profil

Rodzina

poleca 85% 353 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

I.

Rodzina to „podstawowa komórka społeczna”. Całkiem oryginalny początek. Sugeruje to elokwencję i niesamowicie rozwiniętą sferę dedukcji jednostki, wyrażającej takie stwierdzenie. Szczególnie na początku XXI-ego wieku.

Jednakże jest w tym coś, że niezależnie od szerokości geograficznej i wieku, czy też grupy etnicznej rodzina staje się fundamentem, na którym opiera się każdy system społeczny, od prymitive social zaczynając, a na społeczeństwie industrialnym kończąc. Niestety nie zawsze tak myślano. W XIX wieku- zgodnie zresztą z jego założeniami poszukiwania przede wszystkim prawd rozwojowych- ex definitione założono nie istnienie struktur rodzinnych wśród społeczności prymitywnych. Wiązało się to z przyjęciem, iż nowoczesna rodzina zasadza się na monogamicznym związku mężczyzny i kobiety, więc u ludów pierwotnych nie mogła występować. Była to teoria naiwna, szczególnie po oświetleniu późniejszymi badaniami terenowymi. Pokazały one, że nawet w społeczeństwach prymitywnych, takich jak afrykańscy Buszmeni czy brazylijscy Nambikwarzy, rodzina, czasem dość często monogamiczna, była najbardziej istotną strukturą społeczną. Jednym z powodów twierdzenia o nieistnieniu „rodziny” u społeczności pierwotnych był fakt istnienia małżeństw grupowych. Jednakże jak później udowodnił Claude Lèvi Strauss, zasada egzogamii, do której odnosi się małżeństwo grupowe, wywodzi się z powstania instytucji kazirodztwa, co wpłynęło na umożliwienie wymiany społecznej w formie wymiany matrymonialnej. Samo kazirodztwo jest z pogranicza dwóch światów, zahacza, bowiem zarówno o naturę, jak i o kulturę. Zakaz ten, poprzez swą uniwersalność występowania jest częścią natury, jednakże normatywny charakter powoduje, iż staje się częścią kultury. Przy przedstawionych wyżej świadczeniach matrymonialnych zachodzą rodzaje ludzkiego myślenia:
1. Wymóg Normy jako Normy- porządkowanie i przekładanie świata naturalnego na system konwencjonalnych reguł i norm.
2. Zasada wzajemności- świadczenie i kontr świadczenie, co pozwala na rozwinięcie wymiany społecznej.
3. Syntetyzujący charakter Daru- dobrowolne przekazanie jednej jednostce drugiej jakiejś wartości.

Ten ostatni punkt, jak łatwo można skonstatować, szczególnie mocno uwidoczniony jest w społecznościach patriarchalnych, nie wyłączając „demokratycznego” Zachodu. Wszelki handel niewolników był wyrazem wymiany wartości, podobnie jak aranżowane małżeństwa, spotykane do dziś, nie tylko w krajach muzułmańskich, ale i Zachodu(tzw. małżeństwa zawierane z przyczyn pragmatycznych, zdroworozsądkowych). Jako krótka dygresja własna. Obecnie, część małżeństw po przeanalizowaniu relacji w nich występujących ukazałaby, iż problem prostytucji jest o wiele szerszy i złożony. Weźmy pod uwagę kobietę, która wychodzi za mąż, nie z powodu konkretnego uczucia, jakim obdarowała mężczyznę, lecz dlatego, że posiada duży potencjał ekonomiczny. Cały związek-chyba, że uczucie niespodziewanie rozwinie się później-opierać się będzie na:
1. Prostytucji, jeżeli będzie zachodził kontakt płciowy pomiędzy dwoma małżonkami, gdyż zgadzać się będzie[kobieta]na to w związku z korzyścią majątkową, która jest częścią małżeństwa(codzienne utrzymanie, spadek itp.)
2. Nepotyzmie, czystym, kiedy małżonka jest utrzymywana na poziomie materialnym, bez udziału seksu, lub w powiązaniu z prostytucją, w sytuacji à rebeurs i vice versa.

Jak widać, oba elementy mogą i będą się nawzajem przeplatać w związkach. Jednakże to, co przedstawiłem powyżej, jest indywidualnie i społecznie racjonalizowane w postaci tzw. normalnego myślenia. Jako postępowanie racjonalne, zwykła chęć zapewnienia sobie komfortowych warunków(dziwnie przy tym wygląda piętnowanie argumentum ad crumenam np. na uczelniach, przecież robią to, bo chcą mieć bardziej komfortowe warunki). Lecz w związku z tym, iż tego typu problemy nie są meritum pracy, porzucę ich roztrząsanie i wrócę do spraw rodziny.

Lèvi Strauss twierdzi, że rodzina elementarna jest rozkładalna, rzec można, iż „rozszczepialna”, jak atom na dwa, a później i trzy elementy. Jest ona wypadkową intencji dwóch jednostek połączonych instytucją małżeństwa i rezultatem wymiany między grupami, jednak nie łączy żadna konieczność biologiczna. Pierwotnym porządkiem są trzy rodzaje porządków społecznych:
a) Pomiędzy rodzicami a dziećmi,
b) Pomiędzy rodzeństwem,
c) Między mężem i żoną.
Wszelkie inne porządki są już porządkami wtórnymi, odzwierciedlającymi się w genealogii. Zgodnie z tokiem rozumowania Lèvi Strauss’a, „elementarnymi” nie są rodziny, lecz relacje zachodzące między nimi, bo są jedynie izolowanymi od siebie członami. Natomiast, jeżeli chodzi o pokrewieństwo, nie jest ono spontanicznym rozwinięciem sytuacji faktycznej, lecz arbitralnym, istniejącym tylko w świadomości człowieka systemem przedstawień i nie polegając, zatem na obiektywnej filiacji oraz więzach krwi. W jednym wypadku pojawić się może małżeństwo monogamiczne, a w drugim różne odmiany poligamii. Nie oznacza to, że odrzucam-jako, że powołuję się na koncepcję rodziny Lèvi’ego Strauss’a –pokrewieństwo biologiczne. Skąd, zgodnie z jego zapewnieniami, systemy pokrewieństwa mogą dopiero pomóc w ustaleniu danych biologicznych, a także rozróżnić połączenie na zasadzie małżeństwa od więzi opartej na pokrewieństwie. Interpretujący koncepcję Lèvi’ego Strauss’a Rne Girard, stawiając małżeństwo w centrum systemów pokrewieństwa i na podstawie zebranych informacji konkluduje, iż zawsze(oprócz rodzin dynastycznych)małżeństwo pomiędzy rodzicami i dziećmi, oraz bratem i siostrą są zakazane. W związku z tym, nie istnieje system pokrewieństwa nie oddzielający funkcji rozrodczej od filiacji i braterstwa.

W czasie pracy nad pokrewieństwem, Lèvi Strauss posłużył się po raz pierwszy „metodą strukturalną” opierającą się na modelu lingwistycznym, obejmując swym zakresem dwa różne porządki rzeczywistości:
a. System nazw, terminologia i słownictwo,
b. System postaw.
„Punktem wyjścia dla Strauss’ a jest system pokrewieństwa traktowany właśnie jako system postaw, które tworzą dwie relacje dwuczłonowe: a. autorytatywnej surowości i b. familiarnej zażyłości.” Dla antropologów system pokrewieństwa jest zinstytucjonalizowanym i uświadamianym sobie przez członków społeczności systemem, klasyfikującym związki pomiędzy jednostkami. Lvi Strauss propaguje interesowanie się czynnikiem decydującym o charakterze klasyfikacji, znajdującym się poza świadomością ludzi i wyraża się w strukturze systemu. Na tę strukturę składają się relacje a. i b.; obie się wzajemnie wykluczają, a w wypadku zamiany jednej z nich na drugą, następuje zmiana znaczenia empirycznej postaci jednej z czterech relacji- więzi małżeńskiej, filiacji, pokrewieństwa i wujostwa. Więc system pokrewieństwa zawiera się w czterech członach-brat, siostra, ojciec, syn- połączonych przez dwie pary opozycji skorelowanych tak, że w każdym z dwóch pokoleń występuje stosunek pozytywny i negatywny. Przykładowo, relacja więzi małżeńskiej nacechowana jest pozytywnie, więc zawiera się w b., „familiarnej zażyłości”, jeżeli relacja pokrewieństwa jest nacechowana negatywnie zawiera się w a., czyli autorytatywnej surowości. Tak samo jest w sytuacji relacji filiacji i wujostwa.

Dla Lvi Strauss’a nie istnieją „lepsze” i „gorsze” systemy pokrewieństwa, typy małżeństw i rodzin, ponieważ wszystkie w równym stopniu wypełniają rolę symbolicznego porządkowania relacji międzyludzkich. Z kolei pewien brytyjski antropolog, Edmund Leach uważa, iż lepszym wyjściem jest zajęcie się zasadami zawierania związków małżeńskich niż systemów klasyfikacji pokrewieństwa. Wiąże się to ze zdumiewającą dziwacznością, zmiennością, skomplikowaniem, niezrozumiałością i arbitralnością pomysłów małżeńskich w świecie. Chodzi tu o kategorie, jakimi kierują się jednostki przy wyborze partnera. Istnieją bowiem różnorodne zasady „nakazujące” wybór osoby z jednej kategorii i „zakazujące” wybór z drugiej. Przykładem takiego postępowania jest choćby nakaz ślubu z osobą tego samego stanu lub tej samej religii. Jednostki przeciwstawiające się takim ustaleniom odgórnym, są zmuszane do zastosowania się do reguł i norm. Prowadzi-lub może prowadzić- to do różnych form dewiacji psychicznych, np. depresji. W skrajnych przypadkach może wystąpić syndrom Romea i Julii. W zasadzie może wystąpić jedynie, bądź najpewniej u osób z mocno zasadzonym w osobowości egocentryzmem(„pies ogrodnika”). W wyniku nie posiadania mocy, tu w sensie potencjału, umożliwiającej stworzenie związku z osobą, którą się „kocha” pojawia się racjonalizacja w postaci stwierdzenia, „że bez tej osoby nie może żyć”. Po analizie nieco gruntowniejszej przez rozmowę z takimi jednostkami dojdzie się do tego, iż powodem zachowania jest „przeniesienie”. Jednakże w wyniku zbyt niskiego poziomu wiedzy psychologicznej poprzestanę na tym i resztę pozostawię osobom bardziej kompetentnym.

