profil

„Żadne korzyści z wojen nie są tak wielkie, aby ich szkodom mogły dorównać.\

poleca 89% 102 głosów

Treść Grafika Filmy
Komentarze
wojna trojańska Homer Średniowieczny rycerz Średniowieczny rycerz Średniowieczny rycerz

Renesansowy publicysta A. Frycz- Modrzewski w swoim dziele pt.: „O poprawie Rzeczypospolitej\" podjął się oceny wojen. Swoje poglądy oparł na dokumentach i tekstach z przeszłości, która nie była wolna od konfliktów zbrojnych. „Szaleją królowie, a trzeszczy skóra Greków\"- słowa te świadczą, że publicysta krytycznie odnosi się do wojny trojańskiej, odzwierciedlonej na kartach „Iliady”. Modrzewski nie był odosobniony w swych poglądach, gdyż i inny renesansowy myśliciel- Erazm z Rotterdamu z ironicznym dystansem, ustami spersonifikowanej głupoty twierdzi, że ludzie nie umieją wykorzystać rozumu, jaki posiadają i z błahych powodów wszczynają konflikty zbrojne, wciągając w nie miliony niewinnych osób, Z czasem główny problem staje się mniej istotny, a obu stronom zależy wyłącznie na zwycięstwie, ludzkość zdaje się zapominać, że straty wielokrotnie przewyższają korzyści.

Zastanawiam się, co osiągnięto m.in. w dziesięcioletniej wojnie trojańskiej? Co otrzymał zdradzony mąż- Menelaus, odzyskując swą piękną żonę- Helenę? Wreszcie nasuwa mi się pytanie, co zyskali mieszkańcy Troi, którzy walczyli w imieniu królewicza Parysa. Te wątpliwości rozwiewa lektura „Iliady”. Dziwię się, że Homer nadał swemu dziełu, które opisuje tak straszne czyny, jak wojna, kształt eposu. Pisarz idealizuje bohaterów, biorących udział w walkach, zauważa okrucieństwo i zło, lecz nie opisuje ich, zapomina o błahym powodzie całego nieszczęścia- porwaniu Heleny. Czy można, bowiem, opiewać okrucieństwo, jakim okazywali się wojownicy: zarówno napastnicy, jak i obrońcy? Tymczasem utwór wypełniają pojedynki, a bohaterowie wykazują się nie tylko odwagą i siłą, co raczej barbarzyństwem, walczą dla samej walki, bo główny powód wojny zdaje się być zatarty. Myślę, że w dziesiątym roku tych zmagań niewielu Greków pamiętało, po co tak naprawdę opuściło dom i wyruszyło za Menelaosem w kierunku Troi. Wielu Achajów na dziesięć lat opuściło swoje rodzinny, niepewni byli, czy kiedykolwiek powrócą. I rzeczywiście wojna ta pochłonęła ogromną liczbę rycerzy, a niektórzy z nich podobnie, jak Odyseusz poszukiwali drogi powrotnej w rodzinne strony. Możliwe, że tylko król Sparty odczuwał satysfakcje, iż odzyskał swoją własność- Helenę. Natomiast po stronie przeciwnika tylko jednostki pozostały przy życiu- Eheusz i jego ojciec i rozpoczęli poszukiwanie nowej ojczyzny. Pozostali mieszkańcy zostali wycieńci, zniszczono dorobek cywilizacyjny.

Zatem korzyści wyniesione z tego konfliktu były nieporównywalnie mniejsze w stosunku do strat. Ta wojna nie wydawał się, więc potrzebna i z nowożytnego punktu widzenia nie była nieunikniona. Uświadamia to Jan Kochanowski w „Odprawie posłów greckich”
Renesansowy pisarz ukazuje nam prawdziwą przyczynę klęski Troi- prywata zwycięża nad praworządnością. Ludzie zapomnieli o odpowiedzialności za swój naród, kraj, stała się dla nich ważna wyłącznie ich własna sprawa i zyski. Parys przekupstwem stara się przekonać do swych racji innych, po przeciwnej stronie staje Antenor- wzorowy patriota, który nie chce narażać swojej ojczyzny na krwawe walki. Jednak wygrywa stronnictwo królewicza i wojna staje się nieunikniona.

Zatem to nie bogowie, ale ludzkie namiętności, chęć żądzy, posiadania bogactw, nowych terenów prowadzą do takich kataklizmów, które historia nazywa wojnami. Chrześcijaństwo, które miało zapobiegać krwawym rzeziom i zgodnie z duchem ewangelii nieść pokój, stało się powodem wszczynania wojen zwanych świętymi.

