profil

"Kino to nie biznes, to część kultury" - czy podzielasz opinię Krzysztofa Kieślowskiego? Jakie filmy najchętniej oglądasz?

Ostatnia aktualizacja: 2022-09-02
poleca 85% 128 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Od kiedy powstała telewizja, zaczęły powstawać także filmy. Tworzyły swoistą historię, która w zastraszającym tempie rozwijała się przez wieki.
Dzisiaj ciężko sobie nawet wyobrazić życie bez migających obrazów. Nawet najbardziej zatwardziali telewizyjni sceptycy znają tytuły najnowszych produkcji. Jednakże mało jest takich ludzi, którzy nie lubiliby, choć wycinku „telewizyjnej kultury”. Każdy ma względem tego swoje typy- niektórzy uwielbiają niekończące się seriale, inni kreskówki, filmy akcji czy też romanse.

Czy „Kino to nie biznes”? – nie jestem tego do końca pewien. Przecież producenci filmowi nie robią nic za darmo. Za opłacenie aktorów, scenografię, kostiumy a przede wszystkim efekty specjalne płaci się niesamowite pieniądze. Nie po to inwestuje się tyle żeby nauczyć czegoś publikę. Wszyscy chcą na tym zarobić, nie produkuje się czegoś, co ludzie „mają obejrzeć”, ale to, co „chcą obejrzeć”. Myślę, że kino to biznes.

Oczywiście każdy film może nieść jakieś treści kulturalne. Ale spójrzmy prawdzie w oczy- nikt nie obejrzy czegoś, co jest nudne mimo tego, że jest „mądre”. W ten sposób ambitna produkcja może przynieść same straty. Myślę, że wartości, które pojawiają się w filmach są raczej w pewien sposób „przemycane”, aby mimo wszystko przekazać je znudzonemu widzowi.

Ja także mam swoje najlepsze tytuły.

Jednym z nich jest „Matrix” - bardzo z resztą popularny i lubiany. Jest wyreżyserowany przez braci Wachowskich, trwa 136 minut, a głównym bohaterem jest Keanu Reeves, jako Neo. Jednakże jego fabuła nie jest taka prosta jak mogłoby się wydawać. Matrix to ogromna fabryka-magazyn, gdzie prawdziwe ludzkie ciała zawinięte w kokony oddają swoją życiową energię, aby zasilić maszyny oraz świat wirtualny niczym żywe baterie. Film obfituje we wspaniałe zdjęcia. Podczas kręcenia użyto wiele nowatorskich rozwiązań technicznych, a do tego fenomenalne efekty specjalne przeplatane są walkami Kung-Fu rodem z filmów produkowanych w Hong Kongu. Wszystko tutaj wydaje się być ze sobą powiązane, zgadzają się nawet najdrobniejsze szczegóły. Nawet imię głównego bohatera jest analogią do słowa „one”, czyli jeden, wybrany. Całość obrazu ma swoisty niepowtarzalny klimat, uzyskany przez bardzo ciekawe zabiegi jak np.: stworzenie całego obrazu w rzeczywistości wirtualnej (w tytułowym matrixie) w niebieskiej poświacie, a poza nim, w prawdziwym świecie, w zielonym kolorze. Po obejrzeniu filmu pozostaje wrażenie niedosytu, które skłania do pójścia na film drugi raz.
Drugą produkcją, która bardzo przypadła mi do gustu jest „Pianista” Romana Polańskiego.

„Pianista” wzrusza widza i potrafi trzymać w napięciu. Nie czuje się, że rokiem produkcji jest 2002- żadnych komputerowych animacji czy tandety. Jest jakby z poprzedniej epoki, z XX wieku- nie ma tutaj zabawy z kamerą- jakichś szczególnych ujęć czy nowych zaskakujących rozwiązań. Wszystko jest jakby statyczne, co według mnie dodaje prawdziwości. Jeśli główny bohater patrzy przez szparę w oknie to kamera pokazuje tak jakby on to widział i jakby się tam było. Nic więcej, żadnych udziwnień.

Sami aktorzy, którzy tam grali byli bardzo dobrzy. Szczególnie zachwyciła mnie gra głównego bohatera. Pasowała ona do całej kompozycji filmu, była taka spokojna, powolna a zarazem pełna cierpienia. Zdaje mi się, że Adrian Brody niezwykle dobrze oddał i pewną melancholię Szpilmana z początku filmu, i rolę „ludzkiego zwierzęcia” z końcowej jego części. Moją uwagę zwróciła także gra na fortepianie Janusza Olejniczaka (dublującego głównego bohatera podczas gry na tym instrumencie). Była ona niezwykle dopasowana do całego otoczenia, współgrała z całym otaczającym światem- raz gwałtownie zwiększała tempo, aby za chwilę znowu powoli, smutno trwać dalej. Przywodziło mi to na myśl Polaków, a raczej ich żydowską część- ich życie, walki o wolność a przede wszystkim ich nieopisaną rozpacz.

Ale nie tylko osoba tytułowego bohatera zwracała uwagę oglądającego. Bardzo przekonująco grali aktorzy przedstawiający Niemców. Bawili się oni kosztem cierpiących Żydów. Nie traktowali ich jak ludzi, zostali wykreowani jako maszyny do zabijania i tacy właśnie byli. Nie czuli oni wobec nich żadnego współczucia. Śmierć innego człowieka nie znaczyła dla nich nic.

Nie mam określonego gatunku filmowego, który lubię najbardziej. Chociaż najczęściej oglądam chyba kreskówki. One tworzyły moje całe dzieciństwo, mam do nich pewnego rodzaju sentyment.

Nie mogę powiedzieć żeby kino było moja pasją, lecz naprawdę lubię obejrzeć dobry i znany film.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty