profil

„Niedźwiedź na ulicy” – opowiadanie.

poleca 87% 110 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

To przedziwne zdarzenie miało miejsce w niedzielne popołudnie w Bydgoszczy. Był piękny i słoneczny dzień. Promienie słońca przenikały przez niezbyt czyste firanki na posterunku policji przy ulicy Gdańskiej. Komisarz Bibuła siedział przy biurku, głęboko zamyślony i patrzył na rozłożone równiutko akta rozwiązanej przez niego sprawy. Dało się zauważyć niesłychany spokój, który panował zawsze, gdy w pobliżu przebywał komisarz. Mając zaledwie 33 lata osiągnął już tak wiele. Do nowych spraw podchodził zawsze delikatnie i w przemyślany sposób. W ten jednak dzień przeczuwał, że wydarzy się coś niezwykłego. Nie mógł już dłużej wysiedzieć przy swoim biurku, rozglądał się dookoła swojego pokoju, odkrywając jakby na nowo jego wyposażenie.
Jego bliski kolega i jednocześnie podwładny, sierżant Jan Skorupko, wszedł do pokoju szybko i zdecydowanie. Widać było, że coś się stało. Jego twarz wyrażała przerażenie, zęby zgrzytały, ręce były zaciśnięte w kułak. Cały drżał z emocji i przejęcia. Po krótkiej chwili, odzyskawszy głos, sierżant Skorupko oznajmia, co zaszło. Po ulicy Gdańskiej szedł niedźwiedź! I do tego nie byle jaki – ogromny, brunatny i do tego przeraźliwie ryczący! Wzbudzał swym pojawieniem przerażenie i panikę wśród przechodniów. Należało wprowadzić wszelkie środki bezpieczeństwa, aby nie narazić na ryzyko obywateli miasta. Komisarz Bibuła przejął inicjatywę i wziął sprawę w swe ręce. Rozkazał rozciągnąć blokadę wzdłuż ulicy, wyprowadzenie ludzi w bezpieczne miejsce, zorganizował pomoc weterynaryjną oraz ściągnął telefonicznie brygadę specjalną. Postanowił sam sprawdzić, jak się rzeczy mają.
Po ulicy biegli przerażeni przechodnie, chowali się w bramy kamienic, uciekali samochodami, krzyczeli do siebie jakieś niezrozumiałe słowa. Dowódca oddziału specjalnego poinformował zdenerwowanego komisarza, że niedźwiedź podąża w kierunku lasku w Myślęcinku. Podjęto natychmiastową decyzję o schwytaniu zwierza, nie bacząc na niebezpieczeństwo. Należało myśleć o setkach ludzi wypoczywających w ten dzień w parku myślęcińskim. Na miejscu był już weterynarz, trzymający w ręku pistolet z nabojami usypiającymi. Jak dotąd nie udało się ustalić, skąd zwierz mógł uciec.
Pole poszukiwań zawęziło się do domku wypoczynkowego znajdującego się na obrzeżach lasu. To w tym miejscu widziano niedźwiedzia ostatni raz. Dom został otoczony, na stanowisku pojawił się komisarz Bibuła, sierżant Skorupko i weterynarz. Należało czekać na rozwój wydarzeń. Jednak akcja rozwijała się szybciej, niż ktokolwiek z nich mógł przypuszczać. Nagle drzwi domku otwierają się, a w nich stoi chłopak, może czternastoletni w przebraniu niedźwiedzia. Sztuczne futerko spowija dolną część jego ciała, pod pachą trzyma niedźwiedzią głowę z groźnie wyszczerzonymi zębami. Jego twarz pokrywa rumieniec wstydu, w oczach pojawiają się łzy. Okazało się, że sprawca całego zdarzenia chciał wystraszyć swoją dziewczynę, a splot wydarzeń sprawił, że to on najadł się porządnego strachu. Ze spuszczoną głową i strasznie zawstydzony, niedźwiedź – przebieraniec został przewieziony na posterunek policji przy ulicy Gdańskiej w celu złożenia wyjaśnień.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 2 minuty