profil

Zbrodniarz i jego psychika w „Makbecie” - jakie konsekwencje pociąga za sobą czynienie zła

poleca 85% 106 głosów

Treść Grafika Filmy
Komentarze
William Szekspir Charakterystyka Makbeta Makbet opracowanie Makbet opracowanie

William Szekspir był renesansowym dramaturgiem i poetą angielskim. Jego sztuki, na początku entuzjastycznie przyjmowane przez widzów, zostały potem oskarżone o prostactwo i łamanie klasycznych zasad. William Szekspir zerwał bowiem z dobrze znanymi tragediami antycznymi, w szczególności z zasadą trzech jedności, aby w pełni pokazać zmiany zachodzące w osobowości człowieka. W swoich dziełach wykorzystywał również wątki fantastyczne, język potoczny, elementy komiczne, pojawiały się sceny zbiorowe. Wszystko po to, by w swych utworach, na przykład w „Makbecie”, pokazać skomplikowany, złożony, zmienny, w pełni ludzki charakter człowieka. Kim więc jest Makbet? Sama postać Makbeta została oparta na postaci historycznej. Był on królem szkockim i skrytobójcą, który został władcą po zamordowaniu w prawowitego króla Duncana w 1040 roku. Natomiast w 1057 roku historyczny Makbet zginął z rąk Malkolma, który wstąpił na tron jako Malkolm III. Czytając dramat Szekspira, bardzo trudno nie zadać sobie pytania: dlaczego? Dlaczego król Duncan musiał umrzeć? Dlaczego zabił go Makbet, któremu król ufał? Dlaczego Makbet zabija ludzi, którzy byli mu bliscy? Dlaczego Lady Makbet odbiera sobie życie? I dlaczego osiągnąwszy to, co pragnęli, nie są szczęśliwi?

Przede wszystkim, trzeba sobie uzmysłowić, jakim człowiekiem jest Makbet. Poznajemy go jako człowieka dobrego, szlachetnego, odważnego. Jest on ideałem rycerza. Ma on jednak ludzkie słabości - jest ambitny i pragnie być królem. Nie zastanawia się on nad swoim postępowaniem, w decydującym momencie kieruje nim tylko żądza władzy. Właśnie z jej powodu traci swoje zasady, staje się zaprzeczeniem toposu rycerza: jest zdradliwy, zabija tych, którzy mu ufają. Nie jest również osobą odpowiedzialną. Od początku stara się zrzucić odpowiedzialność za swoje zbrodnie na innych. To jego żona obmyśla plan działania, a oskarżeni o nią zostają synowie Duncana. Makbet mógłby w spokoju powiedzieć: „to ona to wymyśliła”, „nie chciałem tego, próbowałem się wycofać, ale mnie zmusiła”. Tak naprawdę jednak Makbeta nikt nie zmuszał do niczego. Był mężczyzną, rycerzem, człowiekiem dorosłym i odpowiedzialnym za swoje czyny. Gdyby chciał, powiedziałby: „nie”. Ale nie chciał, nie zrobił tego. On nie walczył z pokusą zabicia króla. On pragnął jego śmierci. On pożądał władzy.

Ale był tylko człowiekiem, bał się. To, co daje się zaobserwować w Makbecie, to jego przemiana. Zbrodniarz przestaje się bać, ma coraz większe poczucie bezkarności. W przypadku Duncana Makbet odczuwał żal, odzywało się jego sumienie. Potem jednak król Makbet zaczął powoli przyzwyczajać się do zbrodni. Pojawienie się ducha Banqua podczas uczty wywołało przerażenie z powodu jego istnienia, nie spowodowało jednak żalu Makbeta za kolejne morderstwo. Morderca przestaje się obawiać kary. Raz jej uniknął, drugi raz się uda, a potem się uda i trzeci, i czwarty, i piąty... Z początku odzywa się sumienie. Ale już śmierć żony i dzieci Makdufa nie wywołują w nim żadnych uczuć. Jego stan obojętności na zło bez przerwy się pogłębia i zabija w nim wszystkie dobre uczucia, całą szlachetność, lojalność i przyjaźń. Strach przed utratą władzy pogrążał go w pewności, że jedyną możliwością jej utrzymania są kolejne mordy.

