profil

Włodzimierz Tetmajer.

poleca 85% 2451 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

W noc sylwestrową z 1861 na 1862 urodził się w ludżmierskim dworku Włodzimierz Tetmajer jako syn Adolfa i Leonii z Korbickich. W osiem dni po porodzie matka zmarła. Okres wczesnego niemowlęcia do chwili drugiego ożenku ojca z Julią Grabowską spędził Włodzimierz w Harklowej. Gdy się urodził, przez ziemie polskie przetaczały się wypadki powstania styczniowego, przygotowania do zbrojnego zrywu były w toku, rozwijało się życie konspiracyjne, w którym i ojciec brał udział. Zamiast kołyski małego Włodzia dolatywały odgłosy walki, melodie powstańczych pieśni i bojowe słowa uniwersałów. Niewątpliwie i młodość Tetmajera upłynęła pod znakiem 1863 r., a w dworku rodzinnym opowieści o tych wydarzeniach słyszało się chyba w każdy jesienny i zimowy wieczór.

Około 1900 r. Włodzimierz podkreśla dwa ważne elementy w swoim wychowaniu: pierwszy – to zżycie się i ścisła łączność z podhalańskim ludem, a drugi – to patriotyzm. Te dwa czynniki kształtowały jego psychikę i charakter oraz wpłynęły na dalsze życie i poglądy. Przypomniał sobie te lata, gdy kiedyś po długiej nieobecności odwiedził Ludżmierz. Zobaczył wtedy stare kąty, spotkał ludzi, których znał, odżyła cała atmosfera modrzewiowego dworku. Oni uczyli go kochać wieś rodzinną i ziemię czarną, a ojciec uczył, że wieś rodzinna jest szeroką i długą, bo „od Tatarów aż po morza legła”. Razem z bratem Kazimierzem uczył się „Pieśni o ziemi naszej”, gdyż Matka najpierw chciała ich nauczyć po pacierzu jak mają kochać ojczyznę.

Dom rodzinny był dla Włodzimierza pierwszym miejscem, gdzie zdobył podstawowe elementy wychowania obywatelskiego. Tu nauczono go szacunku dla prostych ludzi i umiłowania tych ideałów, które kształtują sylwetkę wartościowego członka narodowej społeczności. Tęsknota za utraconym przez Tetmajerów dworkiem prawdopodobnie często nachodziła Włodzimierza i Kazimierza w latach późniejszych. Wspominając beztroskie dzieciństwo, żałowali, że nie mogą przebywać w modrzewiowych ścianach, odpocząć po światowym zgiełku, odetchnąć czystym, ludźmierskim powietrzem. Powietrzem. W 1900 r. „wybuchła” sprawa Ludźmierza nagle i niespodziewanie. Wywołała trochę szumu, rozbudziła u Włodzimierza dawne wspomnienia, rozpaliła tęsknotę i chęć odzyskania ludźmierskiej siedziby. 3 sierpnia 1900 r. Pani Julia Tetmajerowa pisze do Kazimierza:
„Żyd chce sprzedać dwór i 6 morgów za 3500złr., Włodzio się do tego pali, miał znów lekki atak sercowy, pewno z irytacji. Rożne robi projekta, chce tam zaprowadzić stację klimatyczną i mnóstwo robi planów niewykonalnych bez pieniędzy. Obawiam się bardzo, żeby nie zrobił jakiego kroku fałszywego na rachunek Zamku i żeby Ciebie nie chciał wciągnąć [...] Mnie się zdaje, że ten dobytek byłby kulą u nogi na całe życie. Dwór by stał pustką, a ta biedna ziemia nie opłaciłaby się z pewnością. Byłaby to tylko fantazja artystyczna”. Macocha Włodzimierza była osobą trzeźwą i realnie myślącą. Miała czas poznać artystyczne fantazje obu braci przyrodnich i doskonale wiedziała, ze i Ludźmierz do nich należał. Nieraz we wspomnieniach malarza i poety pojawia się obraz modrzewiowego dworku, a wtedy wzrastała i tęsknota za jego poczerniałymi ścianami.

W latach 1873 – 1881 przeszedł przez krakowskie gimnazjum św. Anny, słynną w Polsce szkołę Nowodworską. Ława gimnazjalna była też zapewne pierwszym miejscem, gdzie objawiła się Tetmajerowi sztuka. Stało się to m. in. Za przyczyną profesora rysunków, Józefa Siedleckiego. Wskazania Siedleckiego, zachęty i rozmowy, nauka rysunków – wpłynęły w dużym stopniu na ukształtowanie artystycznej osobowości Tetmajera.
W mieszkaniu profesora, wyładowanym po brzegi stosami kartonów, bywał Włodzimierz, zapoznając się po raz pierwszy z dziełami wielkiej sztuki, na razie w zdjęciach, rysunkach i reprodukcjach. Często podróżował do Zakopanego.
Od lat gimnazjalnych wielką przyjaźnią darzył Tetmajer swego rówieśnika, Konstantego Mariana Górskiego, poetę, historyka sztuki. Wiele listów, które pisali między sobą ( większość) znajduje się w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej, Tetmajer przekazywał nie tylko wrażenia zakopiańsko – wiedeńsko – krakowskie, ale i ciekawe myśli o sztuce, malarstwie.

Rozkochany od młodzieńczych lat w utworach starożytnych poetów, przeżywa chwile wahania i raz zerka w stronę malarstwa, drugi raz w kierunku literatury. Tak zresztą będzie już z Tetmajerem do końca życia: przytrzyma go na jakiś czas paleta i pędzel. Oderwie pióro, w końcu pociągnie i polityka.

Przechodzi okres załamania i szamotań pomaturalnych, do których przyczynił się poniekąd i sam ojciec, nalegający, jak wielu ojców w tamtych czasach, by syn poszedł na modne podówczas prawo. Zresztą u Adolfa Tetmajera, człwieka światłego, była to prawdopodobnie miała chwila słabości, która szybko minęła. Pogodził się z decyzja syna i zaaprobował najpierw studia filologiczne, a wkrótce i malarskie. Studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim, uczęszczał na wykłady i seminaria na Wydziale Filologicznym w pierwszych półroczu 1881/82, 1882/83, drugim półroczu 1882/83 i pierwszym półroczu 1883/84. Interesował się historią literatury i filologią klasyczną.
Do kolegów Tetmajera w czasie przelotnych spotkań z uniwersytecką wiedzą zaliczali się ludzie znani później w kulturze i nauce polskiej: Władysław Abraham, Jan Bystroń, Józef Kallenbach, Antoni Karbowiak, Feliks Koneczny, Edward Porębowicz, Karol Potkański, Witold Rubczyński, Stanisław Windakiewicz.
Studia porzuca chyba nagle, nie mówiąc nawet o swej decyzji kolegom. Już z Wiednia w marcu 1882r. Zapytuje bowiem Górskiego: „Napisz mi też, jakie wrażenie zrobił mój wyjazd na Kole Filologicznym.”

Pierwsze kroki w poszukiwaniu za granicą malarskich mistrzów kieruje Tetmajer w 1882r. do Wiednia wraz z ojcem. Tu zapozna się z nowymi prądami i będzie miał okazję zobaczyć niektóre dzieła sztuki europejskiej, znane dotąd tylko z reprodukcji u Siedleckiego. Rozwijało się tu bujne życie artystyczne, istniało ponad dziesięć teatrów, a w licznych salonach, ogrodach, kawiarniach rozbrzmiewały melodie słynne na cały świat. Wstąpił w niego zupełnie inny duch niż w Krakowie, rysuje głowy z antycznych rzeźb, później głowy i detale posągów, a następnie uczęszcza na rysunki wieczorne z modeli. Jak sam twierdzi: „Coś mnie tu pcha do roboty”.
Studjuje u profesora Christiana Griepenklera, który od 1877r. kieruje tu specjalną szkołą malarstwa historycznego. Indywidualność to niezbyt wielka i trudno przypuszczać, by studia wiedeńskie w większym stopniu wpłynęły na ukształtowanie umiejętności Włodzimierza.
Na wiedeńskim bruku odzywa się tęsknota za rodzimą fantazją, której nie zbraknie nigdy w jego sarmackiej sylwetce. Z coraz większą siła wybijają się w Tetmajerze tradycyjne elementy polskiego charakteru. Adam Grzymała – Siedlecki, który wielokrotnie potrafił swym spojrzeniem utrafić w najbardziej znamienne cechy bliskich mu pisarzy i artystów, nazwał Tetmajera jednym z ostatnich „wyobrazicieli polskiego temperamentu, starodawnej osnowy uczuciowej i obyczajowej”.

W Akademii spędza cały dzień przy sztalugach, rysuje na zadany temat, gdyż jak pisze, „chce szybko przejść przez ‘abc’ sztuki”. Z Akademii idzie prosto do domu, bo nie chce mu się włóczyć po mieście. Wrasta w atmosferę wiedeńskiej ulicy, przyzwyczaja się do życia, a nawet przestają go razić Niemcy. Dni wiedeńskie są dla niego pierwszym autentycznym spotkaniem ze sztuką, działa tu nie tylko ta po kilkakroć opisywana magia mozaikowych posadzek w Akademii, ale i możność obcowania z wielką sztuką w wiedeńskich galeriach. W jednym z listów pisze: „boje się wiedenek, które choć wcale nie są takie ładne, jak słyszałem, są bardzo zaczepne, a wiesz, że ja niesłychanie jestem słaby, gdy chodzi o wdzięki wesołych niewiast. Razi mnie jednak jakiś ordynarny sposób obejścia się Niemek, już to nie ma jak „Laszki kochanki”.
Wiedeń jest dla niego antypatyczny, często przebywa w swoim pokoiku w cichym Freinhausie tęskniąc za swoim krajem. Jedynie w Akademii ma więcej humoru, pomału przyzwyczaja się do tego trybu życia. Jak sam twierdzi jest zbyt zmęczony, aby mieć ochotę gdzieś wyjść lub iść do teatru. Za takim zmęczonym fizycznym idzie zmęczenie moralne i robi z niego nieznośną, milczącą figurę, obdarzoną sowicie spleenem. Za to ma pełną głowę pomysłów, które pakuje w cierpliwy papier , równie cierpliwym ołówkiem. Nie obchodzą go nawet ładne dziewczęta, które chodzą po dziedzińcu i zaglądają w okno jego pokoiku.

Wyjazd ojca z Wiednia wpłynął na Tetmajera przygnębiająco. Panuje u niego bieda, brakowało mu pieniędzy na listy, prawdopodobnie ojciec nie zostawił mu żadnych pieniędzy. Prosi o pomoc finansową swojego przyjaciela Górskiego, z którym planuje wspólną podróż do Włoch.
Zaczął inaczej myśleć i inaczej rozumieć sztukę, bardziej rozsądniej niż przedtem, z dnia na dzień coraz bardziej się do niej przywiązuje. Dnia 2 czerwca 1882r. pisze do Górskiego, iż spadło na niego olśnienie sztuką, odkrywa w sobie artystę i już nieodwołalnie postanawia poświęcić się sztuce. Sumiennie jak nigdy zabiera się za malowanie.
W lipcu 1882r. liczy dni do wyjazdu z Wiednia i 5-tego miesiąca pisze do Górskiego, że zatęsknił za Dunajem i wraca.. Poprosił go o przybycie na dworzec, podał dzień i godzinę przyjazdu. Dowiadujemy się, że podczas pobytu w wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych Tetmajer zdobył większą pewność siebie i wiarę we własne siły, udoskonalił umiejętności rysunku, zapoznał się z nowymi prądami i płótnami wielkich malarzy.

Wśród górali i górskiego pejzażu, w zmiennej aurze i kolorach tatrzańskiej przyrody czuł się najlepiej; tu przeżywał chwile wewnętrznego oczyszczenia po dłuższym pobycie w murach miejskich i wspominał lata dzieciństwa spędzone w ojcowskim dworku, u podnóża Tatr. Choć w swojej twórczości nie zostawił licznych śladów upojenia regionem tatrzańskim jak jego brat Kazimierz, to przecież żył Podhalem, a przyjazdy pod Tatry sprawiały mu nieopisaną radość. Lubił samotność, czasami zdarzało mu się rozmawiać z napotkanymi ładnymi kobietami. Góry wybijały mu z głowy Kraków i jego byczość, tak że zdawało mu się że wszystko jest czymś dawnym i należy do historii. Wróciwszy do domu, zaczynał myśleć o Krakowie.
Będąc człowiekiem gór, uważał się za osobę uprzywilejowaną, obdarzoną szczególną łaską współczuł ludziom z nizin, twierdząc, że nie mogą pochwalić się „artystyczną zdolnością odczuwania natury”, ale nie odnosiło się to do osób z talentem i subtelnością. Przymusowe zajęcia narzucane mu przez ojca nie wprawiały go bynajmniej w jakąś szczególną radości choć spełniał je sumiennie i bez narzekania.
Coraz mocniej wrastał w bliski mu pejzaż wiejski. Dzieciństwo spędzone na wsi, potem w latach młodzieńczych, okres studiów – letnie pobyty na „świeżym powietrzu” sprawiały, że zżywał się z chłopami coraz bardziej i coraz lepiej ich rozumiał. Nie okazywał im też nigdy swej wyższości, uważał ich za równych sobie. Cenił ich doświadczenie i trud, kochał się w wiejskich tradycjach i zwyczajach. Pobyty na wsi uczą go nie tylko codziennego życia, ale też kształtują w nim malarza, gdyż mimo gospodarskich zajęć nie zapomina o pędzlu, szuka tematów do płócien i szkiców.

Wielu artystów Leon Wyczółkowski, Jacek Malczewski, Wojsciech Kossak, Józef Mehoffer, Stanisław Wyspiański i inni nieraz porzucali na jakiś czas uczelnię, wykreślając się z jej katalogów, wędrując do Wiednia, Monachium, Paryża, by tam szukać większych przeżyć i okazalszych galerii, których brak było w naszym kraju wyniszczonym przez wojny, zabory.

Od 1852r. Włodzimierz Tetmajer nauczał rysunku i perspektywy w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, tutaj także zastępuje profesora malarstwa od 18853r. wykładając anatomię i historię powszechną. Zaczyna uczęszczać do Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie, jego pobyt trwa sporo lat. Pierwsze zetknięcie ze Szkołą nastąpiło jeszcze przed maturą rok szkolny 1875/76, później 1979/80, 1883/84, 1884/85, 1885/86 i na oddziale kompozycyjnym 1889/90 – 18894/95. W sierpniu 18892r. uzyskał świadectwo uczęszczania i złoty medal za prace na oddziale kompozycyjnym, a w grudniu 1982r. stypendium cesarskie w kwocie 1000 złr. Na rok szkolny 1892/93. Tetmajera ogarnia chęć uwolnienia się spod profesorskiej presji, czuje potrzebę obrania własnej drogi zgodnie ze swoimi upodobaniami. Pewnego razu Tetmajer zaprosił Matejkę (profesor na uczelni Sztuk Pięknych) aby ocenił jego obraz, był zdumiony talentem Włodzimierza.
Grzymała – Siedlecki przypomina, że Tetmajer stał się ulubieńcem mistrza i gdy Matejko zabrał się do prac przy polichromii kościoła Mariackiego „na Tetmajera wraz z kilkoma innymi pada zaszczytny wybór wykonywania kartonów mistrza na ścianach.
Alfred Wysocki w pamiętniku „Sprzed pół wieku” opowiada, że Tetmajer nieraz w rozmowach z przyjaciółmi przedstawiał wielkie walory Matejki „jako profesora i wychowawcy całej plejady artystów. Wprawdzie najlepsi jego wówczas uczniowie – Tetmajer i Wincenty Wodzinowski poszli odmiennymi od niego drogami i sięgnęli do tej przebogatej skarbnicy tematów, jaką jest wieś polska, jej krajobraz i ludzie, ale mistrzowi swemu zawdzięczali doskonały rysunek i w ogóle należytą znajomość samej techniki malowania”. W latach studiów artystycznych próbuje Tetmajer swoich zdolności na polu literackim.
Nowy rok 1884 witał pracą, w jego pracowni znajdowało się wiele płócien m. in. Ludowa szopka z Madonną w krakowskiej białej chustce i chłopi przynoszący serki, jabłka, strucle i dziewczęta z pszenicznym snopem, i polską, najzwyklejsza stajenka. Ludowe wątki wyraźnie już rządziły jego paletą.

Jednak jesień 1884r. nie była chyba zbyt wesoła dla młodego malarza: skarży się Górskiemu, iż od dwóch tygodni nosi miecz i mundur pułku piechoty, czyli innymi słowy jest w wojsku.
Pod koniec 1885r. Tetmajera znowu nachodzą stany wewnętrznego załamania i szamotaniny. W styczniu 1886r. postanawia wyjechać do Paryża twierdząc, iż chyba dopiero on uspokoi jego rozhukane w nim elementy. Jednak trudno ustalić czy tak naprawdę przebywał w 1886r. w Paryżu, gdyż rok ten rozpoczyna edukacją monachijską. Jeżeli był w Paryżu to na bardzo krótko. Z urywkowych monachijskich wrażeń Tetmajera nie można odtworzyć dokładnie jego całego pobytu. Możemy mieć wyobrażenie o warunkach pracy w Akademii, zainteresowaniach i codziennym niezbyt łatwym życiu. Z opowieści monachijskiej z maja 1888r. możemy się dowiedzieć, iż ktoś przekazuje i przedstawia go jako alkoholika i pijaka. Będąc w Monachium zaprzyjaźnia się z Afrą ich znajomość trwa około półtora roku, gry się urywa Włodzimierz poświęca swój czas tylko pracy. Zaczyna tworzyć z myślą o zarobku. Jaki mu to przyniosło dochód nie wiemy. To Właśnie w Monachium zawiera jedną z najciekawszych przyjaźni artystycznych z Aleksandrem Gierymskim. W bawarskich Atenach ten wybitny artysta spędza wiele lat, studiuje tu od 1868r. tu maluje wiele swoich płócien, stąd wyrusza w artystyczne wyprawy z pędzlem i sztalugami. Zaprzyjaźniwszy się, obaj wędrują do włoskiego Tyrolu na pejzaże.

Zaręczyny z niejaką panną Sianożęcką, majętną osobą z Ukrainy, odbyły się przed wyjazdem na studia monachijskie pod auspicjami pana Adolfa Tetmajera. Z przyszłą panią Włodzimierzową wiązał nadzieję na spokojną przyszłość. Niestety, Gierymski zobaczywszy pierścionek zaręczynowy zdobiący malarza mocno się zdenerwował, gdyż nie należał do wielbicieli płci żeńskiej, Tetmajer zaś niebawem zwrócił pannie pierścionek i słowo.
Pobyt w Monachium to milowy krok w drodze do sztuki Włodzimierza Tetmajera. Przeżycia w galeriach, przyjaźń z Gierymskim, godziny spędzone w sławnej Akademii, a w dodatku powzięcie decyzji o zerwaniu ze szlachcianką i porzucenie perspektyw dostatniego życia – to plon wyniesiony z Bawarii. Powraca do Krakowa, gdzie spotyka się z Ferdynandem Hoestickiem, który pisze do Kazimierza, że jego brat wrócił do Krakowa. W tym samym czasie pisze do Kazimierza Julia Tetmajerowa, że Włodzimierz nic im swojego nie pokazał, ani nie przesłał. Wreszcie w lipcu oczekiwane monachijskie płótno nadeszło, pani Tetmajerowa jest nim zachwycona, pisze: śliczny, pełen poezji, dużych rozmiarów i ślicznie zdobiony”.

W dniu 21 października 1889r. Julia Tetmajerowa pisze do Kazimierza, iż „Włodzio wyjechał do Paryża”. Malarstwo francuskie oddziałało na jego twórczość w stopniu niewielkim. Jako Tecio występuje w opowiadaniu Ferdynanda Hoesticka pt.: „Jak w bajce wschodniej. Scherzo ze wspomnień paryskich” z następującą dedykacją: „Włodzimierzowi Tetmajerowi w dowód przyjaźni – autor”. Ferdynand pisze jeszcze „Wrażenia z Paryża”, do których Włodzio robi ilustracje. Wspólne przeżycia paryskie wspomni Hoestick w 1915r., gdy w książce o Paryżu wydrukuje utwór pt.: „Czarna dama. Wrażenia i marzenia na wystawie paryskiej w roku 1889”.

Po powrocie do Krakowa Włodzimierz zaprzyjaźnia się z Czepcami, pielgrzymuje z nimi na co głośniejsze odpusty, poznał oczywiście Anię, córkę Mikołajczyka, zakochał się w niej do niepamięci i tak zaczęła się, a raczej powróciła historia jego chłopskiego życia, które odpowiadało mu najbardziej. Ich ślub odbył się 11 sierpnia 1890r. Anna Maria Mikołajczykowna miała w tej uroczystej chwili zaledwie 16 lat. Na ślub zaproszona najbliższe mu malarskie grono: Kaspra Żelechowskiego, Leonarda Strynowskiego, Wincentego Wodzionowskiego, Ludwika Stasiaka i Stanisława Radziejowskiego. Poniektórzy odradzali mu tego lekkomyślnego kroku. Nawet jego ojciec był przeciwny temu związkowi pisząc: „ Słuchaj, mówią w mieście, że chcesz się żenić z wiejską dziewczyną z Bronowic Małych. Sądzę, że to żarty, bo nie zasłużyłem na to, abyś mi taką krzywdę wyrządzał. Schłopiejesz.. Inaczej o Twoim losie marzyłem.”
Był to pamiętny dzień, pierwszy ślub młodopolski, który niesłychanie wzburzył umysły mieszkańców podwawelskiego grodu i poróżnił Tetmajera na dobre z rodziną. „Wszyscy, cały Kraków odwrócił się ode mnie. Z rodziną mam fatalne przejścia, bo ojciec znać mnie nie chce. Jednym słowem straszne awantury. Dziwne, jak to wszystko korzystnie wpływa na moją produkcję” – pisze do w kilka dni potem do Górskiego.
Po ślubie Włodzimierzowie zamieszkali w Krakowie, ale gdy tylko nadeszła wiosna, przenosili się do Bronowic, gdzie Tetmajer do chałupy Mikołajczyków dobudował pracownię. W pracowni i w jednej z izb Mikołajczyków mieszkali do jesieni. Artyście nie było łatwo: podeszły wiek ojca, słabe dochody macochy z prowadzonego przez nią pensjonatu zmuszały udzielenia im pomocy. Podobno pani Adolfowa, a przykładem męża, tak dalece posunęła swe niezadowolenie z ożenku pasierba, że nie chciała początkowo znać synowej, a pieniądze od Włodzimiwerza odbierała w jego pracowni w Szkole. Z najbliższej rodziny najżyczliwsza pozostała siostra Adolfa Tetmajera, Klementyna Olcyngierowa i ona nakłaniała pono brata, aby przyjął u siebie żonę Włodzimierza.
W 1890r. artysta nawiązuje kontakt z warszawskim wydawcą Adamem Wiślickim, który ułatwia Tetmajerowi wystawienie prac w salonie warszawskiego Towarzystwa Zachęty. We współpracy tej pośredniczy brat przyrodni Włodzimierza, Kazimierz. Zaczyna malować na sprzedaż, wszystko w Bronowicach, gdzie jest mu coraz lepiej.

W 1892r. ukazuje się „ Galicja przedstawiona słowem i ołówkiem w opracowaniu Bolesława Limanowskiego z rysunkami Włodzimierza Tetmajera”. Kreślił do tej książki obrazki z Tatr, Pienin, szkicował zakład kąpielowy w Szczawnicy, taniec góralski, przedstawiał galicyjskich Żydów. Rysunki są owocem jego wędrówek po Małopolsce i sumiennej obserwacji znanych miejsc i typów ludzkich.
W rok po ślubie, w sierpniu 1891r., urodziło siępierwsze dziecko Tetmajerów – córeczka Jadwisia. Tetmajer wrasta w Bronowice, coraz bliższe staje mu się życie wsi, sprawy codzienne mieszkańców, ich troski i radości, coraz też lepiej poznaje folklor i nasyca nim swe dzieła. Należy on do pionierów nowego kierunku malarstwa polskiego, który potem owładnął umysłami większości artystów polskich. Znajomość wsi, realiów życia ludu – wszystko to osiągnął Tetmajer przez sumienne obserwacje i wczucie się w psychikę chłopów. Był nie tylko z zamiłowania etnografem, ale przede wszystkim człowiekiem wrośniętym w wieś, znającym świetnie język, obyczaje i tradycje tych, wśród których się obracał.
Obrazy jakie namalował to:

Ślepy lirnik, Polne koniki, Kołysanka, Znad Wisły, Wesołe kumoszki i kilka innych powstały do 1890r. Dopiero małżeństwo i stały kontakt z wsią wyzwolił w Tetmajerze cały ogrom jego talentu. Wtedy każdy rok przyniesie dzieła o tematyce zaczerpniętej z życia ludu podkrakowskiego. W latach 1887 – 1903 Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych wystawia obrazy , w których folklor zajmuje naczelne miejsce: 1891 – Rodzina włościańska, Kolęda, Rusinka; 1893 – Wesele, Pokątny pisarz, Orszak panny młodej, W zbożu, Kolędnicy, Grajki; 1894 – Cavalleria rusticana, Umizgi; 1895 – Przed izbą, Z gwiazdą, Błogosławieństwo przed ślubem, Noc Świętojańska; 1896 – Wnętrze chaty, W polu, Droga do wsi, Pejzaż wiosenny, Przez pole; 1897 – Wąwóz, Kolęda; 1898 – Święcone na wsi, Droga w słońcu, Piast; 1899 – Żeńcy, Racławice; 1900 – Orka, Lato, W czasie żniwa, Lirnik; 1901 – Żniwo, Procesja; 1902 – Malwy, Krajobraz, 1903 – W polu, W lecie, Na wczesną wiosnę, Motyw z Bronowic, Zima,

Lato.
Przyjaciel artysty, wydawca jego książek i reprodukcji, Jan Czernecki zebrał tytuły obrazów, które rozpowszechniał w formie pocztówek, np.: Wesele, Dziewczęta tańczące na pastwisku, Zapusty, Święcenie ziela, Starszyzna w Bronowicach, Czepiec, Praczki, Na pastwisku, Jastrząb, Piastowi goście.

Włodzimierz wraz z bratem często przebywali ze sobą, razem jeździli do Zakopanego, wspólnie spędzali wakacje. Był to jednak tylko jeden z nielicznych epizodów, prawdopodobnie jeszcze w latach wczesnej młodości. Później można było zaobserwować u Kazimierza niechęć, wręcz wrogi stosunek do Włodzimierza. Natomiast Włodzimierz od lat najwcześniejszych darzył Kazimierza braterskim uczuciem, jako starszy wiekiem czuł się niekiedy jego opiekunem. A poeta zbywał milczeniem serdeczne epistoły, nie przyjmował zaproszeń pod dach bronowickiego dworku, lekceważył czułość serca. Pani Julia nie darzy braci takim samym uczuciem, bardziej kochała swego syna Kazimierza, a Włodek stoi w cieniu jej macierzyńskich uczuć.

Włodzimierz kilka lat spędza w Azji Mniejszej, wydając potem dzieło o mistach Pamfilii i Pizydii, a w 1889r. odbył podróż naokoło świata, zatrzymując się dłużej w Indiach i Japonii, gromadząc bogate zbiory artystyczne i etnograficzne. W 1893r. wydał w Krakowie książę: „Naokoło ziemi 1888 – 1889, wrażenia, poglądy”.

Artystyczna droga Włodzimierza Tetmajera nie była usłana różami. Kroczył po niej mozolnie, ponosił klęski, napotykał na obojętność, nie znajdował łatwo nabywców na obrazy. Trudności powiększała znana Tetmajerowska fantazja, niekiedy i niechęć do pracy i solidniejszego wysiłku albo i brak czasu na nią, czego przyczyną były rodzinne warunki, i chęć do zabawy i towarzyskich spotkań. Sukcesy przemieszane były z klęskami, entuzjazm na widok jego płócien przeplatał się częstokroć z negatywną oceną ujęcia czy wykonania. W 1890r. współpracuje z Towarzystwami Przyjaciół Sztuk Pięknych we Lwowie i Krakowie, które wystawiają jego obrazy. W 1896r. proponuje Towarzystwu nabycie kilku obrazów o tematyce wiejskiej, ale cen nie wyznacza, tłumacząc postępowaniem Towarzystwa. Z lwowskim Towarzystwem często dochodzi do awantur. Jego obrazy nie przynoszą dochodów, napotykają na krytykę.

Całe pięć lat po ślubie Tetmajerowie nie mieli własnego dachu nad głową, gdy Włodzimierz zdobył trochę pieniędzy za obrazy odkupił od starego Mikołajczyka część ogrodu, gdzie Mikołajczykowie mięli cegielnię. W 1894r. zaczął wznosić pierwsze własne bronowickie domostwo, niedaleko zagrody Mikołajczyków. Pracownia nie łączyła się z domem, stała osobno, na wysokiej podmurówce. Nie była to też pracownia podobna do miejskich, ot zwykła chata z dużym jedynie oknem, kryta strzechą, nie posiadająca światła górnego. Dom i pracownia zostaje wykończona późną wiosną 1895r. i wtedy Tetmajerowie w Bronowicach Malych zamieszkali razem na stałe. W lutym tegoż roku urodziła się druga córka Klementyna. W domu Tetmajerów oprócz kolegów malarzy bywał u Włodzimierza sędziwy Karol Baykowski, przyjaciel Adolfa Tetmajera. Do Bronowic przyjeżdżali Reymontowie (pisarz z Tetmajerem przebywał w 1912r. w Bad Nauhemi na kuracji, obaj skarżyli się na serce) i Henryk Sienkiewicz.
Postać Tetmajera widnieje w utworze Wyspiąńskiego : ”Wesele” jako Gospodarz, który obserwuje bawiących się gości.

Włodzimierz maluje wnętrze Kaplicy Królowej Zofii, była to jego nobilitacja. Udało mu się przejść przez sita kapitulacyjnych komisji, narzucić własną wizję chłopskiej Polski. Polichromia ukończona została w 1902r., wydaje się charakterystycznym dokumentem secesyjno – bronowickiej i solidarystycznej sztuki, Jednoczy bowiem treść ideologiczną z żywym, nawet jaskrawym kolorem i użyciem złota. Obok dynastii jagiellońskiej uwzględnił tu artysta Piasta w krakowskiej kierezji i równie „bronowicką” Rzepichę, Kościuszkę wraz z Matjką, Mickiewicza i Kopernikiem, Stanisława Szczepanowskiego i Stanisława Kostkę, a nad nimi postać archanioła. Droga na Wawel nie była łatwa.. napotkał trudności w staraniach o pracę nad polichromią, później o wypłatę należącej mu się sumy.
Równolegle z walką o polichromię wawelską rozgrywa się przetarg na polichromię kaplicy św. Jana Nepomucena w Kościele Mariackim – też nie bez kłopotów. Nie wiadomym było czy dojdzie do skutku jego praca w kaplicy Panny Marii. Na szczęście sprawa się wyjaśniła, już w maju dostanie zadatek na kaplicę Panny Marii. Artysta zaangażuje się po drodze w inne sprawy: walczy z Bukowskim o szkołę artystyczną 13 września 1901r. Dostał kaplicę królowej Zofii, ale żądają, żeby koniecznie pojechał do Włoch, a mianowicie do Wenecji, Rawenny, Loreto, Asyżu i do Florencji.
29 maja 1903r. dostał ofertę na sporządzenie dwóch kartonów witraży do kaplicy królowej Zofii za 3000 koron. W 1904r. wykonanie witraży zamówiono w firmie Antoniego Tucha i Stanisława Ekielskiego. Witraże jego projektu, intensywnymi kolorami ozdobiły gotyckie okna wawelskiej kaplicy. Wykonanie polichromii kaplicy katedralnej miało być tylko wstępem do szeroko zakrojonych planów wawelskich malarza wsi polskiej, marzącego o tym, aby swoimi wizjami artystycznymi ozdobić ściany zamkowych komnat zrujnowanych przez wojsko austriackie w 1806r.

