profil

Pieśni i Fraszki Jan Kochanowski

Ostatnia aktualizacja: 2022-02-03
poleca 85% 594 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Pieśń II


Serce roście patrząc na te czasy!
Mało przed tym gołe były lasy,
Śnieg na ziemi wysszej łokcia lażał,
A o rzekach wóz nacięższy zbieżał.

Teraz drzewa liście na się wzięły,
Polne łąki pięknie zakwitnęły;
Loy zeszły, a po czystej wodzie
Idą statki i ciosane łodzie.

Teraz prawie świat się wszystek śmieje,
Zboża wstały, wiatr zachodny wieje;
Ptacy sobie gniazda omyślają,
A przede dniem śpiewać poczynają.

Ale to grunt wesela prawego,
Kiedy człowiek sumnienia całego
Ani czuje w sercu żadnej wady,
Przeczby się miał wstydać swojej rady.

Temu wina nie trzeba przylewać
Ani grać na lutni, ani śpiewać;
Bęzie wesół, byś chciał, i o wodzie,
Bo się czuje prawie na swobodzie.

Ale kogo gryzie mól zakryty,
Nie idzie mu w smak obiad obfity;
Żadna go pieść, żadny głos nie ruszy,
Wszysto idzie na wiatr mimo uszy.

Dobra myśli, której nie przywabi,
Choć kto ściany drogo ujedwabi,
Nie gardź moim chłodnikiem chruścianym,
A bądź ze mną, z trzeźwym i z pijanym!


Przemiany jakie zachodzą na wiosnę. Ich wpływ na człowieka. Porównanie stoicyzmu i epikureizmu. Najważniejsze jest czyste sumienie, należy korzystać z zabawy rozważnie i w sposób umiarkowany.

Pieśń VII


Trudna rada w tej mierze: przyjdzie się rozjechać,
A przez ten czas wesela i lutnie zaniechać.
Wszystka moja dobra myśl z tobą precz odchodzi,
A z tego mię więzienia nikt nie wyswobodzi,
Dokąd cię zaś nie ujźrzę pani wszech piękniejsza,
Co ich kolwiek przyniosła chwila teraźniejsza.

Już mi z myśli wypadły te obecne twarzy;
Twoje nadobne lice jest podobne zarzy,
Która nad wielkim morzem rano się czerwieni,
A z nienagła ciemności nocne w swiatłość mieni;
Przed nią gwiazdy drobniejsze po jednej znikają
I tak juz przyszłej nocy nieznacznie czekają.

Takaś ty w oczu moich. Szczęśliwa to droga,
Po której chodzić będzie tak udatna noga;
Zajźrzą wam, gęste lasy i wysokie skały,
Że przede mną będziecie taką rozkosz miały:
Usłyszycie wdzięczny głos i przyjemne słowa,
Po których sobie tęskni biedna moja głowa.

Lubeż moje wesele, lubeż me biesiady!
Mnie podobno już próżno szukać inszej rady,
Jeno smutnego serca podpierać nadzieją;
W nadzieję ludzie orzą i w nadzieję sieją.
A ty tak sroga nie bądź ani mię tym karzy,
Bych długo nie miał widzieć twojej pięknej twarzy!


Podmiot liryczny chwali kobietę która najprawdopodobniej go opuszcza, wyjeżdża gdzieś porównuje ja i chwali gdyż jest ona dla niego bardzo ważna i będzie on za nią bardzo tęsknił i zazdroscił wszystkim którzy z nią będą

Pieśń XX


Miło szaleć, kiedy czas po temu,
A tak, bracia, przypij każdy swemu,
Bo o głodzie nie chce się tańcować,
A podpiwszy, łacniej już błaznować.

Niech się tu nikt z państwem nie ozywa
Ani z nami powagi używa;
Przywileje powieśmy na kołku,
A ty wedla pana siądź, pachołku!

Tam dobra myśl nigdy nie postoi,
Gdzie z rejestru patrzą, co przystoi;
A powiem wam, że się tym świat słodzi,
Gdy koleją statek i żart chodzi.

Ale to mój zysk, że mię słuchacie,
A żadnej mi pełnej nie podacie;
Znał kto kiedy poetę trzeźwiego?
Nie uczyni taki nic dobrego.

Przedsię do mnie, a ja nie zawiodę;
Wy też drudzy, co macie pogodę,
Każdy swojej włóż w ucho leda co,
Nie macie tu oględać się na co.

I z namędrszym nie trzymam w tej mierze,
Kto się długo na dobrą myśl bierze:
Czas ucieka, a żaden nie zgadnie,
Jakie szczęście o jutrze przypadnie.

Dziś bądź wesół, dziś użyj biesiady,
O przyszłym dniu niechaj próznej rady:
Już to dawno Bóg odmyślił w niebie,
A k'tej radzie nie przypuszczą ciebie.


Zabawa i radość stanowią źródło przyjemności, pozwalają zapomnieć na chwilę o znikomości życia, łączą ludzi. Nieznajomość przyszłości i niemożność zapanowania nad losem nakazuje korzystanie z radosnych chwil które przecież w każdym momencie mogą ulec odmianie

Pieśń XXIV (wtóre)


Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony
Polecę precz, poeta, ze dwojej złożony
Natury: ani ja już przebywać na ziemi
Więcej będę; a więtszy nad zazdrość, ludnemi

Miasty wzgardzę. On, w równym szczęściu urodzony,
On ja, jako mię zowiesz, wielce ulubiony
Mój Myszkowski, nie umrę ani mię czarnymi
Styks niewesoła zamknie odnogami swymi.

Już mi skóra chropawa padnie na goleni,
Już mi w ptaka białego wierzch się głowy mieni;
Po palcach wszędy nowe piórka się puszczają,
A z ramion sążeniste skrzydła wyrastają.

Terazże, nad Ikara prędszy przeważnego,
Puste brzegi nawiedzę Bosfora hucznego
I Syrty Cyrynejskie, muzom poświęcony
Ptak, i pola zabiegłe za zimne Tryjony.

O mnie Moskwa i będą wiedzieć Tatarowie,
I róznego mieszkańcy świata Anglikowie;
Mnie Niemiec i waleczny Hiszpan, mnie poznają,
Którzy głęboki strumień Tybrowy pijają.

Niech przy próznym pogrzebie żadne narzekanie,
Żaden lament nie będzie ani uskarżanie:
Świec i dzwonów zaniechaj, i mar drogo słanych,
I głosem żałobliwym żołtarzów śpiewanych!


Parafraza Ody Horacego, poruszającej ten sam problem. Porównując siebie jako poetę do ptaka, wznoszącego się ponad ziemię, podmiot liryczny wskazuje na nieśmiertelny charakter poezji, która zapewnia jego twórcy życie w pamięci przyszłych pokoleń. i daje mu sławę. Stanowi tryumf nad śmiercią, poeta jest przekonany że jego dziele słyszy cały świat. Ziemski pochówek i płacze bliskich nie sa potrzebne gdyż on już pozostał w sercach ludzi wcześniej- tworząc.

Pieśń XXIII


Nie zawżdy, piękna Zofija,
Róża kwitnie i lelija;
Nie zawżdy człek będzie młody
Ani tej, co dziś, urody.

Czas ucieka jako woda,
A przy nim leci Pogoda
Zebrawszy włosy na czoło,
Stąd jej łapaj, bo w tył goło.

Zima bywszy zejdzie snadnie,
Nam gdy śniegiem włos przypadnie,
Już wiosna, już lato minie,
A ten z głowy mróz nie zginie.

Pieśń V


Wieczna sromota i nienagrodzona
Szkoda, Polaku! Ziemia spustoszona
Podolska leży, a pohaniec sprosny,
Nad Niestrem siedząc, dzieli łup żałosny!

Niewierny Turczyn psy zapuścił swoje,
Którzy zagnali piękne łanie twoje
Z dziećmi po społu, a nie masz nadzieje,
By kiedy miały nawiedzić swe knieje.

Jedny za Dunaj Turkom zaprzedano,
Drugie do hordy dalekiej zagnano;
Córy szlacheckie (żal się mocny Boże!)
Psom bisurmańskim brzydkie ścielą łoże.

Zbójce (niestety), zbójce nas wojują,
Którzy ani miast, ani wsi budują;
Pod kotarzami tylko w polach siedzą,
A nas nierządne, ach, nierządne, jedzą!

Tak odbieżałe stado więc drapają
Rozbójce wilcy, gdy po woli mają,
Że ani pasterz nad owcami chodzi,
Ani ostrożnych psów za sobą wadzi.

Jakiego serca Turkowi dodamy,
Jesli tak lekkim ludziom nie zdołamy?
Ledwieć nam i tak króla nie podawa;
Kto sie przypatrzy, mała nie dostawa.

Zetrzy sen z oczu, a czuj w czas o sobie
Cny Lachu! Kto wie, jemu czyli tobie
Szczęście chce służyć? A dokąd wyroku
Mars nie uczyni, nie ustępuj kroku!

A teraz k'temu obróć myśli swoje,
Jakobyć szkody nieprzyjaciel twoje
Krwią swą nagrodził i omył tę zmazę,
Którą dziś niesiesz prze swe ziemie skazę.

Wsiadamy? Czy nas półmiski trzymają?
Biedne półmiski, czego te czekają?
To pan, i jadać na śrzebrze godniejszy,
Komu żelazny Mars będzie chętniejszy.

Skujmy talerze na talery, skujmy,
A żołnierzowi pieniądze gotujmy!
Inszy to darmo po drogach miotali,
A my nie damy, bychmy w cale trwali?

Dajmy; a naprzód dajmy! Sami siebie
Ku gwałtowniejszej chowajmy potrzebie.
Tarczej niż piersi pierwej nastawiają,
Pozno -puklerza przebici macają.

Cieszy mię ten rym: "Polak mądr po szkodzie";
Lecz jesli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Ze i przed szkodą, i po szkodzie głupi.


Poeta odwołuje się do napaści Tatarów na Polskę z 1575r oku w wyniku której uprowadzono 50 tys jeńców. Wyrażając rozpacz i żal z losu pohańbionych Polaków PL nawołuje do obrony państwa. Apeluje o męstwo, odwagę, poniesienie wydatków na cele wojskowe. Jednocześnie przestrzega poeta przed powtórzeniem starych błędów i krytykuje nieumiejętność wyciągania wniosków z historii. Liczne apostrofy oraz wykrzyknienia i pytania retoryczne.

Pieśń IX ("Chcemy sobie być radzi?") zawiera nawoływanie do zabawy i nie troszczenia się zbytnio o przyszłość, gdyż niezbadane są wyroki losu, a grecka bogini szczęścia - Fortuna obdarza nas bądź łaską bądź niełaską i nie da się przewidzieć jaki los nas czeka, bo to wie tylko Bóg. Pieśń ta zawiera nawiązanie do filozofii Epikura, której hasłem przewodnim było „Carpe diem” czyli „chwytaj dzień”. Nawiązuje również do filozofii stoickiej, gdyż autor nawołuje do spokojnego przyjmowania losu z pokorą i pogodzenia się z nim bez względu na to, jaki jest. Radzi również nie przywiązywać zbytniej wagi do bogactwa, gdyż jest ono ulotne.

Pieśń XII - "Pieśń o cnocie"


Zbudowana jest jak oracja (wersy 1-2 to teza, wersy 3-8: wyjaśnienie tezy, strofa trzecia: twierdzenie przeciwstawne; strofa czwarta: definicja; strofa ostatnia: morał). Autor podnosi wartość cnoty, za najważniejszy sposób jej ujawnienia uważając służbę ojczyźnie: "A jeśli komu droga otwarta do nieba, / Tym, co służą ojczyźnie...".

Raki


Folgujmy paniom nie sobie, ma rada;
Miłujmy wiernie nie jest w nich przysada
Godności trzeba nie za nic tu cnota,
Miłości pragną nie pragną tu złota.
Miłują z serca nie patrzają zdrady,
Pilnują prawdy nie kłamają rady.
Wiarę uprzejmą nie dar sobie ważą,
W miarę nie nazbyt ciągnąć rzemień każą
Wiecznie wam służę nie służę na chwilę,
Bezpiecznie wierzcie nie rad ja omylę.


"Raki" - dowcip (tytuł wskazuje na rodzaj wiersza - zabawy poetyckiej, który można czytać w dwojakiej kolejności wyrazów: od strony lewej do prawej i odwrotnie). Tu wiersz czytany tradycyjnie jest pochwałą kobiety ("Folgujmy paniom, nie sobie, ma rada"), odwrotnie - jej naganą ( "Rada ma: sobie, nie paniom, folgujmy"). Podwójny rym: wyrazów początkowych i końcowych w każdym wersie.

Na sokalskie mogiły


Tuśmy się mężnie prze ojczyznę bili
I na ostatek gardła położyli.
Nie masz przecz, gościu, złez nad nami tracić
Taką śmierć mógłbyś sam drogo zapłacić.


"Na sokolskie mogiły" - forma nagrobnego napisu na mogiłach poległych pod Sokalem w 1519 r. w bitwie z Tatarami. Zbiorowy podmiot liryczny ("my" - polegli) wygłasza pouczenie dla "gościa", który nie powinien na próżno "łez nad nimi tracić".

O miłości


Próżno uciec, próżno się przed miłością schronić,
Bo jako lotny nie ma pieszego dogonić?


"O miłości" - dystych podkreślający potęgę miłości, oparty na wyszukanym koncepcie ujętym w antytezę (zestawienie dwu przeciwstawnych elementów wypowiedzi, np. "lotny" i "pieszy").

Ku Muzom


Panny, które na wielkim Parnazie mieszkacie,
A ippokreńską rosą włosy swe maczacie,
Jeslim sie wam zachował jako żyw statecznie,
Ani mam wolej z wami rozłączyć się wiecznie;
Jesli królom nie zajźrzę pereł ani złota,
A milsza mi daleko niż pieniądze cnota;
Jesli nie chcę, żebyście komu pochlebiały
Albo na mię u ludzi niewdzięcznych żebrały:
Proszę, niech ze mną za raz me rymy nie giną,
Ale kiedy ja umrę, ony niechaj słyną!


"Ku Muzom" - apel do Muz o zachowanie w pamięci potomnych własnych wierszy ("...niech ze mną za raz me rymy nie giną / Ale kiedy ja umrę, ony niechaj słyną!"). Motywy antyczne (Muzy, rosa ippokreńska), paralelizm składniowy i znaczeniowy (wersy zaczynające się od "jeslim", "jesli").

Do Hanny


Na palcu masz dyjament, w sercu twardy krzemień,
Pierścień mi, Hanno, dajesz, już i serce przemień


"Do Hanny" - dystych miłosny, oparty na koncepcie związanym ze zwrotem przysłowio-wym "serce z kamienia". W wersie pierwszym diament i krzemień są zestawione, a w drugim przeciwstawione. Maleńkie arcydzieło Kochanowskiego.

Do dziewki


A co wiedzieć, gdzie chodzisz, moja dziewko śliczna,
A mnie tymczasem trapi tęskność ustawiczna,
Jakoby słońce zaszło, kiedy nie masz ciebie,
A z tobą i w pół nocy zda się dzień na niebie


"Do dziewki" - fraszka miłosna, oparta na koncepcie zestawienia cierpienia kochanka ze zjawiskiem natury. Hiperbola: "A z tobą i w pół nocy zda się dzień na niebie".

O kaznodziei


Pytano kaznodzieje: "Czemu to, prałacie,
Nie tak sami żywiecie, jako nauczacie?"
(A miał doma kucharkę.) I rzecze: "Mój panie,
Kazaniu sie nie dziwuj, bo mam pięćset na nie;
A nie wziąłbych tysiąca, mogę to rzec śmiele,
Bych tak miał czynić, jako nauczam w kościele"


We fraszce „O kaznodziei” autor wytyka duchowieństwu chciwość i obłudę. Wyśmiewa to, iż kapłani namawiają w swoich kazaniach do życia w ubóstwie i cnocie, a sami prowadzą hulaszczy tryb życia i nie żałują sobie np. na kucharkę. Kaznodzieja z fraszki Kochanowskiego na pytanie dlaczego nie żyje zgodnie ze swoimi naukami odpowiada, iż naucza w ten sposób, gdyż otrzymuje za to wynagrodzenie. Zarzeka się jednak, iż nawet gdyby dostał dwa razy tyle za cnotliwe, skromne życie, to odmówiłby.

O kapelanie


Królowa do mszej chciała, ale kapelana
Doma nie naleziono, bo pilnował dzbana.
Przyjdzie potym nierychło w czerwonym ornacie,
A królowa: "Ksze miły, długo to sypiacie!"
A mój dobry kapelan na ono łajanie:
"Jeszczem ci się dziś nie kładł, co za długie spanie?"

We fraszce „O kapelanie” odnajdujemy satyrę na obyczaje ówczesnego duchowieństwa. Autor wytyka przedstawicielom tego stanu pijaństwo, prowadzenie hulaszczego trybu życia, zaniedbywanie obowiązków liturgicznych oraz grubiaństwo. Utwór ten opowiada o kapelanie, do którego na mszę chciała przyjść królowa, jednakże nie było go, gdyż „pilnował dzbana” czyli zajmował się piciem i ucztowaniem. Duchowny powraca spóźniony w „czerwonym ornacie”, czyli z czerwona od pijaństwa twarzą i na zarzut królowej, że długo sypia odpowiada grubiańsko, że jeszcze się nie kładł.

Do gór i lasów


Wysokie góry i odziane lasy!
Jako rad na was patrzę, a swe czasy
Młodze wspominam, które tu zostały,
Kiedy na statek człowiek mało dbały.
Gdziem potym nie był? Czegom nie skosztował?
Jażem przez morze głębokie żeglował,
Jażem Francuzy, ja Niemce, ja Włochy,
Jażem nawiedził Sybilline lochy.
Dziś żak spokojny, jutro przypasany
Do miecza rycerz; dziś między dworzany
W pańskim pałacu, jutro zasie cichy
Ksiądź w kapitule, tylko że nie z mnichy
W szarej kapicy a z dwojakim płatem;
I to czemu nic, jeśliże opatem?
Taki był Proteus, mieniąc się to w smoka,
To w deszcz, to w ogień, to w barwe obłoka.
Dalej co będzie? Srebrne w głowie nici,
A ja z tym trzymam, kto co w czas uchwyci


Fraszka „Do gór i lasów” ma charakter osobisty. Zawiera elementy biografii poety. Zaczyna się apostrofą zawierającą bezpośredni zwrot do gór i lasów. Następnie poeta opowiada o podróżach, które odbył: do Francji, Niemiec i Włoch, o życiu studenckim, służbie rycerskiej, okresie życia na dworze oraz o święceniach kapłańskich. Pisze, że niezbadane są koleje losu, który odmienia się nieustannie i że, mimo podeszłego już wieku i siwych włosów na głowie, nie martwi się o przyszłość, a stara się chwytać dzień według zasady epikureizmu „Carpe diem”.

Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 15 minut