profil

Kartka z pamiętnika XVI wiecznej szlachcianki.

poleca 85% 370 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Kochany pamiętniczku!

Dobrze, że Cię mam. Tylko ty mi zostałeś na tem świecie. Opowiem Ci pewną historyję, żebyś wiedzieć mógł jak jestem biedna i jak niesprawiedliwie mi się dzieje.
Wielce nie kontenta dziś byłam, kiedym w zwierciadle ujrzała, jak bardzo me lice poszarzało z braku słońca. Nie wiem jak temu zaradzić. Którędyż prowadzi droga do odzyskania młodzieńczej urody mej? Już od dawna wiem, że źle się ze mną dzieje. To wszystko przez tą paskudną pogodę. Ni słońca nie ma, ni ciepło nie jest. Wyglądam jak starka. I jakże to tak może być? Przecie to się nie godzi, takiej panieneczce jak ja. Zawżdy byłam krasną dziewką, każdy rycerz, paniczyk i szlachcic lubił patrzeć na moje wdzięki. A teraz nawet chłop nie patrzy. Jeno ten kulawy żebrak, który podśmiewuje się wstrętnie. Bojno mi na ulicę wyjść, ażeby tak, kto nie zwrócił mi uwagi, co taki jędzon robi wśród ludzi prawych i pięknych. Nawet miesiąc nie chce na mnie patrzeć, bo jeno ja wyjdę nocą (tylko wtedy jestem spokojna) chowa się za ciemne chmurzyska! Robię, co tylko mogę, a mogę niewiele. Przygotowuje napary z jafer, gdy zasię ziemię ćma okrywa wymykam się do lasu i sama tam przebywam. Aby poczuć smak wiatru, jeżdżę na biegunie moim ukochanym. Wśród leśnych gęstwin jest mała kapliczka, tam uklękam, co noc i proszę Bożyca o pomoc.

Wśród dnia strawy nie tykam, a jeżeli głód bardzo mną szarpie wartko wymykam się do kuchni i tam strawę spożywam. Moja macierz bardzo o mnie się martwi, chce mi jakoś pomóc, ale ni ona pomóc mi nie zdoła. Mało tego, nawet jej się już wstydam. Dnie spędzam w swym pokoju, sama naniecam ogień i popatruje w swe zwierciadło, które przynosi mi ostatnio tylko ból i mękę. Co ja piszę? Przecież to nie jest w żadnym wypadku wina mojego lusterka, ale też i nie moja.
Pomyślałby niejeden, że to tylko moje wymysły i moje narzekania, ale tak nie jest.
Wielkimi krokami, nieubłaganie zbliża się czas, kiedym to powinnam za mąż pójść. Tak mi do tego tęskno i pragnę zaznać smaku miłości. Jakże tylko to ma być, skoro każdy się mnie lęka, a nawet nie widzi, bo ja ni na bal, ni na żadne przyjęcia nie wychodzę. Macierz moja tak prosi, tak błaga, ale ja przecie nie mogę, nie mogę zrujnować swej reputacji. Wyjdę dopiero tedy, gdy jako tako wyglądać będę. A jeżeli nigdy do tego nie dojdzie i starką niezamężną zostanę, chce ażeby mnie zapamiętali piękną i młodą, jak ongiś byłam.
Moją nadzieją i marzeniem mym największym jest, aby słonce nareszcie zza chmurek wyszło i poprawiło mą urodę na tyle, by nie wstyd było do ludzi wyjść. Bo cierpię z braku towarzystwa i z braku ciepłych promieni słonecznych, które moją twarz ogrzeją, rozpromieni się ona i rozkwitnie jak młody róży kwiat.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty