profil

Recenzja filmu - Syzyfowe prace

Ostatnia aktualizacja: 2021-04-08
poleca 85% 2458 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Stefan Żeromski

"Trzeba, a nie warto się wybrać"

Niedawno na lekcji języka polskiego obejrzałam "Syzyfowe prace". Film ten jest ekranizacja dzieła Stefana Żeromskiego. Twórcą scenariuszu a zarazem reżyserem tej adaptacji szkolnej lektury jest: Paweł Komorowski. Film był prezentowany rok po premierze na XXVI Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Obraz ten nie odniósł sukcesu na tej imprezie. Oto odtwórcy głównych ról: Łukasz Garlicki - Borowicz Marcin, Bartek Kasprzykowski - Radek Andrzej, Alicja Bachleda-Curuś - Stogowska Anna "Biruta", Michał Staszczak – Szwarc, Sebastian Domagała – Deleszowski, Szlachcic-Rafał Królikowski. Scenografia zajął się Bogdan Solle, zdjęciami Wiesław Zdrot, a kostiumami Maria Wiłun. Film w kinach pojawił się 10 listopada 2000 roku.

Wydawałoby się, że jest to dramat poruczający głównie problematykę rusyfikacji, tym czasem jest to obrazo o dorastaniu, odrywaniu się od domu rodzinnego, przyjaźni pierwszej miłości i kształtowaniu się poczucia narodowego i światopoglądu. Artur Hutniewicz "Syzyfowe prace" traktuje jako powieść obrazującą pokolenie synów bohaterów Powstania Styczniowego. Jest w tym stwierdzeniu dużo prawdy, a gdzież można bardziej zobrazować młodzież jak nie w szkole?!

"Syzyfowe prace" jako film powinny być łatwe w odbiorze i wymagać mniejszego wysiłku wyobraźni, lecz nie jest tak. Najbardziej nie spodobał mi się wątek przemiany Marcina Borowicza. Ukazany on jest dość prosto: chłopak, który dotychczas był po stronie złych po wysłuchaniu martwej recytacji "Reduty Ordona" ukierunkowuje się w stronę swojej prawdziwej ojczyzny. Moment przemiany z rusyfikowanego chłopaka jest mało wyeksponowany. Moim zdaniem nie wystarczające jest ukazanie zainteresowania Marcina "światem Polaków", w końcu jakże ciekawszym od szkolnego. Jego przejście do towarzystwa buntowników jest szybkie i brakuje w nim zagłębienia się w zmianę jego toku myślenia i wartości.

Gra aktorów też pozostawia wiele do życzenie " Zapytaj swego ojca o powstanie, ja swego nie mogę-, bo zginął" te słowa nie poruszają i nie ukazują rozżalenia. Jedna z ważniejszych scen to recytacja "Reduty Ordona" powinna wzruszać a staje się zwykłym opisem bitwy, zatrzymaniem akcji filmu można by nawet uznać ze jest mniej ważna od innych. Mnie osobiście nie wzruszyła deklamacja dzieła Słowackiego, już bardziej się wzruszyłam przy "Panu Tadeuszu" albo "Quo vadis", które jest nie porównanie lepsze, chociaż wiadomo, że nie najwyższych lotów.

Muzyka w tym dziele to jeden motyw, sprowadza nastrój zadumy tęsknoty, brak jest zwrócenia uwagi na ważne sceny.

Jednak po mimo wszystko znalazłam dwie ważne rzeczy w tym filmie. Pierwszą jest scenografia znakomicie odpowiada moim wyobrażeniom rosyjskiej szkoły. A drugą, że jest to ekranizacja szkolnej lektury i dlatego trzeba, a nie warto sięgnąć po "Syzyfowe prace". Niestety tylko te dwie uwagi można zaliczyć do plusów tego obrazu. Jednak to zbyt mało żeby polecić film do obejrzenia. Większość uczniów nie mając wyboru obejrzą film i będą mieć błędne wyobrażenie o kanonie polskiej literatury, bo młodzież w tych audiowizualnych czasach woli film od czytania. A jeżeli polska klasyka będzie przedstawiana jak "Syzyfowe prace" to nie pozostaje im nic innego jak czytać streszczenia a kino zostawić jako obowiązek zobaczenia, bo i tak lektury nie staną się filmami, na które będą chodzić z przyjemnością.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 2 minuty