profil

Człowiek i jego los w poezji Jana Kasprowicza oraz Leopolda Staffa. Omów zagadnienie, odwołując się do wybranych utworów.

Ostatnia aktualizacja: 2021-02-12
poleca 85% 128 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Leopold Staff

Człowiek, zawiłe koleje jego losu, wzloty i upadki, jako istoty podlegającej zmienności bytu, to dla literatów temat niewyczerpalny. Pisarze wszystkich epok i nurtów podejmowali zagadnienia dotyczące różnych aspektów życia ludzkiego, towarzyszących mu problemów zarówno natury egzystencjalnej jak i na pozór błahych przeżyć dnia powszedniego. I nic w tym dziwnego, człowieka bowiem można czytać na wiele sposobów. W swojej prezentacji pragnę szerzej rozwinąć ten poruszany wielokrotnie w utworach literackich temat, skupiając się jednak na wybranych dziełach dwóch pisarzy młodopolskich, mianowicie Jana Kasprowicza i Leopolda Staffa. A jako, że dorobek obu poetów łączą ramy czasowe, a tym samym hasła i tendencje epoki, aby poznać podstawy ich wiedzy i poglądów należy najpierw pokrótce przybliżyć kierunki i prądy filozoficzne okresu Młodej Polski.
Termin „Młoda Polska” wydaje się najtrafniejszy na określenie zjawisk artystycznych, a także kulturalno – społecznych, które wystąpiły na naszych terenach na przełomie XIX i XX wieku. „Młodzi” pragnęli odrodzenia Polski poprzez kontynuację ideologii romantyzmu polskiego oraz stworzenie nowych norm i wartości etycznych i estetycznych, był to tzw. manifest ideowo – artystyczny młodego pokolenia. Stąd inne terminy używane na określenie epoki to: neoromantyzm, czyli powrót tendencji idealistycznych, podniesienie roli indywidualizmu i subiektywizmu, a przede wszystkim podjęcie wysiłków prowadzących do odzyskania niepodległości państwowej oraz modernizm, podkreślający współczesność i nowoczesność epoki, wyrażający jednocześnie sprzeciw wobec poglądów poprzedniego pokolenia. Do głównych kierunków artystycznych należały: naturalizm – skupiający się na odkrywaniu ogólnych praw rządzących ludzkim życiem, dekadentyzm – wywodzący się od francuskiego décadence, ukazujący schyłkowe tendencje epoki, impresjonizm – czyli maksymalne zbliżenie do natury, neoklasycyzm – operujący mitami i złożoną symboliką, symbolizm – wyrażający poprzez sztukę to, co niewyrażalne, ekspresjonizm – łączący obrazy codzienności z wytworami wyobraźni, a język potoczny z mową poetycką oraz parnasizm – protestujący przeciwko liryce osobistej w poezji, nawołujący do twórczości erudycyjnej. Przyjrzyjmy się jeszcze filozofii młodopolskiej, znajdującej swe źródło w dziełach takich myślicieli jak: Schopenhauer, Nietzsche i Bergson. Filozofia owa stanowiła bowiem odbicie nastrojów epoki, poczucia zagrożenia i niepewności ówczesnego człowieka. Odwracała się od racjonalistycznego pozytywizmu. Poszukiwała odpowiedzi na pytania egzystencjalne w instynktach i intuicji człowieka. Zgłębiała jego psychikę, przyglądała się jego sile biologicznej i sile psychicznej. Jednostkę przeciwstawiała światu rzeczy, podporządkowywała pędowi życia. Artyści zatem głosili bezwzględny kult sztuki, która nie miała być ani tendencyjna i umoralniająca, ani użyteczna i demokratyczna. Była to swego rodzaju ucieczka w krainę czystego piękna.

Pozwolą teraz państwo, że przejdę do omówienia wybranych przeze mnie utworów dwóch znakomitych poetów, którzy w swoich dziełach poruszyli będący przedmiotem zainteresowania mojej pracy temat człowieka i jego losu. Zacznę od dzieł Jana Kasprowicza, który to należał do pierwszego pokolenia twórców Młodej Polski, tj. pokolenia pisarzy debiutujących w latach osiemdziesiątych. Pierwszym utworem będzie pochodzący z okresu, kiedy to w twórczości pisarza prymat objął nurt modernistyczny, hymn Dies Irae, należący do tomiku zatytułowanego Ginącemu światu. Tytuł ten to dosłownie „dzień gniewu”, co w tradycji chrześcijańskiej oznacza dzień Sądu Ostatecznego i zgodnie z nią ukazuje znaną nam dobrze z apokalipsy św. Jana wizję końca świata:
Trąba dziwny dźwięk rozsieje,/ ogień skrzepnie, blask ściemnieje(…)/ Z drzew wieczności spadną liście/ na Sędziego straszne przyjście(…)

Dostrzegamy tu charakterystyczny dla hymnów Kasprowicza katastrofizm. Jest to postawa wiążąca się z przekonaniem o nieuniknionej i bliskiej tragedii, gwałtownej zagładzie świata i cywilizacji, całkowitym zatraceniu wartości, które stoją u podstaw człowieczeństwa. Autor przekonuje, że nędzną ludzką egzystencję ma zakończyć śmierć w cierpieniach. Pozwala czytelnikowi z narastającym przerażeniem obserwować jak: rozstępuje się ziemia, walą się góry i lasy, rzeką i morzem płynie ciepła krew, wyrasta czarny las miliardów krzyży, a odepchnięta od bram raju ludzkość podąża na stracenie w strasznych mękach.

W utworze występują także charakterystyczne dla Sądu Ostatecznego symbole biblijne, jak cyfra siedem (tu siedem trąb), cyfra Boża, głowa w koronie cierniowej, symbolizująca męczeństwo Chrystusa czy jasnowłosa Ewa wygnana z Raju na wieczysty czas, która jak wiemy jest ucieleśnieniem grzechów. Wszystkie te elementy składają się na ostateczny i pełny obraz, według którego ludzkość zmierza ku zagładzie, a świat ku końcowi. Sam Bóg jest tutaj tylko biernym obserwatorem, nie wykazuje żadnego zainteresowania rozgrywającymi się wydarzeniami, choć to właśnie On jest przyczyną ludzkiej zagłady:
Nic, co się stało pod sklepieniem niebiosów, / bez Twojej się woli nie stało! / O źródło zdrady!(…) / Przyczyno grzechu/ i zemsty, i rozpaczy szaleńczego śmiechu!

Zdaniem poety grzech i zło są niejako wpisane w istotę świata, przewidziane przez Boga. Człowiek jest zatem karany za zło, na które nie ma wpływu i za które nie odpowiada. Sytuacja ludzi ma więc wymiar tragiczny, bo skoro grzech jest stworzony przez Boga, jest też częścią ludzkiej egzystencji. Człowiek jednocześnie nie może się uwolnić od grzechu, ani go zaakceptować. Znajdujący się w takim położeniu, można rzec w sytuacji bez wyjścia, doznaje głębokiego poczucia osamotnienia. Jednak nawet wobec nieuchronności losu pozostaje samolubnym grzesznikiem, do Boga zwraca się w sposób niemal bluźnierczy, Jego wini za ogrom nieszczęścia:
Przede mną przepaść, zrodzona przez winę, przez grzech Twój, Boże!.... Ginę! Ginę! Ginę!

Nieuchronny los oraz obojętny Bóg – Ojciec ostatecznie doprowadzają człowieka do zagłady.

Niemal analogiczną sytuację obserwujemy w innym hymnie Kasprowicza Święty Boże, który podobnie jak Dies Irae ukazuje tragizm położenia, w jakim znalazł się rodzaj ludzki. Udręczony podmiot liryczny błaga Boga o zmiłowanie się nad ludzkością, którą prowadzi przez życie ślepa Dola. Żąda jednocześnie by Stwórca zstąpił na ziemię, pędził ludzką egzystencję, stał się lichy (…) i skulony i doczesności okryty łachmanem, tylko w taki sposób bowiem może poznać i zrozumieć człowieka. W tej wizji wędrówki ludzkości i całego stworzenia do zatracenia, nie mogło zabraknąć takich elementów jak powolna degradacja i śmierć natury. Przyroda obumiera, cierpi tym samym z człowiekiem, podobnie jak on skazana jest na zagładę. Na czele pochodu kroczy natomiast z uśmiechem na trupich ustach Śmierć. Tymczasem Bóg zdaje się być obojętny na cierpienia świata. Podmiot liryczny stawia przed nim szereg pytań: dlaczego pozwala na istnienie gniewu, zła i cierpienia, dlaczego pozwala człowiekowi ulegać pokusie? Na żadne z nich nie otrzymuje jednak odpowiedzi. Przypuszcza, że Najwyższy, wbrew ludzkim nadziejom, nie jest w stanie przeciwstawić się złu. Dlatego człowiek opuszczony przez Stwórcę postanawia zwrócić się do Szatana, krążącego po ziemi niczym prawdziwy władca świata, aby ten zlitował się nad ludzkością.

Szatanie!
Ty Kościotrupa chwyciłeś pod ramię
i nad wysokość jego ostrej kosy
wzrosłeś w niebiosy –
a grom nie pada!
Z nieukojoną żałobą
klękam przed Tobą!
Zlituj się, zlituj nad ziemią,
gdzie ból i rozpacz drzemią,
gdzie ból i rozpacz dzwonem się rozlega
i w strasznej pieśni brzmi...
Szatanie!

W ostatecznym rozrachunku Bóg zostaje uznany przez człowieka jedynie za mądrego, lecz z pewnością nie miłościwego.

Pisarz – modernista w obu przedstawionych przeze mnie utworach podejmuje temat schyłku cywilizacji, kryzysu wszelkich wartości, także a może przede wszystkim religijnych, objawiającego się zwątpieniem w opatrzność Bożą, poddaniem w wątpliwość istnienia Boskiego miłosierdzia. Dopiero w kolejnych tomach, gdzie zainteresowanie pisarza obejmie nurt franciszkański, nastąpi pogodzenie z Bogiem i ludźmi. Pojęcie grzechu zastąpione zostanie pochwałą życia, jako największego dobra, śmierć zaś nie będzie już przerażać, a jedynie smucić.

I właśnie z tego okresu pochodzi wiersz Modlitwa wędrownego grajka, z uznawanego za testament poety tomu Mój świat. Pieśni na gęśliczkach i malowanki na szkle. Utwór ten jest świadectwem wiary i ufności prostego człowieka w opatrzność Bożą. Oto mamy przed naszymi oczyma ubogiego grajka, który klęka niedaleko małej, przydrożnej kapliczki i gra pieśń dziękczynną na swych skrzypkach. Uderza nas bezpośredniość i prawdomówność człowieka wyposażonego jedynie w instrument, na którym zresztą nie potrafi grać, człowieka który oddaje swe życie w ręce Boga. Grajek zdaje sobie sprawę z własnej bezsilności, wie że nie może dać innym nic od siebie, nawet jego instrument jedynie tumani i mami. Odczuwany żal szybko jednak mija. Żebrak prosi Boga o łaskę, ochronę jego duszy przed rozpaczą i zawiścią, której pełno na świecie. Ostatecznie dziękuje Bogu za los, jaki stał się jego udziałem i prosi o pomoc w samodoskonaleniu, przyznaje bowiem, że jest tylko człowiekiem, którego życie zależy od Bożej Opatrzności.

I niechaj pomnę w mem życiu,
Czy w bliskiem, czy też dalekiem,
Żem człekiem jest przede wszystkim
I niczym więcej, jak człekiem.

