profil

Spektakl „Wilki i owce” - recenzja.

poleca 86% 103 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Na spektakl „Wilki i owce” szedłem z niechęcią, nastawiony bardzo negatywnie do tej sztuki, wręcz od razu skreśliłem to, co miałem niedługo zobaczyć. Myślałem – kolejny nudny obowiązek mojego trudnego, uczniowskiego żywota . Co się jednak okazało? Utwór „Wilki i owce” jest dziełem jednego z bardzo wybitnych dramaturgów rosyjskich – Aleksandra Nikołajewicza Ostrowskiego. Mówi o tematach aktualnych do dnia dzisiejszego - walce o byt, przetrwanie; dominacji mocnych „wilków” nad słabymi „owcami”; okrucieństwie tych pierwszych i bezbronności drugich. Od początku seansu byłem mile zaskoczony profesjonalną grą aktorów, którzy robili to w tak doskonały sposób, że akcja wciągnęła mnie od pierwszych minut.

Reżyser Andrzej Bubień włożył wiele wysiłku i umiejętności reżyserskich w budowę scen i precyzyjne przedstawienie postaci. Cały zespół aktorski, od ról pierwszoplanowych do epizodycznych, wykonał swe zadanie doskonale. Na wyróżnienie zasługuje Ewa Wyszomirska, która włożyła w graną przez siebie Meropę Dawydowną Murzawiecką (starą pannę, właścicielkę dużego, lecz źle prowadzonego majątku), poza takimi cechami jak: podłość, nikczemność i zakłamanie, odrobinę uczucia i ciepła. Spowodowało to, że mimo swoich haniebnych postępków, widz w pewnym sensie jej współczuje. Wielkie uznanie należy się również Małgorzacie Szczerbowskiej, która wspaniale ukazała, w granej przez siebie Głafirze Aleksjewnej (młodej, ubogiej krewnej Murzawieckiej), stopniowe przeistaczanie się godnej współczucia „owieczki” w bezwzględną „wilczycę”. Uważam, że fragment w którym „pożera” ona Michała Borosowicza Łyniajewa jest prawdziwym arcydziełem gry aktorskiej. Andrzej Czernik, podobnie jak w „Kolacji u głupca”, miał ogromne pole do popisu i z zadania wywiązał się doskonale. Spowodował, że widz śmiejąc się z niego, jednocześnie współczuje mu bezradności w stosunku do pięknej uwodzicielki. Reszta aktorów: Judyta Paradzińska, Zofia Bielewicz, Leszek Malec, Maciej Namysło, Waldemar Kotas, Grzegorz Minkiewicz i Bogdan Zieliński również stanęła na wysokości zadania.

W teatrze poza grą aktorską równie ważne są rzeczy, z pozoru nie mające znaczenia dla widza. Elżbieta Terlikowska, odpowiedzialna za scenografię, sprawiła, że wraz z aktorami przenieślimy się o dwa wieki wstecz. Wszystkie sprzęty na scenie, jak również stroje i makijaż aktorów nawiązywały do epoki w jakiej rozgrywała się akcja. Odpowiednia muzyka i gra świateł wzmagały niepowtarzalny klimat dla perypetii Meropy, Głafiry, Michała i innych bohaterów.

Wszystkie te czynniki połączone razem przyczyniły się do dużego sukcesu tej sztuki. W moim życiu zmieniła ona jedną rzecz – zacząłem częściej chodzić do teatru.

(wn) [Wojciech Nowacki]

Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty