profil

Z którym bohaterem książki Tolkiena chciałbym udać się w podróż?

poleca 85% 355 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Tak, to pytanie z pewnością spędza sen z powiek nie tylko mnie ale i zdecydowanej większości czytelników Hobbita.
Przygoda choćby z jednym z nich pozwoliłaby nam zapomnieć o trudach naszego zwykłego, szarego życia i przenieść sie w bajkowy, magiczny świat. Nie zrozummy przypadkiem bajkowy jako piękny i bezpieczny. O nie, tolkienowska rzeczywistość różni się bardzo od tego schematu. To prawda, jest pełna cudownych widoków, zaczarowanych strumyczków i innych przysłowiowych rajów na Ziemi. Niestety, poza tymi wszystkimi słodkościami znajdziemy w niej potwory i zagrożenia, z jakich Andersen czy Mille nie zdawali sobie nawet sprawy. Jednak to właśnie te wszystkie niebezpieczeństwa rodzą przygody, a co za tym idzie, wypieki na twarzach czytelników.
Tak na dobrą sprawę bardzo trudno jest powiedzieć, z kim chciałoby sie rozpocząć wędrówkę. Każdy z bohaterów do kompanii wniósłby coś innego. Osoba, która pobieżnie czytałą książkę, wybrałaby z pewnością Gandalfa. Z tym wiekowym czarodziejem na pewno bylibyśmy bezpieczni. Właśnie dzięki niemu Bilbo zawsze wychodził ze wszystkich zagrożeń bez szwanku. Jednak z nim ominęlibyśmy wszelkie niebezpieczeństwa. Zero rozrywki, a jeśli chodzi o adrenalinę, to już zero absolutne! Zanudzilibyśmy się z dziadkiem na śmierć, wysłuchując jego niekończących się opowieści z serii: „ Gdy byłem w twoim wieku…” Co gorsze, cały czas kopci tę swoją fajkę. A minister zdrowia, ten tolkienowski pewnie też, wyraźnie mówi, że palenie tytoniu powoduje raka i choroby serca. Nasza podróż zakończyłaby się w pierwszym elfickim szpitalu, a nasz kochany senior wylądowałby w łóżku z arytmią.
Rozważmy więc dołączenie do kompanii któregoś z krasnoludów. Sądząc jednak po tym, jak zjawili się u Bilba- parami, jedna po drugiej- nie możnaby wziąć jednego. Trzeba by witać ich w ekipie hurtem, co oznacza aż trzynaście krasnoludów! Z taką watahą niziutkich, grubych postaci przy moim prawie dwumetrowym wzroście raczej nie moglibyśmy podróżować incognito. A więc z kamuflażu wyjdą nici. Ewentualnie moglibyśmy podziękować za udział w wyprawie Thorinowi. Zawsze będzie to o jednego krasnoluda mniej, jak mawiały elfy podczas wojny między tymi dwoma rasami. Jednak Thorin jest przywódca krasnali, a co za tym idzie, to jego się słuchają. Sam nie zapanowałbym nad dwunastoma marudnymi jegomościami. Już to widzę- wieczne narzekania. Chcemy jeść! Nogi nas bolą! Gdzie obiecane skarby? Byłaby to istna „parszywa dwunastka”. Tak więc jak sami widzicie krasnoludy z Thorinem czy bez także odpadają.
Pozostaje nam więc już tylko Bilbo. Jest on statecznym spokojnym Niziołkiem w średnim wieku. Należy on do odmiany zwanej Hobbitami. Na nieszczęście nie są oni przyzwyczajeni do podróży, co gorsza, są bardzo lękliwi. Wiem od razu powiecie, że Bilbo w wyprawie na Samotną Górę wykazał się cechami niejednokrotnie przewyższającymi walecznych bohaterów. Ze strachu ani się nie rozpłakał, ani nie zemdlał, a co najważniejsze- nie opuścił pola walki. Zauważcie jednak, jak dużo czasu zajęło mu przełamanie się i podjęcie jakichkolwiek kroków działania. W tym samym czasie zje mnie smok, porwą pająki albo zwyczajnie umrę ze starości. Tak więc po namyśle szanowny pan Bagins też zostaje wykluczony z castingu.
Wszystkie możliwości zostały już wyczerpane, jednak jest chyba jeszcze światełko w tunelu. Do udziału w wyprawie zaprosiłbym wszystkich z mojej listy tolkienowskich kompanów. Krasnale zapewniałyby wpadanie w różne tarapaty, a wiec adrenalina pozostawałaby na odpowiednio wysokim poziomie. Można by też liczyć na ich odwagę i waleczność. Obecność Thorina zapewniałaby porządek wśród tych, powiedzmy sobie szczerze, brodatych gburów. Gandalf, jak przystało na czarodzieja, wyciągałby nas z tych tarapatów. Bilbo natomiast swoimi ukrytymi cechami ratowałby nas z sytuacji skrajnie beznadziejnych. Co więcej, ta kędzierzawa istota posiada pierścień, który mógłby okazać się bardzo przydatny. Sami widzicie, że taka kompania będzie najlepszym rozwiązaniem. Każdy ma swoje wady i zalety, jednak w zgranej drużynie, jaka stanowią nie mają sobie równych. I to właśnie jest rozwiązaniem naszego dylematu.
A więc: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego i ruszamy na szlak ku wielkiej przygodzie.

Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 3 minuty