profil

Ojczyzna jako temat rozmów ojca i syna, Szymona Gajowca i Cezarego na podstawie "Przedwiośnia"

poleca 85% 284 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Rodzice Cezarego zawsze starali się tak na niego wpływać, aby uważał się za Polaka. Zależało im na tym, aby ich syn, mimo tego, że od urodzenia mieszka poza granicami Rzeczpospolitej, utożsamiał siebie z nią. W domu kazano mu mówić po polsku, czytać książki pisane w tym języku i chodzić na płatne kursy. Nawet służące były Polkami, a wszystko to miało ukształtować w nim szacunek do tradycji i obyczajów, o których w dalekim, nieprzyjaznym Baku tak łatwo było zapomnieć.

„Chłopiec pierwszoklasista, leżąc na piersiach ojca, z głową przy jego głowie, i ojciec, kołyszący się na bujającym fotelu, wcałowywali sobie z ust w usta tabliczkę mnożenia, bajkę francuską, którą srogi nauczyciel francuskiego zadał na jutro, albo powtarzali do upadłego jakiś mały wierszyczek polski, żeby zaś nie zapomnieć dobrego wymawiania tej trudnej mowy.”
Ojciec wspominał ojczyznę z sentymentem i często opowiadał, jak się tam ludziom dobrze żyje, ale jego słowa nie zawsze docierały do roztargnionego, beztroskiego chłopca.

Po wyjeździe Seweryna, Cezary prawie zapomniał o tym kraju, znanym mu przecież tylko z opowieści, a późniejsza perspektywa wyjazdu była dla niego absurdalna. Ojciec, widząc jego zniechęcenie, starał się za wszelką cenę obudzić w nim ducha patriotyzmu. Opowiadał, że w Polsce jest teraz dużo lepiej niż w Baku i że zmiany, jakie zauważył, będąc tam jako oficer, przerosły jego najśmielsze oczekiwania. Przedstawił historię szklanych domów – utopijną wizję państwa polskiego, w której ludzie w miastach i wsiach mieszkają w nowoczesnych, budynkach: czystych, wygodnych, funkcjonalnych, estetycznych, łatwych w montażu i przede wszystkim niezmiernie tanich, a zmodernizowana przez rewolucyjną technologię gospodarka rozwija się w niewiarygodnym tempie.

„Szklane domy kosztują niezmiernie tanio, gdyż przecie przy ich budowie nie ma mularzów, cieślów, stolarzy i gonciarzy. Sam materiał jeno, transport na miejsce i dwu, trzech monterów. Sam dom – bez robót ziemnych – buduje się w ciągu trzech, czterech dni. Jest to bowiem tylko składanie części dopasowanych w fabryce. Materiał, nawet z wynagrodzeniem artystów nie kosztuje nad morzem drożej niż na miejscu drzewo budulcowe.”

Zmęczony i schorowany ojciec wypowiadał te słowa z głębi serca i choć były one prawdopodobnie przypływem gorączkowych majaczeń, wyrażały jego prawdziwy stosunek do ojczyzny. Wiedział, że mieszkańcy kraju znajdują się w bardzo złej sytuacji, a jakikolwiek rozwój gospodarki nie jest w ciągu kilkunastu najbliższych lat w ogóle możliwy, ale ta pozytywna, ciepła myśl o szczęściu, pięknie i dobrobycie, po tak długim okresie walk i zmagań z losem była wyrazem nieskończonej miłości do Polski i prawdziwego patriotyzmu.

Cezary będąc młodzieńcem, nie zdawał sobie nigdy sprawy z tego, jak wielki ciężar spoczywa na barkach Polaków. Nigdy go to nie interesowało. Był zwykłym, rozpieszczonym dzieciakiem, wyszukującym gdzieś na horyzoncie idei niemożliwych do urzeczywistnienia. Był zaangażowany w ruch rewolucyjny, którego niejasne i nieziszczalne cele były dla niego sensem życia. Ślepo wierzył w wizję zmian społecznych dokonujących się na drodze zamachu stanu, krwawych starć i ludzkiej krzywdy, której jego jednokierunkowy sposób myślenia nie pozwalał mu dostrzec.

