profil

Podróż w czasie. Obraz Aten i zycie codzienne mieszkańców.

poleca 85% 2669 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Antyczna Grecja fascynowała mnie bardzo od zawsze. Kiedy nadarzyła się okazja znalezienia się tam za pomocą wehikułu czasu, ani chwili nie zastanawiałem się. To co ujrzałem zachwyciło mnie. Miasta były olśniewające, a ludzie wspaniali. Niestety moje farby i płótna zaginęły. Muzykiem jestem marnym, więc nie ma co liczyć na pieśń. W takim razie wszystkie moje wrażenia przeleję na papier.

Wylądowałem na Akropolu, skąd widziałem całe Ateny rozpościerające się u moich stóp. Cudowne świątynie zbudowane z brano, surowca pobieranego z pobliskich gór, zachwycały lekkością konstrukcji. Kolumny doryckie i jońskie nadawały niebywały klimat „górnemu miastu”. Widać, że Fidiasz, Kelikrates i Ichtinios dali z siebie wszystko.
Zbliżyłem się do bramy Propyleje i zaniemówiłem. Rzeczywiście była to istna bariera pomiędzy światem ludzi a bogów. Na północ od monumentalnego wejścia wyrastały z ziemi kolejno Partenon i Erychtelion. Pierwsza z tych świątyń była jednocześnie miejskim skarbcem i domem dziewic. Otoczony mitami Erechtejon był Religijnym Centrum Akropolu. To tutaj oddawano cześć wszystkim bóstwom obecnym w codziennym życiu Ateńczyków.

Stawkę dopełniała Nike. Budowla ta poświęcona była militarnemu zwycięstwu. Górowała ona w geście triumfu nad Salaminą.
Wokół Erechtejonu zaczęli zbierać się ludzie ubrani w lniane dwuczęściowe szaty zwane chitonami. Odzież mężczyzn była krótsza.
Zauważyłem, że poszczególne części tej świątyni poświęcone są różnym bogom. Znajdowały się tam ołtarzyki Zeusa i Posejdona. Powyżej stał posąg Ateny. Zrobiony został on z drewna drzewka oliwnego. Wyglądał na bardzo stary. Grecy sami nie wiedzieli skąd się wziął. Legendy głosiły, że spadł z nieba. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego bogini mądrości, sztuki i nauki stoi na piedestale. Wtedy przypomniało mi się, że jest ona przecież patronką Aten.

Nie wiedziałem, co też wyprawiają ludzie wchodzący do Erychtejonu. Kiedy zwierzęca krew zaczęła spływać po ołtarzu wprost na marmurową posadzkę zrozumiałem, że zaraz będę świadkiem religijnych obrządków. Zwieńczeniem tej ceremonii było przebranie posągu bogini Ateny w specjalną szatę zwaną beplos. Postanowiłem również oddać cześć bogini mądrości by nie podzielić losu Kariatyd. Wychodząc potknąłem się jeszcze o kamień naznaczony uderzeniem trójzębu Posejdona.
Zaciekawiony wnętrzem innych budowli poszedłem dalej.
Za masywnymi brązowymi drzwiami Partenonu stał największy skarb Aten. Najdroższa rzeźba, jaką kiedykolwiek stworzył człowiek. Nad całym skarbcem dominował gigantyczny posąg Ateny. Jedenastometrową boginię wyrzeźbiono z kości słoniowej. Jej zbroja zrobiona była z czystego złota. Myślałem, że Erechtejon to przesada, ale to co zobaczyłem nie da mi spać do końca moich dni. Stałem tam oniemiały z wrażenia godzinę zanim się ocknąłem.

Cały budynek był piękny. Widać, że Fidiasz nadzorował każdy rzeźbiarski szczegół. Wykorzystał każde miejsce do udekorowania go. Ozdoby te nie miały pełnić tylko swojej podstawowej funkcji. Opowiadały także o historii Aten. Najlepszym tego świadectwem jest fryz umieszczony na wszystkich ścianach Partenonu. Ukazywał on liczebność armii Peryklesa. Ta genialna płaskorzeźba wspaniale oddaje majestat defilującej kawalerii.

Wschodni fronton budowli ukazuje narodziny Ateny. Cudowne barwy pieszczą mój wzrok. Konie ciągnące rydwan boga słońca Heliosa symbolizowały nadejście dnia. Po drugiej stronie frontony znajdował się rydwan bogini księżyca Seleny symbolizujący noc. To wszystko ukształtowało mój pogląd o tym jak wielką czcią darzono Atenę.
Sporo już zobaczyłem. Postanowiłem, więc zejść z Akropolu.
Idąc ulicą dojrzałem, że w jednym z domów tłumnie gromadzą się ludzie. Zaciekawiło mnie to, że na jego drzwiach wisiały girlandy z gałązek oliwnych. Wyglądało to na zjazd rodziny. Najwyraźniej jego celem było nadanie imienia dziecku właścicieli domu. Niemowlak był jeszcze malutki. Nie miał pojęcia o tym, co się dzieje. Obok niego leżały zabawki. Uznałem, że pewnie każdemu dziecku wyprawia się takie małe przyjęcie w pierwsze dni jego życia. Ten swoisty chrzest nosił nazwę Amfildronia.
Bobas był chłopcem. Ten fakt zdecydowanie cieszył stojącego nad nim ojca. Ta radość wcale mnie nie dziwi. W końcu tylko syn może zostać obywatelem. Kiedyś odziedziczy spadek po rodzicach i na starość zaopiekuje się nimi. Chłopiec miał sporo szczęścia, ponieważ rodzice mogli się go wyprzeć. Kalekie dziecko od razu zostałoby porzucone. Córka najprawdopodobniej oddana zostałaby w adopcje, a nowi opiekunowie wychowywaliby ją jak niewolnicę. Jego los potoczył się w najlepszą stronę.
Dziecko w wieku trzech lat przestaje być niemowlakiem. Od tego czasu wpaja mu się, że jego patriotycznym obowiązkiem jest poślubienie kobiety i spłodzenie z nią dzieci.

Poszedłem dalej i trafiłem na agorę. Jakiś demagog właśnie przemawiał do tłumu. Zdecydowanie wypowiadał się o mężczyźnie stojącym po jego prawicy, bo ten aż poczerwieniał z zażenowania. Tłum wiwatował, a pierwowzór naszych posłów prężył się dumnie w słońcu niczym żołnierz po wygranym pojedynku. Nagle motłoch ruszył ku centrum rynku niczym bydło ku strawie. Stała tam ogrodzona urna. Nie miałem siły by oprzeć się nawałnicy „wyborców”. W końcu udało mi się wydostać z kłębu tych spoconych, ogromnych i dyszących ciał. Stojąc na uboczu zauważyłem, że wśród tłumnie zebranych ludzi nie ma ani jednej kobiety. To mnie zaintrygowało. Czyżby kobiety miały ograniczone prawa?
U stóp Akropolu znajdował się teatr. Był on wzniesiony ku czci boga Dionizosa na łagodnym zboczu góry. Jego rozmiary mnie przytłoczyły. Miałem trochę szczęścia, bo akurat wystawiano sztukę. Kilkutysięczną widownię stanowili wyłącznie mężczyźni. Siedzieli oni na kamiennych ławkach. Na scenie stało trzech aktorów. Twarze zakrywały im maski. Nie mogłem, więc ustalić ich płci. Postacie te wydały mi się dziwnie wysokie. Dopiero, gdy podszedłem bliżej spostrzegłem ich koturny. Męskie głosy aktorów utwierdziły mnie w przekonaniu, że na scenie nie ma kobiet. Moją ostatnią nadzieją na znalezienie przedstawicielki płci pięknej stał się chór. Podszedłem, więc do orchestry. To, co ujrzałem potwierdziło moje obawy. Stojąca przed sceną kilkunastoosobowa grupa śpiewaków składała się wyłącznie z młodych chłopców. Będąc tak blisko nie omieszkałem rzucić okiem na maski aktorów. Były one pięknie ozdobione. Przedstawiały uczucia bohaterów sztuki.
Ostatnią kobietą, jaka widziałem była matka niemowlaka w pierwszym domu, który odwiedziłem. Postanowiłem, więc tam wrócić. Droga do mojego celu prowadziła przez rynek grecki, rzymski a także dzielnicę garncarską. Nie można też zapomnieć o pomniku Lizykratesa, który mijałem. Trafiłem na agorę. Był to reprezentacyjny plac na bazie prostokąta, odpowiednik rzymskiego forum. W końcu ujrzałem kobiety. Były to handlarki. Nieco spokojniejszy poszedłem dalej. Sprzedawczynie przekrzykiwały się wychwalając swoje towary. Niestety nie miałem pieniędzy, ponieważ chętnie kupiłbym trochę oliwek.

