profil

Reportaż - On wciąż rośnie, akwarium nie - krokodyl w sklepie zoologicznym.

poleca 91% 103 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Zwykły sklep?
Warszawa. Długa, tłoczna ulica. Pełno pawilonów, butików i jeden nieduży sklep zoologiczny. Moją uwagę przykuli ludzie zebrani wokół. Pytam jednego z przechodniów, skąd to całe zamieszanie.
-Pani, zobacz Pani sama!- mówi i odchodzi.
Idę wiec w kierunku grupy ludzi. Co jakiś czas słyszę krzyki dzieci:
-Mamo! Jaki on duży! Nie zje mnie?- pytają.
Przyspieszam. Chcę jak najszybciej zobaczyć co się dzieje.

Jest super!
Za szybą na wąskiej półce stoi akwarium. Takie zwykłe, typowe, niewielkie. Niedowidzę, więc podchodzę bliżej. Przepycham się przez tłum i własnym oczom nie wierzę. Krokodyl! Najzwyczajniejszy w świecie krokodyl nilowy.
-Przydałby się taki na buty i torebkę- słyszę za plecami.
-Ale fajnie. Codziennie tu przychodzę i patrzę jak ten potwór się wścieka- komentuje 12-letni Arek.
Nie wszyscy są takiego zdania. Martwią się losami krokodyla.
-To straszne. Tak znęcać się nad niewinnym zwierzątkiem- bulwersuje się mlody chłopak w okularach i dresie.

Legalny interes...
Wchodzę do środka. Sklep jak sklep. Kilka półek, lada, na regałach rybki, chomiki, myszki i kilka szczurów. A przy drzwiach jeden biedny samotny krokodyl. Ma około 1,5m. długości. Akwarium niewiele więcej. Biedak, nie może się nawet spokojnie wyciągnąć. I te dziesiątki gapiących się oczu... Pytam sprzedawcę, czy to legalne.
- No jasne. A co Pani myśli, że je tu chcę nielegalne interesy robić?- z tej wypowiedzi wywnioskowałam, że mężczyzna jest wyjątkowo niemiły. Nie rezygnuję. Pytam ile lat ma gad.
-Skąd ja mam to wiedzieć? Jest u nas jakieś pół roku- odburknął.
-Więc czemu nikt go nie kupi?- pytam.
-A co to ja? Wróżka?- bezczelnie odpowiedział sprzedawca.

Jeszcze mi zostanie...
Wyszłam. Przed sklepem wciąż tłum ludzi.
-Jest super!- mówi mężczyzna w średnim wieku.
-Więc czemu go Pan nie kupi?- wtrącam.
-Za 4 tysiące, to ja kupię synowi motor. I jeszcze mi zostanie- stwierdza słusznie.

Więc jednak pieniądze...
Warszawskie Zoo. Małpy, niedźwiedzie, słoń, żyrafy, zebry i... krokodyle. Nie na wolności ale z wieloma „dogodnościami”. Basen, wielkie pole porośnięte świeżą trawą... inaczej niż ich kuzyn z zoologicznego.
-Niedawno któryś z turystów opowiedział mi historię tego biednego zwierzęcia- mówi dyrektor Zoo- Pan Kazimierz Wierzycki- wiele osób pyta, czemu go nie kupimy. Odpowiedź jest jedna. Nie stać nas...

Jesteśmy bezradni...
Komendant warszawskiej policji załamuje ręce.
-Jesteśmy bezradni- mówi- mają dokumenty, pozwolenia. Nic nie możemy zrobić. Ze strony prawnej jest to w porządku. Z moralnej-nie! Na ten temat nic więcej nie mogę powiedzieć.

On się boi!
Warszawskie Towarzystwo Przyjaciół zwierząt apeluje:
-On nie jest groźny- stwierdza Gośka, wolontariuszka w Ursynowskim schronisku- on się boi, jest przestraszony! Ja czuli byście się gdyby zamknięto was w ciasnym akwarium? Podziwiam to zwierzę. Ja już dawno leżałabym w ziemi! Dlatego

w imieniu moich koleżanek koleżanek kolegów apeluję: Pomagajcie zwierzętom! Nie tylko temu „nilowcowi” ale każdemu innemu...
-To czy krokodyl z warszawskiego sklepu zależy tylko od nas- mieszkańców Warszawy.
-Jestem pewna, że
nie jest to odosobniony przypadek. Czasem zastanawiam się skąd w ludziach tyle „zezwierzęcenia”?- komentuje pani codziennie przechodząca koło wystawy sklepu.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 3 minuty