profil

„Drzewo nie smagane wiatrem, rzadko kiedy wyrasta na silne i zdrowe” (Seneka). Doświadczenia i przeciwności losu jako dwa czynniki kształtujące życie ludzkie. Omów na wybranych przykładach.

poleca 85% 126 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Adam Mickiewicz William Szekspir

Drzewo, żeby wyrosnąć na silne i zdrowe potrzebuje wielu czynników. Wody rozprowadzającej składniki odżywcze. Ciepłych promieni słonecznych, by zdrowo i bujnie rosnąć. Odpowiedniej, w zależności od wymagań, gleby. Do tego dochodzi klimat, temperatura otoczenia. Ale drzewo wzmacniają również czynniki niszczące. Wiatr, susza, ulewne deszcze. Drzewo przetrwawszy je staje się na nie bardziej odporne. Natura jest zdolna wytworzyć bariery ochronne i pokonać to, co ją niszczy. Oczywiście Seneka nie zajmował się ogrodnictwem, biologią czy obserwacją przyrody. Był obserwatorem życia ludzkiego- filozofem. Ten rzymski wyznawca stoicyzmu głosił heroiczną etykę. Myśli Seneki dotyczą najczęściej problemów moralnych, postępowania człowieka i jego zachowania w różnych sytuacjach. Przede wszystkim w tych, które są trudne, które wymagają od człowieka siły i odwagi, by je pokonać. Seneka twierdzi, że ta walka go wzmacnia. Tylko czy każde drzewo może wytrzymać wichurę? I ile wichur zdoła przetrwać?

Charakter człowieka kształtuje wiele czynników- i tak jak w przypadku drzewa i tu zarówno dobrych jak i złych. Życie składa się ze szczęścia i cierpienia- są one ze sobą nierozerwalnie połączone. Nie ma jednego bez drugiego. Nie można żyć pod kloszem, nie cierpiąc, nie zmagając się przeciwnościami losu. Róża z „Małego Księcia” tak właśnie żyła. Chroniona przez przyjaciela nie cierpiała, nie martwiła się zimnem czy niewygodą. Miała kogoś, kto się nią opiekował. Było to wygodne, ale gdy zabrakło tego opiekuna – Róża została zdana sama na siebie. Przez całe życie będąc pod kloszem, nagle zostawiona sam sobie, stała się zupełnie bezbronna. Nigdy nie musiała z niczym walczyć, dotąd nie spotykał żadnych przeszkód. Gdy zbrakło Małego Księcia- ona miała do obrony jedynie swoje drobne kolce. Nie musiała się wcześniej zmagać z niczym – więc nie mogła nauczyć się Żyć. Życie bez żadnych przeszkód jest w pewien sposób nienaturalne, niezgodne z tym, co przeznaczone jest człowiekowi. Przykładem mogą posłużyć bohaterowie III części Dziadów- Józio i Rózia. W tej części odbywają się gusła. Pogański obrzęd z okazji 1 listopada związany ze starymi ludowymi zwyczajami miał na celu przywołanie dusz zmarłych, które błąkały się po świecie. Koźlarz przewodniczył obrzędom i przyzywał do siebie duchy w kolejności od najlżejszych do najcięższych. Najmniejszą przewiną, ale wystarczająco ciężką, by pokutować za nią po śmierci, był brak cierpienia. Rodzeństwo Józio i Rózia mieli zbyt szczęśliwe, zbyt łatwe dzieciństwo. A tak nie powinno być. Surowy kodeks moralny prostych ludzi, przewidywał występowanie w życiu człowieka szczęścia i cierpienia koło siebie. Za brak jednego z tych czynników obowiązywała kara, bo „kto nie zaznał goryczy ni razu, ten nie zazna słodyczy w niebie”. Prawa te, bardzo klarowne i wydawałoby się – oczywiste (zawsze za winę należy się kara) wymagały od człowieka choć odrobiny trudu. Cierpienie jest nieodłącznym elementem życia człowieka. Ktoś, kto nie cierpi, żyje życiem prostym, łatwym i przyjemnym- nie musi pokonywać przeszkód, nie musi walczyć ze sobą, by się nie poddać i z losem, by nie przegrać- jest biedniejszy o to wszystko, czego uczy ta walka. A człowiek żyje w świecie, gdzie musi toczyć walkę o każdą odrobinę szczęścia. Gdzie wszystkie istoty dookoła nastają na jego spokój, cały świat przyczynia się do jego nieszczęścia, bólu i cierpienia. Mikołaj Sęp Szarzyński, barokowy poeta nurtu metafizycznego, opisuje w swojej poezji człowieka jako „wątłego, niebacznego, rozdwojonego w sobie”. Używa tego wyrażenia w Sonecie IV zatytułowanym „O wojnie naszej, którą wiedziem z szatanem, światem i ciałem”. Słaby człowiek jest mały i bezbronny wobec tego wszystkiego, co mu zagraża. Odpowiednie środki artystyczne (peryfrazy, antytezy, przerzutnie, inwersje) wprowadzają chaos odpowiadający nastrojowi podmiotu lirycznego. Wiersz o wydźwięku bardzo barokowym, pokazuje całkowitą bezbronność człowieka wobec zagrożeń, które zewsząd go otaczają. Co więcej, nie tylko sprawy zewnętrzne zagrażają naszemu szczęściu i spokojowi. Ciało, siedlisko nieczystości, źródło pokus szybko ulega zniszczeniu, przyczyniając się do upadku człowieka. Główne przesłanie wiersza stanowi myśl, iż szczęściem jest spokój, ale niestety -ciągła walka jest wpisana w nasze życie. Cierpienie wiąże się bezpośrednio z tą walką i tak samo towarzyszy nierozerwalnie życiu człowieka. Nie da się go ominąć.

Każdy prowadzi swoja małą wojnę. Jedni wypowiadają ją otaczającemu światu, inni- swoim słabościom, które często stają się naszym największym wrogiem. Taką walkę, która zaprowadziła do odciętej od świata, niedostępnej osady, prowadził tytułowy bohater książki Josepha Conrada „Lord Jim”. Jako młody chłopak pracował na jachcie przewożącym turystów. Podczas burzy, część załogi spowodowała wypadek. Jim, w krytycznym momencie, gdy musiał wybierać między śmiercią a dołączeniem do szajki sabotażystów – wybrał niehonorowy (szczególnie dla marynarza, który jest odpowiedzialny za życie przewożonych i niczego nie spodziewających się ludzi) skok ratujący mu życie. Jeden jedyny raz w życiu zachował się wbrew swojemu wewnętrznemu kodeksowi- i był to jeden raz za dużo. To zdarzenie ciągnęło się za nim dokądkolwiek się udał. Wciąż napotykał trudności z powodu tej katastrofy. Ciągłe poczucie winy przypominało o sobie na każdym kroku. Z pomocą przyjaciela wyjechał tam, gdzie nikt nigdy nie słyszał o katastrofie Patny ani tym bardziej o ludziach, którzy w niej uczestniczyli. Na egzotycznej wyspie, w państwie o nazwie Patusan zaczął wszystko od nowa, z czystą kartą. Przez długi czas wszystko szło dobrze. Jim postępował honorowo, nie mógł sobie nic zarzucić. W małym państewku zdarzały się wewnętrzne konflikty, lecz Jim potrafił sobie z nimi poradzić. Do czasu. Piraci wtargnęli do tej oazy szczęścia, zakłócając spokój mieszkańców i przypominając swoim przybyciem o świecie zewnętrznym i o zapomnianej hańbie, zagłuszonym wyrzucie sumienia sprzed lat. Jim odpowiadał za obronę państewka. Podczas walk zginął syn króla Doramina. Jim przypłacił to życiem. Przeciwności, z jakimi zmagał się w swoim życiu, ukształtowały go w taki sposób, że choć wiedział, jaka kara czeka go z rąk króla, nie uchylił się od odpowiedzialności. Ten jeden błąd z przeszłości, wszystkie kłopoty z nim związane, przeszkody, które musiał ominąć bądź pokonać- wzmocniły jego charakter. Nauczyły go, że priorytetem jest pozostanie w zgodzie z własnym sumieniem. Że nie opłaca się kupowanie życia za cenę ideałów i wyrzutów sumienia. Nie jest ważne czy wygra się walkę czy przegra, lecz to, w jaki sposób się to zrobi i jakim wyjdzie się z tej walki.

Życie, los stawia człowieka przed różnymi problemami. A człowiek jest na tyle nieprzewidywalny, że często dopiero w obliczu sytuacji, które- wydawałoby się- przerastają go, wydobywa z wnętrza nowe siły, by przetrwać, by żyć. Potrzebuje tylko motywacji. Dla Hanki, bohaterki „Chłopów” Reymonta taką motywacją było życie jej dzieci. Pomogła jej także wrodzona przekora, upór, chęć udowodnienia, że sobie poradzi – sprawiły, że rzeczywiście- dała sobie radę. Z początku pokazana została jako trochę zastraszona żona apodyktycznego Antka Boryny. Bardzo kochała męża i była mu posłuszna we wszystkim. Płaczliwa, łatwo się poddawała, nie walczyła o swoje, bo też na dobrą sprawę nie musiała. Ufała mężowi, on dzierżył w ręku ster, planował przyszłość, zajmował się gospodarstwem. Kiedy z powodu Jagny musieli opuścić dom ojca, nastała bieda. Hanka nie znajdowała oparcia w Antku. Dzieci głodowały, nie miały ciepłych ubrań. Miała dwa wyjścia: albo poddać się i umrzeć z głodu w skrajnej nędzy albo zakasać rękawy i nie oglądając się na męża, pracować i zdobyć środki do życia. Potem oprócz zdrady męża musiała poradzić sobie z samotnością i niepewnością powrotu męża z więzienia. Zamieszkała ze starym Boryną, opiekowała się chorym i zajęła się gospodarstwem. Któż by przypuszczał, że ta niezaradna, bierna kobieta tak się zmieni i tak dobrze sobie poradzi. Z konieczności, z braku wyboru, z woli życia i przekory (jakże często powtarzała sobie- pokażę im wszystkim, całemu światu- nie dam się!) wzięła siłę, która kazała jej nie poddawać się, iść wciąż dalej niezależnie od przeciwności, niezależnie od zniechęcenia i zmęczenia. Wszystkie te kłody, które życie rzuciło jej pod nogi zmusiły ją do pokonania przeszkód i do wyjścia na świat Hanki silniejszej, bardziej odpornej na przeciwności losu. To, co przeżyła, zmieniło ją, zahartowało, nauczyło pokonywania przeszkód.

Rozważając problem „drzew smaganych wiatrem” trzeba też uświadomić sobie istnienie drugiej strony medalu. Nie wszyscy potrafią sobie poradzić z problemami, które na nich spadają. Czy wina leży w nich, czy też zbyt dużo na nich spada? Człowiek, który utraci wszystko, nie podniesie się tak łatwo. Nie będzie umiał poradzić sobie ze swym bólem i cierpieniem niezależnie od filozofii, jaką wcześniej żył, od zasad, jakimi się kierował. Wystarczy wspomnieć Jana Kochanowskiego. W „Pieśniach” zawiera się w pełni jego filozofia: dystans do otaczającego nas świata, do zdarzeń życia. Wie, że nie mamy na nie żadnego wpływu, więc jaki jest sens zamartwiać się nimi? Skoro nie możemy nic zmienić, to nie warto za dużo myśleć o przykrościach. W końcu jedyne, co jest pewne w naszym życiu to śmierć. Filozofia wypływająca z tych utworów to filozofia stoicka, złotego środka, pełna spokoju, zgody na to, co przynosi nam los. Zmienia się, gdy umiera mu jedyne dziecko. Śmierć córki burzy wszystko to, czym żył. Stoicki spokój przestaje mieć rację bytu. W „Trenach” nie odnajdziemy już zgody na wszystko co przyniesie los. Pojawia się bunt wobec Boga, niezgoda na taki porządek świata. Załamała się filozofia poety, która stanowiła podstawę jego życia. Mimo wszystko, mimo długiego okresu załamania poeta poradził sobie z tym – i od nowa uwierzył w sens świata. Jednak to doskonale pokazuje, że tak naprawdę filozofia stoicyzmu, złotego środka jest niemożliwa. Można pozostać obojętnym na gorzkie przeżycia, o ile nie dotykają tego, co jest najważniejsze w życiu. Dla Kochanowskiego była to utrata Urszulki. Jeszcze gorszą stratą jest wiara w ideały, którymi żyje (poniekąd Kochanowski cierpiał również z tej przyczyny- kto wie czy nie bardziej). Mendel Gdański, Żyd z opowiadania Marii Konopnickiej, niezwykły i prosty człowiek wierzył przede wszystkim w dobro ludzi. Mieszkał w Warszawie od 27 lat, pracował jako introligator. Był pewny swego małego świata. Wszystko miał tam poukładane, dokładnie wiedział, kiedy kto się pojawi, kiedy usłyszy jaki odgłos i co każdy dźwięk znaczy. Kochał swoje miasto i miał prawo nazywać je swoim. Od dawna pracował, płacił swoją pracą za dobroć innych ludzi, odpłacał im uprzejmościami za ich drobne przysługi. Oswoił sobie ten kawałek świata, gdzie chaos został zamieniony na spokój, regularny rytm i bezpieczeństwo. Mendel żył swoją pracą, zagłuszał dzięki niej cierpienie, bo jego życie nie było łatwe. Został na świecie sam z wnuczkiem Kubą. Stracił resztę rodziny, pomimo to jednak, wciąż nie przestał wierzyć w sens życia, w dobroć ludzi i świata. Prosty i dobry człowiek umiał zastosować w praktyce filozofie horacjańską, odnaleźć się w dobrych i złych sytuacjach. Szanował tradycję, religię, a przede wszystkim drugiego człowieka. Jednak do tego spokojnego światka wkradł się niepokój. Najpierw delikatne sygnały, potem coraz wyraźniejsze, wskazywały na zbliżające się ataki na Żydów. Tłum, motłoch nadciągnął ze wrzawą, krzykiem. Pijackimi głosami wykrzykiwał swoje hasła. Dzika, rozpasana ciżba dotarła do warsztatu Mendla, ale on nie chciał uciekać, chować się. Stał w oknie, broniony przez studenta i kobiety. Jednak ta zniewaga, atak tłumu na bezbronnego i niewinnego Mendla, rana zadana przez tych, od których się nie spodziewał złego, którym ufał- nie pozostały bez odzewu. To było za dużo dla starego Żyda. Umarło w nim serce do miasta. Utracił to, co było najcenniejsze- wiarę w dobro człowieka. Czy taka tragedia mogła uczynić go silniejszym? Wątpię...

Kochankowie wyznają nieco inna wiarę –wierzą w miłość. Jeśli nie widzą szans na przetrwanie tej idei, życie przestaje mieć sens. Romeo i Julia, bohaterowie dramatu Szekspira, to najsłynniejsza para kochanków. Pochodzili z dwóch wrogich rodów, obdarzyli się zakazaną miłością. Krewni robili, co tylko mogli, by rozdzielić parę. By uniknąć małżeństwa z niekochanym mężczyzną Julia udała własną śmierć. Niestety zachodzi nieporozumienie. Romeo nie wiedział o mistyfikacji i sądząc, że ukochana nie żyje, popełnił samobójstwo. Mógł żyć tylko w jednym przypadku- z Julią u swego boku. O, ironio losu- w chwilę potem ze snu obudziła się Julia i widząc trupa kochanka powtórzyła jego czyn. Pomimo starań, prób pokonania przeciwności , Los okazał się nieubłagany i nie dał kochankom szczęścia. Trudności, które stanęły im na drodze do szczęścia- nie pozwoliły im się połączyć. Bez drugiej połówki nie potrafili żyć. I poddali się, popełniając samobójstwo. W ich przypadku trudno mówić o zmianie na lepsze poprzez „smagania wiatru”. Bo choć życie doświadczyło ich ciężko- musieli pokonywać trudności, by się połączyć- nie wzmocniło ich to, a wręcz przeciwnie. Miłość, gdy jest istotą życia może doprowadzić do upadku. Szczególnie nieodwzajemnione uczucie może doprowadzić do skrajnych zachowań. Bohater „Cierpień młodego Wertera” pokochał Lottę, kobietę dla niego niedostępną, bo związaną słowem z innym. Romantyczny Werter próbował wielokrotnie uciec od tego uczucia, ale było ono zbyt silne. Obraz Lotty prześladował go gdziekolwiek się znajdował. Nie miał nadziei nie tylko na odwzajemnienie uczuć, ale nawet na zaznanie spokoju. Więc dokonał żywota (zresztą popełnił samobójstwo przy użyciu broni pochodzącej od Alberta- męża Lotty). Odrzucenie jego wielkiej miłości nie mogło go w żaden sposób uczynić silniejszym, ponieważ nic poza tym nie liczyło się w jego życiu. Tylko to uczucie miało znaczenie. Gdy zrozumiał, że nigdy nie uwolni się od niego, a szans żadnych nie ma na szczęście- nie znalazł innego wyjścia, by zakończyć swe cierpienia. To doświadczenie zniszczyło go.
Jest takie powiedzenie : „co cię nie zniszczy, uczyni cię silniejszym”. I chyba ta sentencja będzie najlepszym zakończeniem. Rzeczywiście wszystkie nasze życiowe doświadczenia czynią nas bardziej odpornym na trudności, uczą nas pokonywania problemów i nie poddawania się przy byle jakich kłopotach. Po upadku następuje powstanie, potem kolejny upadek i kolejna walka, by wstać. I tak do końca życia. Ciągła walka z samym sobą i światem stanowi esencję życia człowieka. Dlatego te wszystkie małe potyczki, które toczy człowiek są niejako potrzebne, by nauczyć się walczyć, by ciągle uczyć się czegoś nowego. Uodparniają nas na ciosy od losu. O ile będzie spełnione jedno założenie: doświadczenie cię nie zniszczy. O ile cios nie będzie śmiertelny, wymierzony w najsłabszy punkt- miłość, wiarę, ideały.




Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 13 minuty