„…Na jednym z takich zbiegowisk wieszano „in effigie” burżuazyjnych cesarzów, wielkorządców, prezydentów, generałów, wodzów – między innymi lalkę ubraną za Józefa Piłsudskiego. Tłum klaskał radośnie, a Czarek najgłośniej, choć nic jeszcze, co prawda, o Józefie Piłsudskim nie wiedział. Wszystko, co wykrzykiwali mówcy wiecowi, trafiało mu do przekonania, było jakby wyjęte z jego wnętrza, wyrwane z jego głowy. To była właśnie esencja rzeczy.”

Jedyna jego opinia na temat Polski była oparta na opowiadaniach ojca. Słuchał ich uważnie i z zainteresowaniem. Czasami nie dowierzał, brał pod uwagę to, że ocena Seweryna jest bardzo subiektywna, ale miał co do Polski duże oczekiwania. Po przekroczeniu granicy spodziewał się zobaczyć przepych i bogactwo, ale zderzenie z rzeczywistością było dla niego bolesne. „Mijał ohydne budynki, stawiane, jak to mówią psim rzędem, z najtańszego materiału, kryte papą, którą wiatr poobdzierał, a zimowe pluty podziurawił doszczętnie.”

Widział nędzę, która w żadnej mierze nie pasowała do znanego opisu. Widok brudnych dzieci bawiących się w błocie, biedaków żebrzących na każdym rogu o kawałek chleba, wychudzonych matek z krzyczącymi niemowlakami przygnębił go bardzo. „Gdzież są twoje szklane domy?” – Często powtarzał ironicznie, jakby z pretensjami do ojca, że namówił go do przyjazdu do tej przeszytej nędzą krainy. Nie czuł z nią żadnej więzi, a pobyt w niej był dla niego przykrą koniecznością.

Szymon Gajowiec reprezentuje w powieści rząd i polityków. Ten dawny znajomy rodziców Cezarego, kochający niegdyś Jadwigę Barykową, obecnie urzędnik ministerstwa skarbu, został przedstawiony jako patriota, człowiek bezinteresowny, o czystych intencjach i dużej uczciwości. Nie ulegał wpływom innych radnych, Polska była dlań największą wartością, a za najważniejsze zadania uznawał umacnianie odrodzonego państwa, utrwalenie jego granic i reformę złotówki. Dopiero na drugim planie głosił potrzebę przeprowadzenia reform społecznych, które miałyby poprawić warunki życiowe najbiedniejszych. Sądził, że Polska potrzebuje czasu na zasklepienie ran powstałych w wyniku wojny. W myśl jego teorii, nawiązującej do pozytywistycznego hasła pracy organicznej, droga do odnowy gospodarki powinna być stopniowa i przemyślana.
„Żeby to nas zostawiono w spokoju na parę lat! Żeby się to nami przestali zajmować rozmaici zewnętrzni dobrodzieje!”

Cezaremu nie odpowiadał ten program. Uznał, że jest on mało skuteczny ze względu na długi czas realizacji i obojętność wobec sytuacji najuboższych (zaobserwował ją m.in. w Chłodku i żydowskiej dzielnicy Warszawy). Zarzucił Gajowcowi, jako reprezentantowi rządu, posługiwanie się metodami terroru w zwalczaniu przeciwników politycznych, m.in. komunistów, brak tolerancji i ucisk mniejszości narodowych. Twierdził, że proponowane przez rząd reformy są mało radykalne, a ich opieszałe wprowadzanie może doprowadzić do wybuchu niezadowolenia i wzrostu popularności komunistów.

Cezaremu nie podobała się Warszawa. Wszędzie dookoła widział brud, łachmany i głód. Nie pojmował, iż są to konsekwencje przemian po odzyskaniu niepodległości, a winę za taki stan rzeczy ponoszą zaborcy. W jego mniemaniu widok ten świadczył o mentalności całego narodu i był odzwierciedleniem całej sytuacji w kraju, któremu tak jeszcze daleko do formy utopijnego państwa szklanych domów.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 5 minut