profil

Ciąg dalszy historii Wokulskiego

poleca 85% 270 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Wokulski odpalił dynamit, zacisnął zęby i z szeroko otwartymi oczami czekał...
Wybuch był niesamowicie silny, w jednej chwili wszystko stanęło w płomieniach, a w powietrzu unosił się gęsty dym, który uniemożliwiał mu oddychanie. Pomyślał: Co ja robię? Czy naprawdę tego chcę? Nie! To niemożliwe!”. I w ułamku sekundy rozpaczliwie zaczął walczyć o życie. Próbował się wydostać z zamku, jednak obalone ściany torowały mu przejście. Nagle usłyszał „niebiański” głos kobiecy,
-„czy to może być ona?”- pomyślał.
Tak! To była Izabela, która zrozumiała swój błąd
-„kocham cię Stasiu, tak bardzo cię kocham!”. Teraz wiedział, że musi się wydostać, dla niej- dla swej jedynej miłości. Po ciężkiej walce, przedzieraniu się wśród gruzów, porozrzucanych cegieł, wśród zamętu i jednoczesnego głuchego spokoju udało mu się wydostać z zamku. Jednak był ciężko ranny, a na jego ciele widniały szramy spowodowane odłamkami porcelany znajdującej się w komnacie. Izabela rzuciła mu się na szyję. Miała na sobie tę piękną błękitna suknię. Zaczęła krzyczeć:
-„ dlaczego to zrobiłeś. Nie mogę uwierzyć, że mogłam cię stracić!”.
Wtedy to Wokulski po raz ostatni miał ten ogień w oczach; to serce, które nie dawało się uśpić, i to ciało, które z każdą chwilą coraz bardziej pragnęło ukojenia od bólu. Spotkały się ich dłonie, usta do siebie przylgnęły- ich dusze żarzyły się niczym łuczywka czystego ognia. Blask słońca oświetlał ich blade twarze; ona patrząca na niego, a on na nią.
- „co ty tu robisz?”- zapytał w końcu. „przecież powinnaś być w klasztorze!”
- „nie mogłam przestać o tobie myślęć. Ja wiem- źle robiłam, ale wybacz mi. Byłam ślepa, a teraz przejrzałam na oczy, zrozumiałam, że bez ciebie moje życie nie ma sensu”
Dzień chylił się ku końcowi, ich splecione ramiona mocno akcentowały bliskość ich ciał. Księżyc zabłysnął na granatowym firmamencie, lecz wydawał się tej nocy jakiś smutniejszy, może ciemniejszy. W jego świetle, tych dwoje ludzi, razem...
Ta noc była najdłuższą w ich życiu. Może nawet ostatnią jaką razem spędzą.
W powietrzu unosił się lekki zapach ziela polnego przeplatany szumem ciężkiego oddechu Stanisława. Przerażenie Izabeli malowało na jej twarzy ogromną rozpacz, a łzy same targnęły do oczu. W oddali świerszcze dawały swój koncert. Trawa jedwabiście głaskała ich ciała, a lekki wietrzyk otulał ciepłą kołderką.
-„przepraszam, to wszystko moja wina”- powiedziała.
-„wszystko będzie dobrze”- uspokajał ją.
Jednak oboje wiedzieli, że nic już dobrze nie będzie. Ciepłe łzy spłynęły po rozpalonych policzkach Izabeli, jej ręce drżały, a usta były zupełnie suche- jeszcze chwila a one już nigdy nie będą pragnęły wody.. Byli dla siebie przeznaczeni, jednak coś, lub ktoś zburzył ich szczęście. Miłość dwojga ludzi- od samego początku, do samego końca.
Spojrzeli w niebo, a tam miliony srebrzystych gwiazd migotały do nich radośnie. Księżyc dumnie sunął po niebie- niczym hrabia w swoim powozie.
-„to nasza chwila...”- powiedziała Izabela.
Dwoje kochanków, splecieni w jedną całość, oddychający tym samym powietrzem, czujący to samo... i cichy szept –KOCHAM CIĘ...
Nastał nowy dzień. Izabela przebudziła się tuż po wschodzie. Powietrze było czyste, wiatr lekko kołysał jej włosy. Trawa falowała raz to w tą stronę, a raz w tamtą- to wiatr zmienny. Wpleciona wśród zieleni stokrotka dumnie prezentowała swoje oblicze, jej delikatne biało-różowe płatki kusiły.
-„ wstań kochanie, nastał nowy dzień! Rozpoczęła się nasza historia”.
Jednak ten milczał... ogień w oczach wygasł na zawsze. Jego dłonie były zimne, a twarz nieziemsko blada- biała jak kartka papieru. Piersi nieruchome, ciało zastałe, jak by leżał tu całe wieki.
-„ nie! Proszę! Nie zostawiaj mnie!”- krzyczała, a jej głos wyrażał miliardy smutków.
-„proszę nie zostawiaj mnie!”- nie przestawała.
Nagle w oddali ujrzała postać; ta choć za drzewem to nie kryła swojej obecności. Nie myśląc ani chwili zaczęła błagać o pomoc. Kiedy postać się zbliżyła, ta zamarła. Jej twarz stała się kamienna, a oddech płytki. Była to kobieta, w białej, ba! W śnieżno-białej szacie. Jej długie kruczo-czarne włosy swobodnie opadały na ramiona. Policzki miała różane, a twarz roześmianą.
-„ nie bój się. Jestem miłością- największym uczuciem tego świata”- powiedziała postać. „udowodniłaś, że go kochasz. I choć był umarły, bo takie było jego przeznaczenie, to może znów powrócić. Jednak potrzeba jeszcze tylko jednego dowodu. Skoro tak bardzo go kochasz, to ofiaruj mu to co dla ciebie jest najcenniejsze- swoje życie.”
Po usłyszeniu tych słów Izabela zemdlała. We śnie spotkała ukochanego Stasia.
Powtarzał wciąż „wiesz, że cię kocham”. Wiedziała o tym, i potrafiła dla niego oddać swe życie. I tak też się stało. Ogarnęła ją ciemność, popadła w wir zapomnienia, usłyszała radosny śmiech dzieci. Nagle znalazła się na scenie. Podłoga drewniana, i ciężka czerwona kotara przykuły jej uwagę- kurtyna opadła. Rozejrzała się, i usłyszała:
„ jesteś moją Julią, a ja twoim Romeo”.- w oddali stał Wokulski, a w ręku trzymał tę stokrotkę z łąki.
I już wiedziała, że dostała od losu jeszcze jedną szanse- dostali ją oboje. Scena znikła, głos umilkł- a ona obudziła się koło niego, na tej samej łące, dzień dopiero się rodził.
-„czy to był sen”- pomyślała.
Jednak spojrzała w dal, i ujrzała tę samą postać, lecz już odchodzącą. Zaczęła wzrokiem błędnym szukać wśród zieleni tej stokrotki- też jej nie było. Wokulski przebudził się niedługo po niej, ta była jeszcze w szoku.
-„coś się stało? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha”- spytał.
-„ nic nic, tylko tak bardzo cię kocham. Choć, musimy ruszać w drogę. Możesz iść?”
I ku zdziwieniu obojga, na jego ciele nie było nawet śladu po ciężkich ranach. Wtedy spojrzeli sobie głęboko w oczy. Izabela nie znalazła już tego ognia w oczach Stasia- płonął tam nowy, silniejszy.
Para udała się do najbliższej kaplicy, by zawrzeć małżeństwo. Dla nich istniała już tylko chwila obecna; nie myśleli co będzie jutro. Każdej sekundy napalali się swoim widokiem. Ich oczy płonęły żywym ogniem, a dusze wznosiły się w przestworza. Świat skurczył się do rozmiarów wystarczalnych dla nich- bo nic więcej nie było im potrzebne.
Po niedługim czasie kupili niewielkie gospodarstwo na wsi,
doczekali się potomstwa. Każde dziecko rodziło się w piękną, srebrzystą noc, na pamiątkę tamtej chwili z przeszłości. Tak miało być, tak chciała postać...

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 6 minut

Teksty kultury