profil

Streszczenie I księgi Cerama "Bogowie, groby i uczeni".

poleca 85% 771 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Rozdział pierwszy: Prolog na ziemi klasycznej.

W XVIII wieku z inicjatywy Marii Amali Krystynie, córce Augusta III saskiego, narzeczonej Karola Burbona (króla obojga Sycylii) rozpoczęto prace wykopaliskowe na terenie miasta Herculaneum, oraz Pompei. Kobietę urzekły rzeźby znalezione na scenie „Theatrum Herculanense” przy okazji prac generała d’ Elboeufa. Po odkopaniu miasta Herkulesa badacze postanowili odnaleźć legendarne Pompeje według podań zalane w tym samym dniu co Herculaneum.
Badania rozpoczęto 1.IV.1748. Przy czym 6.IV znaleziono pierwsze wielkie malowidło ścienne. Natomiast 19. IV natrafiono na pierwsze zwłoki. Jednak prace w tym miejscu przerwano i rozpoczęto ja w innym miejscu. Gdy pracę rozpoczęto znów w innym miejscu natrafiono na wille (jak mniemano) Cycerona. Jej ściany ozdobione były freskami, freski te oddzielono od ścian wraz z tynkiem od ścian, skopiowano a willę na nowo zakopano.
Ponieważ w Pompejach nie znaleziono skarbów ciekawszych niż w Herculaneum, Pompeje zakopano z powrotem i powrócono do Herculaneum. Odnaleziono tam wille z biblioteka pełną papirusów. Dopiero od odnalezienia w 1754 roku kolejnych grobowców i murów Pompei prace wykopaliskowe trwają w obydwu miastach do dziś z małymi przerwami.
Przedpołudnie 24 sierpnia 79 r.n.e. okazało się porą tragiczna dla mieszkańców okolicznych Wezuwiuszowi terenów. Ludzie przyzwyczaili się do słabych, niepozornych wybuchów wulkanu. Nic nie zapowiadało katastrofy.
Wezuwiusz wybuchł. Szczyt góry rozpadł się na dwoje, a w powietrze wzbił się słup dymu wulkanicznego. Na miasto spadł deszcz kamieni i pyłu wulkanicznego zakrywający słońce. Ludzie dusili się z braku tlenu, ptaki spadały w locie. Panował ogólny chaos. Jednak katastrofa, która spotkała Pompeje różniła się znacznie od tej, która spotkała Herculaneum. Herculaneum spotkało się z lawina popiołów, lawy, szlamu i ulewnego deszczu. Lawina ta wdzierała się w każdy zaułek, pomieszczenie niszcząc wszystko, co spotykała na swojej drodze.
W Pompei katastrofa rozpoczęła się od deszczu popiołu, potem spadały lapillie, następnie wielokilogramowe bryły pumeksu. Dopiero wówczas ludzie ogarnęli ogrom nieszczęścia, spowijała ich para siarkowa, zatruwała ona wszystko i wnikała w każdy zakamarek. Ludność znajdująca się na ulicach ginęła od lapilli. Ci, którzy znajdowali się w domach pochowani zostali pod gruzem, pozostali zginęli uduszeni.
Kataklizm trwał przez 48 godzin. Słońce nie ujrzało już jednak ani Pompei, ani Herculaneum. Dopiero po bez mała osiemnastu wiekach słowa antycznych uczonych nabierały życia.

Rozdział drugi: Winckelmann, czyli narodziny nowej nauki
Winckelmann urodził się w 1717 r. w Stendal. Już od dziecka marzył o „kopaniu w ziemi” w poszukiwaniu „skarbów”. Był rektorem szkoły w Seehausen, bibliotekarzem w okolicy Drezna, nadzorcą zabytków u kardynała Albaniego oraz generalnym nadzorca wszystkich zabytków w Rzymie. W swojej karierze napisał wiele dzieł, jednak trzy przede wszystkim zasługują na uznanie archeologów:
1. „Sendschreiben” o odkryciach w Herkulanum
2. „Geschichte der Kunst des Altertums” – historia sztuki starożytnej
3. „Monumenti antichi inediti“ - nieznane pomniki starożytności
Był zdaje się pierwszym, który uzyskał zgodę na obejrzenie zbiorów królewskich muzeów. Jednak nie uzyskał zgody na sporządzenie jakichkolwiek szkiców rzeźb i obrazów. W 1762 r. wydał pierwszy „Sendschreiben”, oraz 2 lata później we francuskim przekładzie na dwór neapolitański trafiła druga część tego dzieła i wywołała wielkie oburzenie. Spowodowane było to tym, że Niemiec obnażył światu opis wykopalisk spod Wezuwiusza. Mniej więcej w tym samym czasie wydane zostało największe jego dzieło: „Geschichte der Kunst des Altertums” gdzie Winckelmann opisał olbrzymią ilość pomników starożytności, ponadto wnieść w nie ład oraz opisać rozwój sztuki starożytnej. W 1767 r. wydane zostało „Monumenti antichi inediti“. Winckelmann widział jedynie kopie rzymskie, greckich dzieł. Ponadto to, co widział było białe i niewyraźne. Tymczasem greckie rzeźby i płaskorzeźby były kolorowe. Greccy artyści tworzyli z białego marmuru, który następnie był malowany. Nie stroniono od żadnych barw, ponadto oczy posągów „robione” były z kamieni szlachetnych, oraz zdobione były sztucznymi rzęsami.
Winckelmann zamordowany został przez swojego „przyjaciela” 8 czerwca 1768 roku. „Dzień Winckelmanna” archeolodzy obchodzą -w dniu jego urodzin- 9 grudnia, zbierając się w Rzymie i w Atenach.

Rozdział trzeci: Tropiciele historii

Tropicielami historii są archeolodzy, ale również ci, którzy szukają prawdy historycznej na podstawie opisów, rysunków i szkiców, często bardzo niejasnych. Z początku zabytki starożytności po odkryciu zamykane były w prywatnych zbiorach. Na szczęście traktowano je już jako dzieła sztuki, dostrzegano ich piękno i wartość historyczną. Niestety zabytki te ukrywane w prywatnych muzeach często traktowane były tylko jako część zbioru, o którym zapominano po przeminięciu mody. Wiele zabytków zostało bezmyślnie zniszczonych z powodu „wyższych” potrzeb. Budynki niszczone były w celu ponownego wykorzystania materiału m.in. na upiększanie ogrodów, stajni i innych jakże istotnych budowli. Czasem jednak zdarzało się, że ocalało jakieś istotne dzieło sztuki, zdarzało się to niezwykle rzadko ze względu na wszechobecnych złodziei, oraz nieuświadomionych amatorów sztuki.
Jednak, kiedy jakieś dzieło już się zachowało „tropiciel historii” miał niemały problem z jego interpretacją. Archeolodzy nierzadko padali ofiarami głupich żartów swoich podopiecznych, niejasnych mitów na podstawie których uczeni wyprowadzali błędne hipotezy. Znacznie opóźniały one odkrycie prawdy o poszczególnych zabytkach. Za przykład można podać dzieła pisarza Herodota, na podstawie którego dzieł po dziś dzień oceniane i datowane są dzieła sztuki i ich twórcy. Chociaż Herodot również nierzadko wprowadzał w błąd archeologów.

Rozdział czwarty: Bajka o chłopcu, który znalazł skarb
Tą bajką ma być życie Henryka Schliemanna. Historia życia Schliemanna była dość dziwna, jako młody chłopiec, syn pastora, interesował się twórczością Homera. Z czasem, gdy dorastał „zapominał” o swoim marzeniu odnalezienia historycznej Troi. W 1841 roku najął się jako chłopiec okrętowy na statek odpływający do Wenezueli, wyprawa jednak nie powiodła się. Był jeszcze młody, kiedy odkrył w sobie ogromny talent językowy, w ciągu sześciu tygodni potrafił opanować każdy dowolny język europejski. W ciągu dwóch lat opanował: angielski, francuski, holenderski, hiszpański, portugalski i włoski. Natomiast w wieku 22 lat zaczął uczyć się języka rosyjskiego. Sukcesy nie towarzyszyły Schlimannowi wyłącznie w nauce, miał je również w interesach, przy czym zawsze towarzyszyło mu szczęście. W 1854 roku opanowuje języki: szwedzki i polski. Natomiast 2 lata później zaczyna się uczyć języka nowogreckiego, następnie w ciągu 3 miesięcy opanowuje Homerycki styl. Ponieważ Schliemann był chyba największym talentem językowym, pamiętniki które pisał w podróży zawsze były wizytówką językową danego kraju. Badacz, w końcu znalazł w sobie odwagę, stanięcia twarzą w twarz ze swoimi dziecinnymi marzeniami, wyruszył do Itaki. Brał Homera dosłownie, kierował się ściśle według jego „wskazówek”, nie wierzył bowiem że Troja mogła leżeć w miejscu dzisiejszego Bunarbaszi, gdyż miejsce to za bardzo oddalone było od morza a poza tym nie istniały tam żadne „ślady” po zamku Priama. „Tropiciel Troi” odnalazł miasto między ruinami Nowego Ilionu a obecnej wioski- Hissarlik. Owy pagórek oddalony był od brzegu zaledwie o godzinę drogi, i o dwie i pół godziny od Bunarbaszi. Był pewny, że odnalazł Troję. W 1869 roku, Schliemann ożenił się z piękną Greczynką. Żona pomagała mu w pracach wykopaliskowych ile tylko mogła. Gdy w 1870 roku rozpoczął prace nie wyobrażał sobie nawet, że odnajdzie siedem warstw murów jeden po drugim. Większość burzono jako przeszkodę w odnalezieniu Troi. Robotnicy Schliemanna odnajdywali wiele przedmiotów minionych epok, sprzęty domowe, wazy, klejnoty, broń, te znaleziska niewątpliwie oznaczały, że istniało tu niezwykłe miasto. Co prawda Schliemann pomylił się w wytypowaniu, które mury były Toją, jednak przyczyną tego była wielowarstwowość murów wewnątrz pagórka. Pozwalało to stwierdzić jedynie, że cywilizacje osiedlały się w tym miejscy jedna, po drugiej. Budowały swoje imperium na ruinach poprzedniego. Schliemann postanowił, że 15 czerwca 1873 roku przerwie prace celem odpoczynku, jednak tego „ostatniego” dnia jego robotnicy odkopali, na szczęście tego nie zauważywszy, złoto. Badacz jednak spostrzegł znalezisko i kazał żonie odprawić wszystkich robotników pod byle pretekstem i sam skoczył do wykopu i począł wydobywać zeń przedmioty. Uznawszy je później za Skarb Priama. Klejnoty, jakie wydobył były cudowne, należały do nich głównie elementy kobiecej biżuterii. Więc ubrał w nie swoją żonę! Wydobywszy ten skarb czuł, że jest u szczytu swego życia.

Rozdział piąty: Maska Agamemnona
Henryk Schliemann nie poprzestał jednak na odnalezieniu „skarbu Priama”, następnym jego wyczynem miało być odkopanie grobów królewskich w Mykenach. Mykeny leżą „ w najdalszym zakątku koniorodnego Argosu”. Tutaj jednak Niemiec nie musiał odnajdywać całego miasta, zajął się więc odnalezieniem grobów królewskich. Tym razem Schliemann kierował się podaniami Pauzaniasza. Według tego pisarza groby leżały po zewnętrznej stronie muru zamkowego, naukowiec twierdził jednak inaczej. Kopał, a jego praca sprawiała, że jego słowa stawały się prawdziwe. Wykopaliska przynosiły efekty w postaci wielu, różnych waz. Jednak pracy nie przerywano, odnaleziono okrągła Mykeńska Agorę. Następnie odkryto dziewięć grobów szybowych wewnątrz murów zamku i cztery na zewnątrz. W czterech komorach dobrze zachowały się płaskorzeźby. Schliemann w gruzach grobowców odnajdywał wiele przedmiotów ze złota i srebra, oraz perły i drogie kamienie. W końcu 6 grudnia 1876 roku notuje odkrycie pierwszego grobu. Później jest ich w sumie pięć, a w nich piętnaście szkieletów. Niemiec w grobach królów odnalazł niezliczoną ilość złotych diademów, liści wawrzynowych oraz krzyży. W skrócie można powiedzieć, że nie odnalazł wiele więcej niż ogromną ilość złota.

Rozdział szósty: Schliemann i nauka
Schliemann o swoich odkryciach informował świat z największym możliwym na owe czasy rozmachem. Rozsyłał listy o swoich odkryciach na cały świat, następnie informacje opisane przez badacza ukazywały się w gazetach, gdzie mogli o nich przeczytać wszyscy ludzie. Niestety świat naukowy zwłaszcza w Niemczech traktował Schliemann jak zwykłego dyletanta. Traktowali jego odkrycia jako sposób na zarobienie pieniędzy, tylko dla tego, że nie miał wykształcenia, jakie oni posiadali. Schliemann dzielnie znosił wszystkie szyderstwa i drwiny wysyłane przez „fachowców” dziedzinie archeologii. Jednak to właśnie dzięki niemu dziś wiemy gdzie leży Troja! Schliemann nie mógł jednak zdecydować się gdzie ulokować swój skarb. W jakiś czas po jego śmierci, ale przed wybuchem pierwszej wojny światowej, zbiory umieszczono w Berlińskim muzeum. Pierwsza wojna światowa nie miała wielkiego wpływu na losy znalezisk Schliemanna. Jednak w trakcie, oraz po drugiej wojnie światowej bezcenna historia Troi rozeszła się w „pył”. Nikt dokładnie nie wiedział gdzie się znajduje ani jak ją odnaleźć. Jednak dzięki zaangażowaniu pewnej uczonej część zbiorów została odnaleziona, a o zniszczonych elementach kolekcji przynajmniej dowiedziano się, w jaki sposób „zginęły”. Schliemann dzięki lekarzowi i podobnie jak on archeologowi Virchow, został członkiem honorowym niemieckiego Towarzystwa Antropologicznego oraz później obywatelem honorowym Berlina.

Rozdział siódmy: Mykeny, Tiryns i wyspa zagadek:
W 1882 roku Schliemann rozpoczął po raz trzeci pracę w Troadzie, a w dwa lata później rozpoczął wykopaliska w Tirysie. Tam mur stał widoczny dla oczu widowni. Pałac, którego fundamenty odkopał przewyższał swoimi rozmiarami wszystkie wcześniej przez niego odnalezione. Pałac wznosił się na skale z wapienia, bloki -z których zbudowane były fundamenty- były naprawdę bardzo duże. Mury były niezwykle grube. Ponadto odnaleziono tutaj również coś, co zasługiwało na poświęcenie większej uwagi: malowidła ścienne oraz wyroby garncarskie. Schliemann zauważył ogromnie podobieństwo pomiędzy znalezioną tu ceramiką, a tą, którą widział w Mykenach. Ponadto odnalazł przedmioty świadczące o utrzymywaniu kontaktów z Egiptem. Wszystkie pomieszczenia otynkowane wapiennym tynkiem pokryte były malowidłami ściennymi w postaci fryzów. W jednym z pomieszczeń zobaczył na niebieskim tle potężnego byka o czerwonych łatach- najprawdopodobniej w trakcie wielkiego skoku, oczy zwierzęcia zdradzały jego dzikość. Na grzbiecie byka stał mężczyzna w dość dziwnej pozycji. Schliemann uznał, że jest to tancerz lub akrobata. Najprawdopodobniej odkryłby prawdziwe znaczenie malowidła, gdyby zdecydował się wbrew swojej kupieckiej naturze kupił mały kawałek ziemi na Krecie, w okolicy Knossos. Jednak nieuczciwy właściciel ziemi ograniczył umówiony kawałek ziemi o niemal 2/3, więc zrezygnował z wykopalisk. Los nigdy już nie pozwolił Niemcowi na powrót na Kretę, w 1890 roku, kiedy Schliemann marzył o spędzeniu świąt z rodziną, jednak w Neapolu upadł na ulicy. Przechodnie zanieśli milionera do szpitala gdzie jednak nie został on przyjęty, dopiero lekarz, u którego zasięgnął porady wytłumaczył, kim jest ten chory człowiek. Sprowadzono dorożkę, aby go przewieźć. Schliemann cierpiał całą noc zanim śmierć nadeszła. A nadeszła nad ranem. Zwłoki sprowadzono do Aten. Nad urną stanęli najważniejsi ludzie w Grecji: król i następca tronu, dyplomaci obcych państw, członkowie rządu greckiego, kierownicy greckich instytucji naukowych, oraz oczywiście najbliżsi nieboszczyka żona i dzieci Andromacha i Agamemnon.
Swoistym następcą Schliemanna był urodzony w 1851 roku Artur Evans. Ten człowiek zwrócił uwagę na Kretę i w 1900 roku rozpoczął wykopaliska. Evans był niewątpliwie przeciwieństwem Schliemanna, zdobywał bowiem wiedzę naukową, na uczelniach, zdobywał krok po kroku stopnie naukowe w przeciwieństwie do wspomnianego wcześniej Schliemanna. Evans twierdził, że na Krecie nie spędzi wiele czasu ponad rok. Jednak kopał przez przeszło ćwierć wieku. Badacz kopał śladem legend i podań (podobnie jak Schliemann) i odkopał pałace i skarby. Jak pisze Ceram: „Evans dał ramy do obrazu namalowanego przez Schliemanna”

Rozdział ósmy: Nić Ariadny
Evans w trakcie prac na Krecie odkrył kość słoniową z Afryki i posągi z Egiptu. Świadczyło to o utrzymywaniu kontaktów między Kretą a Afryką. Evans pokusił się o stwierdzenie, że kultura grecka narodziła się nie na lądowej części Grecji, lecz na wyspie Krecie. Stąd nazwa kultury minojskie, od króla Minosa mającego swoje królestwo właśnie na wyspie. Naukowiec rozpoczął wykopaliska pod Knossos. Z upływem czasu z ziemi wyłaniał się „obraz” pałacu zajmujący dwa i pół hektara. Pomimo zniszczenia Evans odnalazł elementy łączące architekturę w Tirysie, Mykenach i Knossos. Ruiny tego pałacu były tak ogromne, posiadały tak wiele korytarzy, które tworzyły swoistą sieć zakamarków, że uznano go za pierwowzór labiryntu. Dokładniej zaś za labirynt zbudowany według legend przez Dedala na zlecenie Minosa, dla jego syna, Minotaura. Evans odkrył, że zarówno malowidła jak i architektura w pałacu Minosa nie powstały w jednym okresie, różniły się między sobą drobnymi, bądź większymi szczegółami. Pałac w Knossos był ogromny, ale poza wielkością niezwykłe było „wyposażenie” tego pałacu: rowy odwadniające, luksusowe łazienki, urządzenia wentylacyjne i kanalizacja. Evans wprowadził podział okresu minojskiego na trzy mniejsze „epoki”: wczesnominojski, średniominojski, późnominojski zakończony nagle i gwałtownie. Na Krecie uprawiano kult piękna, kultura niewiele różniła się od przepychu, a malarstwo stało się sztuką samą w sobie. Wprowadzono niezwykłą różnorodność barw. Także ówczesna „moda” dostosowała się do tego kultu. Stała się bardziej wyrafinowana, „odważna”, podyktowana przez naturę. Zwłaszcza burzliwe były rewolucje w stroju kobiet. Począwszy od okresu średniominojskiego, spiczaste czapki, wzorzyste spódnice i wysokie sztywne kołnierze z dużym dekoltem odsłaniającym biust. Na okresie późnominojskim skończywszy, gdzie powstał stanik z rękawami „tradycyjnie” już obnażający biust, długie, bogato zdobione spódnice z ogromna ilością falbanek. Na głowach noszono wysoki toczek, co do fryzury jest mi trudno się wypowiedzieć, ponieważ greckie kobiety goliły głowy do zera. Mężczyźni jednak nieco uspokajali tę epokę nosząc jedynie przepaskę na biodrach. Według podań nicią Ariadny do rozwiązania zagadki upadku państwa Minosa, miało być pismo.
26.VI.1926 roku Evans odkrył prawdopodobną przyczynę zniszczenia pałacu. Według niego przyczyną było trzęsienie ziemi. Do takiego domysłu skłoniło go małe trzęsienie ziemi, które nastąpiło właśnie tego wieczora. Evans był już pewien, co do słuszności swojej teorii, o nagłej zagładzie pałacu w Knossos.
W 1950 roku podjęto próbę odcyfrowania „kreteńskiego pisma linearnego B”. Zdano się na metody odszyfrowywania szyfrów wojskowych, opartą na danych statystycznych i matematycznych oraz na obliczeniach częstotliwości, według Sittinga. Następca Sittinga był genialny młody Anglik Michael Ventris, zajął się on glinianą tabliczką wykopaną w Pylos. Młody architekt odszyfrował napisy na tabliczce jako grekę. Jego interpretacja była słuszna, natomiast tylko trzy znaki Sitting odczytał poprawnie. Dzięki temu młodemu człowiekowi większość kreteńskich tabliczek jest już czytelna.

Badania prowadzone w Grecji dowiodły, że wbrew tytułowi księgi- „Księga posągów”- posągiem nie musi być jedynie to, co my w naszym świecie przez to rozumiemy. Uczeni udowodnili nam, że posąg jest „pomnikiem przeszłości”. Nie musi koniecznie mieć formy wyrzeźbionej sylwetki w jakiejś z góry obmyślonej pozycji. Tak jak w Pompejach i w Herculaneum, całe miasta stało się ogromną rzeźbą swojej tragedii. Ludzie utwardzeni zostali w pozycjach, w jakich akurat przebywali, świadczyło to tylko o tym, że śmierć może nadejść w każdej nawet najmniej spodziewanej chwili. Te posągi nie były jedynie figurami, były (są) również świadectwem tamtej epoki. Pierwszym człowiekiem, który uzyskał zgodę na obejrzenie zbiorów muzeum w Neapolu był Winckelmann, opisał wiele z nich i jako pierwszy przedstawił je całemu światu. Natomiast dzięki ponadczasowemu charakterowi opowieści Homerowskich odnaleziona została Troja. Naprawdę wiele zawdzięczamy „nowicjuszom” i amatorom archeologii. Gdyby nie tacy ludzie jak Henryk Schliemann, którzy nakładem własnych funduszy i siłą przekonania w słuszność swojej teorii, walczyli z całym światem „wyuczonych fachowców”, do dzisiaj siedzielibyśmy w „archeologicznych powijakach”. Amatorzy historii są według mnie ludźmi niezwykłymi. I tak samo jak w archeologii, tak w każdej innej nauce jej „fani”, nierzadko ludzie wykształceni w zupełnie innym kierunku, dokonywali wielkich odkryć. Często ich odkrycia stanowiły przełom w danej dziedzinie, pomagały zrozumieć metody działania otaczającego nas świata, jego historię i nasze w nim życie.



Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 16 minut

Teksty kultury