profil

Bitwa pod Grunwaldem

poleca 85% 1813 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze
bitwa pod Grunwaldem bitwa pod Grunwaldem

Chrzest Litwy popsuł Krzyżakom szyki. Jednak nawet to, że wszyscy poddani Witolda przestali być już poganami i zostali chrześcijanami, nie przekonał zakonu, który i tak pałał żądzą wojny z Polakami i Litwinami. Mistrz wiedział dobrze, że jego państwo jest u szczytu swojej potęgi, więc robił wszystko, aby do starcia doszło. Udało mu się to i niedługo miała nastąpić wojna.
Przygotowania były bardzo długie. Krzyżacy zbierali kwiat rycerstwa z całego świata i prawie wszystkie państwa wysłały im swoje wojska. Nasz zaś król miał mało rycerzy z dobrymi mieczami i zbrojami. Większość wojska stanowili chłopi z kosami i sierpami. Pomagali nam również wówczas Litwini i Tatarzy, których wojsko nie było wcale lepsze. Przewyższali oni jednak zakon odwagą i męstwem. Jagiełło znając jak dobre są kontakty Krzyżaków z Anglią wysłał w podarunku cenne ogiery ówczesnemu królowi Henrykowi IV i prosił, aby ten nie pomagał zakonowi w wojnie...

*
Było jeszcze kilka małych bitew zanim doszło do ostatecznego starcia. Oba wojska spotkały się na polach pod Grunwaldem, ale nie było to miejsce, które wybierały. Ogromną armię naszego króla nie sposób było ogarnąć wzrokiem. Jagiełło wysłał kilku gońców na szybkich koniach, w celu zbadania terenu, a sam udał się do namiotu na naradę. Był naprawdę przeciwny temu starciu i cały czas bał się przelewu krwi chrześcijańskiej. Jego najlepsi rycerze mówili mu jednak, że to wina krzyżackiej pychy i chciwości i nawet nie pomoże im moc boska, za którą fałszywie się ukrywają. Wówczas gońcy wrócili i krzyczeli, że Niemcy nadchodzą!
Urlyk miał natomiast inne problemy. Polscy żołnierze schowani byli w borze, a jego wojownicy nie umieli walczyć w takich warunkach. Poza tym jego poddani pocili się już w tych zbrojach i nie mogli dłużej czekać. Posłał wtedy za radą Gersdorfa dwóch heroldów do króla. Jagiełło zaś widząc jeźdźców na koniach, którzy galopują ku jego obozowi ucieszył się, bo myślał, że Krzyżacy chcą pokoju. Oni, jednak nie chcieli pokoju, a nawet rzucili pod nogi królowi dwa nagie miecze i posądzili go o tchórzostwo. Po obelżywych słowach heroldowie wrócili do orszaku Niemiec. Władca był zrozpaczony. Jego nadzieje okazały się płonne. Zaraz też Krzyżacy ustąpili pola naszym i Jagiełło wyszedł z lasów.
Bitwa miała się zaraz rozpocząć. Polacy zaczęli śpiewać bojową pieśń, która pokrzepiała ich serca. W tym czasie Litwa rzuciła się do boju. Wojna zaczęła się na dobre. Od razu widać było przewagę zakonu. Byli lepiej uzbrojeni i dzidy Litwinów nie mogły przebić ich zbroi. Najlepsi rycerze Witolda i całe pierwsze szeregi zaraz poległy pod naporem krzyżackich mieczy. Część wojsk uciekła w stronę jeziora Lubeń, a Niemcy ruszyli za nim w pogoń. Wówczas zaatakowali Smoleńszczanie, którzy byli lepiej uzbrojeni i wojska nieprzyjaciela miały z nimi większy kłopot. Jednak pomoc przynieśli Krzyżakom żołnierze wracający z pogoni za Litwinami. I tak wojska Witoldowe zostały wycięte, a ci, którzy zdołali jeszcze uciec schowali się w lasach.
Główne wojska polskie walczyły trochę dalej z Niemcami, którymi przewodził wielki Kuno Lichtenstein. Nie miał on wcale zbyt łatwego zadania, ponieważ uderzyły w niego jedne z najdzielniejszych chorągwi: krakowska, gończa i nadworna. Rycerze po strzaskaniu swoich kopii wyciągnęli miecze i topory. Iskry, aż się sypały z tarcz, w które uderzali polscy wojownicy. Krzyżacy na początku przestraszyli się śmiałości naszych rycerzy i widząc kilku najwspanialszych jagiellońskich wojowników jak zbili się w grupę i zabijają Krzyżaków, a sami nie padają, nie mieli ochoty nadstawić im również swoich karków.
Trochę dalej trzy chorągwie niemieckie uderzył w jedną polską. Jednak był to wielki królewski odział, w którym znajdował się sam Powała z Tczewa. Walka stała się wyrównana, lecz gdy dwudziesta siódma chorągiew przyszła na pomoc wyparto Niemców na dużą odległość. Dzieła dokończyła krakowska, której przewodził Zyndram. Również tutaj był Zawisza Czarny herbu Sulima. Wszyscy uważali go za najwspanialszego wojownika, jaki kiedykolwiek istniał. Każdy znał jego nazwisko i również uciekał przed nim. Jeżeli jakiś Niemiec wpadł mu w ręce to już nigdy nie ujrzał światła dziennego.
Niemcy zaczęli się już chwiać pod potęgą jagiellońską, lecz wówczas przyszli im z pomocą rycerze, którzy przed chwilą zwyciężyli z Litwą. Oddziały krzyżackie jakby odżyły i wsparte nowymi siłami, uderzyły ze straszliwą mocą. Role się zamieniły. Teraz to zakon stał się górą. Jednak fortuna kołem się toczy. Na nasze szczęście jeden Krzyżak ugodził konia, na którym siedział zbrojny mąż i trzymał chorągiew krakowską z orłem w koronie. Polacy widząc to rzucili się do chóralnego ataku. Chcieli za wszelką cenę odzyskać swoją stratę. Ci Niemcy, którzy myśleli, że po osiągnięciu tak cennej zdobyczy wojennej będą już tylko wybijać wojska króla nawet nie pomyśleli o takiej reakcji i długo chorągwią się nie nacieszyli. Wręcz przeciwnie nie wyszli cało z tej opresji.
Mistrz spostrzegł, że dzieje się niedobrze, więc zebrał całe swoje wojsko i ruszył ku potędze jagiellońskiej. Postanowił uderzyć Polaków z boku. Teraz dopiero wojna rozgorzała na dobre. Raz uzyskiwał przewagę zakon, raz polskie wojska. I niewiadomo jak zakończyłoby się to starcie, gdyby wojska litewskie nie wróciłby i nie pomogły naszym.
Niemcy poczuli strach, a Werner von Tettingen namawiał mistrza do odwrotu. Ten jednak wcale nie zamierzał się poddać. Krzyżacy, którzy byli naprawdę dzielni i waleczni zostali otoczeni przez wojska polskie i litewskie. Losy wojny były już przesądzone i Polacy raz po raz wycinali Krzyżaków. Wzięto do niewoli dużo jeńców.
Tak bitwa pomału zmierzała ku końcowi. Polacy wygrali. Na polu zostało tysiące ciał. Król pochował wielkiego mistrza zakonu Ulryka von Jungingena z należytą mu godnością. Tak to Krzyżacy, wspaniali rycerze polegli od chłopskich siekier, bojowych cepów i maczug. Zakon przestał nareszcie istnieć, a jego zło nigdy nie zostało zapomniane.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut