profil

Portugalia

poleca 90% 101 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Portugalia

Portugalczycy wyznają zasadę, że nie samym chlebem człowiek żyje. Doszli do wniosku, że potrzeba mu jeszcze wina. Winiarni widzieliśmy tu więcej niż piekarni, a w restauracjach i barach gościom natychmiast podaje się dzban sangrii. W sklepikach z winem wybór jest olbrzymi. Na półkach nie brakuje oczywiście portugalskiego specjału - porto. Butelki są wielkie, litrowe. Przeciętny Portugalczyk wypija 95 litrów wina rocznie!
Ten imponujący wynik jest przede wszystkim zasługą panów, którzy całe popołudnia spędzają w knajpach. Nie znaczy to jednak, że Portugalczycy piją bez umiaru. Przy winie gawędzą z przyjaciółmi, grają w warcaby. Widok upojonych do nieprzytomności jegomościów, którzy pełzną po ulicy na czworakach, nie jest tutaj znany. Portugalczycy to nie pijacy. To smakosze!
Obok wina z pewnością najbardziej smakuje im kawa. Musi być bardzo mocna i aromatyczna. Tubylcy zaczynają dzień od malutkiej jak naparstek filiżanki czarnego naparu. Pija się go w kafejkach (na stojąco!) albo zamawia do pracy. Kawa jest tania, więc mało kto parzy ją w domu. Do porannej kawy Portugalczycy bardzo lubią chrupać migdałowe ciasteczka,
Na śniadanie miejscowi preferują słodkości, za to obiad jest słony. Jako główne danie podaje się zwykle sardynki z grilla. Są wielkie niczym dorodne śledzie i posypane grubą solą, która zgrzyta w zębach jak piasek. To się nazywa uczta smakoszy!
Sardynki, kawa i wino nie są oczywiście jedynymi atrakcjami Portugalii. Najwięcej ciekawych miejsc można zobaczyć w stolicy kraju - Lizbonie, położonej na wzgórzach nad rzeką Tag. Różnice wysokości są tak duże, że w mieście kursuje... kolejka linowa! Po kilku zjazdach i wjazdach (przednia zabawa!) wybraliśmy się na spacer do Alfamy, najstarszej dzielnicy miasta. W jej krętych, wąskich uliczkach znajdziecie cień i ciszę. Ale nie w sobotę! Tego dnia cała dzielnica zamienia się w wielkie targowisko. Sprzedawcy hałaśliwie zachwalają swoje towary, między stoiskami cisną się klienci. Jest tak tłoczno, że trzeba uważać na portfele! Na szczęście nasze pieniądze pozostały w kieszeniach, dlatego mogliśmy wybrać się do Belem. dzielnicy nad rozlewiskiem Tagu. Belem to tradycyjne miejsce niedzielnego wypoczynku lizbończyków. Jest tu klasztor Hieronimitów, który wygląda jak wielki zamek z piasku, a także zdobiona misternymi ornamentami wieża Torre de Belem. Z daleka widać masywny, betonowy dziób okrętu, wysunięty w morze. To Pomnik Odkryć, zbudowany ku czci "portugalskich zdobywców oceanów. Ich figury tłoczą się na „pokładzie", tak jakby dzielni odkrywcy nie płynęli na podbój nieznanych lądów, lecz jechali tramwajem w godzinach szczytu. Rzeźby na pomniku wykonano z szarego betonu, ale w mieście dosłownie wszędzie widać biało-granatowo-żółte kafelki, zwane azulejos (czytaj: azulehos). To miejscowa specjalność.
Kafelkami o rozmaitych wzorach ozdabia się domy, restauracje, kościoły i nocne lokale. Warto wybrać się do tych, w których grają fado - melancholijne miłosne ballady. Kluby fado to najlepsze miejsce na odpoczynek. Można skosztować pysznego wina i posłuchać nastrojowej muzyki. A grajkowie są tak przystojni, że panie tracą oddech z
zachwytu, kiedy tak cudnie śpiewają o miłości... w gorącej Portugalii.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty