profil

Liberalizm

poleca 84% 2808 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

1. Pojęcie liberalizmu


Liberalizm często jest dzielony na liberalizm ekonomiczny i polityczny.

Liberalizm ekonomiczny

Pierwsze z tych pojęć odrzuca wszelkie ograniczenia, które krępują wolny rozwój gospodarczy, wolną konkurencję na rynku, promuje państwo-minimum tzn. państwo ograniczające swoją działalność do zapewnienia bezpieczeństwa wewnętrznego, zewnętrznego oraz zajmowania się sprawami, którymi nie jest w stanie zająć się prywatny kapitał.

Liberalizm polityczny

Natomiast pod pojęciem liberalizmu politycznego mieści się wolność myśli, sumienia, wyznania, słowa, wolność do zrzeszania się, lub ogólniej rzecz biorąc, wolność do czynienia wszystkiego co tylko nie ogranicza wolności innych jednostek. Właśnie liberalizm polityczny stał się początkiem demokracji takiej jaką mamy obecnie.



Ludzie żyjący w państwie liberalno-demokratycznym nie podlegali by żadnej władzy, która mogła by utrzymać ład i porządek w kraju! Dobrym przykładem człowieka na którego nie ma wpływu żadne prawo (religijne, obyczajowe, państwowe) mógłby być młody chłopiec obrzucający kamieniami starszą osobę. Jego postępowanie dla nas ludzi żyjących w państwie pełnym praw i obowiązków jest karygodne i niemoralne, a dla niego żyjącego według swoich zasad całkiem normalne.


2. Cechy liberalizmu - demokratycznego

Istotną cechą liberalizmu-demokratycznego jest to, iż kładzie on nacisk na respektowanie wolności (rozumianej jako brak zewnętrznego wobec jednostki przymusu – fizycznego, psychicznego, ideologicznego, religijnego itp.) we wszystkich jej wymiarach. Chodzi tu zarówno o wolność myśli, wyboru przekonań, w tym światopoglądowych, postaw życiowych, orientacji politycznych, moralnych, obyczajowych i estetycznych, jak też o wolności gospodarowania wynikającej z istnienia wolnego rynku i własności prywatnej.
Demokracja liberalna utożsamiana jest niekiedy (np. w literaturze marksistowskiej) z tzw. „demokracją zachodnią” lub „demokracją burżuazyjną” oraz przeciwstawienia „demokracji szlacheckiej”, „demokracji socjalistycznej” itp.

Relacje między Kościołami

Gdy spojrzymy na relacje między kościołami i związkami wyznaniowymi, a państwem biorąc pod uwagę czynnik czasu, łatwo zauważymy pewną uniwersalną, występującą przynajmniej na obszarze objętym wpływami wyznań chrześcijańskich, tradycję. Jest nią, zaznaczając się zwłaszcza od początku XIX wieku, laicyzacja stosunków publicznych – struktur instytucjonalnych, mechanizmów funkcjonowania aparatu państwowego, prawa. Różnice, jakie pod tym względem na przykład między epoką europejskich monarchii stanowych a dzisiejszym wiekiem demokracji liberalnych, są uderzające. Nie sądzę jednak, aby można było orzec, iż tendencje wyrażające się w słabnięciu roli sacrum w życiu publicznym i ograniczaniu politycznej pozycji kościołów i związków wyznaniowych są rzeczywiście nieodwracalne, tym bardziej że zabarwioną religijnie inspirację etyczną nadal dostrzec można w wielu przedsięwzięciach politycznych i prawodawczych.

Rok 1789, jest rokiem przełomowym w Europie. Wielka Rewolucja Anty-Francuska jest początkiem końca Europy takiej, jaka istniała przez kilkanaście wieków. We Francji pod hasłami wolności, równości i braterstwa zostaje obalony stary porządek.

Mimo, iż uważam tę rewolucję za dojście hołoty i prostactwa do władzy to muszę przyznać, że stała się ona początkiem rozkwitu wspaniałej idei liberalizmu jak i jej zdegenerowanej formy czyli demokracji.

3. Liberalizm, demokracja, bezpieczeństwo, wolność
Liberalizm zawsze "stawiał" na jednostkę, zacytuję chociażby jedno z bardziej popularnych haseł tej doktryny

" Jednostka wszystkim, kolektyw niczym "

Tylko wolność pozwala rozwinąć skrzydła jednostce, która chce coś osiągnąć, wyrywa się ona spod "opieki" większości i idzie swoją drogą. Może to robić, a nawet właściwie powinna, jeśli tylko ma na to ochotę. Niestety, poszerzenie prawa wyborczego na wszystkich obywateli, o czym wspominam poniżej stało się zaczątkiem "ucieczki od wolności".
Większość zdecydowała, że człowiek może czuć się wolny wtedy tylko gdy ma pewność jakiegoś zabezpieczenia, mam tu na myśli rozwój systemu ubezpieczeń. Doktryna demokratyczna doprowadziła do opacznego zrozumienia liberalnego hasła bezpieczeństwa, pod którym kryło się pojęcie zabezpieczenia przez państwo prywatnej wolności oraz własności. Dla demokraty bezpieczeństwo to rozwinięty system ubezpieczeń i zabezpieczeń, dzięki, któremu jeśli tylko obywatel, będący poddanym większości danego państwa popełni jakiś błąd, państwo ma obowiązek chronić go przed złymi skutkami swego postępowania.
Wolność do bycia ubezpieczonym zamieniła się w niewolę, co sprowadzić można do twierdzenia Friedricha Nietschego, iż masy niezdolnych wieszają się u nóg zdolnych, uniemożliwiając im wzbicie się w powietrze. Masy niezdolnych wprowadziły przymus ubezpieczeń!
Wolność wyboru została zastąpiona "tyranią większości". Norberto Bobbio w swej książeczce "Liberalizm i demokracja" zauważa, że

" dobre rządy można poznać nie po liczbie współrządzących, lecz po tym, ile i co im wolno "

Liberalizm "stawiając" na jednostkę jest przeciwieństwem demokracji, gdzie najważniejsze jest państwo, społeczeństwo, a dopiero za nimi jest jednostka.
Furtką w doktrynie liberalnej, która pozwoliła i pozwala na rozwój demokracji jest liberlizm polityczny. Jednostki, które w imię wolności domagają się praw wyborczych dla wszystkich są odpowiedzialne za ten stan rzeczy. Wolność wyboru doprowadziła do ograniczenia wolności pojedynczych jednostek, tchórzostwo większości blokuje wybitne jednostki.

" Bez cech aspołecznych [...], w jakiejś arkadyjskiej społeczności pasterskiej, w której panowałaby całkowita harmonia, skromność i miłość wzajemna, wszystkie talenty pozostałyby na zawsze ukryte w zarodku; ludzie, łagodni jak wypasane przez nich owieczki, przywiązywaliby do swej egzystencji znaczenie niewiele większe niż do egzystencji swych zwierząt "

Słowo to z punktu widzenia liberała i demokraty ma dwa różne znaczenia. Liberalizm pod pojęciem równości widzi równość szans jakie wszyscy mamy na "starcie" naszego życia, równość wobec prawa , a także równouprawnienie.
W XIX wieku większość liberałów była przeciwna powszechnemu prawu wyborczemu, uważając, że podejmowanie decyzji mających wpływ na państwo powinno być ograniczone do osób, które osiągnęły już jakiś status społeczny, a tym samym posiadają wykształcenie pozwalające im na świadome podejmowanie decyzji politycznych.

Jednakże liberalizm już od samego początku zawierał w sobie zalążek klęski, gdyż to właśnie pod hasłami wolności prawa wyborcze były poszerzane na coraz szersze grupy społeczne, przekształcając się w ten sposób w obecną demokrację.

4. Demokracja
Demokracja pod pojęciem równości zawiera w sobie egalitaryzm, traktując wszystkie jednostki jako równe sobie. Obecnie doszło do tego, że czynne prawo wyborcze posiada już osoba, która ukończyła 18 lat. Jest to jedyny wymóg pozwalający na podejmowanie decyzji o tym, kto będzie wybrany do parlamentu, a przez to powodujący, że w parlamencie zasiadają ludzie, którzy ukończyli zaledwie szkołę podstawową, nie dająca przecież wystarczającej wiedzy do tego by podejmować świadome decyzje, jednakże chciałbym tutaj zaznaczyć, że bardzo często nie daje jej nawet szkoła wyższa!
Prawa wyborcze jakie były dane społeczeństwu pod hasłami wolności, stały się zalążkiem upadku prawdziwej wolności! Gdyż w demokracji decyzje podejmowane przez większość są uznawane za dobre, słuszne. Jednak należy pamiętać, że w dalszym ciągu demokracja traktowana jest instrumentalnie np. w Polsce większość ludzi chce aby do kodeksu karnego znów została wprowadzona kara główna, czyli kara śmierci, na co nie godzi się mniejszość uważająca, że większość nie ma racji! Gdyż nie ma pojęcia o pewnych rzeczach, nie posiada odpowiedniej wiedzy na to by podjąć decyzję o odebraniu komuś życia.
Ta sama mniejszość uważa, że ludzie mają odpowiednią wiedzę na to by decydować w referendum czy przyjąć konstytucję uchwaloną przez parlament! Tutaj tkwi źródło klęski liberalizmu i powolnego przekształcania się go w demokrację.
Demokracja uznaje wszystkich obywateli tworzących państwo za jedno ciało, natomiast liberalizm uznaje państwo za zbiór jednostek, które poprzez kontakty między sobą tworzą społeczeństwo, a następnie państwo.
Demokracja w swojej naiwności uznaje wszystkich ludzi za równych sobie, a więc przez to tworzących jednolitą całość, w demokracji jednostki będące istotami wolnymi nie będą podejmowały decyzji, które będą szkodzić swoim członkom.
Jednakże obecnie widać, iż Jan Jakub Rosseau mylił się. W czasach pełnego rozkwitu liberalizmu, a więc w XIX wieku jednostki miały prawo do myślenia tego o tym o czym tylko chcą, do głoszenia tego czego chcą i nie były przez to karane. Scedowanie wolności do podejmowania decyzji przez niewielką grupę ludzi na rzecz wszystkich jednostek spowodowało, że nie ma dzisiaj "braterstwa" a jest tyrania większości, czego przykładem może być dzisiejszy terror politycznej poprawności.

Demokracja, a liberalizm
Demokracja to jakby odbicie w krzywym lustrze liberalizmu, to wolność która przekształciła się w niewolę, to traktowanie ludzi jak małych dzieci, które nie potrafią o siebie zadbać, demokracja zawsze będzie rządami "większości tchórzy" i równaniem w dół, podczas gdy liberalizm to wolność do bycia tchórzem i wolność do bycia bohaterem! Demokracja dzieli, liberalizm łączy. Rozwój demokracji był możliwy tylko i wyłącznie dzięki zbyt dużej wolności.

Formacja demoliberalna
Formacja demoliberalna jest zamkniętym blokiem wzajemnych usług i układów, poza którymi nie istnieje życie warte jakiegokolwiek opisu, szczególnie w massmediach. Stąd nacjonaliści, autentyczni konserwatyści, narodowi ludowcy i narodowo-socjalni związkowcy znikają w świecie zdominowanym przez demoliberalizm. Działa on na zasadzie ciemnego pokoju, którego mieszkańcy nie mają pojęcia o istnieniu słońca. Żyją w cuchnącej stęchliźnie, choć reklamy polityczne i handlowe wmawiają im, że to zapach macierzanki. W takiej sytuacji oko kamery Big Brothera zdaje się być promienną źrenicą gwiazdy dziennej.
Globalistyczna wiocha, mimo swych rozmiarów, zieje nudą, bo w Stanach Zjednoczonych, Europie czy Japonii plastikowy świt bezpłciowego demokratyzmu jest w każdym calu identyczny. Taśma produkcyjna "obywateli państwa" funkcjonuje bez granic państwowych, a tzw. wolne wybory umacniają tę fabrykę gwoździ do trumny. Po prostu mają wybór między dżumą a cholerą - centrolewicą albo centroprawicą. "Skrajności" (prawie wyłącznie z prawej strony) automatycznie odcinają nożyce politycznej poprawności.
Materializm podniesiono do rangi bóstwa, bez namiastki którego żaden system nie ostanie się jednego roku. Jakże marnych bogów dali zdemokratyzowanej masie: pieniądz, "święte" krowy z telewizora, wróżki, horoskopy czy karty tarota. I to ci właśnie "postępowcy" mówią nam o średniowiecznych Zabobonach! A tymczasem gusta współczesności przeraziłyby każdego dominikanina z czasów, kiedy Święta Inkwizycja nie była jedynie wyrzutem sumienia Watykanu.

Kto chce budować globalną piramidę Cheopsa i cierpi z powodu odrzucenia przez System, kto zaś sam wynajmuje spod niej cegły i nie przejmuje się, że wybiera los dobrowolnego banity ustroju? Naturalnymi beneficjentami i obrońcami Systemu są trzy kasty:
 polityków
 ludzi mediów
 obracających wielkim kapitałem.
Wbrew pozornej wojnie, którą niekiedy dla uciechy gawiedzi ze sobą toczą, stanowią one niezbędny fundament demoliberalnego (bez)ładu.

Demokratyczny polityk jest istotą wegetującą wyłącznie w mechanizmach władzy. Bez rządu, sejmu, senatu, ministerialnych gabinetów i korytarzy, w ostateczności rad samorządowych - i toczących się w tych miejscach gierek, podkładanie świń dużych i małych nie mogłoby po prostu istnieć. Symbolem takiej postawy pozostaje od wielu lat parlament - spokojny port - w bezmiarze złowrogiego chaosu o imieniu "społeczeństwo". Tylko tam, odpowiednio wynagradzany i z zabezpieczoną przyszłością, polityk czuje się bezpieczny.

Najpiękniejsze chwile to występy na sejmowej mównicy - oczywiście transmitowane w TV -podziw rodziny, przyjaciół, jakże miła zawiść wrogów. Parlamentarzyści nabierają manier gwiazd filmowych, mniej zważają na sens wypowiedzi, bardziej na błyskotliwą ripostę, mądry cytat, kolor krawata tudzież ułożenie fryzury (jeżeli akurat poseł dysponuje owłosieniem). Nie dziwota, iż taka znakomita fucha nie jest już zawodem - raczej powołaniem i misją.

Gdy mija czterolatka nabierają rozpędu paniczne przetasowania ugrupowań parlamentarnych. Jak zapewnić sobie kolejną kadencję? Groteskowe widowisko z rozpadem UW i AWS oraz skleceniem Platformy Obywatelskiej udowadnia jedynie fakt: poseł nie jest stworzeniem koczowniczym, to zwierzę wybitnie osiadłe. Co prawda nagminnie wędruje od partii do partii, lecz wyłącznie po to, aby zachować status parlamentarzysty. Więcej ma wspólnego z kolegą ze "znienawidzonego" stronnictwa, niż z motłochem, który wczoraj na niego głosował, a pojutrze wyrwie mu stołek spod siedzenia. Kumpel parlamentarzysta zawsze go zrozumie - stanowią wszak jeden gatunek.
Maszyną do kreowania politycznych osobowości i odpowiednich dla Systemu zachowań społeczeństwa są media z wybitnym podkreśleniem ich elektronicznej części. Żyjemy w cywilizacji obrazkowej - to ona tworzy rzeczywistości wymusza stadne reakcje. W TV nieciekawa estetycznie i towarzysko kreatura zmienia się na skutek treningu w lwa salonowego. Znamy tych wszystkich "wybitnych" liderów UW, SLD i Solidarności, którzy w wyniku medialnej hodowli przeistoczyli się z sepleniących prymitywów w złotoustych mówców fascynujących tłumy. Sztab dziennikarzy z laureatami "Wiktorów" na czele dba, aby nie popadli we frustrację. Godzinami zadając im odpowiednie pytania, ucząc kreślić rączkami esy-floresy, nie denerwując zbytnią dociekliwością - robią z nich znakomitych kandydatów na autorytety (najlepiej wyszło to z przywództwem udecji).
Kasta dziennikarska, równie zdemoralizowana i przekupna jak polityczna - chociaż kreująca się na sumienie narodu, wskazuje masom w co mają wierzyć, na kogo głosować, jakie filmy oglądać, czyje książki czytać. Żeby nie było nieporozumień - chodzi o masę inteligencką lub choćby świadomą swych wewnętrznych potrzeb. Nie mówimy o analfabetach, ale jegomościach krygujących się na myślących odbiorców mediów, acz faktycznie bandzie bezmózgowców - pozbawionej zmysłu krytycznego trzodzie, automatycznie łykającej propagandową breję. Recepta na nieuleganie medialnemu terrorowi "środków musowego nakazu" razi swoją prostotą: kogo przedstawiają jako najwybitniejszych polityków i artystów współczesności, ci z zasady bywają zerami, niegodnymi zaufania i szacunku. Kto zaś występuje w roli czarnego charakteru Systemu albo jest kompletnie bojkotowany ten wart jest, co najmniej, życzliwego zainteresowania. Ten mało skomplikowany test sprawdza się właściwe w stu procentach.
Można powiedzieć, że najważniejszą opoką Systemu jest kasta technokratyczno-bankowa, która tak czy inaczej steruje politykami i ludźmi mediów, mając ich na swojej liście płac. Teraźniejszy kapitalizm zdegenerował się, nie będąc już opartym o uczciwych właścicieli (oni uprawiają raczej rękodzieło), lecz o molochy - koncerny i banki - pozbawione narodowo-państwowej suwerenności. Kapitał, podobnie jak globalizm, nie ma ojczyzny i dlatego niszczy tożsamość człowieka i każdej Wspólnoty - od rodzinnej po narodową. Tam, gdzie pieniądz nabrał cech bóstwa, tamże funkcjonariusze, bo nie posiadacze kapitału (sumy obracane przez banki i giełdy dawno straciły ludzki wymiar), ustawieni zostali najwyżej z żyjących istot. Oni błyszczą w mediach, wolni od wszelkiej krytyki.
Systemowi kontestatorzy, zwani w powyższym wywodzie dobrowolnymi banitami, nie są ofiarami swoich wrogów. Własny los wybierają sami, mając na uwadze budowę duchowej przyszłości. Piewcy liberalnego wyścigu szczurów mówią z wyniosłą litością o tych, którzy nie wytrzymują jego tempa. Milczą, kiedy spotykają nosicieli idei, brzydzących się ich światem pieniądza, sprzedajnych mediów i żałosnych karier politycznych błaznów. Jeżeli nawet wchodzimy w "demokratyczną" walkę z demoliberalizmem, to na zupełnie innych zasadach. Odrzucając schlebianie tłumom jasno wskazujemy zło, czy to się komuś podoba - czy nie.

Twórczy nacjonalizm ogarnia swymi wpływami najlepszych Polaków, a jest nas w globalistycznym morzu co najwyżej kilkadziesiąt, może kilkaset tysięcy. Masowość oświeceniowych pseudo-nacjonalizmów, kiedy ideę zastępowało kilka prymitywnych haseł ze sztambucha antykatolickich rewolucjonistów, przechodzi do sztambucha historii. Idziemy drogą Mieszka I i Bolesława Chrobrego-Wielkiego, budząc Wspólnotę z wiekowego snu. Naród cofnął się do dżungli bezideowości i chaosu. Stamtąd należy wyciągać jednostki i niczym uparci kmiecie, karczować ten zgubny dla Ojczyzny gąszcz. Wracamy ku czasom łączenia słowiańskiej siły pierwotnego ludu i duchowości wojującego chrześcijanina. Właśnie na tym styku mocy ręki z mieczem i czystej duszy, rozpalić trzeba zaginiony płomień upadłej wielkości Rzeczpospolitej. Ku większej chwale Boga!

Mill poddał rewizji jedną z podstawowych formuł etyki Benthama, a mianowicie skrajny hedoizm. Odrzucił tezę, że wszystkie przyjemności są równe i wprowadził rozróżnienie przyjemności wyższego i niższego rodzaju. Rozwinął na tej podstawie własną teorię utylitaryzmu, związaną z egoizmem i altruizmem jako dwoma czynnikami kierującymi ludzkim postępowaniem. Punktem wyjścia Milla - podobnie jak Constanta i Benthama – był indywidualizm, podobnie jak tam celem rozważań było zapewnienie wolności, pojętej jako indywidualna odrębność jednostki.
Droga do wolności prowadzi nieuniknienie od wolności sumienia i wolności opinii. Prawa do wolności sumienia i wolności głoszenia poglądów należą do praw tkwiących w naturze człowieka i nie można go ich pozbawiać. Istnieje jednak istotny wyjątek od reguły: to sytuacja, w której wolność sumienia i opinii przenosi się w sferę działalności naruszającej przekonania innych, zakłócając tym samym porządek społeczny.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 15 minut