profil

Liryka erotyczna od antyku do Kazimierza Przerwy-Tetmajera.

Ostatnia aktualizacja: 2020-09-24
poleca 85% 116 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Platon

Kiedy tylko ludzie zaczęli być świadomi własnej cielesności zaczęto łamać tematy tabu, takie jak rozkosze cielesne, seksualność. Pojawiła się miłość namiętna, fizyczna, dążąca do zaspokojenia ludzkich potrzeb, która pod osłoną pożądania i rozkoszy niosła krzyk o spełnienie i szczęście. Erotyka stała się natchnieniem dla poetów, a także zagadką, ponieważ dotyczy nie tylko radosnych obszarów życia, ale też cierpień. Wraz z rozwojem świadomości poetów lekkie i przyjemne anakreontyki zmieniały się w lubieżne i wyuzdane liryki pełne erotyzmu, a także motywów dekadenckich. Dla wszystkich utworów o miłości (czy to cielesnej, czy duchowej) znaleźć można jeden wspólny mianownik- poszukiwanie, dążenie do szczęścia.
Jedni chcieli je osiągnąć przez bliskość fizyczną, nirwanę i chwilę zapomnienia, inni przez rozkosz ducha. Każdego jednak dotykał problem walki z pokusami ciała- wszak jesteśmy tylko ludźmi…

Pożądanie zawładnęło jednak nie umysłem, a ciałem i o tym też pisano. Człowiek skazany na wieczne dokonywanie wyborów wciąż tęsknił za miłością szczęśliwą, idealną i bezwarunkową. Choć uczucie to przynosiło ze sobą wiele rozczarowań i bólu od zawsze pociągało i kusiło. Umiało ranić, ale przynosiło też nadzieję, tęsknotę. Kochać może każdy- poeta, parobek, nauczyciel i uczeń. Jakkolwiek by o niej nie pisano miłość jest nieodłączną częścią nas i potrzebujemy jej do szczęścia.
A grecy miłowali ciało…

Szlachetni, silni, męscy, dobrze zbudowani, nadludzkiej siły herosi… Piękne, o delikatnych kształtach, powabne kobiety. Liryczna społeczność Grecji czciła ciało, a miłość sprowadzała do cielesnych uciech, flirtu i zabawy. Ogólnie sławiony był bóg miłości Eros, do którego w swych utworach zwracało się wielu poetów. Bożek ten przetrwał w świadomości ludzi pod różnymi postaciami, aż do dziś. Eros był i jest blisko śmierci, blisko radości, bliżej niż duch. Bywa wszeteczny i swawolny, potrafi kpić z orszaku świętych. Największy orędownik bóstwa miłości, Platon bardzo lubił sprzeczać się z nim w imię ładu we wszechświecie. W „Uczcie” wyraził on swoje poglądy na temat miłości i namiętności, która nie miała być celem samym w sobie, ale jedynie środkiem do uzyskania równowagi i spokoju ducha.
„Bo chyba nikt nie przypuści, żeby to tylko rozkosze wspólne sprawiały, że im tak dziwnie dobrze być, za wszystko w świecie razem. Nie. Ich obojga dusze, widocznie, czegoś innego pragną(...)Miłość jest na imię temu popędowi i dążeniu do uzupełnienia siebie, do całości..”

Święty Paweł zaś starał się wygnać Erosa z obszaru cywilizacji, lecz on wielki swawolnik zawsze powracał.

Motyw skrzydlatego bożka pojawia się także w liryce Anakreonta z Teos, który uciechę czerpał ze „słodkiego boju na pięści” właśnie z Erosem. Zwany piewcą wina, miłości i uczty, "pogodnym uwodzicielem kobiet " o miłości Anakreont pisał z dystansem, drwiąc i żartując, ostrzegając przed zbyt poważnym traktowaniem tego uczucia. Poeta z życia chciał wydobyć wszystkie jego uroki, zwłaszcza, że widział, jak z wiekiem ulatują. Taki sposób pisania i myślenia wykreował odrębny typ wiersza- anakreontyk, którego naśladowców (często nieznanych) było wielu.
Miłosne igraszki

W renesansie Jan Smolnik gładko przetłumaczył z bliżej nam nieznanych tekstów włosko-łacińskich cykl utworów osnutych na motywach zmysłowych igraszek miłosnych, które zdobyły sobie dużą popularność w baroku. Życie pasterskie jest w nich jedynie pretekstem do prawienia o ogniach miłosnych, które w sercu młodzieńców budzi "szkarłatne lice" pasterek podpatrywanych we śnie czy w kąpieli.

Także Tetmajer pisał o rozkoszach ciała. W wierszu „Lubię kiedy kobieta…” przedstawił kobietę jako „środek” pozwalający „wybiec myśli skrzydlatej w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata”. Miłość sprowadzona została do flirtu, igraszki, nirwany zmysłów, które dla poetów baroku stały się przyczyną rozterek.
Wewnętrzne rozdarcie

Wybitna wrażliwość, towarzyska zmysłowość, podyktowała Mikołajowi Sępowi Szarzyńskiemu jego erotyki, które rywalizują ze sobą, by nieszczęsnego i wybladłego kochanka zgładzić. Czyżby walka z pokusą była z założenia przegrana? W utworze Statua Kupidynowa” pokazał on nieuchronność zmierzenia się z własnymi namiętnościami uosobionymi przez Kupidyna.
„[…] Ptacy, zwierz, ryby,
Wszytcy bez chyby
Służą mu zawżdy;
A człowiek każdy,
Ten go zepsuje,
Gdy nie próżnuje.”

Mikołaj Sęp Szarzyński pojmował miłość jako rzecz swoiste kajdany oplatające duszę i odgradzające ją od Stwórcy, co zawarł w swoim utworze „Wojna nasza, którą wiedziemy z szatanem, światem i ciałem”. Namiętność jest tu uczuciem przemijającym przez co nigdy nie da spełnienia. Człowiek pragnie stałości, doskonałości i wieczności , ale nie potrafi zapanować nad pokusami swego ciała, które pociąga go w grzech i skazuje na wieczne nienasycenie. Dla głęboko wierzącego była to przyczyna wewnętrznych rozterek. Świadomość wewnętrznego rozdarcia człowieka skłoniła Sępa do postawienia dramatycznego pytania:
"Cóż będę czynił w tak straszliwym boju?
Wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie?".


Rozwiązaniem okazuje się ufność w Bożą sprawiedliwość,
nieustawanie w walce ze swoimi namiętnościami , a także mimo lęku i przerażenia konsekwentne dążenie do Boga poprzez własną egzystencję. Kochać osobę, a nie ciało, zbliżać się do wieczności to miłość uszczęśliwiająca w baroku. Przecież właśnie miłowanie bliźniego miało zbliżać do raju.
Umierać z miłości…

Życie jakkolwiek by od nas nie zależało zawsze czymś zaskakuje, a nierzadko przysparza cierpień. Miłość zawsze była związana tak silnie ze szczęściem, co ze śmiercią i bólem. I jak słusznie stwierdza Tetmajer w wierszu „Ja kiedy usta…” -
„Błogosławiona śmierć, gdy się posiada,
czego się pragnie nad wszystko goręcej „.


Kochać można szczęśliwie, gdy nie pragnie się tylko brać, gdy kocha się z wzajemnością. Kiedy uczucie zostaje brutalnie zniszczone, wtedy porzucony "cierpi ból srodze” jak w wierszu Jana Andrzeja Morsztyna „Do trupa”, gdzie nieszczęśliwie zakochany mężczyzna prowadzi osobliwy dialog z nieboszczykiem - milczącym partnerem. Zakochany odnajduje wiele analogii pomiędzy trupem - ofiarą "strzały śmierci", a sobą - martwym od "strzały miłości". Trup ma "związane ręce", natomiast zakochany pozbawiony jest wolności mając "rozum łańcuchem powity". Obu ogarnia ciemność, bowiem twarz martwego okryta jest żałobnym suknem, a kochanek swe zmysły "zawarł w okropnej ciemności". Zakochany stara się udowodnić, że jego położenie nie różni się niczym od sytuacji nieboszczyka. Treść dwóch pierwszych zwrotek sonetu zmierza do ukazania analogii między trupem a zakochanym, dąży do przekonania czytelnika, że sytuacja obu postaci: martwej i żywej, nie różni się od siebie. Jednak w trzeciej zwrotce zakochany zestawia spokój trupa ze swoimi cierpieniami i wskazuje różnice pomiędzy dwiema "martwymi" osobami: "Ty jednak milczysz, a mój język kwili, Ty nic nie czujesz, ja cierpię ból srodze”. Jego rozpacze stają się okropne, nie do zniesienia. Podczas gdy nieboszczyk jest zimny jak lód, nieczuły na ból, kochanek cierpi męki w "piekielnej śrzeżodze". Liczne porównania, nietypowe zestawienia sytuacji milczącego trupa z odczuciami kwilącego z miłosnej rozpaczy żywego, zdolnego do uczuć człowieka, prowadzą do zaskakującego wniosku sformułowanego w zwrotce czwartej: lepiej jest być martwym niż nieszczęśliwie zakochanym. Zawiedziony kochanek, stwierdza, że miłość jest uczuciem, z którego nie można się wyzwolić: "Ja się nie mogę, stawszy się żywiołem wiecznych mych ogniów, rozsypać popiołem." Czy więc jest sens kochać innych narażając się na podobną sytuację jak ów zakochany? Sonet Jana Andrzeja Morsztyna nie daje zachwycającego obrazu miłości. Drogę do szczęścia porastają czasem kolce, nie powinno nas to jednak zmuszać do zawrócenia…
Szukając…

Choć Tetmajer tworzył w epoce gdzie dominował naturalizm, kult nirwany i zmysłowości z jego utworów wyłania się krzyk o coś więcej niż rozkosz. Fascynacja kobiecym ciałem nie ogranicza zmysłów autora, nie „zakuwa umysłu w kajdany”. Już początek wiersza „Ja kiedy usta…” staje się jakby apostrofą wołania o zaspokojenie- nie schopenhauerowskiego popędu, a duszy:
Ja, kiedy usta ku twym ustom chylę,
nie samych zmysłów szukam upojenia”.

Mimo, że poddany próbie schyłku wieku ulegał Tetmajer prądom modernizmu, przechwycił dekadentyczne ideologie, uciekał przed banalnością i nudą codziennej egzystencji w erotykę jego utwory odsłaniać mogą potrzebę bliskości, czułości, uczuć. We fragmencie „Hymnu do miłości” nie znajdujemy już zachwytu powierzchownością, ale tęsknotę do nieprzemijalnych wartości. Sam tytuł interpretować można jako aluzję do utworu św. Pawła, który wyniósł miłość nad rzeczy śmiertelne, przemijalne. Autor docenia walory rozmowy, przyjaźni, więzi jaka może łączyć kobietę i mężczyznę.
„Szukałem Ciebie pośród kobiet roju,
czekałem Ciebie o każdej godzinie
i pełen byłem trwóg i niepokoju,
że zanim przyjdziesz, życie moje minie.”

Wyczuwalna jest tęsknota do stałości, strach przed utratą szansy na spotkanie właściwej osoby, a także trwoga, jaka ogarnia człowieka, gdy uświadamia sobie, że życie może być za krótkie na odnalezienie swojej „drugiej połówki jabłka”.
„[…]niedaleko gdzieś od ciebie stoję
z moją tęsknotą, nadzieją, pragnieniem”


Przez szereg wieków liryka erotyczna niosła w sobie wołanie o szczęście, którego szukano w miłości. Przepaść dzielącą namiętność i duchowość próbowano łączyć jak u Platona, ale zmuszała też ona do dokonywania wyborów. Choć nigdy nie można było być pewnym konsekwencji podjętych decyzji, to warto było dążyć do miłości, szukać jej. Nie mnie oceniać, która droga jest słuszna, czy podążać za głosem serca, czy usłuchać zmysłów. To zależne jest od przekonań, wiary i zasad jakimi kieruję się w życiu dana jednostka.

Choć miłość przybierała różne postacie, kryła się w najmniej spodziewanych zakamarkach życia i umysłu, dostępna była dla każdego nawet kiedy tracono już wiarę i nadzieję. Potrzeba bliskości drugiego człowieka, zrozumienia, czułości, duchowej zmysłowości kryła się w każdym, nawet pod najgłębszą warstwą dekadencji, zwątpienia, czy cierpienia. Także Ci, dla których życie było sztuką zdobywania i cieszenia się chwilą tęsknili za jakąś ostoją, czymś pewnym w życiu. WSZYSCY PRAGNIEMY MIŁOŚCI, CHCEMY BYĆ SZCZĘŚLIWI.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
(0) Brak komentarzy

Treść zweryfikowana i sprawdzona

Czas czytania: 9 minut