profil

Charakterystyka Tomasza Judyma jako polskiego inteligenta

poleca 85% 558 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Stefan Żeromski

„Ludzie bezdomni” jest to tytuł powieści Stefana Żeromskiego. Ma, tak jak tytuły innych powieści tego autora, swoją symbolikę. Co może oznaczać sformułowanie „Ludzie bezdomni”? Oznaczać może, co jest najprostszym wytłumaczeniem, człowieka pozbawionego własnego domu, czy żyjącego w skrajnej nędzy, biedzie i brudzie. W powieści tej rzeczywiście nie brak obrazowych , naturalistycznych opisów najniższych warstw społecznych: "Tu i ówdzie włóczyli się roznosiciele wody sodowej z naczyniami u boku i szklankami w rękach. Jedna z roznosicielek wody stała pod murem. Była prawie do naga obdarta. Twarz miała zżółkłą i martwą. Czekała w słońcu, bo ludzie tamtędy idący najbardziej mogli być spragnieni w ręce trzymała dwie butelki z czerwoną cieczą, prawdopodobnie jakimś sokiem. Siwe wargi coś szeptały. Może słowa zachęty do picia, może imię Jego, Aldonai, który nie może być przez śmiertelnych nazywany, może w nędzy i brudzie jak robak wyległe przekleństwo na słońce i na życie... ". Jednak interpretując tytuł powieści tylko w ten sposób nie zauważamy pewnej głębi kryjącej się poza nim. O „bezdomności” możemy mówić również jako o braku swojego miejsca w świecie, wyobcowaniu jednostki ze środowiska.
Jest ona rezultatem pewnej postawy moralnej, reprezentowanej przez dra Tomasza i jemu podobnych" ... z tego kręgu, gdzie o jedno nic, wysokie a niezrozumiałe dla motłochu egoistów, kłopocą się bez wytchnienia i trudzą z radością braterskie duchy. "
Doktor Tomasz Judym jest główną postacią powieści Żeromskiego. Nie wiemy nic na temat jego wyglądu zewnętrznego. Pochodził z biednej warszawskiej szewskiej rodziny. Jego dom, wedle słów jakie sam wypowiada, to "... suterena, wilgotny grób pełen śmierdzącej pary. Ojciec wiecznie pijany, matka wiecznie chora. Zepsucie, nędza, śmierć...". Po śmierci matki wzięty zostaje na wychowanie przez ciotkę. Prowadziła ona bogate życie towarzyskie: „... bywało u niej mnóstwo znajomych. Grało to w karty, piło...” Młody Tomasz był dla ciotki chłopcem na posyłki. Nie było to bynajmniej życie łatwe (wbrew temu co sądził na ten temat brat Tomasza, Wiktor). Mały Judym sprzątał, zmywał, sypiał na sienniku w przedpokoju ( a i tak dopiero po tym jak wszyscy domownicy poszli spać!), musiał znosić humory i razy ciotki. Jednak mimo takiego nędznego życia dała mu ona także możliwość edukacji. Dzięki niej i niezłomnej sile woli Tomasz zdobył średnie wykształcenie i podjął studia medyczne które skończył w Paryżu.
Jako młody i pełen ideałów lekarz próbował zmienić otaczającą go rzeczywistość. Głównym obiektem jego zainteresowań była warstwa z której się wywodził, warstwa najuboższych. Kiedy chciał działać wśród tych ludzi, pomagać im i wyeliminować nędzę jako źródło chorób (nie miało to mieć nic wspólnego z filantropią którą tak naprawdę dr Judym się brzydził) spotykał się z odrzuceniem ze strony otoczenia, czy to środowiska lekarskiego w Warszawie po wygłoszeniu referaty , czy środowiska Cisowskiego w sprawie stawu. Młody doktor nie umie właściwie ocenić własnych atutów i możliwości, ani też ograniczeń. Nie widzi iż sam entuzjazm nie wystarczy. Nie walczy do końca, załamują go pierwsze niepowodzenia, nie umie szukać sojuszników i protektorów, w czym przeszkadza mu jego wybuchowość. Jednak pod wpływem wszechobecnego wszędzie cierpienia wyrzeka się, niby mityczny Prometeusz, szczęścia własnego, wszystkiego co może przeszkodzić mu w pracy lekarza- społecznika: " Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki z oblicz ziemi nie znikną te podłe zmory.. Muszę wyrzec się szczęścia. Muszę być sam jeden. Żeby obok mnie nikt nie był, nikt mnie nie trzymał.". Jednak zastanawiam się czy taka ofiara jest celowa. Czy nie da się pogodzić szczęścia własnego ze szczęściem ogółu?
Jestem pewien iż dla większości ludzi decyzja Tomasza Judyma jest nierealna, sprzeczna z ich własnym ja. Szczególnie nie do pomyślenia jest w dzisiejszym społeczeństwie nastawionym na konsumpcję i goniącym za pieniądzem jest perspektywa poświęcenia się w imię wyższych idei. Dlatego uważam iż etos reprezentowany przez głównego bohatera „Ludzi bezdomnych” jest, i był zawsze, nieaktualny. Kto by zgodził się wyrzec miłości, spokoju i domu w imię wyżej niesprecyzowanego dobra bliźniego? Co prawda zdarzały się, i wciąż się zdarzają pojedyńcze przypadki ludzi skłonnych poświęcić się dla innych, „szaleńców” nie wymagających żadnego wynagrodzenia za swą pracę, jednak nigdy nie było to zjawisko masowe. Uważam iż dbając o dbanie o dobro własne niekoniecznie wyklucza interesowanie się także dobrem ogółu. Sądzę także iż propagowanie takiego wzoru postępowanie mogłoby mieć korzystniejszy wpływ na otaczającą nas rzeczywistość aniżeli przykład Judyma.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty

Teksty kultury