profil

Dowodzi się, że data urodzenia w olbrzymim stopniu determinuje los człowieka. Zinterpretuj sąd, odwołując się do sytuacji i postaw bohaterów literackich z trzech wybranych epok.

poleca 85% 158 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Johann Wolfgang Goethe Stefan Żeromski

Każdy z nas ma swoją własną osobowość, swój charakter oraz wygląd zewnętrzny. Te trzy elementy sprawiają, że na świecie nie ma dwóch identycznych osób. Konfiguracja milionów atomów składających się na kod genetyczny sprawia, że jesteśmy jedyni w swoim rodzaju. Lecz na nasze postępowanie wpływają również doświadczenia, które zdobywamy już od pierwszej minuty życia. A to, kiedy i gdzie wypadnie nam ją przeżyć, także ma kolosalne znaczenie dla naszego przyszłego życia. I nie mówię tutaj o astrologii, w którą nie wszyscy muszą wierzyć. Mam na myśli moment historyczny, w którym przyszliśmy na świat, oraz wszystkie elementy środowiska, w którym się wychowaliśmy: od poziomu nawilżenia powietrza wokół łóżeczka, poprzez status majątkowy rodziców, aż do rozgrywających się właśnie wojen czy innych ważnych wydarzeń politycznych.
Pisząc o bohaterach literackich i ich dacie urodzenia, w niektórych wypadkach jako moment przyjścia na świat powinnam chyba brać chwilę, w której zostali stworzeni przez autora i zaczęli żyć własnym życiem w świecie literackich doświadczeń czytelników. Oni często są nierozerwalnie połączeni z daną epoką, a pisarze niejednokrotnie powoływali ich do życia w konkretnym celu w konkretnej chwili.
I tak właśnie powstała postać Cezarego Baryki. Urodził się on po to, aby Żeromski mógł przekazać nam własne przemyślenia dotyczące tego, co się aktualnie w Polsce działo oraz tego, co jej mogło zagrażać. W tym celu autor wyposażył Barykę w odpowiedni bagaż doświadczeń. Jako mały chłopiec Czarek był rozpieszczany, niczego mu nie brakowało. Ojczyznę znał z opowieści rodziców i miał do niej stosunek najzupełniej obojętny. Potem pisarz każe mu poddać się propagandzie i wziąć czynny udział w rewolucji, a następnie grzebać jej ofiary. Żeromski zasiał w bohaterze patriotyzm dopiero po podróży do kraju, rzucając go w wir wojny polsko-bolszewickiej. Gdy w końcu Cezary, niecierpliwy młodzian, zobaczył co się dzieje w polityce, zrezygnowany, zdezorientowany i samotny, mimo że wśród tłumu, poszedł na Belweder. Nie chciał przystać do komunistów, wiedząc z doświadczenia, jakie są skutki rewolucji. Nie godził się także na to co działo się w rządzie, nie akceptował powolnego tempa reform oraz tego, że politycy zamiast zjednoczyć się dla wspólnego dzieła odbudowy nowej Polski, kłócili się o namiastkę władzy. Żeromski także widział to wszystko i też żadnej z opcji politycznych nie popierał. Wiedział, że jeśli tak dalej będzie się działo, to młodzi mogą się zbuntować, Polska może znów stracić suwerenność, a tego nie chciał. Przemówił więc postacią Cezarego, przedstawił własne wątpliwości i pytania, lecz nie dał odpowiedzi – bo sam ich nie znał. Cezary Baryka urodził się i żył po to i w taki sposób, aby przemówić głosem autora.
„Wesele” także powstało w tym celu. Został w nim zawarty „Polaków portret własny”, który Wyspiański chciał skrytykować. Do elementów tego portretu można włączyć pozowanie przedstawicieli wyższych warstw społecznych na przyjaciół chłopów oraz dekadentyzm, z którego nic dobrego nie wynikało. Między innymi Poeta był dekadentem, a więc jego postępowanie było zdeterminowane od światopoglądu epoki. Jego postawa uniemożliwiała normalne życie i jakiekolwiek działanie. On chciałby dokonywać wielkich czynów, chciałby dotykać w swej poezji ważnych tematów, chciałby umieć pisać jak Homer,
„tak by gdzieś het gnało, gnało,
tak by nam się serce śmiało,
do ogromnych, wielkich rzeczy,
a tu pospolitość skrzeczy”
Właśnie, pospolitość. Można się od niej wyrwać na chwilę bujając w obłokach, poetyzując rzeczywistość. Ale ona ciągle istnieje, nie można jej stłamsić, wyrzucić z siebie, uciec od niej na zawsze. Mimo wszystko, Poeta ciągle marzy o tym, lecz nawet nie wie, co z tą wolnością od spraw przyziemnych mógłby zrobić.
Podobnie jak Poeta chciał się uwolnić od prozy życia, tak Zbyszko Dulski pragnął przecięcia pępowiny łączącej go z jego rodziną. Lecz nawet gdyby uciekł na koniec świata, dulszczyzna prędzej czy później wyszłaby z niego, niezależnie od jego woli. Jego życie nie było zdeterminowane od daty urodzenia, lecz od genów i środowiska, w którym się wychował. Dziś wszakże również możemy znaleźć takich samych Dulskich oraz ich dzieci, dzieci ich dzieci i kolejnych potomków, którzy będą się charakteryzowali tymi samymi cechami. I nie da się od tego uciec. Zbyszko mimo tego, że próbował robić na złość matce, pozować na dekadenta, kołtunić się, w sytuacji krytycznej poddał się genom.
Zenon z „Granicy” Nałkowskiej także nie potrafił się oprzeć własnej naturze. Mimo tego, że w młodości przysięgał sobie, że nie będzie taki jak ojciec, w końcu wyszły na wierzch te cechy, których tak nienawidził. To, kiedy się urodził nie miało dla niego większego znaczenia. Gdyby przyszedł na świat sto lat wcześniej lub później, jego losy może by się potoczyły inaczej, lecz nadal jego życiem i decyzjami kierowałyby geny i wychowanie. Postępował źle, mimo że o tym wiedział. W końcu już nie potrafił opanować własnych nerwów. Postępowanie wbrew sobie a zgodnie z naturą doprowadziło do tego, że Zenon nieprzerwanie odczuwał niepokój sumienia; przytłaczała go jego własna przeszłość.
Tomasz Judym także nie potrafił rozliczyć się z przeszłością. Lecz jego problem nie tkwił w jego sumieniu; nic przynajmniej o tym nie wiemy. Doktor Tomasz pochodził z bardzo biednej, robotniczej rodziny i to właśnie stało się źródłem jego kompleksów. Nie mógł on znaleźć swego miejsca na ziemi, gdyż jego pochodzenie „kłóciło się” z wykształceniem. W dodatku był bardzo wrażliwy – to jest ślad epoki, w której został stworzony. Ale współgrają w nim także elementy wzięte z innych epok: prometeizm typowy dla romantyzmu czy pomaganie biednym, czyli tak zwana praca u podstaw, jak z pozytywizmu. Jego losem w dużym stopniu pokierował jednak przypadek; to, że był przystojniejszy od swego brata Wiktora spowodowało, że właśnie jego przygarnęła ciotka i umożliwiła mu naukę. A to, że jadąc z Cisów do Warszawy spotkał swego dawnego znajomego Korzeckiego, być może zadecydowało o losach jego miłości do Joasi. Bo w końcu to w Zagłębiu były te nory, które Judym postanowił rozwalić.
W życiu każdego człowieka ogromną rolę odgrywa przypadek. W nieskończoność możemy wymieniać łańcuchy przyczynowo-skutkowe, które dokonały się w naszym życiu. W nieskończoność też możemy mówić: „co by było, gdyby ...?” No bo co by było gdyby Byron nie wymyślił łańcucha wypadków zawartego w „Giaurze”? Co by było, gdyby Leila nie była ulubioną branką Hassana? Albo Giaur się zakochał w kimś innym? Albo gdyby się w ogóle nie poznali? Nie byłoby wielkiego romantycznego dzieła, nie powstałby byronowski typ bohatera, nie uczylibyśmy się o tym w szkole. Prawdopodobnie. Ale jednak stało się. Byron wymyślił taki dziwny splot okoliczności, jakie zresztą często pojawiały się w romantyzmie. A więc losem Giaura rządził przypadek, lecz również (co też można uznać za przypadek) to, że jest twórca żył w romantyzmie, dzięki czemu sam bohater otrzymał typowo romantyczny zestaw cech: był porywczy, kochał tak mocno jak tylko można, zemsty dokonał bardzo skrupulatnie, a potem burza w jego wnętrzu trwała przez lata. Niewielu jest bohaterów tak dobrze pasujących do epoki, w której żyli. Chociaż czasy romantyzmu w takich obfitowały. Te postacie nie łączą się z jakimś konkretnym miejscem, a raczej miejsce w którym żyli i działali nie jest tak ważne jak ich osobowość. A pod tym względem mieli wiele wspólnego.
Weźmy choćby Wertera. Z jednej strony on i Giaur to zupełne przeciwieństwa: jeden silny, porywczy, zamknięty w sobie, a drugi „rozmamłany”, słaby, wszystkie uczucia przelewał na papier, musiał się nimi z kimś podzielić, bo prawdopodobnie sam nie mógł sobie z nimi poradzić. Lecz obaj byli szaleńczo zakochani, wrażliwi, poświęcili życie miłości – choć każdy w inny sposób. Każdy z nich jest więc wcieleniem założeń własnej epoki.
Jednakże warto jeszcze zwrócić uwagę na rolę kobiet w związkach romantyków. Zazwyczaj to mężczyzna mówił o miłości, idealizując kobietę, podczas gdy o niej niewiele wiemy (jak w „Giaurze”) lub to, co ona mówi, robi albo myśli ma niewielkie znaczenie (jak w Cierpieniach młodego Wertera”). Do wyjątków możemy zaliczyć Aldonę z „Konrada Wallenroda”. Tam bohater tytułowy liczył się z damą serca, choć swą misję przedłożył nad miłość. Ona jest tutaj pełnowymiarowym człowiekiem. Robiła to, co uważała za słuszne, postępowała zgodnie ze swoim sercem. Ona z własnego, dobrze przemyślanego wyboru została wierna mężowi mimo tego, że on od niej tego nie wymagał. Aldona nie jest tylko przedmiotem westchnień jak Lotta, lecz jest jednym z dwojga, równoprawnym partnerem w związku. Mimo tego, jak każda inna romantyczna bohaterka, jest idealna, piękna, mądra i dobra. Podobne cechy nosi Lotta, lecz jej uczuć Werter w ogóle nie bierze pod uwagę. A co dopiero mówić o jej wsparciu czy pomocy. Ona miała być marionetką, zostać przy Werterze i żywić rodzeństwo powietrzem albo miłością. Werter nie rozumiał, że w życiu obok wielkich uczuć jest jeszcze skrzecząca pospolitość. Lotta nie mogła sobie pozwolić na poświęcenie się miłości mimo, że prawdopodobnie chciałaby tego. On chciał ją mieć dla siebie całą, jak przedmiot. Chciał, żeby byli tacy sami, razem zachwycali się urokami przyrody, bawili się z dziećmi, bujali w obłokach. On był od niej uzależniony; jego świat był niebem jeśli ona z nim zatańczyła a piekłem jeśli widział ją z Albertem. Czy tak reagowałby jakikolwiek bohater z innej epoki? Nie sądzę.
Zupełnie inna była miłość Mistrza i Małgorzaty – prawdopodobnie dlatego, że oni powstali w zupełnie innym czasie. Ten rodzaj uczucia jest bardziej „uniwersalny”, to znaczy możemy się na niego natknąć nie tylko w jednej epoce. A sami bohaterowie? Życie Mistrza niewątpliwie zostało zdeterminowane od miejsca i czasu, w którym żył. System totalitarny sprawił, że stracił on swoją tożsamość, złamał się, zrezygnował nawet ze swej miłości. Na szczęście, była jeszcze Małgorzata – czysta, nieskalana, piękna i mądra. Podobnie jak Aldona, wspierała swego ukochanego, pozostała mu wierna i to ona uratowała ich szczęście, którym mogli cieszyć się już przez całą wieczność. Pozostała nietknięta złem totalitaryzmu. Niestety, takich ludzi rzadko można znaleźć – zarówno w Rosji za czasów Stalina, jak i w XXI-wiecznej Polsce.
Podobny typ bohatera reprezentuje Jeszua Ha-Nocri stworzony przez Bułhakowa. Tutaj Jezus jest zupełnie inny od tego biblijnego, bardziej ludzki, a w jego śmierci nie ma nic ze świętości. Lecz jego zachowanie, wiara we własne słowa i głoszenie ich mimo konsekwencji jest godne podziwu – podobnie jak walka Małgorzaty o miłość. Życie biblijnego Chrystusa tylko pod jednym względem zdeterminowane od czasów, w których żył, a raczej od władzy, która wtedy panowała. Totalitaryzm to jedyny system, który zabijał „nieszkodliwych wariatów” głoszących swoje dziwne tezy, za jakiego był uważany nasz bohater. Ale jego postawa, upór i trwanie przy własnych poglądach pozostałyby niezmienne na zawsze. Podobnie jak na zawsze pozostałyby niezmienne głupota, obłuda i dewocja Anieli Dulskiej. Jak widać więc, nieśmiertelne są nie tylko postawy ludzi dobrych i szlachetnych, ale także ograniczonych i prymitywnych.
Los bohatera nie zawsze jest zdeterminowany od daty urodzenia. Czasem dużo większy wpływ na jego życie ma przypadek, niewytłumaczalny splot okoliczności, które prowadzą go czasem w dziwne miejsca, dziwne okoliczności. Bohaterowie literaccy są zaś niewątpliwie jakimś echem tego, co przeżył autor. Czasem postać jest niemal dokładnym odbiciem lustrzanym pisarza, czasem przekazuje jego myśli, pytania, poglądy, a czasem może być wynikiem jakiegoś dziwnego skojarzenia, iskry w głowie, pomysłu. Czasem data urodzenia bohatera ma wpływ na jego losy, a czasem nie. To zależy tylko i wyłącznie od twórcy postaci. A w prawdziwym świecie? Życie człowieka jest jednym wielkim zbiegiem okoliczności, o których nawet nie mamy pojęcia. A to, w jakim znajdziemy się miejscu i czasie jest wynikiem tego, co się z nami działo minutę temu. Cofając się tak minuta za minutą, dojdziemy wreszcie do momentu narodzin – jak więc ta chwila może nie mieć wpływu na całe dalsze życie?

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 11 minut