profil

Jaki ostatnio widziany film zrobił na tobie wrażenie lub cię zawiódł i dlaczego?

poleca 85% 388 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Wybrałam się na ?Pasję? (?The Passion of the Christ?) w reżyserii Mela Gibsona nie tylko dlatego, że film od dawna zapowiadano jako wydarzenie, ale również dlatego, że opinie krytyków były zupełnie sprzeczne. Jeden z nich pisał, że ?Pasja? to film brutalny, ale pełen wiary i należałoby go pokazywać w kościołach, a nie w kinach. Inny z kolei krytyk napisał, że ?Pasja? to film w złym guście, lekceważący sobie sprawy święte i zanim został dopuszczony na polskie ekrany należało się zastanowić, czy nie obrazi chrześcijan.

Film zaczyna się nieobecną w Ewangeliach sceną kuszenia zdjętego lękiem Chrystusa przez Szatana w Ogrójcu. Pojawia się symboliczny wąż- zło- grzech, zdeptany przez Jezusa. Koniec filmu to śmierć i oszczędna w środkach scena zmartwychwstania. Na pewno ?Pasja? Gibsona Daleka jest od koncepcji Zeffirellego (?Jezus z Nazaretu?) z uśmiechniętym Jezusem i starannie oddalonymi scenami cierpienia. Jest to po prostu film inny, na pewno mocny, ale nie mogę się pozbyć wrażenia, że u Gibsona śmierć jest nie tylko okrutna, jest również wielkim widowiskiem, obliczonym na odbiorcę. Film nie zrobił na mnie tak wielkiego wrażenia, jak się spodziewałam. Uważam, że arcydziełem nie jest i przyznaję, że jest po prostu dobrym, porządnym filmem, prezentując przyzwoite rzemiosło i staranny warsztat. [albo arcydzieło]

Świetne są zdjęcia Caleba Deschanela {celowo stylizowane na płótna luministów. Obserwacja ta odnosi się przede wszystkim do scen drogi krzyżowej, obrad Sanhedrynu utrzymane w stylu rembrandtowskim. Jakby dla podkreślenia różnicy między czasem męki i czasem dzieciństwa autor zdjęć użył w scenach wspomnień błękitno- biało- złotej tonacji podobnej do tej, którą widzi się na wczesnych płótnach Rubensa i Wermera}. Dla mnie to główny atut filmu- piękne, barwne (od ciemnej tonacji w scenach drogi krzyżowej i podczas obrad Sanhedrynu, po jasne- w scenach wspomnień Chrystusa) zdjęcia nadają obrazowi niezaprzeczalne walory wizualne. [nie można odwrotnie, zdjęcia *są* genialne]

Warsztat aktorki w filmie budzi raczej szacunek, choćby dlatego, że podczas seansu nie pada ani słowo po angielsku. Reżyser celowo nie zaangażował wielkich gwiazd, najbardziej znana twarz to Monica Bellucci jako Maria Magdalena. W niezwykle przejmujący sposób Gibson odmalował postać Marii. Maia Morgenstern o niezwykle plastycznej twarzy potrafi pokazać tragedię matki zabijanego dziecka i zarazem celu, który głęboko szanuje, ale wobec którego staje w ogromnym lęku. Najlepsza aktorsko scena to wg mnie spotkanie matki i syna w środku drogi na Golgotę. Patrząc, jak syn kolejny raz upada pod ciężarem krzyża, Maria przypomina sobie jego dzieciństwo słowami jeszcze nienapisanej Apokalipsy: ?Spójrz, matko, oto czynie wszystko nowe?. Monica Bellucci to nie tylko piękna twarz, do której przywykliśmy, to także próba zagrania Marii Magdaleny w konwencji powściągliwości i oszczędności w środkach aktorskich. Wybrała więc znana aktorka najlepsze wyjście z trudnej sytuacji. Zawiódł mnie natomiast James Caviezel jako Chrystus. Trudno oskarżać aktora, że nie dźwignął ciężaru roli, ponieważ prawdopodobnie najbardziej doświadczony aktor także nie spełniłby oczekiwań widza. Moim zdaniem Caviezel nie oddał w postaci Chrystusa charyzmy człowieka, za którym można iść na śmierć. Jest tu tylko wytrzymałość fizyczna i odporność na ból. Mimo wszelkich trudności, jakie ta rola niesie, są jednak takie kreacje, które na stałe pozostają w pamięci i są takie, które się zapomina. Ta prawdopodobnie pozostanie wśród tych drugich. [można odwrotnie]

Bardziej przyciąga widza postać Judasza, którego umieszcza Gibson wśród szalonych i myślę, ze ma do tego prawo, ponieważ reżyser uzupełnia Ewangelie swoim wyobrażeniem całego problemu zdrady. Podobnie nie protestowałabym przeciwko wprowadzeniu do filmu kobiecego sumienia Piłata, wszak w świecie, jaki Gibson pokazuje istnieje nie tylko okrucieństwo i obojętność, funkcjonowało również sumienie i dobroć. Nawet w czasie projekcji słychać było reakcje negatywne na widok pokazywanego przez Gibsona tłumu gapiów, w którym przemyka się co jakiś czas uosobiony diabeł. Także przyznaje Gibsonowi prawo do własnego pomysłu, ale mam pretensję, że nie wykorzystał ważnego problemu sygnalizowanego w malarstwie i w literaturze. Moim zdaniem nie dość wyraziście pokazał obojętność tłumu, wśród którego Chrystus wędruje ze swoim krzyżem. Był to dzień szabasu. Należało skończyć zajęcia i sprawy handlowe przed zachodem słońca. Wszyscy spieszyli się zająć własnymi problemami i nikt nie zwracał uwagi na uginającego się pod ciężarem krzyża człowieka. Ze wszystkich cierpień, które zadano Chrystusowi chyba to było najcięższe- obojętność ludzi, za których szedł na okrutną śmierć. Przypomina się obraz Breughla ?Droga krzyżowa?, na którym wśród zajętych drobiazgami ludzi wędruje zgięta ciężarem figura człowieka, który zmieni świat na następne tysiąclecia. [można uznać, że Gibson nie miał prawa do własnej interpretacji, to w sumie Biblia; na obojętność tłumu nie starczyłoby mu czasu- miał tyko 2 h]

