profil

Jak wyobrażasz sobie życie po śmierci?

poleca 84% 2808 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Idee życia po śmierci są tak stare jak ludzkość. Człowiek zawsze odczuwał, że jego ziemskie życie jest tylko częścią czegoś większego, bytu, który trwa wiecznie. Koncepcje współczesnego chrześcijaństwa mówią o Niebie, Piekle i ewentualnie Czyśćcu, jako o przeznaczeniu człowieka. Islam określa Raj jako miejsce gdzie znajdują się płynące strumyki, drzewa dające orzeźwiający cień, wszelkiego rodzaju wyśmienite potrawy i owoce; wygodne łoża, towarzystwo pięknych efebów i wiecznie młodych, czarnookich dziewcząt, sławnych hurys. W hinduizmie człowiek trafia do Świata Brahmana, po wielkiej ilości ponownych narodzin w cyklu reinkarnacji. W judaizmie idee życia po śmierci są dość zróżnicowane. Od podzielonego na części szeolu, do koncepcji zbliżonych do chrześcijańskich.

Nie ma osoby, która mogłaby jednoznacznie stwierdzić, jak wygląda i czy w ogóle istnieje życie po śmierci. Jednak załóżmy taką sytuacje, że gdy dokonamy żywota, postawieni zostaniemy w sytuacji wyboru, jak chcielibyśmy, żeby wyglądało to życie po życiu...I tylko od nas zależeć będzie, jak spędzimy te wieczność.

Próbuje sobie wyobrazić, że umarłam. Przechodzę przez sławny już tunel, wzdłuż którego prowadzi mnie delikatny strumień światła. Dochodzę do jego kresu i...co dalej? Załóżmy, że mogę wybrać...że dostaję możliwość stworzenia sobie swojego Nieba (gwoli ścisłości, nie zakładam istnienia żadnego innego miejsca, do którego moglibyśmy trafić po śmierci)...jakby ono wyglądało? Przywodzi mi to na myśl sytuację, o jakiej pewien czas temu czytałam w jednym z opowiadań Jonathana Carrola ("Pokój Jane Fondy" z cyklu opowiadań pt. "Upiorna dłoń"). Bohater po śmierci trafił do miejsca, w którym mógł wybrać, co chce teraz robić - mógł wszystko...Powiedział, że chciałby obejrzeć wszystkie filmy ze swoją ulubioną aktorką... - Jego prośba oczywiście została spełniona...a on przez całą wieczność nie robił nic innego... Wizja wydaję się być tragiczna, biorąc pod uwagę fakt, iż bohater nie miał już możliwości zmiany swego zdania...Dlatego uważam, że warto zaznaczyć, iż koniecznością jest by decyzja ta, jeśli rzeczywiście miałaby zależeć od nas, była przemyślana. To też zamierzam teraz uczynić. Zastanowić się, jak chciałabym, aby wyglądało moje Niebo.

Najłatwiej zacząć od prostego pytania: jak wyobrażam sobie życie po śmierci? ...Niewątpliwie jest tam coś. I sądzę że jest to coś pięknego - to tzw. Niebo...Nie wiem, czy można mówić w tej sytuacji o jakimkolwiek "miejscu". Bo miejsce, jest tam, gdzie jest jakaś materia...gdzie jest ciało. A moim zdaniem to, co w nas nieśmiertelne, to Dusza...i jeśli istnieje życie po życiu, to właśnie ona w nim uczestniczy.
Kiedy byłam w jednej z pierwszych klas szkoły podstawowej moja katechetka na lekcji religii dała nam za zadanie przelać kredkami na papier temat "Moja wizja Nieba". Narysowałam wtedy wielki basen, mównicę, z której codziennie miał przemawiać Bóg, poddając nam różne ciekawe tematy do przemyśleń, do kontemplacji. Całe moje Niebo przepełnione było licznymi przyjemnościami...nie tylko fizycznymi. Pamiętam to tak dobrze, ponieważ moja katechetka była tym faktem zaskoczona. Ponieważ na swoim rysunku uwzględniłam także przyjemności, które wzbogacają nas wewnętrznie. Między innymi była tam biblioteka, w której wszyscy czytali i pisali, bo każdy miał na to czas. Wreszcie człowiek mógł odpocząć, żyć bez trosk i strachu, bez zamartwiania się, jak zaspokoić swe podstawowe potrzeby. Tak wyglądała moja wizja Nieba z dzieciństwa i jak się teraz nad tym zastanawiam, to właściwie niewiele się ona różni od tej, jaka obecnie krystalizuje się w moich myślach.
Swoim ograniczonym umysłem, posiadającym jako jedyny punkt odniesienia świat, jaki nas otacza tu, na Ziemi, nie potrafię wyobrazić sobie czegoś, co choć w stopniu zbliżonym nie przypominałoby naszego ziemskiego życia. Mam jednak nadzieję, ze nasze Dusze nie maja żadnego wyglądu, że wszystkie są takie same. To wykluczyłoby podziały i wszelkie konflikty oparte na podłożu chociażby rasowym. A uważam, że to istotne, by człowiek...a raczej ta Jego część, która będzie miała niewątpliwą przyjemność doświadczenia wieczności, był w pełni szczęśliwy i to właśnie Niebo powinno nam dawać szczęście każdego rodzaju.

Obecnie niejednokrotnie spotykam się z twierdzeniem, że jeśli istnieje Piekło, to my doświadczamy go na Ziemi. Sądzę, że jest w tym wiele prawdy, gdyż w ciągu całego naszego życia borykamy się z wieloma trudnościami, pod nasze nogi rzucane są przysłowiowe kłody, a nam nie pozostaje nic innego, jak stawiać czoła tym problemom lub unikać ich. Co więcej, jako śmiertelni musimy liczyć się z możliwością, iż nasi najbliżsi odejdą...i wówczas cierpimy, tęsknimy, płaczemy. Właśnie stąd wysnuwam wniosek, że Niebo musi być przeciwieństwem Ziemi w kwestii tego, co jest dla nas złe, wszystkiego, co doprowadza nas do smutku. Sądzę także, że dla człowieka jego Duszy byłoby najlepiej, gdyby nie pamiętał on o przykrościach i o złu, z jakimi spotkał się podczas swojego "ziemskiego życia". Nie można bowiem wykluczyć, że takowe wspomnienia wywołałyby w nim agresję, negatywne uczucia, chociażby chęć zemsty. Taka sytuacja niewątpliwie utrudniłaby pokojową koegzystencje w Niebie. A uważam, że to jeden z koniecznych warunków, jaki musi być spełniony, by człowiek był szczęśliwy.

Jednak, pozostając przy temacie pamięci, uważam, że dobrym rozwiązaniem byłoby pozostawienie nam po śmierci istotnych wspomnień, takich, które wiążą się z przyjemnymi chwilami, jakie spędziliśmy za życia, z ludźmi, którzy wywarli duży wpływ na to, jacy byliśmy. Piszę o tym, gdyż mam świadomość, że gdybym straciła wspomnienia o moich najbliższych i jednocześnie zostałabym od nich odcięta, nie miałabym możliwości kontaktu z nimi, byłabym nieszczęśliwa. Wszystko inne, bez nich straciłoby dla mnie znaczenie. Wiem, że są tacy, którzy mogliby chcieć polemizować ze mną w tej kwestii, twierdząc, że przecież w Niebie wszyscy będą sobie bliscy, wszyscy będą przyjaciółmi wszystkich i nie będzie potrzeby pamiętać o tym, że ktoś za życia był dla nas istotniejszy niż inni, bo mogłoby to spowodować wyalienowanie tych, którzy na Ziemi przyjaciół nie mieli. Nie mogę zupełnie zanegować ich zdania, jest w nim wiele prawdy...Dlatego uważam, że najlepsze byłoby rozwiązanie kompromisowe - mam na myśli sytuację, w której w Niebie wszyscy będą dla siebie przyjaciółmi, jednakże blisko nas będą także Ci "znaczący inni" (jak ich określa Piotr Sztompka w "Socjologii"), o których wspomnienia nam pozostaną, którzy za życia byli dla nas wyjątkowi, i z którymi chcielibyśmy dzielić nasze życie po śmierci.

Bardzo często zdarza się tak, że umierając, wielu z tych znaczących dla nas ludzi zostawiamy. Chciałabym, aby okazało się, iż istnieje możliwość opiekowania się nimi, czuwania w postaci Anioła Stróża. Byłoby wspaniale, gdyby mieli oni świadomość albo przynajmniej przeczucie, że jesteśmy przy nich i będziemy się o nich troszczyć z Nieba.

Intryguje mnie jednak fakt, czy człowiek mając wszystko i nie musząc martwic się o cokolwiek, będzie w stanie docenić swoje szczęście. Ponieważ nie jestem pewna, czy możliwe jest by był on szczęśliwy, nie posiadając tła porównawczego w postaci problemów. Czy z upływem czasu, nie zacznie go nudzić taki stan rzeczy? Niestety nie potrafię dać odpowiedzi na te pytania. Aby ją uzyskać trzeba by przeprowadzić pewne doświadczenie. A niestety nie mam na to ani środków, ani potrzebnego czasu.

Człowiek zawsze marzył o tym, aby być wspaniałym, nie tylko cielesnym stworzeniem. Marzył, aby po śmierci przemierzać inne sfery, poznawać i odkrywać nieskończoność. Zadawać pytania i uzyskiwać na nie odpowiedzi. Na każde z nich. Jednak podobnie jak w sytuacji, którą przedstawiłam powyżej, zastanawiam się czy nie stałoby się to po pewnym czasie dla niego nużące? I to jest dobre pytanie. Jednakże i na nie na chwilę obecną nie potrafię odpowiedzieć.

Kiedy pojęłam decyzję, że będę pisać pracę na ten właśnie temat, zaczęłam wypytywać moich znajomych, jak oni wyobrażają sobie "życie po życiu". Ich wizje niejednokrotnie pokrywały się ze sobą. Większość z nich zastanawiała się nad tym, czy w momencie, kiedy dana nam zostanie zupełna swoboda, to czy nie doprowadzi to do swoistego bezprawia. Twierdzili, że z tego powodu prawdopodobnie narzucone będą musiał być pewne normy, regulujące nasze zachowanie. Ja jednak sądzę, że Dusza jest tym, co w człowieku dobre i dlatego zbędne będą jakiekolwiek zasady.

Jako, że opisałam tu moją własną wizję, może ona odbiegać od tej, jaką mają inni. W związku z tym uważam, że to jak wygląda Niebo nie powinno zależeć od subiektywnego wyobrażenia o nim jednego człowieka. Chciałabym, aby Niebo było uniwersalne na tyle, aby każdy w nim znalazł to, czego potrzebuje do pełni szczęścia. Byłoby to fantastyczne, gdyby okazało się, że Niebo jest swoistym agregatem wizji wszystkich ludzi o nim.

Zastanawiać może fakt, dlaczego skupiłam się jedynie na Niebie. Dlaczego moja wizja życia po śmierci jest tak optymistyczna? Cóż, taki już przywilej autora, że może przedstawiać swoje wyobrażenie...A jak już wspomniałam wcześniej, uważam, że egzystencja człowieka na Ziemi jest trudna i bogata w cierpienie, dlatego właśnie zasługuje on na szczęście po śmierci.
Moja wizja skonstruowana jest w prosty sposób: Niebo jest przeciwieństwem życia na Ziemi pod względem wszystkiego, co złe i jego odzwierciedleniem pod względem tego, co dobre...Mam cichą nadzieję, że kiedy już każdy z nas po śmierci dojdzie do źródła światełka w tunelu, zobaczy tam taki Raj, jaki sobie wymarzył.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 8 minut