Modlitewne rozważania prowadzą również do odkrycia roli artysty. Twórca powinien po prostu robić swoje (rzępolić na skrzypkach) i przez to stać się wzorem prawego człowieka. Pierwszy w skrusze i dziękczynieniu ma być przykładem dla ludzkiej rodziny, a zwłaszcza dla tych, którzy zechcą go dostrzec. Modlitwa wędrownego grajka to utwór poety nawracającego się, pragnącego odkryć pełnię Bożego miłosierdzia, a jednocześnie pełnego ufności wobec Stwórcy. Wybrana przez Kasprowicza franciszkańska afirmacja dzieła stworzenia okazała się dla artysty wyborem słusznym, pozwalającym zachować spokój nawet w obliczu trudności.
Nurt franciszkański stał się także udziałem drugiego spośród dziś omawianych przeze mnie poetów, debiutującego w 1901 roku tomem Sny o potędze, Leopolda Staffa. Nim jednak przejdę do utworu bezpośrednio nawiązującego do szkoły franciszkańskiej, pragnę wspomnieć, że pisarz czerpał również inspiracje z filozofii Nietzschego. Tak jak on wychwalał siłę moralną i duchową człowieka, lecz w odróżnieniu od Nietzschego, to dobro i zło pisarz uznał za wartości najwyższe. Dlatego moje rozważania na temat poezji Staffa otwiera wiersz pochodzący właśnie z tomu Sny o potędze, tak ciągle aktualny, przypominający o konieczności „wykuwania” czyli kształtowania własnej osobowości – Kowal. Ten uważany za młodopolską Odę do młodości utwór nakłania do przebudowy ludzkiego wnętrza, do pracy nad samym sobą, nad swą postawą. Bohater Staffa jest człowiekiem twardym i potężnym. Poeta na różne sposoby akcentuje jego siłę i wielkość:

Całą bezkształtną masę kruszców (…) Jak wulkan z swych otchłani wyrzucam bezdennych (…) Grzmotem młota w nią walę w radosnej otusze, (…) Lecz gdy ulegniesz (…) W pył cię rozbiją pieści mej gromy potworne!
Wszystkie te określenia ukazują bohatera jako istotę o olbrzymich, nieludzkich możliwościach. Jednak mimo ogromu swej siły Kowal to typowy modernistyczny indywidualista, człowiek samotny. Poeta nie konfrontuje go z innymi ludźmi, ani z Bogiem. Potęgę swoją, swoją siłę bohater tworzy sam. Mówi tylko we własnym imieniu, jego działanie bowiem nie jest skierowane ku światu, a ku niemu samemu, ku jego wnętrzu. Jednocześnie pisarz przestrzega przed słabością i niemocą, przed którymi należy chronić zwłaszcza swe serce: Bo lepiej giń (…) Nieżbyś żyć miało własną słabością przeklęta (…)

Zatem Kowal to sprzeciw pisarza wobec fatalistycznej teorii epoki, mówiącej jakoby życie ludzkie zależało od siły wyższej, od przeznaczenia, fatum. Staff wierzy w człowieka, uznaje jego możliwości. Człowiek według poety jest zdolny zmienić naturę, zmienić siebie samego. Jednocześnie pisarz porusza w wierszu temat uniwersalny, dotyczący ludzi wszystkich epok, także nas, ludzi współczesnych. Dostrzega bowiem ogrom drogocennych, ale nieukształtowanych możliwości tkwiących w człowieku, wskazując jednocześnie czego ten powinien się wystrzegać, aby jego życie było życiem godnym.

Kolejnym wziętym przeze mnie pod lupę utworem będzie Przedśpiew, wiersz należący do zbioru Gałąź kwitnąca, którego myślą przewodnią są słowa Terencjusza Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce sparafrazowane przez Staffa na Żyłem i z rzeczy ludzkich nic nie jest mi obce. Pisarz nawiązując do szkoły franciszkańskiej, głosi tutaj potrzebę radości i akceptacji życia. Nie jest to przy tym owa młodzieńcza, bezrefleksyjna akceptacja życia. Bohater Staffa to mędrzec, człowiek doświadczony, który posiadł ogromną wiedzę, wiedzę którą pragnie się podzielić. Raz po raz mówi: widziałem, znam, wiem. Doświadczenie bowiem czyni go pewnym swoich racji. Jako ten, który obserwował życie, brał w nim czynny udział, wygłasza pochwałę na jego cześć, nakłania do pogodzenia się z życiem i zaakceptowania go, takim jakim jest. Jednak owa akceptacja losu wynika u bohatera z przeżyć, zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Mówi on, że zna gorycz i zawody, że wie co ból i troska. Mimo to z przekonaniem głosi: A jednak śpiewać będę wam pochwałę życia. Bohater zdaje sobie bowiem sprawę, że życie to wartość najwyższa, jedyna. Staff stworzył zatem postać, która nie ma w sobie nic z rozpaczy i szarpaniny postaci mu współczesnych. Podmiot liryczny buduje swój sąd na podstawie skrajnych doświadczeń losu. Jednocześnie mędrzec nie opisuje konkretnego, indywidualnego przypadku, lecz rozważa o sensie ludzkiego życia, życia każdego z nas. W wyznaniu starca odnaleźć można kwintesencję mądrości wieków, poetycką i ludzką sumę przeżyć, znajdującą swój początek w starożytności, a łączącą tych wszystkich żyjących na przestrzeni wieków, którzy głosili potrzebę radości i akceptacji życia pomimo złej wiedzy o nim.

I ostatnim już utworem Leopolda Staffa, o którym pragnę powiedzieć jest Ogród przedziwny z tomu Uśmiech godzin. W kulturze Grecji i Rzymu ogród to symbol radości, życia i pomyślności, natomiast dla chrześcijan ogród to dosłownie Raj, miejsce boskiego szczęścia. Czerpiąc zatem z kultury antyku oraz tradycji chrześcijańskiej Staff ukazał w wierszu wpływ przyrody na życie człowieka, głosząc tym samym konieczność trwania z w zgodzie z naturą. Podmiot liryczny ujawnia się czytelnikowi jako mieszkaniec przedziwnego ogrodu. Lecz nie mieszka on tam sam. Pojawiają się tu kwiaty, które są odzwierciedleniem piękna, dzieci symbolizujące niewinność, krzew oliwny rosnący nad strumieniem, jako symbol pokoju oraz symbolizujący źródło życia i energii wodotrysk. Ziemię wyściela wypielęgnowana trawa, po której z uśmiechem przechadzają się mieszkańcy przedziwnego ogrodu. Wszechobecna natura nie jest jednak tylko znakiem radości, piękna i szczęścia. Jest ukazywana wielowartościowo. Wodotrysk – owa symboliczna woda życia – jest jak śmiech i łkanie, jest więc jak radość i cierpienie zarazem, kwiaty niosą nie tylko słodycze, lecz i jady, nawet róże nie tylko kwitną i słodycz ślą woni, ale i ranią. Natura więc nie symbolizuje jedynie piękna i dobroci, ale też zło i grzech. Nie jest ona wyłącznie tłem ludzkiego życia, jest także mistrzynią, nauczycielką i przewodnikiem. To przecież ptaki uczą tu, jak iść między ludzi z dobrą nowiną i śpiewem, pszczoły swoją praktyką wskazują , by zbierać jeno słodycze z kwiatów, co kryją i jady, a trawy własną prostotą uczą prostoty. Piękna natura w utworze Staffa pokazuje człowiekowi, jak być dobrym, łagodnym, skorym do pojednania, słowem, jak żyć rozumnie.

Różne aspekty ludzkiego losu ukazane w prezentowanych przeze mnie utworach dwóch czołowych przedstawicieli epoki Młodej Polski, stanowią jednocześnie odzwierciedlenie zmagań człowieka żyjącego na przełomie XIX i XX wieku. Z tym bowiem, z czym zmierzyli się Kasprowicz i Staff, zmierzył się każdy należący do pokolenia „Młodych”. Niepewność spowodowana zbliżającym się końcem wieku, obawa przed tym, co ma nadejść, przed nieznanym, a następnie pogodzenie z losem, akceptacja przeznaczenia, i w końcu, będąca wynikiem doświadczenia pochwała życia, to etapy przez jakie przeszli nie tylko pisarze, ale wszyscy im współcześni ludzie. Jak zmieniały się bowiem nastroje epoki, tak zmieniało się nastawienie człowieka. Jak zmieniały się tendencje artystyczne, tak zmieniała się poetyka Kasprowicza i Staffa, a tym samym w kolejnych utworach literackich rola człowieka i jego przeznaczenia.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 14 minuty