profil

„Jest się takim jak w miejscu, w którym się jest” Z. Nałkowska. Człowiek zdeterminowany czy wolny? Omów na podstawie wybranych utworów literackich.

poleca 89% 103 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Gustaw Herling Grudziński Inny Świat

„Jest się takim jak w miejscu, w którym się jest” Z. Nałkowska. Człowiek zdeterminowany czy wolny? Omów na podstawie wybranych utworów literackich.

Człowiek od zawsze starał się kierować swoim losem, chciał mieć wpływ na niego. Faktem jednak jest, że większość zdarzeń w jego życiu jest dziełem przypadku. Są to chociażby codzienne wypadki samochodowe. Ktoś wychodzi z domu by zrobić zakupy, przekonany, że niedługo będzie znów ze swoją rodziną, a tymczasem nie wraca. Zginął w wypadku samochodowym, spowodowanym przez jakiegoś pijanego kierowcę. Czyż nie przypadkiem, zrządzeniem losu było to, że to właśnie ten człowiek znalazł się w tym właśnie miejscu, o tej właśnie porze. Wydawało mu się, że jest istotą wolną, że może pokierować swoimi sprawami, czynami, okazało się jednak, że jest inaczej. W ludzkim życiu tej wolności jest bowiem ilość minimalna, prawie wszystko zależy od przypisanego nam losu. Czy ten los zapisany jest w gwiazdach? Czy ustala go Bóg w momencie narodzin? Czy też jest to w planach ludzi wyżej postawionych w hierarchii społecznej i stworzonego przez nich, panującego ustroju politycznego? Nie wiadomo. Ludzie słuchają porad wróżek i jasnowidzów, wierzą w to, co mówią karty i kryształowa kula, odczytują w sennikach znaczenie swoich snów. To wszystko jednak i tak nie pozwoli im zmienić swego przeznaczenia, zmienić tego, co jest im przypisane.
Myślę, że każdy zdaje sobie z tego sprawę i dlatego w tak wielu utworach literackich odnajdujemy bohaterów zdeterminowanych przez los, własną psychikę, sytuację, w której się znaleźli. Takie postacie odnajdujemy w „Dżumie” Alberta Camusa. Ludzie mieszkający w Oranie, gdzie rozgrywa się akcja utworu zostali zaskoczeni przez epidemię. Choroba nie pozostawiła im żadnego wyboru, musieli pozostać w mieście i stawić jej czoła. Miasto zostało zamknięte, nie można się było z niego wydostać. Jednak i w tej sytuacji mieszkańcom pozostała ta odrobina wolności, mieli pewną swobodę ruchów. Swoboda ta, pozwoliła im na przyjęcie właściwej sobie postawy, postawy biernego poddania się chorobie lub też walki z nią, oczywiście na miarę ludzkich możliwości . Jedni więc, zamykali się w swoim mieszkaniach, zatrzaskiwali okiennice i cały dzień trzymali chusteczkę przy ustach, starając się do minimum ograniczyć ryzyko zakażenia. Całymi dniami myśleli tylko o uniknięciu kontaktu z zadżumionym miastem. Inni przyjęli postawę korzystania z życia póki trwa. Oddawali się wszystkiemu z podwójną namiętnością, zdając sobie sprawę, że być może za kilka dni mogą już nie żyć. Jeszcze inni postanowili walczyć, stawić czoła chorobie. Organizowali się w formacje sanitarne, które pracowały w szpitalach pomagając lekarzom, jeździli ambulansami po chorych, pracowali w obozach kwarantanny, gdzie przebywały rodziny, w których ktoś zachorował. Narażali się oni na ciągłe niebezpieczeństwo, na ciągły kontakt z chorobą, ale może to właśnie dawało im siłę trwania, opierania się chorobie. Wielu z tych ludzi zmarło, może nawet większość, ale wiedzieli oni, że się nie poddali, że zrobili wszystko co było w ich mocy, aby powstrzymać chorobę. Byli to ludzie, którzy zdawali sobie sprawę z tego, że gdyby przeżyli to zawsze mieliby świadomość, że nie zrobili nic aby walczyć. Takim właśnie bohaterem „Dżumy” jest Raymont Robert, dziennikarz z Paryża, który chwilowo przebywał w Oranie. Zaskoczył go wybuch epidemii, zamknięcie miasta i niemożność opuszczenia go. Postanowił on jednak wyjechać i znalazł na to sposób. Skontaktował się z członkami kontrabandy, którzy zobowiązali się pomóc mu w wydostaniu się z miasta. Wszystko już było przygotowane, jednak Rambert niemalże w ostatniej chwili po rozmowie z Tarrou i doktorem Rieux postanowił pozostać w mieście, przyłączyć się do formacji sanitarnych i walczyć z dżumą. W jego przypadku tą determinantą była nie tyle dżuma, ponieważ znalazł on sposób na ucieczkę przed nią, ale jego własna psychika, jego świadomość ludzkiej godności. Są ludzie, którzy przez całe życie robią rzeczy straszne, ale chociaż zdają sobie sprawę z tego ile zła czynią, to nie przeszkadza im to uważać siebie za człowieka. Rambert do takich ludzi nie należał. Gdyby wtedy uciekł z miasta, w momencie gdy dżuma zbierała najobfitsze żniwa, pozbawiłby się honoru. Zachowałby się jak tchórz, zostawiając wszystkich tych ludzi, dbając tylko o ratowanie „własnej skóry”. Postanowił zostać i walczyć razem z innymi, postanowił zasłużyć na miano człowieka przez duże „C”. Mieszkańcy Oranu (i nie tylko) zostali więc zdeterminowani przez chorobę, to ona zmusiła ich do pozostania w mieście, ale jednocześnie mieli tę odrobinę wolności, która dała im możliwość wyboru pomiędzy ucieczką i walką.