Przechodząc dalej znalazłem się na rynku rzymskim z Wieżą Wiatrów. Mijający mnie przechodnie zdecydowanie byli pod wpływem alkoholu. Wszyscy śpiewali i tańczyli. Na chwilę zapomniałem o pierwotnym celu mej podróży. Teraz moim priorytetem było ustalenie skąd wzięli się ci ludzie. Prowadzony głosem śpiewów, wonią wina i jedzenia dotarłem do zamożnej dzielnicy Hadrianopolis. Znajdowała się tu między innymi Świątynia Zeusa Olimpijskiego. Kilka metrów od niej stała willa. Prawdopodobnie należała do jakiegoś zamożnego mieszkańca. Kiedy stanąłem przed frontem dwie piękne kobiety podały mi wino w ślicznym złotym pucharku. Zaprosiły mnie do zabawy. Nie miałem nic przeciwko. Ten dom miał wspaniałe wnętrze. Ściany zdobiły freski i mozaiki. W środku wszyscy mężczyźni leżeli na stołach średniej wysokości. Kobiety, które prawdopodobnie były własnością pana domu krzątały się pomiędzy biesiadnikami. Podawały one jedzenie i dolewały wino. Na stołku służącym do stawiania dań leżały winogrona, oliwki i ryby. W tym momencie przypomniałem sobie, że od kilkudziesięciu wieków nie miałem nic w ustach. Z przejedzenia rozbolał mnie brzuch. Na szczęście wśród gości był również Hipokrates, ojciec medycyny, który podał mi zioła na migrenę. Moja dolegliwość ustała. Chciałem obejrzeć trochę dom. Trochę zbłądziłem. Wylądowałem na tyłach willi gdzie ujrzałem czterech mężczyzn kopiących doły oraz jednego nadzorującego ich pracę. Zrozumiałem, że byli to niewolnicy. Najprawdopodobniej zostali schwytani podczas wojny. Jeńcy nie mają łatwego życia. Oburzające było to, że koordynator wykopów nawet nie zareagował, gdy mnie zobaczył. Stwierdziłem, że przymusowe prace, do jakich są przydzielane „żywe własności” pana nikogo tu nie dziwią. Strwożony poszedłem spać.
Rano obudziłem się z potwornym bólem głowy i narastającym z każdą sekundą pragnieniem. Najbardziej jednak ucieszyły mnie urządzenia kanalizacyjne. Bieżąca woda była dla mnie zbawieniem. Łazienka wyglądała wspaniale. Marmurowa posadzka dodawała jej wdzięku. Postanowiłem kontynuować moją misję, którą przedsięwziąłem wczoraj. Wróciłem, więc na rzymski rynek skąd udałem się w stronę dzielnicy garncarskiej Keramejkos. Tam handlarze próbowali sprzedać mi swoje wyroby ceramiczne. Wśród nich były dzbany z czerwonymi lub czarnymi postaciami. Dotarłszy do celu mej wyprawy po Atenach ujrzałem w końcu wolną kobietę. Po chwili obserwacji zrozumiałem, że nie ma ona na nic czasu, ponieważ wszystkie wolne chwile poświęca pracom domowym. W społeczeństwie, w którym mężczyźni przebywali zazwyczaj z dala od majątku ziemskiego, uczestnicząc w życiu politycznym i spotykając się z przyjaciółmi, to właśnie kobiety odpowiadały za zarządzanie gospodarstwem domowym. To od nich oczekiwano, że będą wychowywać dzieci, nadzorować przechowywanie i przygotowywanie pożywienia, dbać o rodzinne rachunki, zajmować się tkactwem i wytwarzaniem odzieży, kierować pracą niewolników domowych i doglądać ich, gdy zachorują. Funkcjonowanie gospodarstwa domowego zależało, zatem od kobiet, których praca zapewniała rodzinie samodzielność, a mężom dawała możliwość uczestniczenia w życiu polis. Miałem mieszane uczucia, co do wolności kobiet, lecz nic na to nie poradzę.

Czas mojej wycieczki po antycznych Atenach dobiegł końca. Chętnie powróciłbym tam jeszcze raz.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 9 minut