Zanim zacząłem swój wywód, pisałem na temat kategorii, którymi kierują się jednostki łącząc się w związki małżeńskie. Ów Edmund Leach -wspomniałem już wcześniej- tłumaczy sprowadza tłumaczenie tego zjawiska do trzech zasad „logiki”, które to wyrażają się w patriarchalnym spojrzeniu na powyższe sprawy:
1) „Każde prawo, które stwierdza(w odniesieniu do mężczyzny), że kobieta kategorii A może być poślubiona, natomiast kobieta kategorii B nie, jest częścią społecznej klasyfikacji, która służy do uporządkowania środowiska społecznego danej jednostki.”
2) „Każde prawo, które(w odniesieniu do mężczyzny), że jeśli kategoria możliwych do poślubienia kobiet zawiera siostrę X-a, wówczas moja siostra mieści się w kategorii możliwych do poślubienia przez X-a, stwierdza zarazem, że ja i X pozostajemy, w pewnym ogólnym sensie, w równym położeniu. Ma tu zastosowanie podstawowa zasada wzajemności. W myśl tej zasady oczekuje się ode mnie i od X-a wymiany podobnego rodzaju rzeczy. Jeżeli ja poślubię twoją siostrę, to ty poślubisz moją. Stawia to nas zupełnie na równi.”
3) W związku z tym każda przeciwstawna zasada głosząca(w odniesieniu do mężczyzn), że jeśli kategoria możliwych do poślubienia kobiet zawiera siostrę X-a, a moja własna siostra nie mieści się w kategorii kobiet możliwych do poślubienia przez X-a, stwierdzam zarazem, iż ja i X jesteśmy w pewnym ogólnym sensie w nierównym położeniu. Zgodnie z tą zasadą, jeśli ja poślubię twoją siostrę, to ty nie możesz mojej; w pewnym sensie nie jesteśmy równi.
Sposób empirycznego funkcjonowania tych trzech zasad można prześledzić na przykładzie znaczenia, jakie w różnych społeczeństwach jest przykładane do kwestii i barier społecznych. Regulacje odnoszące się do rodziny i pokrewieństwa są automatycznym składnikiem kultury, uruchamiającym cały szereg stosunków klasowych, rasowych, kastowych, wskazując na status płci itd.

Dziś, o wiele większą rolę odgrywają więzi ekonomiczne i polityczne, co związane jest z rozwarstwieniem i bardziej skomplikowaną strukturą społeczeństwa. W społeczeństwie prymitywnym podstawę współpracy ekonomicznej, jedności politycznej i roli zachowań rytualnych stanowi więź pokrewieństwa. Zarówno wiele kanonów etykiety grup prymitywnych, jak i ich pomyślność zależy od ciągłości. To znaczy, że genealogia danego rodu jest niesamowicie ważna. Poprzez małżeństwa następuje dziedziczenie nie tylko „genów” i ciągłość gatunku i rodu, ale i stanowiska i pozycji w grupie, a także własność materialną. Jeżeli chodzi o to ostatnio wspomniane, wyróżnia się dwa rodzaje „spadkobrania”. Pierwsza metoda zwana jest unilateralną, w której uzyskuje się dobra ze strony jednego z rodziców(patrylinearne, matrylinearne). Druga, bilateralna, w której otrzymuje się je po obu rodzicach. Te zasady są tak trwałe, iż antropolodzy tymi nazwami określają społeczeństwa jako takie.

Dziś, im społeczeństwo bardziej zindustrializowane, tym relacje pokrewieństwa stają się prostsze, „uprywatnione”. Jako rodzinę traktuje się tych, którzy żyją najbliżej i „teraz”.
Lvi Strauss za niezmienne właściwości każdej rodziny uważa:
a. rodzina wywodzi się z małżeństwa,
b. składa się z męża żony, dzieci, wokół których mogą ewentualnie skupiać się inni krewni, np. wuj,
c. członkowie rodziny związani są więzami prawnymi, obowiązkami gospodarczymi i religijnymi, ścisłą siecią praw i zakazów seksualnych oraz uczuciowo.
Model rodziny istniejący w naszym kręgu kulturowym, z jednej strony upraszcza system dziedziczenia, lecz z drugiej, powoduje, iż zanikła u nas rola gospodarcza i religijna. W świecie technologii i osobistych karier te najmniejsze komórki społeczne jakimi są małżeństwa, atomizują się i autonomizują. Ponadto, sięgniecie po prace współczesnych antropologów uświadomi nam, iż nasz system nie jest jedyny, w dodatku jeszcze dość ubogi, w porównaniu z innymi modelami. Globalizacja i homogenizacja dzisiejszego świata sprawia, że łatwiej(teoretycznie przynajmniej)dostrzec, że relacje społeczne, w tym rodzina i małżeństwo są czymś więcej niż uczucie i dążenie do realizacji słów znanego przysłowia („ co rok, to prorok). Bez wyjątku, każde społeczeństwo póty może istnieć, póki posiada precyzyjne reguły „dla odtwarzania pokolenie po pokoleniu zarysów struktury społecznej.”


II.

Długa jest u nas tradycja małżeństw monogamicznych. Zarówno w czasach rozbicia na grupy plemion prapolskich, jak i po X w. czyli gdy zaczęła dominować chrześcijańska wizja świata, a więc również małżeństwa i rodziny. Nie można, co prawda przesadnie tej monogamicznej inklinacji przypisywać wszystkim Słowianom żyjącym na wschód od Łaby. Wśród żyjących na północnych obszarach obecnej Polski Pomorzan obecna była poligamia, którą najlepiej zobrazuje przykład Warcisława posiadającego kilka żon i 24 nałożnice. Były to jednak sytuacje sporadycznie występujące u naszych praszczurów. Przyjście na tereny zajmowane przez nich chrześcijaństwa jest swoistą cezurą, mającą zarówno rewers jak i awers. Pozytywną stroną incydentu z 966 r. było uratowanie Polan, Wiślan i kilku innych jeszcze plemion słowiańskich od podzielenia losu np. Prusów czy Jaćwingów. Pozwolił na rozwój kultury i sztuki, a także wzrost poziomu technologicznego dzięki docieraniu z Zachodu wszelkich nowych odkryć i spostrzeżeń, jako że dołączyliśmy do rodziny „państw chrześcijańskich”. Jednakże równocześnie z postępującym umacnianiem się tej doktryny na gruncie „polskim” politycznie, gospodarczo- administracyjnie i mentalnie zmniejszał się zakres swobody obyczajowej-i nie tylko- kobiet. Można było zauważyć coraz bardziej nieufny, czy wręcz wrogi stosunek do kobiet i seksu. W miarę rozwoju szlachty i postępującej stratyfikacji społecznej-wczesne średniowiecze- obyczajowość była okładana kolejnymi nakazami i zakazami. Niewierność karana była ścięciem u mężczyzn i chłostą u kobiet. Kobieta nadal była podporządkowana mężowi, który miał prawo-oparte na, było nie było subiektywnej ocenie- „delikatnie bić ją rzemieniem.” Obyczaj kazał unikać kobiecie zalotności, kosmetyków i wskazywał na kierowanie się skromnością. Model patriarchalny, podporządkowanie kobiety mężczyźnie, surowość obyczajowa i skromność seksualna, to wszystko ogólnie panowało do XX wieku.

Tak zwani „euro- sceptycy”, będąc głównie z frakcji narodowo- katolickiej, powołują się na chrześcijańskie korzenie Europy. Nie przeszkadza im to na krytykowanie islamu i muzułmanów za fundamentalizm religijny i dyskryminację kobiet. Natomiast na wszelkie krytyczne opinie kierowane w kierunku Kościoła i jego działalności na terenie Polski odbierają jako atak na Boga i religię, wielce się oburzając. Warto, więc przytoczyć w ramach tej pracy kilka opinii i faktów. Jako że, stosunek do kobiety odbija się na obliczu rodziny.

Paweł, przez chrześcijan zwany świętym, wbrew temu, co prezentował swoją osobą główny założyciel, Chrystus, posiada widoczny wkład w nurt antyfeministyczny. To pod wpływem jego nauk w 180 r. n. e. na wniosek Klemensa Aleksandryjskiego pominięto fragmenty mówiące o wpływie gnostyków, co w oryginale Ewangelii św. Marka można jeszcze znaleźć(równouprawnienie płci w Kościele). Nie jest on niestety jedynym przedstawicielem negatywnego stanowiska wobec kobiet. Podobnie wyrażali się tacy apologeci chrześcijaństwa jak Tomasz z Akwinu, św. Jan Chryzostom, św. Augustyn, Kapokrates, Tertulian, a także na licznych synodach potwierdzane były ich opinie(np. w Elwirze IV w. n. e., paryski 846 r.).
Sam „Jezus był przyjacielem kobiet, pierwszym i jednocześnie niemal ostatnim w Kościele. Wzbudzał sensacje, tym, że rozmawiał publicznie z kobietami i że w jego otoczeniu znajdowało się wiele kobiet, co absolutnie nie pasowało do obrazu uczonego w prawie rabbiego.” Wśród tych kobiet były też przedstawicielki sfer wyższych, jak np. „Joanna, żona wysokiego urzędnika Heroda”. Tak, więc ruch feministyczny zaczął się rozwijać m. in. dzięki Chrystusowi. Warte zapamiętania, że oprócz Józefa z Arymatei(reszta apostołów się rozpierzchła), jedynie kobiety wytrwały przy krzyżu.

Przechodząc jednak na grunt polski, to do XVIII wieku utrzymywał się negatywny -i ambiwalentny- stosunek względem kobiet. Bowiem do tego czasu, słowo „kobieta” miało nad wyraz pejoratywne znaczenie i próbowano go unikać, używając np. słów „dziewka”, „niewiasta”, „białogłowa”, „panna” itp. Dostojnicy kościelni powoływali się na Biblię, mówiąc, iż kobieta winna być uległa względem mężczyzny. Powołując się na Listy apostoła Pawła robili to bez uwzględnienia kontekstu historycznego i kulturowego. A jak już wcześniej napisałem, w społeczeństwie prapolskim kobieta miała wyższą pozycję i lepiej była traktowana niż to miało miejsce w kulturze polskiej, kształtowanej przez chrześcijaństwo. Jako że wywodzi się[chrześcijaństwo]z judaizmu, więc można przytoczyć sposób „wyceny” wartości kobiety. I tak, dla Izraelitów dziewczyny w wieku od 5- 20 lat warte były 20 szekli(1 szekla= 11, 5 g srebra). A wszystko, co było związane z kobietą również cenione było niżej. Nie do pomyślenia wówczas było, aby kobieta mogła rozmawiać z mężczyzną na tematy teologiczne, co chciał zmienić Chrystus. W Islamie natomiast wiele interpretacji Koranu, zarówno z okresu dynastii Omajjadzkiej czy Abbasydzkiej, było autorstwa kobiet, które z racji tego miały bardzo wysoką pozycję społeczną i duży prestiż. Możliwość taka zaistniała dzięki Muhammedowi [zlatynizowanemu na Mahometa], który powiększył znacznie pozycję kobiety.

„W małżeństwie islamskim od mężczyzny wymaga się, aby ubierał, żywił, zapewniał schronienie i edukował swoją żonę (lub pozwolił jej edukować się samej) w takim samym stopniu jak robi to dla siebie. Religia Muzułmańska uznaje pełnię praw kobiety do własności przed i po małżeństwie. Mężatka może zachować nazwisko panieńskie(wynika to głównie z wielkiej wagi przywiązywanej przez Arabów przed- i muzułmańskich do genealogii- przyp. autora ). Zapewnia się kobietom wielkie finansowe bezpieczeństwo. Mają otrzymywać małżeńskie prezenty, aby zachować obecny i przyszły stan własności oraz stały dochód jako gwarancje jej bezpieczeństwa. Żadna mężatka nie jest zobowiązana dawać nawet grosza na swą własność i utrzymanie domu. Ma zapewnione pełne finansowe bezpieczeństwo podczas małżeństwa i w okresie oczekiwania w przypadku rozwodu(do rozwodu może doprowadzić również kobieta, wbrew powszechnej „propagandzie” np. zwracając mahr- posag, który jest przechowywany od momentu zawarcia związku małżeńskiego- przyp. autora). Ma prawo do wspierania dzieci. Ogólnie rzecz biorąc, Muzułmanka ma zagwarantowane wsparcie w każdym okresie swego życia, jako córka, żona, matka czy siostra. Te dodatkowe korzyści kobiet nad mężczyznami są w pewien sposób zrównoważone przez prowizję ze spadków, który pozwala mężczyźnie, w większości przypadków, odziedziczyć dwa razy tyle, co kobieta. Znaczy to, że mężczyzna dziedziczy więcej, jednak jest finansowo odpowiedzialny za inne kobiety: córki, żony, matki, siostry; podczas gdy kobieta (np. żona) dziedziczy mniej, ale może zachować to wszystko na cele inwestycji i finansowego bezpieczeństwa bez żadnych prawnych zobowiązań do wydania nawet najmniejszej sumy na własne utrzymanie (jedzenie, ubranie, dom, itd.). Podobnie, Qur’an skończył z okrutną praktyką czasów przedislamskich zabijania nowonarodzonych dziewczynek. Przeciwstawia się także zwyczajom powszechnym wcześniej wśród rodziców, którzy reagowali negatywnie na wieść o narodzinach dziewczynki zamiast chłopczyka.” Również Koran wypowiada się na ten temat:„O wy, którzy wierzycie! Nie jest wam dozwolone, abyście dziedziczyli kobiety wbrew ich woli. I nie przeszkadzajcie im zabrać część Mahr (posagu danego przez męża przy zawarciu małżeństwa), który im daliście, chyba, że dopuszczą się jakiegoś wszeteczeństwa oczywistego. Obchodźcie się z nimi w sposób przyzwoity. A jeśli czujecie względem nich wstręt, to być może czujecie wstręt do czegoś, w czym Allah umieścił wielkie dobro.” Qur’an, Sura 4:19. A Prorok powiedział: „Wśród muzułmanów, najbliższy perfekcji, jeśli chodzi o jego wiarę jest ten, którego charakter jest wspaniały, a najlepsi z pośród was są ci, którzy dobrze traktują swoje żony.” (Zapisane przez At-Tirmidhi)”. Znając jednak informacje przychodzące z Bliskiego Wschodu i losy innych doktryn, włącznie z chrześcijaństwem, stwierdzić można, że jest naturalne, że pierwotna idea „mistrza” jest wypaczana przez „uczniów”.