* Z Wawelu, obrazującego bieg polskich losów schodzi malarz do skromnych kościółków, które nawet mierzyć się nie mogły ze wspaniałą architekturą katedry. Wspólnie z Henrykiem Uziembłą maluje kościół Wniebowzięcia NMP w Sosnowcu. Cała malarska dekoracja tego kościoła oddaje oczywiście patriotyczno – ludową myśl Tetmajera, łącząc elementy religijne z narodowymi i zaprzęgając symbolikę kościelną w służbę ojczyzny. Reporter kielecko – radomskiego „Expresu Porannego”, alarmując w 1935r. o niszczejącej polichromii, pisze: „Nie znajdujemy w Polsce zapewne kościoła, który by na swych murach zawierał taki „manifest”. Bo i samo wnętrze kościoła było w roku 1906 rewolucyjne i niepowszednie. Piękno barw z pięknem ducha polskiego, wyczarowanego przez obu artystów. Wnętrze kościoła jest tak wybitnie polskie, że uderzyć to musi każdego”. Z alegorii najciekawsza była ta, która niezbyt zgodnie z nauką Kościoła, wyobrażała Ducha Świętego w postaci Orła Białego i anielskie skrzydła stylizowała w skrzydła narodowego ptaka. Snują się poza tym po ścianach postaci królów polskich, w scenie chrztu Litwy powiewa chorągiew z orłem, a lud, który czeka na moment chrztu za Mieszka I, ubrany jest w krakowskie stroje. Święci mają twarze nie wyimaginowane, ale uwieczniają rysy najbliższych i sąsiadów malarza. I wreszcie napisy przy drzwiach głównych kościoła, skreślony zapewne z inspiracji Tetmajera: „Kościół ten za staraniem przewielebnego księdza Dominia Rocha Milberta, proboszcza naonczas w Sosnowcu, z dobrowolnych ofiar przez artystów – malarzy z Krakowa Uziembło w R.P. 1994 – 05 – 1906 malowaniem ozdobiony został ku Bożej chwale i tej Rzeczpospolitej nieszczęśliwej wspomożeniu dla dźwignięcia serca wszystkich Polaków”.

W latach 1900 – 1910 malował Tetmajer przede wszystkim polichromie. Oprócz tych najsłynniejszych powstały mniej znane polichromie kaplicy św. Jana Nepomucena w kościele Mariackim, w drewnianym kościółku w Modlnicy pod Krakowem, w prezbiterium kościoła w Kalwarii Zebrzydowskiej. Malowniczy kościółek św. Sebastiana w Wieliczce, ozdobił w 1906r. postaciami świętych polskich, ornamentami kwiatowymi, a na plafonie umieścił królową Kingę i wielki herb solnego miasta, przedstawiający srebrnego, majestatycznego orła polskiego z krzyżem na tarczy, herbem Drużyna, trzymającego w szponach młotek i wagę. Kaplicę kościoła św. Mikołaja w Kaliszu ozdobił szeregiem polskich orłów, a w polichromii pięknego gotyckiego kościoła w Bieczu, nad którą pracował w 1907r. wspólnie z Apolikarym Kotowiczem.
Polichromie więcej niż malarstwo sztalugowe nawiązywały do historii Polski. Odtwarzając pamiętne sceny i wielkie postaci znane z narodowych dziejów, krzepić chciał artysta spragnionych wolności rodaków.
W 1903r. w ślady artystyczne Tetmajera idzie już córka Isia i malarz, podobnie jak kiedyś jego ojciec, pisze list do sędziwego profesora rysunków, Józefa Siedleckiego, prosząc gorąco o zajęcie się nią i zaznajomienie jej z techniką rysowania.
Natomiast Włodzimierz i Jan Bukowski zakładają Szkołę Sztuk Pięknych i Przemysłu Artystycznego dla Kobiet. Związał się z Polskim Stronnictwem Ludowym.
W 1915r. wraz z Wincentym Witosem i Długoszem odbył podróż do Szwajcarii, w celach politycznych.
Brał żywy udział w przygotowaniach do przejęcia od Austriaków władzy i on też wszedł w skład Polskiej Komisji Likwidacyjnej, utworzonej w dniu 28 października 1918r., a formalnie ukonstytuowanej 4 grudnia. Prezesem został Wincenty Witos, szefem rolnictwa Długosz. Jak pisze Witos Włodzimierz cała swoją duszę włożył w swój dział wojskowy. W sierpniu 1919r. uczestniczył w czwartym Zjeździe Podhalan w Nowym Targu, na który przybywają najsławniejsi synowie skalnej ziemi: Kazimierz Tetmajer, Władysław Orkan, Feliks Gwiżdż, Andrzej Galica...

W ostatnich latach życia Tetmajer zniechęcony do polityki po doznanych zawodach wraca do sztuki. Nie przyjął nawet teki ministra kultury i sztuki, którą mu podobno ofiarowano z końcem 1920r. Poświęcił natomiast dużo czasu działalności kulturalnej, został bowiem prezesem Rady Sztuki w Krakowie. Powrót do malarstwa nie przyniósł Tetmajerowi oczekiwanych sukcesów. Kilkiletnia przerwa, oderwanie od pędzla i sztalug, właściwie całkowite prawie odejście od sztuki, nie wyszło na dobre artyście. Toteż powojenne jego płótna nie przypominają już owych słynnych tetmajerowskich obrazów. Nie przypominają tych malowideł zamaszystych, rozszalałych ciżbą wiejskich weselników, mieniących się jaskrawymi kolorami. Twórczość artystyczna i polityczna tego utalentowanego malarza wiąże się tak ściśle z historią Krakowa, tak dobrze pamiętają krakowskie jego barwne obrazy z życia ludu wiejskiego, jego zasługi przy restauracji katedry na Wawelu, jego rozmach i patriotyzm, że powrót artysty do pracy na polu sztuki wszyscy witają z uznaniem. Szczerym sympatykom talentu Tetmajera nie wolno jednak zataić, że ten kilkoletni rozbrat artysty z paletą odbił się na jego twórczości ujemnie. Zaciążył okres szermierki politycznej i podsunął artyście fatalną myśl ożenienia malarstwa z anegdotą polityczną. W obrazach Tetmajera: Zmartwychwstanie, Jawnogrzesznica i Sztandary można wyczuć serdeczną troskę artysty o przyszłość Polski, można zastanawiać się nad sensem jego alegorii, ale bardzo ostro trzeba osądzić kompozycję malarską i niedbalstwo techniki. Widać w tym okresie wyraźne obniżenie stopnia artyzmu. W nowych płótnach brak dawnego rozmachu i bujnej, żywiołowej ludowości.

Śmierć ukochanego syna dwojga imion Jana Kazimierza, na polu tragicznej polskiej wojny, w dniu 28 lipca 1920r. pod Stanisławczykiem była bolesnym ciosem, który ugodził niespodziewanie w serce artysty. Znękany życiem i przejściami w 1921r. kreśli testament: „Czując, że w moim wieku i przy tak silnie wstrząśniętym ustroju każdej chwili mogę umrzeć z ataku serca, będąc zdrowym na umyśle, proszę Ciebie moja najdroższa Towarzyszko życia, Ciebie, mój drogi Tadziu, jedyny już dzisiaj synu, i was wszystkie, moje ukochane córki, wraz z kochanym Jankiem Rybickim, abyście, w razie mej śmierci, zastosować się zechcieli do następujących moich wskazówek”.
Na 4 miesiące przed śmiercią zrywa długoletnią przyjaźń z czeskim literatem i pedagogiem, Franciszkiem Vondrakiem.
Artysta czuje się coraz gorzej, w listopadzie 1923r. rezygnuje ze stanowiska komisarza gminy Bronowice, ofiarowanego mu przez starostwo krakowskie, tłumacząc odmowę niemożnością przystosowania się do panujących w ruchu ludowym tendencji oraz fatalnym zdrowiem. Coraz ciaśniej zamyka się wokół niego krąg nie spełnionych marzeń o wolnej, sprawiedliwej Polsce, na którą czekał. Nadzwyczaj smutne są ostatnie dni życia artysty. Tetmajer próbuje jeszcze załatwić różne artystyczne sprawy, i tak 6 grudnia pisze list do Adolfa Szyszko – Bohusza, zawiadamiając go, że może zwrócić tryptyk Racławice, który kiedyś zabrał z Wawelu, aby udostępnić go na wystawach na górnym Śląsku”.

Nad Krakowem rozszalały się śnieżyce, zamiecie zasypały drogi, osnuły białym płaszczem letnie kolory wsi, siarczysty mróz chwycił w okowy podkrakowskie wioski. W kalendarzu wybiła data 26 grudnia 1923r., zegar wskazał godzinę 7:15 rano. „Śmierć zaskoczyła go w gościnie u zięcia, dra Rybickiego.” Bezpośredni powód zgonu: udar serca. Pojawiły się czarne obwódki klepsydr i żałobne słowa nekrologów: „Umarł Włodzimierz Tetmajer, umarł piękny i szlachetny człowiek, który w ostatnim dwudziestoleciu był prawdziwym sercem Krakowa i ziemi krakowskiej, który był duszą wielu prac i poczynań, wychodzących z naszego grodu, a obejmujących swoim zakresem całą Polskę.” „Z Włodzimierzem Tetmajerem schodzi do grobu idealista – romantyk, złote serce, fantazja „bajecznie kolorowa”, charakter prawy i idealny, popularna postać arcypolska.”

Z Krakowa przewieziono zwłoki do dworku w Bronowicach, składając je „w metalowej trumnie, którą wiozły na saniach w zieleń ozdobionych trzy pary włościańskich koni. Za trumną prócz rodziny, przyjaciół i znajomych, kroczyła gromadka włościan z Bronowic i Zielonek. Orszak żałobny wywołał na publiczności przejmujące do głębi wrażenie. Na pogrzeb do Bronowic w sobotę wybiera się masowo lud z całej ziemi krakowskiej.”
Wiejski kościółek „wypełnił się szczelnie żałobną publicznością, paltami i futrami z Krakowa, mundurami wojskowymi, sukmanami włościan miejscowych i okolicznych i chustkami wiejskich kobiet. Pani Anna Tetmajerowa złamana bólem i rozpaczą po skonie męża, otoczona stadkiem płaczących sierot, klęczy przed katafalkiem.”
Po mszy orszak wyruszył na cmentarz w Bronowicach Wielkich, poprzedzany łańcuchem wieńców. Napisy na żałobnych szarfach dziś jeszcze można odczytać, gdyż przechowane troskliwie, leżą w kolorowej krakowskiej skrzyni u najmłodszej córki artysty.
Świeżą mogiłę, okrytą wieńcami, osnuł wkrótce śnieg „jakoby delią białą”. Nad kolorowe niegdyś pola spadł wczesny zimowy zmrok. Rok 1923 dobiegał kresu...

Pamięć Tetmajera uczciło krakowskie środowisko artystyczno – literackie w lutym 1924r. wystawą pośmiertnąw salach pałacu Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych oraz w dniu 2 lutego uroczystą akademią w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. „Teatr wypełnia po brzegi publiczność, reprezentując świat polityczny, literacki i naukowy naszego miasta. Obok tego pięknie odbijały się stroje włościan, którzy licznie przybyli oddać hołd cieniom swego pracownika i opiekuna”.

Słowo wstępne powiedział dyrektor teatru, Teofil Trzciński, przy wtórze marsz żałobnego Chopina przemawiał Wodziński, a referat o Tetmajerze jako poecie wygłosił prof. Pochmarski. Nie zabrakło oczywiście wystąpień przedstawicieli chłopów, wśród których artysta spędził większą część życia, którym służył do końca swoich dni i w których widział siłę mogącą odrodzić Ojczyznę. Marzenia i słowa o chłopskiej Polsce nie były więc wyłącznie modną młodopolską fantazją, ale wyrazem najgłębszych przemyśleń, doświadczeń, przeżyć i pragnień wielkiego Polaka i artysty.

Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 31 minut

Teksty kultury