Jednak, według mnie, najstraszniejszym skutkiem zabicia Duncana było zupełne zniszczenie życia osobistego Makbeta. Jego dawni przyjaciele odwracają się od niego, część z nich Makbet sam rozkazał zabić. Poważanie innych i dobre imię znika, wszyscy naokoło nienawidzą go i pragną albo uciec, albo się go pozbyć. I w końcu niszczy się jego małżeństwo. Makbet ma tajemnice nawet przed swoją żoną. Lady Makbet powoli popada w obłęd, wywołany wyrzutami sumienia, choruje i popełnia samobójstwo. U Makbeta śmierć żony nie wywołuje jednak żalu, ale wybuch furii. Żądza władzy i strach niszczą go – psychicznie i fizycznie. Zło rodzi zło, ale każde następne jest już większe. Człowiek się przyzwyczaja do łamania reguł, staje się to dla niego chlebem powszednim. W ten sposób człowiek dobry i szlachetny staje się zły i okrutny. A wtedy nie istnieją już żadne reguły. Makbet chciał zapewne być dobrym władcą, ale gdy już nim zostaje, ludzie przestają go obchodzić. Staje się egoistycznym panem, nie dbającym o niczyje interesy. Władza, którą zdobył w wyniku morderstwa, okazała się nie do pogodzenia z uczciwością i szlachetnością. Jego państwo podupada, a lud nienawidzi swojego ciemiężyciela. Nie można budować dobra na ludzkiej krzywdzie. By władza, pieniądze, sława cieszyły, muszą być zdobyte legalnie, być może w trudzie, ale tak, by podczas ich zdobywania nie tracić swojego honoru. A ludzie, dążąc do swoich pragnień najkrótszą i niby najłatwiejszą drogą, nie wiedzą o tym. A może po prostu nie myślą. Makbet zabija, by czuć się pewnie, ale tak naprawdę im więcej zabija, tym bardziej się boi. Popełniając pierwszy mord wstępuje na drogę, z której nie ma odwrotu, która w finale okazuje się ślepym zaułkiem.

Zauważmy jednak, ze Makbet nie jest jedynym zdrajcą i człowiekiem pragnącym władzy w tym dramacie! Mamy przecież jeszcze poprzedniego tana Kawdoru. Był taki sam jak Makbet. Król Duncan twierdził, ze pokładał w nim całkowitą ufność. On tak samo jak Makbet zdradził króla, z tego samego powodu – żądzy władzy. Tak więc utwór zaczyna się, gdy jeden zdrajca ginie i kończy się tak samo – śmiercią zdrajcy. Czy to nie pokazuje, że ludzie są tacy sami? Jeden tan Kawdoru, omamiony władzą, wystąpił przeciw prawowitemu królowi. Drugi zrobił to samo, mimo że wiedział, co się stało z jego poprzednikiem. Władza degeneruje ludzi, nie tylko Makbeta. Do swojego poprzedniego „ja” obaj zdrajcy powrócili tylko w jednym momencie – w chwili śmierci. Makbet, mimo że wiedział, że umrze, stanął do walki z Macduffem, jak przystało na rycerza. Poprzedni tan Kawdoru natomiast prosił króla o przebaczenie.

Jak wielu ludzi czegoś pragnie: pieniędzy, sławy i, jak Makbet, władzy. Wielu z nich chce je zdobyć wszelkimi możliwymi środkami. Także morderstwami, intrygami, łamaniem wszelkich reguł. Ale kiedy już je otrzymują, to zamiast radości z ich posiadania mają tylko strach, by ich nie stracić. Bo taki właśnie jest człowiek: wystarczy dać mu namiastkę tego, czego pragnie, a będzie tego pożądał jeszcze bardziej, zacznie dążyć do swego marzenia wszelkimi możliwymi środkami, aż w końcu ono go zniszczy. Chyba, że okaże się na tyle silny, by przezwyciężyć się pokusom. W każdym z nas tkwi zło. Ludzie nie popełniają zbrodni często tylko ze strachu przed karą. U mordercy natomiast ten strach się zmniejsza, zbrodniarz przestaje wierzyć w karę. Ale każde zło, które wyrządzimy, będzie miało swoje skutki, które wrócą i odbiją się na nas. W potyczce człowiek kontra zło człowiek przegrywa. Bo zło atakuje podstępnie, pojawia się, a człowiek się do niego przyzwyczaja, i powoli nim nasiąka. Wszystkie zbrodnie doprowadzają do tego, że Makbet przeistacza się z dzielnego człowieka w tchórza, paranoika, który na każdym kroku widzi dla siebie niebezpieczeństwo. Na każde zagrożenie, nawet wyimaginowane, miał tylko jedno rozwiązanie: zabić. Gdy doszedł do władzy, za bardzo bał się, że ją utraci, by się nią zająć. Zatracił swoje człowieczeństwo.


Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 6 minut