profil

Oskarżenie Zenona Ziembiewicza.

poleca 85% 103 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Wysoki Sądzie! Szanowna ławo przysięgłych! Zacni zgromadzeni! Zebraliśmy się tu, aby dowieść jak zakłamany, obłudny i nieludzki jest Zenon Ziembiewicz – człowiek, „którego kariera była krótka i zakończyła się tak groteskowo i tragicznie”. Mili państwo! Najwyraźniejszym przykładem ilustrującym jego niezaangażowanie w kontaktach z kobietami jest niefortunny romans z Justyną Bogutówną podczas, gdy w Paryżu związany był z chorą Adelą. O śmierci Adeli dowiedział się z listu od przyjaciela, pod którego opieką zostawił kobietę.

Dobrze wiecie państwo, że wiadomość o śmierci jakiejś osoby, niekoniecznie bliskiej, wywołuje smutek i żal. Jednak w przypadku oskarżonego było inaczej. Powiedział: „Tyle jest kobiet na świecie”. Szybko zapomniał o złej wiadomości i zajął się Justyną, która „weszła w gotowe, puste miejsce”. Kolejnym argumentem jest fakt, że Zenon zawsze krytycznie patrzył na romansowe usposobienie ojca i wskutek tego tak bardzo chciał być od tego inny, niestety w rzeczywistości niczym nie różnił się od niego. Elżbieta Biecka pełniła wobec Ziembiewicza taką role, jak pani Żańcia wobec Waleriana. Dlatego, gdy postanowił przyznać się Eli do romansu z Justyną był przekonany, iż jemu przebaczy.
Wysoki Sądzie! Prawdą jest, że Zenon Ziembiewicz odziedziczył po rodzicach pewne predyspozycje, iż na jego światopogląd wpłynął szlachecki sposób myślenia, że jego nawyki zostały wpojone mu przez istniejącą obyczajowość. Biologiczne i społeczne czynniki miały swoją moc, ale nie miały siły absolutnej, nie ciążyły nad Zenonem jak nieodwracalne fatum. Przecież oskarżony, jak każdy z nas, miał prawo wyboru, mógł decydować o swoim losie, o drodze życiowej. Dlatego nic nie może usprawiedliwić postępowania Zenona.

Wysoki Sąd pozwoli, że przejdę teraz do sprawy szybkiej kariery oskarżonego. Już w okresie studiów zaczął pracować dla Czechlińskiego, o którym wiedział, że jest „pełen triumfalnej niemoralności”. Zenon był świadomy również tego, iż w artykułach pisanych dla Czechlińskiego, który je korygował, „nie wyrażał swoich myśli do końca, musiał je zawsze urwać w jakimś miejscu na to, aby mogły być napisane” – nawet, gdy został redaktorem „Niwy”. W tym miejscu nasuwa się pytanie: O czym to świadczy? Odpowiedź jest tylko jedna – był on narzędziem w rękach Czechlińskiego i państwa Tczewskich, ustępował, aby szybciej zrobić karierę. Swą wysoką pozycję osiągnął na drodze moralnych kompromisów, wyrzekając się własnych ideałów. Nikogo nie trzeba przekonywać, iż takie postępowanie jest godne potępienia.

Wysoki Sąd pozwoli, że wrócę do szczegółów romansu oskarżonego z Justyną. Uwiedzenie służącej i kontynuowanie tego romansu równolegle z oficjalnym związkiem z Elżbietą pochodzącą z „dobrego domu” nie uznawał za coś nieprzyzwoitego. Mówił: „... Elżbieto, nie powinnaś patrzeć na to, jak wygląda. Ale musisz zrozumieć, ty właśnie musisz, że to nie jest jak zawsze, że to nie jest takie pospolite, że tam ona, a tutaj ty. Tak często bywa, ja wiem, ale tylko pozór jest taki, ... a dno inne”. Zenon wykorzystywał Justynę, gdy była załamana śmiercią matki, zagubiona i zakochana w nim. Jednak, kiedy zaszła w ciążę Ziembiewicz zachował się stereotypowo, uciekając od odpowiedzialności. Stchórzył. Nie miał dość odwagi, aby jasno powiedzieć, że oczekuje od niej usunięcia ciąży. Dał jej jedynie pieniądze na „rozwiązanie problemu”. Jednak nieszczęśliwa Justyna nie wytrzymała ciężaru popełnionego czynu i popadła w głęboką depresję. Była samotna. Mieszkała wówczas u obcych sobie ludzi, w zimnym i małym pokoiku. Zaś Ziembiewicz, jako prezydent miasta, mieszkał jak książę. Marian Chośba, będąc na wizycie u oskarżonego powiedział: „Wchodzi się tu jak do księcia. Lokaj jeden, lokaj drugi...”. Mili państwo! Zmierzam do tego, aby uzmysłowić wszystkim tu obecnym, że Zenon z biegiem miesięcy miał coraz więcej do stracenia, stąd i sprawa Justyny stawała się wciąż bardziej drażliwa i niepokojąca. Coraz częściej usprawiedliwiał się przed sobą, myślał o prześladującym go pechu i miał pretensje do losu. Mówił:?... innym dziesiątki takich spraw uchodzą na sucho, a za nim ta jedna wlecze się bez końca. Czemuż to on wplątał się w taką najgłupszą awanturę, czemu ma po prostu zatrute istnienie. Przez jakąś jedną dziewczynę, z którą zetknął się przypadkowo, której przecież od początku unikał”. Wysoki Sądzie! Czyż nie jest to obłudne?! Przecież człowiek ten oszukiwał samego siebie twierdząc, że unikał kontaktu z Justyną. Zechciejcie zauważyć, że coraz bardziej wciągał w tę sytuację Elżbietę, czynił ją wspólnikiem swego grzechu, żądał coraz większej tolerancji, aż w końcu zaczął ją obwiniać, iż przyczyniła się do takiego obrotu sprawy. „To było szaleństwo wtedy ją wzywać... Nigdy właściwie nie rozumiałem, dlaczego to zrobiłaś... Robiłaś wszystko, żeby być ze sobą w porządku”. Nasuwa się pytanie: czy tak postępuje kochający mężczyzna? Nie zapominajmy również o tym, że Zenon wykorzystywał znajomości Elżbiety, każąc jej załatwiać dla Justyny, co jakiś czas, inne posady.

Kończąc, pragnę podkreślić, iż Zenon Ziembiewicz był dwulicowy, miał skłonność do podwójnego życia i był przekonany, że stanowi wyjątek od schematów, między którymi przyszło mu funkcjonować Wszyscy się ze mną zgodzą, że twarz Zenona, która dla jednych była nienawistna, a dla innych przyjemna, ukazuje nam jego wnętrze, charakter i usposobienie. Jak mówiono dawniej: „Vultus animi index”, czyli twarz jest spisem duszy.
Dziękuję, Wysoki Sądzie.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty

Gramatyka i formy wypowiedzi