Filmowi zarzucano nadmierne okrucieństwo i moim zdaniem niesłusznie. To prawda, są sceny wyjątkowo drastyczne, jak choćby 15- minutowa scena biczowania, którą reżyser rozbudował ponad tekst Ewangelii. Chrystusa biczuje bez końca 2 żołnierzy, chociaż zwyczaj nakazywał uderzać 20 razy (pod karą biczowania, dlatego uderzano 19 razy). Skrupulatny badacz Ewangelii zarzuciłby reżyserowi wiele błędów, jak choćby to, że gwoździe wbijano nie w środek dłoni, lecz w nadgarstek, że łamanie piszczeli miało zupełnie inny cel niż ten, który pokazał Gibson. Najważniejsze, że reżyser nie pojął chyba prawdziwego okrucieństwa kary ukrzyżowania. W całym świecie rzymskim była to kara najsurowsza, najstraszliwsza, której bano się ponad wszystkie inne. Ze strachu przed ukrzyżowaniem wszyscy mieszkańcy Masady- twierdzy obleganej przez Rzymian- popełnili samobójstwo. Pisząc na śmierci Chrystusa na krzyżu Daniel Robbs interpretuje ukrzyżowanie w świetle całej medycznej wiedzy, jaką ma współczesny człowiek. Ukrzyżowany umierał uduszony. Ostrzegam: naukowy opis śmierci krzyżowej, trochę straszny. ?Na początku ukrzyżowany ma jeszcze dość sił, by przeciwdziałać skurczom tężcowym, miażdżącym mu piersi. Kosztem straszliwych rozdarć próbuje się dźwignąć, by móc odetchnąć. Potem powoli jego odporność słabnie , rozprężone ramiona przybierają pozycje ukośną, ciało opada, kolana przeciwnie niż biodra i kostki nóg tworzą kąt rozwarty i ludzki łachman układa się w rodzaj straszliwego zygzaka; głowa wstrząsana przedśmiertną czkawką, opada w końcu na piersi, wspierając się brodą o mostek?. Koniec opisu. Na ekranie widzi się przede wszystkim krew i rzeczy, do których widz jest już przyzwyczajony. Nie widzi się jednak prawdziwej męki, która poprzedziła śmierć Jezusa. [może to by było trochę za wiele okrucieństwa jak na jeden film]

Mam też pretensją do Gibsona, że nie rozwinął wątku Longinusa. Może trudno byłoby Amerykaninowi, który nie zna dogłębnie odczuć, jak duże znaczenie ma dla naszego, starego świata włócznia św. Maurycego i Święty Graal. [to może iść na duży plus- Biblia nie mówi o Św. Graalu, a włócznia też owiana jest legendą- czyt. Raczej nie istnieją]

Niewątpliwą zasługą Gibsona jest użycie aramejskiego i łaciny. Jak już wspominałam, nie słychać ani słowa po angielsku. Żydzi mówią językiem aramejskim; Piłat i żołnierze- po łacinie, chciaż powinni używać jednego z dialektów greckich- koine.

Nie wszystko się Gibsonowi udało. Rażą typowo amerykańskie efekty filmowe: przyklejanie ucho żołnierzowi, kruk wydziobujący oko złemu łotrowi, patetyczna, a wręcz przedramatyzowana muzyka. Takie efekty były w filmie nie na miejscu. Można by jeszcze rozpatrywać film z punktu widzenia wierności tekstom 4 Ewangelii, ale takie zajęcie powinno się pozostawić biblistom. Widzom zaproponowano koncepcję artystyczną, w której autor ma prawo poczynić pewne uzupełnienia, interpretacji i rozwinięcia. Gibson nie naruszył prawd Ewangelii, jeśli odniósł się po swojemu do niektórych wątków, miał do tego prawo. ?Pasji? nie można rozpatrywać w kategorii poprawności. Trzeba patrzeć na film jak na, moim zdaniem, kolejną interpretację Męki Pańskiej, jakże różną od ?Jezusa z Nazaretu? czy ?Jesus Christ Superstar? [a róbcie z tym co chcecie]

Produkcja:
Bruce Davey, producer
Mel Gibson, producer
Stephen McEveety, producer
Enzo Sisti, Kierownik produkcji

Film amerykańsko- włoski

Reżyseria- Mel Gibson
Scenarisz- Mel Gibson i Bernard Fitzgerald
Zdjęcia- Caleb Dzeschanel
Muzyka- John Debney
Kostiumy- Maurizio Millenotti
Scenografia- Carlo Gervasi

Obsada:
Jezus- James Caviezel
Maria- Maia Morgenstern
Maria Magdalena- Monica Bellucci
Piłat- Ivano Marescoti
Klaudia, żona(?) Piłata- Claudia Gerini
Szatan- Rosalinda Celento
Jan- Hristo Jiukov
Gesmas- Francesco Cabras

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 7 minut