lub boi się wraz z bohaterami telenoweli.

Zdecydowanie uważam seriale i telenowele za stratę czasu. Teraz kiedy jestem młoda, powinnam czerpać z życia jak najwięcej, później, zamiast oglądać telewizję, zająć się własnym życiem, a dopiero na emeryturze, z nudów, poświęcę swoją uwagę aktorom.

Znane są mi przypadki zatracenia hierarchii wartości z powodu seriali. Parę matek i żon nie sprząta, zaniedbuje dzieci, tylko po to, aby obejrzeć serial.

Uważam to, za chore podejście. Przypominają mi się także historie opowiadane mi przez moją babcię, gdy w czasie emitowania serialu „Isaura”, matki swoim córkom nadawały to imię, bo uwielbiały tę telenowelę! Jest to typowy przykład popadania w skrajności.

Jestem zdecydowaną przeciwniczką seriali. Nie lubię ich oglądać, bo mało wartka akcja (wręcz „rozciągnięta”), według mnie, nie wnosi żadnych wartości.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem
(0) Brak komentarzy

Treść zweryfikowana i sprawdzona

Czas czytania: 3 minuty