profil

Człowiek mitologiczny i współczesny w labiryncie świata.

poleca 85% 151 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Jak rozumieć stwierdzenie "labirynt świata"? To na pewno "starożytna budowla o skomplikowanym układzie sal, korytarzy i przejąć, z której osoba niewtajemniczona nie może znaleźć wyjścia", jak można przeczytać w słownikach Kopalińskiego. Powszechnie używamy dziś tego określenia, na opisanie sytuacji bez wyjścia, sytuacji niezwykle zagmatwanej - często nie wiedząc nawet nic o mitycznym miejscu ukrycia potwora o ludzkim ciele i głowie byka, Minotaura, które na polecenie króla Minosa wybudował Dedal. A labirynt świata?

Moim zdaniem chodzi tu o całe życie człowieka, które nie zawsze jest usłane różami, o jego podróż do celu, na której musi dokonywać wyborów między różnymi drogami. Pokonujemy tę plątaninę dróg bezwiednie, nieustannie spotykając innych ludzi. Czasem życzliwych nam, wskazujących najlepsze rozwiązanie, innym razem osoby negatywnie do nas nastawione, niekiedy nawet tak wrogo, że świadomie kierują nas na złą drogę, zawracają z właściwej.

Człowiek mitologiczny po tym labiryncie krążył w towarzystwie podobnych mu ludzi, ale także bogów, pół-bogów, herosów, centaurów, cyklopów i innych tworów starożytnej wyobraźni. Ba, był z nimi za pan brat. Spotykał się z nimi na biesiadach, wspólnych zabawach, miewał z nimi dzieci, rozmawiał, kłócił się, oszukiwał. Jak to człowiek. Różnie się to dla niego kończyło.

Tantal, syn Zeusa i Niobe, był częstym gościem na ucztach na Olimpie, którzy zwierzali mu się ze swoich tajemnic. Niestety, nie potrafił ich zachować w sekrecie i skazany został na wieczne męki. Drugi gaduła, Syzyf nie tylko zdradzał, o czym bogowie szepcą między sobą, ale też wyjawił bogu rzeki Asopos, że Zeus jest sprawcą porwania jego córki, Eginy. I jego ukarano srogo, tym bardziej, że także jako władca nie sprawował się najlepiej. Podobno ten bogaty król miasta Efyry napadał i rabował podróżnych. Syzyf jest też przykładem człowieka, który wchodzi z bogami w układy i ich nie dotrzymuje - poprosił Hadesa, gdy już był w podziemiu, by ten wypuścił go na trochę, tylko na czas potrzebny do urządzenia mu godnego pogrzebu. Wyszedł i żył jeszcze wiele lat, dopóki Hadesowi nie udało się go sprowadzić z powrotem. Za to wszystko toczył głaz, który wiecznie spadał.

Kradzież ognia Zeusowi, skończyłaby się niewątpliwie dla Prometeusza śmiercią, gdyby nie Herakles, który zabił z łuku orła wyszarpującego mu wątrobę. Z drugiej jednak strony, ten syn giganta był dobroczyńcą ludzkości - skradł ogień ale dał go ludziom. Uczył ich, jak przestać być ślepcem i nie błądzić w mroku. Więc może gniew Zeusa był chwilowy, skoro zezwolił - jako szef miał chyba na to jakiś wpływ - na ratunek?

Człowiek współczesny nie widzi na Ziemi Boga, choć bardzo często mówimy Bóg nad nim czuwał, Taka była wola Boga czy Kara Boska go spotkała. Jeśli człowiek jest wierzący, ufa, że Bóg tak istotnie chciał; jeśli jest ateistą - widzi w tym rękę Losu, przeznaczenie lub przypadek. Jeśli wybiera jakąś drogę, jakieś rozwiązanie w trudnej sytuacji radzi się drugiego, modli albo idzie do wróżki. Można się tego śmiać, ale wielu ludzi bardzo wierzy w przepowiednie Tarota czy innych kart. Podobno, przeczytałam o tym w jakiejś gazecie, obecnie działa w Polsce 17 tysięcy osób, które zarabiają na przepowiadaniu przyszłości a na Uniwersytecie Warszawskim, na wydziale psychologii jest nawet wykład z astrologii!

Człowiekowi mitologicznemu w wyborze drogi pomagały zwykle wyrocznie, bóstwa lub sami bogowie. Często mógł się zwrócić do jakichś transcendentnych istot o pomoc we wskazaniu ścieżki, którą ma się udać. Na przykład do Pytii, urzędującej w Delfach. Wieszczkę kąpano, sadzano na trójnogu i odurzano dymem z palonych ziół. Biedaczka - niczym po narkotyku - bredziła, a z jej pojedynczych zdań i słów kapłan składał odpowiedź. Czy się jej słuchano? Czy w ogóle mityczni ludzie wierzyli w wyrocznie? Tak, chociaż często usiłowali umknąć czekającemu ich losowi.

Król Argos, Akrizjos, dowiedział się od wyroczni, że jego wnuk, syn Danae po-zbawi go życia. Na wszelki wypadek zamknął dziewczynę w wieży, licząc na to, że nie zostanie nigdy matką. Nic z tego - Zeus, pod postacią złotego deszczu przedostał się do Danae i sprawił, iż zaszła w ciążę. Urodził się Perseusz. Przerażony król kazał matkę z niemowlęciem wsadzić do skrzyni i utopić. Nie udało się - Danae wyłowiono na wyspie Serifos, uratowano i po latach wrócili do Agros - Perseusz niechcący podczas igrzysk ugodził śmiertelnie dziadka rzucając dyskiem.

Tenże Perseusz, może dlatego, by przepowiednia mogła się spełnić, doświadczył w życiu wyjątkowej łaski bogów. Gdy, mieszkając na wyspie Serifos, został wy-słany po głowę okropnej Meduzy, opiekowali się nim Atena i Hermes. Trzy staruszki Graje (pod przymusem, bo ukradł im oko i ząb) , zdradziły mu, gdzie znajdzie Gorgony. Nimfy dały mu skrzydlate sandały, Hades podarował hełm, który uczynił go niewidzialnym, a Hermes wręczył stalowy sierp, którym Perseusz ściął głowę Meduzy. Wracając - też dzięki przychylności Bogów, zdobył piękną żonę Andromedę. Trzeba przyznać, że potrafił się im odwdzięczyć - to od niego Hermes ma skrzydlate sandały i hełm, a Atena głowę Meduzy, którą od tego czasu nosi na swej tarczy.

Gorzej powiodło się Edypowi, który wedle wyroczni miał stać się nie tylko zabójcą ojca, ale też utrzymywać kazirodczy stosunek z własną matkę. Lajos, ojciec Edypa, usłyszawszy ostrzeżenie wyroczni kazał przebić synowi stopy i porzucić w górach. Edypa uratowano, oddano na dwór króla Koryntu, gdzie wychowywał się jak następca tronu.
I choć sam od Pytii delfickiej usłyszał, co ma się wydarzyć - nie potrafił temu zapobiec. Lajosa zabił podczas bójki z nieznajomymi, Jokastę, swą matkę otrzymał za żonę wraz
z tronem Teb, które uratował przed porywającym mieszkańców potworem. Gdy wreszcie dowiedział się, co się stało, oślepił się z rozpaczy i wyruszył w świat na wy-gnanie.

Więcej szczęścia miał Kadmos zmuszony przez ojca do poszukiwania siostry, Europy. Posłuchał wyroczni, podążał za jałówką, zbudował w Beocji zamek, który stał się zalążkiem wspaniałych Teb. No cóż, ale jemu bogowie sprzyjali...
Wydaje się, że w naszym realnym świecie są ludzie, którym szczęście sprzyja i tacy, którzy mają wiecznego pecha. Czasem jest to tak bardzo niesprawiedliwe, że wierzyć się nie chce, by działo się tak z przyzwoleniem Boga. Ale prawdą jest, że w labiryncie, po którym się poruszamy, kierujemy się czymś, co w pewnym stopniu zastępuje bezpośrednie ingerencje Bogów - poczuciem obowiązku, lojalności wobec przyjaciół, kodeksami, zasadami moralnymi, które nie pozwalają większości z nas pójść złą drogą.
Są oczywiście tacy, którzy brną przez labirynt świata na ślepo, nie bacząc na przeszkody lub w ogóle nie myśląc, jak idą. Wtedy zdarza się, ze błądzą po ścieżkach, na których nie spotkają nikogo, kto powstrzymałby ich, wskazał właściwą drogę. Ci przegrywają, giną w labiryncie świata.

W dokonywaniu wyborów, tych właściwych i świadomych, pomagają nam osiągnięcia cywilizacji - medycyna, technika, nauki społeczne. Gdy lekarz wysłucha w płucach zapalenie, zapisze lek - możemy go nie brać, zlekceważyć inne zalecenia medyka. Wtedy choroba będzie trwać dłużej, a nawet może skończyć się śmiercią. Ale to nasz wybór. Gdy decydujemy się na studiowanie jakiegoś obleganego kierunku studiów, który jest modny, ale nie ma pracy dla absolwentów - ryzykujemy bezrobocie. Badania wskazują, jakie zawody za pięć czy dziesięć lat będą miały wzięcie. Rozsądny człowiek, myślący o swej przyszłości serio, bierze te badania pod uwagę.
Takich problemów nie miał człowiek mitologiczny. Ale jego świat był mniejszy, ograniczony morzami i górami nie do przebycia, ograniczony ówczesnym stanem wiedzy i techniki. Był też chyba mniej barwny i ciekawy, mniej zaskakujący i pociągający, niż nasz współczesny. Mimo. Mimo wszystko.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut