profil

Donkiszoteria

poleca 84% 2707 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Sokrates

Niełatwo być człowiekiem mądrym, niełatwo poszukiwać mądrości w ludziach. Niełatwo zaznać szczęścia i być szczęśliwym! Ja jako grecki filozof – Sokrates zmuszam ludzki naród do myślenia. Otwarcie głoszę własne poglądy! Nie boję się opinii innych! Pragnę, aby ludzie mi wierzyli! Czy mi się to udaje? Nie wiem, ale staram się. Jaką prowadzę metodę? Otóż rozpoczynam rozmowę od zadawania pytań, w ten sposób udaję, że nic nie wiem. W trakcie pogawędki zmuszam rozmówcę, by dostrzegł słabości w swoim sposobie myślenia. Przyparty do muru rozmówca musi wreszcie rozróżnić, co jest prawdziwe, a co nie.
Wielu ludzi odbiera mnie jako buntownika, który za wszelką cenę chce zwrócić na siebie uwagę. Ale zapewniam, że tak nie jest! Pragnę po prostu otworzyć ludziom oczy, zmusić ich do myślenia.
Po długoletnich moich, głoszonych naukach przysporzyłem sobie zwolenników, w których pokładałem wielkie nadzieje na przyszłość. Wierzyłem, że po śmierci moje poglądy będą kontynuowane, i że kiedyś ktoś wreszcie powie: „rzeczywiście ten facet miał racje!” Nic więcej do szczęścia mi nie brakowało, jak przekonać wszystkich o mojej „racji”. Wiedziałem, że to jest bardzo trudne „wyzwanie”, którego postanowiłem się podjąć! Zetknąłem się z niejedną krytyką, ale wszelkie uwagi kierowane, co do mojej osoby, starałem się przyjmować.
Ludzie uważali, że spotkanie ze mną mogło oznaczać, tyle, co zrobić z siebie głupca i ośmieszyć się wobec zgromadzonego tłumu. Moim celem nie była kpina z człowieka, lecz zmuszanie ich do racjonalnego myślenia! Dochodziły mnie „słuchy”, że z czasem zacząłem budzić ogólną irytację i byłem uważany za dokuczliwego, zwłaszcza dla tych, którzy dzierżyli władzę.
W głowie utkwiło mi jedno zdarzenie, które miało ogromny wpływ na moje dalsze poglądy. Otóż pewnego dnia dostałem wezwanie na „państwowe” zgromadzenie, na które miałem przybyć z moim zwolennikami. Gdy już na nim byłem, zarzucono mi demoralizowanie młodzieży. Próbowałem przekonać najwyższe instancje o tym, że to właśnie ja mam racje. Ale to po prostu była walka z wiatrakami! Uważali, że jestem chory i nie zrównoważony psychicznie. Byli oni (urzędnicy) zbulwersowani tym, że znalazł się ktoś, kto głośno mówił, głosił, a wręcz namawiał do swoich poglądów. Ktoś, kto przeciwstawił się prawu, ktoś, kto wprowadził nieporządek wśród obywateli. Urzędnicy państwowi czuli się jakby wysadzeni z siodła. Jak tak wogóle mogło być, że zwykły obywatel podporządkowuje sobie innych i wraz z nimi otwarcie głosi własne, niezgodne z prawem idee.
Gdy stałem tam z moimi przyjaciółmi, (o podobnych poglądach) jeden z uczestników zgromadzenia spytał się ich, czy są po mojej stronie, czy po stronie prawa? Byłem pewny ich „wierności”. W końcu tyle lat spędziłem z nimi, tyle wspólnych spotkań, dyskusji. Nauczyłem ich uczyć, uczyłem nauczać. Wraz z nimi „nawracałem” młode pokolenia. Pokładałem w nich nadzieję na przyszłość! Można powiedzieć, że byli oni „owocami” mojej pracy!
Gdy ich odpowiedź brzmiała: „Po stronie PRAWA” – poczułem się zdradzony, oszukany. Całe te lata, spędzone na nauczaniu, realizowaniu planów, to była po prostu walka z wiatrakami! Wszystko na marne! Żal, gorycz, złość targały mną, lecz wszystko to „tłumiłem” w środku! Byłem wściekły, że oni zamiast kruszyć kopie poddali się tak łatwo! Czułem się jak błędny rycerz, któremu wydawało się, że realizuje swoje plany. Tak naprawdę, to cała moja nauka poszła w las. Próbowałem wytłumaczyć sobie ich zachowanie i doszedłem do wniosku, że obawiali się konsekwencji płynących z owego czynu. A chciałem być pierwszym, który udowodnił, że coś takiego jak wolność słowa istnieje...
Za demoralizowanie greckiego społeczeństwa kazano wypić mi truciznę! Było im na rękę pozbycie się buntowniczego obywatela. Cóż dalej miałem robić? Z godnością wypiłem trutkę. Moją ostatnią nadzieją było to, że moi „wierni” uczniowie, choć trochę będą żałowali swojego czynu...

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 3 minuty