Odpowiedzi na pytanie o to, czy człowiek jest istotą zdeterminowaną, czy wolną odnajdujemy także w utworach mówiących o okresie wojny i okupacji hitlerowskiej. Mówią o tym opowiadania Tadeusza Borowskiego: „U nas w Auschwitzu”, „Dzień na Harmenzach” czy „Proszę państwa do gazu”. Dwa pierwsze utwory traktują o życiu więźniów w niemieckich obozach koncentracyjnych. Tutaj główną determinantą ludzkiego życia były instynkty biologiczne, a zwłaszcza instynkt zachowania tego życia i wszystko jemu zostało podporządkowane. Wszystkie zasady, którymi kierowano się na wolności, które były właściwe, postępowanie zgodne z morale człowieka w obozie okazało się nie przydatne. Każdy musiał wyzbyć się ludzkich uczuć, pozbawić się współczucia, litości, poczucia sprawiedliwości, poświęcenia. Kto chciał przeżyć, musiał dbać tylko o siebie, nie mógł przejmować się losem innego człowieka. W obozie codziennością była kradzież, morderstwo, donosicielstwo, służalczość i uniżona grzeczność wobec obozowych kapo i oficerów. Tutaj nie można zwracać uwagi na to co się dzieje z innym człowiekiem, nie można mu było współczuć, gdyż to oznaczałoby załamanie psychicznej siły ducha i w rezultacie strata szansy na przeżycie. Więzień zdeterminowany był przez instynkt życia i wszystko temu instynktowi podporządkowywał, bo przecież Niemcy nie zdążą wszystkich wymordować, ktoś przy życiu pozostanie i dlatego należało podtrzymywać to życie. W obozie codziennością było zamienianie kotłów z zupą, zostawiając innemu komandu mniejszy tak jak mówi Tadeusz, bohater opowiadania „Dzień na Hermenzach”, ale to była właśnie ta codzienność, gdyż dzisiaj my, a jutro oni. Także praca na rampie jak chociażby w opowiadaniu Borowskiego „Proszę państwa do gazu” wymagała wyzbycia się ludzkich uczuć. Tadeusz nie był jeszcze tak odporny psychicznie jak inni, dlatego też to, co się tam działo wywołało u niego torsje. Nie mógł znieść widoku ludzi po tygodniowej podróży w zamkniętych wagonach bydlęcych, brudnych, śmierdzących i stojących na trupach. Nie mógł znieść widoku kalek rzuconych na jeden stos z trupami, i świadomości tego, że wraz z nimi spłoną oni żywcem. Nie mógł znieść widoku matek, które uciekają od swoich dzieci licząc na to, że będzie im dane żyć, a ich dzieci i tak już nic nie uratuje, instynkt przeżycia okazał się silniejszy od macierzyńskiego. Nie mógł znieść widoku poduszonych, podeptanych, pobrudzonych odchodami niemowląt wynoszonych z wagonów jak kurczęta po kilka w jednej ręce. Wiedział on jednak, że musi się uodpornić, musi, jeżeli chce przeżyć. Wojna i okupacja, życie obozowe, instynkt przeżycia były to główne determinanty ludzkiego istnienia. Podporządkowały one człowieka swoim zasadom, zmusiły do wyzbycia się ludzkich uczuć, do przestania bycia człowiekiem. O podobnej determinacji dowiadujemy się z cyklu opowiadań Zofii Nałkowskiej pt. „Medaliony”. W utworze „Kobieta cmentarna” mamy obraz zachowania Żydów w czasie likwidacji warszawskiego getta w 1943 r. Niemcy planowo niszczyli ten naród, każdy dzień akcji przebiegał według wcześniej ustalonych zasad. Mieszkańcom getta nie pozostawiono możliwości przeżycia, każdy musiał zginąć, ale pozostawiono mu możliwość wyboru rodzaju śmierci. Mogli zginąć śmiercią gwałtowną