III.

W swym podręczniku zatytułowanym „Socjologia” Anthony Giddens przedstawia dwie teorie odnoszące się do socjologicznej percepcji rodziny: funkcjonalistycznej i feministycznej. Zgodnie z pierwszą teorią rodzina spełnia zadanie zaspokojenia podstawowych potrzeb społeczeństwa i pomaga utrzymać porządek społeczny. Rola, jaką ma do odegrania obraca się wokół reprodukcji, wychowania dzieci i socjalizacji, gdyż jako jednostka wytwórcza straciła na znaczeniu na początku industrializacji. „Według amerykańskiego socjologa Talcotta Parsonsa dwie główne funkcje rodziny to socjalizacja pierwotna i stabilizacja osobowości.(zob. Parsons Bales 1956)” Pierwsza jest odpowiedzialna za zapoznanie dzieci z normami kultury w jakiej przyszły na świat. Druga, odnosi się do emocjonalnego wsparcia udzielanego swym dorosłym członkom przez rodzinę.

Rola małżeństw określona jest jako pomoc w utrzymaniu i zachowaniu zdrowia przez dwie dojrzałe osobowości. W przeciwieństwie do społeczeństw preindustrialnych, w których większe oparcie jednostka znajdowała w instytucji pokrewieństwa, oderwana od tego rodzina nuklearna w czasach przemysłowych kluczową rolę spełnia jako stabilizator dojrzałych osobowości. Parsons uważał rodzinę nuklearną za najlepszy jej model w warunkach społeczeństwa industrialnego. W „rodzinie konwencjonalnej” możliwy jest podział obowiązków, gdzie jedna osoba zajmuje się pracą zarobkową a druga domem i opieką nad dziećmi. Jednakże w praktyce oznacza to, iż mężczyzna przyjmuje rolę „instrumentalną” żywiciela, a kobieta ogrywa rolę „afektywną” pozostając w domu.

W takich warunkach jest stosunkowo mała szansa na egalitarny egzystencjalizm związku, gdyż mężczyzna posiadając środki ekonomiczne w swoim posiadaniu jest „władcą” lub w najlepszym wypadku „dobrym prezydentem”. Jest to przykład ukazujący fakt bycia rodziny tą najmniejszą cząstką, komórką społeczną. Z niej to bowiem wynosi się formy relacji między podmiotami, które w dorosłym życiu przeszczepiane są na grunt polityczny. Istnieje ponadto widoczne-zdaniem autora- podobieństwo stosunków w rodzinie powyższej a stosunkami na arenie międzynarodowej. Państwa o największym potencjałach gospodarczych determinują kierunek relacji z innym, o mniejszym potencjale państwem. Jest to „normalne”. Lecz w sytuacji przejścia na temat rodziny i relacji tam występujących, tego typu „normalne”, czy wręcz „naturalne” twierdzenie nie jest już tak łatwo dostrzegalne.
A tak w gwoli własnej dygresji, warto zwrócić uwagę na warunki rodzinne przy „klinicznym” badaniu przypadków takich jak A. Hitler na przykład, nie wyłączając m. in. wpływu religii dominującej w danym państwie [patrz E. Fromm „Ucieczka od wolności”].

Wracając do tematu, teoria ta została poddana szerokiej krytyce m. in. za jej nieadekwatność. Ale również za ignorowanie różnorodności modeli rodziny nuklearnej. „Rodziny, które nie pasowały do „ideału” białych przedstawicieli klasy średniej z dobrych dzielnic, były postrzegane jako „dewiacyjne”.” Co przy wzięciu pod uwagę choćby tylko zniesienie formalne segregacji rasowej w latach osiemdziesiątych [na terenie Stanów Zjednoczonych- przyp. autora] staje się naprawdę „normalne”.

Druga szkoła, albo raczej strona barykady to feministki. To one jako pierwsze zaczęły mówić o rodzinie nie „jak o zmarłym”, czyli w samych superlatywach, ale również zwróciły uwagę na ciemną stronę. Zaczęły mówić o tym, że rodzina jest często miejscem wyzysku, samotności i rażących nierówności. Jedną z pierwszych, która zabrała głos była amerykańska feministka Betty Freidan (1965) pisząca o „problemie bez nazwy”- izolacji i nudzie, które dokuczały amerykańskim gospodyniom żyjącym w okowach opieki nad dziećmi i prac domowych. Niebawem od tego wystąpienia nastąpił wysyp kolejnych opinii utrzymanych w podobnej konwencji i tonie, np. zjawisko „żon- niewolnic” czy „dusznych układów rodzinnych niszczących związki międzyludzkie.” Przed pojawieniem się „szkoły feministycznej” m. in. na arenie badań socjologicznych rodzina była analizowana pod kątem jej struktury, znaczenie więzów rodzinnych, rozwoju historycznego rodziny nuklearnej i poszerzonej. Feministki natomiast zaczęły zwracać uwagę badaczy na sprawy wewnątrz rodzinne i doświadczenia domowe kobiet, a także poddały w wątpliwość kooperatywność jednostki rodzinnej opartej na wzajemnym wsparciu i wspólnocie interesów.

Spośród wielu zagadnień, którymi zajmowały i zajmują się feministki o największym znaczeniu są trzy. Pierwszy to domowy podział pracy. W społeczeństwach przedindustrialnych nie było tak wyraźnie zaznaczonego rozdziału spraw publicznych i prywatnych bo prace w gospodarstwie domowym i produkcja były sprzęgnięte. Mimo iż kobiety były wykluczone z męskich dziedzin polityki i walki, pozycja ich była często bardzo wysoka, gdyż brały udział w działalności gospodarczej. Często również żony rzemieślników i chłopów prowadziły rachunki, a na porządku dziennym było przejmowanie kontroli nad działalnością gospodarczą po zmarłych mężach przez wdowy. Po przeniesieniu produkcji do fabryk i rezygnacji z zatrudnienia całych rodzin na rzecz coraz bardziej wykwalifikowanych jednostek wywołanemu przez rozwój nowoczesnego przemysłu, kobiety zostały zepchnięte na margines życia publicznego.

Podobny wpływ na sytuację kobiet miało wprowadzenie maszyn do pisania w urzędach i miejscach pracy. „Biały kołnierzyk” nie oznaczał już osoby cenionej dużym prestiżem i posiadającej lukratywną posadę, ergo miejsca te zajmować poczęły kobiety. Niestety pracowały za mniejsze stawki i nie posiadały takiego prestiżu jak sekretarze z jeszcze XIX w. W 1998 r. niemal 90 % pracowników biur w Wielkiej Brytanii stanowiły kobiety, a na 2 sekretarzy przypadało 98 sekretarek. Ten stan zmieniło pojawienie się komputerów, które wyparły maszyny do pisania, a większość osób na kierowniczych stanowiskach wszelkie sprawy, łącznie z korespondencją, załatwia przy pomocy komputera i Internetu.

Jest wiele jeszcze innych zagadnień związanych z relacją rodzina- praca, jednakże szersze rozpatrzenie ich jest możliwe w przypadku znaczniejszej pracy naukowej na wyższym poziomie zaawansowania merytoryczno- stażowego [doświadczenie zawodowe w zakresie socjologii].

Jeżeli chodzi jeszcze o szkołę feministyczną, drugim wspomnianym wątkiem jest nierówne spektrum potencjału [w sensie mocy, władania kimś- ad E. Fromm „W okowach wolności”]. Zagadnieniem z tym związanym, na który w związku z tym zwrócono uwagę jest przemoc w rodzinie [ad wypowiedź p. minister M. Środy ze Sztokholmu].

Feministki wysunęły wiele zarzutów pod adresem naukowców, prawodawców i osób odpowiedzialnych za politykę społeczną w związku z ignorowaniem przez nich problemów przemocy i wykorzystywania drugiej osoby- pobicie żony, gwałt małżeński, kazirodztwo, molestowanie seksualne dzieci.

Trzecia sfera to badania czynności opiekuńczych, które to [czynności] rozciągają się zarówno na opiekę nad chorym członkiem rodziny i starszych krewnych, a często oznacza zwykłą dbałość o dobre samopoczucie psychiczne drugiej osoby. Niektóre z pisarek feministycznych eksponują dużą i zarazem bardzo marginalizowaną normalnie rolę kobiet, mianowicie oprócz sprzątania i opieki nad dziećmi wiele pracy emocjonalnej w utrzymywanie i „konserwowanie” więzi osobistych. Ponadto że wymaga to miłości i głębokiego zaangażowania afektywnego, jest również rodzajem pracy, która koniecznie wymusza posiadanie-bądź wykształcenie- umiejętności słuchania, uwagi, ustępstw i twórczego myślenia [patrz- empatia].

W tym miejscu powinien znaleźć się przegląd rodzajów małżeństw i innych modeli wraz z krótką charakterystyką. Byłyby to rodziny składające się z pojedynczych jednostek rodzicielskich, powtórne małżeństwa, wielorodziny (rodziny odbudowane), konkubinaty, a także rodziny-lub może mniej kontrowersyjnie, związki jednopłciowe. Niestety wyczerpana możliwa objętość nie pozwala na zawarcie powyższych informacji, więc na tych skromnych, powyżej przytoczonych zakończę mą pracę.



IV

Na zakończenie pragnąłbym dodać kilka faktów i spostrzeżeń. Dużo się mówi o demokracji i wolności, równouprawnieniu i szeregu innych rzeczach. Ile z tego jest jednak czystą, w świetle rzeczywistości, w swej formie abstrakcją? Trochę tego jest. Tutaj można wstawić sparafrazowane powiedzenie- czy przysłowie? nie ważne-„cudze ganicie, swego nie znacie.” Chodzi tu bezpośrednio o centryzm ludzi z kręgu kulturowego Zachodu i dążenie do zaprowadzenia wszędzie demokracji, nie licząc się z odmiennością kulturową, cechami charakteru jednostek i całej grupy etnicznej, religii itp. dodatkowo chcą to osiągnąć w błyskawicznym tempie. Widoczny jest również cynizm w tym postępowaniu, bo jawne pragnienie zapewnienia innym wolności i sprawiedliwości maskuje mniej lub bardziej podświadomy kolonializm. Ale już wystarczająco odbiegłem od tematu. Niemniej jest to słuszne stwierdzenie. Na czym opiera się idea demokracji? Ano na wolności jednostek, podejmowaniu decyzji przy zastosowaniu consensusu i na...egalitaryzmie. A cóż obserwujemy, jak nie łamanie podstawowych zasad tej doktryny przez najadekwatniejsze i najkompetentniejsze organy państwowe?!

Pomimo tysięcy lat, jakie nas dzielą od epoki, w której relacje między płciowe polegały na zasadzie „maczuga- warkocz” niewiele się zmieniło, a równość jest jedynie na papierze. Zdrowie i szczęście rodziny, o które tak wszyscy zabiegają wokoło zależy przecież od zdrowia i szczęścia jednostki. Próbując się dostosować do „stalowych ram” zachowania i charakteru jednostka nie ma szans na pełnię szczęścia i samorealizacji. W najlepszym wypadku będzie się obserwowało tendencję do naśladownictwa płci dominującej, co stwarzać będzie pozory osiągnięcia równości, ale tylko formalnie. Równość nie oznacza jednakowości; tylko poprzez eksponowanie swych płciowych i charakterologicznych różnic-, co postuluje w swych pracach Erich Fromm- jest się w stanie osiągnąć pełnię swojej, tak dzisiaj szeroko propagowanej indywidualności. Natomiast kobiety dążąc do emancypacji same się pchają w maskulinizację. Nie wytwarzają własnych form zachowania, ale powtarzają „kroki” cywilizacji patriarchalnej, żądając np. dostępu do wszystkiego, co stworzyli Mężczyźni. Nie tędy droga. Same się zatracają. Zatracają swą naturalną Kobiecość, czyli opiekuńczość i wartościowanie nie intencjonalne. Mężczyzna nie potrafi w takiej samej mierze czegoś kochać czy cenić, tylko dlatego, że to stworzył. On stwarza jedynie przy użyciu umysłu, czyli sztucznie, a to, co sztuczne nie jest połączone żadną afektywną pępowiną. Z kolei kobiety, dzięki swemu darowi naturalnej kreacji stawiającej je na równi z Matką- Naturą wręcz przeciwnie, kochają i cenią Przedmiot swego stworzenia niezależnie od wszelkich okoliczności. Jest to przecież część jej ciała i zawiązany jest też głębszy kontakt emocjonalny. Dlatego też do bardzo niskiego stopnia zniwelowany jest egotyzm w postępowaniu praktycznym Kobiety. Brak również wszelkiego dążenia do destrukcji, która oznaczałaby tyle, co zniszczenie części siebie, a tego się przecież unika „jak ognia”. Twór kobiecej kreacji ponadto nie jest czymś abstrakcyjnym, w przeciwieństwie do Słowa, które tworzy Mężczyzna w postaci takich bytów materialnych jak dzienniki z ustawami, kodeksy etc. Bardzo emocjonalne podejście kobiety do swojego „dziecka”, choćby było to „tomisko” tych abstrakcyjnych ustaw daje większe szanse na dążenie do ogólnego przestrzegania ustalonych cezur. „Matczyna dydaktyka” nie opierająca się na kiju i rózgach, a na werbalnym tłumaczeniu prawdopodobnie polepszyłaby sytuacje w relacjach państwo- obywatel, obywatel- obywatel. Epizod ginekokracji mógłby się przysłużyć do realizacji tych zamierzeń. W momencie „przekwitu” patriarchatu zaprowadzenie systemu opartego na matriarchalnych wartościach, może by spowodował szybsze nadejście „wysoko- cywilizacyjnego egalitaryzmu”? Jedno jest pewne. Konieczne jest zajęcie się stworzeniem „klimatu” do Równościowego udziału jednostek w życiu rodziny, demokratyzacji decyzji i posunięć praktycznych pozwalających na wspólne egzystowanie przy promowaniu i kultywowaniu indywidualnych form zachowań i rzeczywistych cech wewnętrznych płci. Jeżeli to się osiągnie, zdoła się również dopiąć innego celu. Demokratyczny świat, z równymi prawami i różnymi narodami, kulturami i wierzeniami, a co najważniejsze, żyjący w pokojowej kooperacji „niecelulozowej”(nie będącej jedynie treścią umów i traktatów). Zmieniając i odpowiednio modulując najmniejszą część- komórkę społecznej całości zmieniamy tę całość, która jak witraż, choć złożony z wielu elementów, dopiero w takiej sytuacji daje zrozumiały i spójny obraz. Z tymże zmiany muszą być zarówno w sferze formalnej, jak i merytorycznej.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 29 minut