Pod znakiem krzyża rycerze grabili i zabijali niewinnych, tłumacząc swe czyny chęcią rozsławiania imienia Boga. Tak należałoby interpretować treści zawarte w średniowiecznym eposie pt.: „Pieśń o Rolandzie”. Narrator idealizuje frankońskich rycerzy, podkreśla ich męstwo, słuszność sprawy, w której walczą, a tak naprawdę opisywana wyprawa nie zakończyła się sukcesem, gdyż tylna straż Karola Wielkiego została, zwabionych ilością wywożonych z ich kraju łupów. Odebrali to, co do nich należało, zranili Rolanda, wybili jego żołnierzy. Te historyczne wydarzenia nie mogły odnaleźć odzwierciedlenia w gatunku zwanym chansons de gest, sam Roland podkreśla to słowami: „nie trzeba, aby o nas źle mówiono w pieśni”. W imię fałszywie pojętego honoru rycerskiego nie zawiadomił władcy o niebezpieczeństwie, który być może pospieszyłby mu z pomocą i może ocalił przed śmiercią dowódców i podwładnych. Straty poniesione w tej walce były nieporównywalnie większe od wątpliwych zysków. Nawet, jeśli udało się chrześcijanom zmusić pogan do wyznawania wiary w jednego Boga, to tak naprawdę uczynili to wbrew zasadom ewangelicznym. Światopoglądu nie można narzucić innym, człowiek sam musi się na niego zdecydować, a wojna w takiej sprawie wydaje się bezsensowna.

Niestety, minęło wiele wieków, a ludzie dalej nie potrafią tego zrozumieć. Współcześnie toczone są walki z tych samych powodów co w przeszłości, tak jak niegdyś chrześcijanie, tak teraz wyznawcy islamu głoszą idee świętej wojny. W imię Allacha dokonują ataków terrorystycznych, nie powstają wprawdzie eposy upamiętniające ich czyny, ale wstrząsające reportaże oraz filmy dokumentalne. Historia jest, bowiem cykliczna, zmieniają się tylko realia, dawna broń-zastępowana jest nową, pozostaje natomiast ta sama mentalność ludzi, którzy nie potrafią inaczej niż poprzez wyciągnięcie broni rozładować swojego gniewu.

K.K. Baczyński podkreśla w „ Historii”, że arkebuzy wypierają samoloty budzące przerażenie, „ogromne nieba suną z warkotem” czytamy w „Pokoleniu”, a przecież „krew ta sama spod kity czy hełmu”. Każda wojna, niezależnie od czasów, prowadzi do śmierci nie tylko walczących, ale i niewinnych, wypacza osobowość, wyzwala instynkty samozachowawcze i zniekształca posiadane wartości. Strasznym owocem, tej ostatniej – II wojny światowej były obozy koncentracyjne, zwane przewrotnie obozami pracy. Pobyt w nich prowadził do odczłowieczenia, a później do śmierci fizycznej. Ten, komu udało się ocaleć, był okaleczony do końca życia i szukał już po wojnie nauczyciela i mistrza, przewodnika, który poprowadziłby go na nowo przez życie.

Myślę, że ten problem dotyczy nie tylko prawdziwych ofiar wojny, gdyż wśród napastników znajdowali się zwykli ludzie, którym kazano zabijać. O uczuciach młodych chłopców usytuowanych po przeciwnych stronach opowiada William Wharton w powieści „W księżycową jasną noc”. Pisarz stara się zagłębić w psychikę nie tyle żołnierzy alianckich, co nastoletnich chłopców ubranych w mundury Wermachtu. To oni odczuwali strach przed śmiercią oraz przed zabijaniem, nie chcieli, aby ich ręce były splamione krwią. Jedni i drudzy odczuwali potrzebę przyjaźni i zwykłej, ludzkiej miłości i zaufania. To dowódcy różnych armii kazali im walczyć po przeciwnych stronach w imię, jakiś mglistych racji, nie dając szansy wyboru. I w tym przypadku komentarz mogłyby stanowić słowa: „szaleją królowie, a trzeszczy skóra Greków”. Zatem wojna nie przynosi nigdy takich korzyści, które mogłyby przewyższać straty, a jednak ludzkość zdaje się o tej oczywistej prawdzie nie pamiętać, skoro cały XX wiek naznaczony jest kataklizmami.

O tych z drugiej połowy XX wieku opowiadają wstrząsające filmy, takie jak: „Urodzony 4 lipca”, „Polowanie na jelenia” czy „Pola śmierci”. Przerażające jest to, że nie wszystko w nich stanowi czystą fikcję, ich twórcy opierają się przecież na własnych doświadczeniach, czy tych, którzy przeżyli wietnamskie i kambodżańskie piekło.

Materiał, który przywołałam, dowodzi słuszności słów renesansowego publicysty, który marzył o idealnym państwie, świecie bez wojen, ale jego pragnienia pozostawały tylko w sferze snów. Rzeczywistość okazała się brutalna z winy samego człowieka. Dlatego William Wharton napisał: „gdyby rodzaj ludzki posiadał naprawdę rozum, to zacząłby wnioskować, weryfikować, a potem sprawdzać gotowe rozwiązania i zapewne człowiek nie doświadczyłby tylu nieszczęść”.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 6 minut