przy spotkaniu z brukiem ulicznym gdy wyskakiwali z domu, w męczarniach, w płomieniach palących się budynków, od kuli karabinu, lub też jadąc w bydlęcych wagonach do krematorium. Jak można tu mówić o wolności, o możliwości wyboru, jeżeli, każdy wybór sprowadzał się do jednego-do rodzaju śmierci. Wyraźny obraz zdeterminowania człowieka przez sytuację panującą w czasie wojny mamy także w opowiadaniu „Profesor Spanner”. Autorka przedstawia tu obraz psychiki młodego gdańszczanina. Wojna i okupacja odcisnęły na jego jeszcze ni ukształtowanej psychice niezatarte piętno, które będzie miało wpływ na całe jego życie. Ten młody człowiek codziennie widział śmierć, cierpienie, ludzkie zwłoki, dlatego przestały stanowić dla niego jakąkolwiek wartość. Nie czuł żadnych oporów przeciwko pracy przy przeróbce ludzkich zwłok na mydło. Czuł niemalże zachwyt i podziw dla człowieka, który potrafił zrobić mydło z tłuszczu wytopionego z ludzkiego ciała, dla człowieka, który potrafił „zrobić coś z niczego”. Najprawdopodobniej, gdyby żył w innym czasie, gdyby widok trupów nie stał się dla niego codziennością, przypuszczalnie nigdy nie zgodziłby się na taką pracę, ale to właśnie wojna i okupacja popchnęły go do tego. Nie dały mu możliwości wyboru. Musiał on utrzymać siebie i własną rodzinę, był więc wdzięczny, że znalazł pracę. Ten młody gdańszczanin miał możliwość wyboru, mógł nie przyjąć tej pracy, ale jego zdeterminowanie było zbyt silne, jego świat wartości został zachwiany przez sytuację, a jakiej się znalazł. Stracił zdolność odróżniania dobra od zła i dlatego z tej możliwości nie skorzystał. Musiał żyć, a praca dawała mu środki utrzymania. Jako o człowieku zdeterminowanym możemy też mówić o Henryczku Fichtelbaumie, bohaterze powieści Andrzeja Szczypiorskiego „Początek”. Jego życie zostało podporządkowane sytuacji, na jaką zostali skazani Żydzi w czasie wojny. W 1940 r. wraz z rodziną przeprowadził się do getta warszawskiego, jednak czuł, że za tymi murami jedyne co może go spotkać to śmierć. Uciekł więc i blisko rok ukrywał się w części aryjskiej , najpierw mieszkając na strychu u zegarmistrza, później u jakiegoś chłopa na wsi, a potem znów w Warszawie, kryjąc się po zakamarkach ulic, klatek schodowych. Tę ciągła ucieczkę powodowała jego chęć życia, instynkt życia. W pewnym momencie tej tułaczki, gdy przebywał w mieszkaniu warszawskiej prostytutki, , która pozwolił mu umyć się, wyspać, nakarmiła go i obdarzyła miłością cielesną zrozumiał, że nie ma sensu ta jego ucieczka i chęć życia. Zrozumiał, że kiedyś zostanie odnaleziony przez jakiegoś „szmalcownika” i dopełni swe życie samotnie na gestapo. Postanowił więc wrócić „do swoich”, do getta, gdzie w tym czasie trwało już powstanie. Zdawał sobie sprawę z tego, że tam najprawdopodobniej także czeka go śmierć, ale będzie to przynajmniej śmierć z honorem, wśród tych, których kochał i z którymi się utożsamiał. Życie Henrysia zostało więc zdeterminowane przez wojnę, ale on skorzystał z tej małej możliwości wyboru, która mu pozostała, z tej odrobiny wolności. Wrócił do getta by umrzeć godnie, aby do końca zachować swe człowieczeństwo, by mieć przed samym sobą świadomość tego, że nie był tchórzem, byt w momencie śmierci być pewnym, że postąpił słusznie.
„Inny świat” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego pokazuje realia łagrów sowieckich. Obóz jest wytwórnią, fabryką, w której ludzi-maszyny eksploatuje się do granic możliwości. Z tego powodu obóz jest miejscem walki o przetrwanie, która toczy się również między samymi więźniami. Wiele jest w „Innym świecie” scen pokazujących walkę o miskę zupy, o chwilę odpoczynku, o zdarty łach na grzbiet. Obóz w Jercewie to miejsce, gdzie odbiera się człowiekowi jego „ja”. Praca, głód i zimno stopniowo czynią z ludzi „zeków”, doskonale przyzwyczajonych i przystosowanych do obozu bezimiennych, posłusznych wykonawców woli władzy. To odczłowieczenie sięga swego zenitu w bezimienności śmierci, jest ona bowiem masowa, pozbawiona patosu, a zmarli, jak ich ciała, zdają się znikać bez śladu-na zawsze. „Inny świat” porusza problematykę obecności człowieka w systemie totalitarnym. Jest to człowiek złagrowany, który dostosowuje się do panującej rzeczywistości obozowej. Strach, niewolnicza praca i głód, a przede wszystkim oddziaływanie na psychikę więźnia ma doprowadzić go do tzw. resocjalizacji. W rzeczywistości „wychowanie” powoduje moralną degradację człowieka. Przypomina on maszynę, którą można dowolnie eksploatować. Najważniejszym celem staje się dla niego walka o przetrwanie. Często przypomina ona walkę na śmierć i życie. Zatem w „Innym świecie” zawarty został obraz obozu jako przestrzeni, w której panuje antycywilizacja. W rezultacie „pieriewospitanija” ludzi zdają się w ogólności akceptować obozową moralność, a właściwie antymoralność. Nie jest przypadkiem, iż obozowy „inny świat” nazywa się czasem odwróconego Dekalogu. Herling-Grudziński wychodzi jednak w swej żarliwej obserwacji obozu poza te schematy, którymi daje się opisać rzeczywistość totalnego zniewolenia, niezależnie od ideologii, która temu zniewoleniu patronuje.
Obraz zupełnego uzależniania od jego losu mamy także w powieści Haliny Auderskiej „Ptasi gościniec”. Bohater utworu Szymon Drozd żyje w błogim szczęściu i radości w swej rodzinnej wsi Moroczne, aż do momentu wybuchu wojny w 1939 r. Sądził, że skoro on nic nie wie o świecie to i świat nie ma wiadomości o jego istnieniu. Okazało się jednak, że gdy wojsko polskie potrzebowało żołnierzy to odnaleziono i Szymona Drozda z pochodzenia Polaka, żyjącego w zapadłej głuszy, w rozlewiskach Prypeci. Po dezercji z wojska i powrocie do domu sądził, że wszystko wróciło do normy, ale los spłatał mu znów niemałego figla. Pozbawiono go możliwości pozostania we wsi ze swoją rodziną, gdyż był tu na Polesiu obcy. O ironio! Był obcy we własnym domu, we wsi gdzie żył i gdzie przyszedł na świat. Musiał jednak wyjechać. Wywieziono go na Syberię, znalazł się w Czugance, w której spędził cztery lata pracując w kołchodzie. Później znalazł się w oddziałach wojska polskiego, w Dywizji Kościuszkowskiej tworzonej na terenie ZSRR. Jednak ten człowiek przerzucany wichrami wojny z jednego miejsca na drugie, pozbawiany przez los każdego kogo kochał, wszystkiego do czego się przyzwyczaił nie poddał się. Nie poddał się nawet wtedy gdy stracił dzieci, a jego żona postradała zmysły. Postanowił, że zacznie żyć od nowa, chociaż nie jeden człowiek załamałby się pod takim naporem krzywd wyrządzonych mu przez los. Ożenił się ponownie z „córką Wilniuka”, zamieszkał na Ziemiach Odzyskanych, ale nigdy nie stał się ponownie tym człowiekiem, którym był przed wojną. To życie odcisnęło tak na nim swe piętno. W jego życiu nic nie zależało od niego. Nikt nie zwracał uwagi na to kogo on kocha, czy czego pragnie. Jego los został zdeterminowany przez historię i ten człowiek nic nie mógł na to poradzić. Jedyną możliwość wyboru, jaką posiadał, to załamać się lub zebrać w sobie resztki sił i zacząć wszystko od początku. Jemu udało się to i tu okazał się człowiekiem wolnym.
Z tych rozważań wynika, że człowieka nie można nazwać istotą w pełni wolną do końca, nigdy wszystko nie zależy od niego, a czasem wręcz przeciwnie to, co jest zależne od jego woli jest tak minimalne, że czasami trudno to dostrzec. Jak już powiedziałam od początku te determinanty ludzkiego życia są różne, ale wszystko polega na tym, aby podporządkowując się im nie utracić własnej godności i nie przestać być człowiekiem, w pełni tego słowa znaczeniu.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 13 minuty