profil

Życie jest kabaretem

poleca 86% 101 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Życie jest kabaretem mawiał założyciel kabaretu Dudek, Edward Dziewoński. Inny Edward - Edward Stachura zaś pisał: życie to nie teatr. Czy życie jest odbiciem przedstawienia, a może przedstawienie odbiciem życia? Jak się ma widowisko do rzeczywistości opiszę na przykładzie najmłodszej i najweselszej z muz – kabaretu. Aby lepiej zrozumieć tę sztukę szczególnie skupię się na jej początkach i ewolucji.
Nie sposób mówić o kabarecie bez wcześniejszego wyjaśnienia pojęcia samego widowiska. Widowisko to po prostu pewne zdarzenie przed publicznością. Bez publiczności sztuka widowiskowa nie istnieje. Do widowisk zaliczyć możemy cyrk, koncert, mecz sportowy, ale też spektakl teatralny czy seans filmowy. Kabaret jest również formą sztuki widowiskowej; prezentuje widowni krótkie formy artystyczne, skecze, często charakterze satyrycznym. O charakterze satyrycznym, czyli ośmieszającym i piętnującym ukazywane zjawiska , obyczaje lub stosunki społeczne. Satyra, jako gatunek literacki , wywodzi się ze starożytności i łączy w sobie epikę i lirykę. Autorzy satyr są zawsze krytyczni wobec rzeczywistości i ukazują ją w krzywym zwierciadle. Postaci w satyrach pokazane są karykaturalnie a cały świat zostaje komicznie wyolbrzymiony. Takie zabiegi stosuje widowisko kabaretowe, które mam nadzieję tutaj przybliżyć. Ze względu na brak czasu i niezwykłą obszerność tematu, postanowiłem zawęzić pole moich poszukiwań głównie do kabaretu polskiego. Oczywiście należy się parę słów o początkach kabaretu na świecie (gdzie powstał i jak ewoluował), potem jednak skupię się na zjawisku kabaretu w granicach naszego kraju. Kolejne zespoły kabaretowe postaram się prezentować w jak najlepszym porządku chronologicznym, zgodnie z biegiem historii. Dlatego teraz cofnijmy się w czasie do roku 1881, kiedy to niespełniony malarz i poeta Rodolphe Salis wpada na pomysł zinstytucjonalizowania biesiad młodych artystów zbuntowanych przeciwko konserwatywnej Akademii Francuskiej. Jako przywódca paryskiej cyganerii poszukiwał odpowiedniej siedziby w sąsiedztwie zagraconych malarskich pracowni i tętniącego nocnym życiem placu Pigalle. Wreszcie przy ciasnej uliczce Rochechouart otworzył pierwszy w historii kabaret – Chat Noir. Nazwa Czarny Kot miała nawiązywać do opowiadania Edgara Alana Poego. Tak więc do obskurnej oberży, na piętro znajdujące się nad główną salą, schodzili się adepci sztuki: zadomowieni na Montmartrze, rozpoczynający dopiero swą drogę ku sławie impresjoniści, poeci i muzycy (między innymi Claude Debussy, który podobno zamiast pałeczki dyrygenta używał widelca!). Początkowo impreza miała charakter zamknięty, ale spragnieni bohemy i sensacji filistrze wkrótce przypuścili szturm na tajemnicze pięterko lokalu. Salis zdecydował zatem, że raz w tygodniu otworzy podwoje kabaretu dla publiczności Zasada spotkań była jedna: zaprezentować może się każdy- z własnym programem i na własną odpowiedzialność. Śpiewano, tańczono kankana i recytowano prześmiewcze teksty, wymierzone przeciwko wszelkim autorytetom i rygorom; a wszystko to odbywało się w wolnej przestrzeni między stolikami. Salis pełnił rolę konferansjera, a po zakończeniu wieczoru, gdy publiczność opuszczała salkę Czarnego Kota, zamykał się z adeptami kabaretowej sztuki, by oceniać ich umiejętności, doradzać i zachęcać. W śród gwiazd Chat Noir największą popularnością cieszył się Aristide Bruant, ekscentryczny szansonista wywodzący się ze środowiska drobnych złodziejaszków. Bruant znany był z tego, że obrzucał elegancką paryską publiczność obelgami znanymi dotąd wyłącznie bywalcom miejskiego półświatka. ‘Burżuje’ tak byli tym zachwyceni, że poniżanie i obrażanie publiczności Bruant uczynił swoim atutem. „Pani jest z tym Panem? – wołał w kierunku pary przekraczającej próg kawiarnianej Sali. – Dziwię się temu wyborowi. Przecież to jakiś dupek!” W ręku zawsze trzymał pejcz służący przywracaniu porządku na widowni. Rodolphe Salis i Aristide Bruant, usłużny elegant i nieokrzesany gbur – te dwa typy konferansjerów pojawiać się będą w dziejach kabaretu nieustannie: w Niemczech, w Czechach, w Rosji. Także w Polsce. Europę ogarnęło cabaretiasis czyli, jak pisze Izolda Kiec, epidemia i szał kabaretowy, rozpoczynający się na przełomie XIX i XX wieku.
Szczególna intensyfikacja kabaretowego życia i towarzyszących mu prasowych dyskusji na temat zupełnie nowej formy rozrywki nastąpiły, kiedy także Niemcy ulegli szaleństwu cabaretiasis. Podczas, gdy artyści francuskiego Montmartre’u czerpali inspiracje z miejskiego folkloru, w Berlinie dążono do odnowienia i podniesienia na wyższy poziom sztuki popularnej, produkowanej przez wielkomiejski przemysł rozrywkowy. Reprezentowały ją tandetne lokale, w których apogeum zabawy stanowiły zapasy kobiet oraz występy z pospolitymi dowcipami o teściowych, prezentacje brzuchomówców, człowieka – gumy i kobiety z brodą… Niemcy pragnęli udowodnić, że także kawiarniana rozrywka może być wartościową sztuką, a masowemu odbiorcy należy się szacunek. W styczniu 1901 roku zainicjowano więc działalność pierwszej tzw. ‘nadscenki’. Założyciel i konferansjer tej nowej sceny głosił konieczność uszlachetnienia wszelkich występów. Nazwa tego teatrzyku – Buntes Theater (Kolorowy Teatr) – stała się synonimem nowej sztuki, wychodzącej na ulice, splecionej z estetyką mas. W tym samym roku narodził się w Monachium kabaret Elf Scharfrichter (Jedenastu Katów). Był to pierwszy kabaret, w którym rolę główną przyznano polityce; kabaret zaangażowany, walczący przeciwko cenzurze oraz konfiskacie dzieł sztuki ( w Niemczech obowiązywało wówczas prawo zezwalające na interwencję policji we wszelkie dziedziny życia, także artystycznego). Jedenastu Katów wynajęło niewielką salę, którą udekorowali narzędziami tortur. Podczas inauguracyjnego wieczoru wystąpili ubrani w czerwone peleryny, w kapturach katowskich i z toporami w rękach.
Tymczasem do Polski bardzo szybko, za sprawą podróżujących po Europie naszych artystów i dziennikarzy, zaczęły docierać wieści o „teatrzykach w knajpach” – bo tak nazywano Chat Noir i jemu podobne imprezy. Dopiero Gabriela Zapolska w Listach paryskich publikowanych na łamach „Przeglądu Tygodniowego” zaczęła używać określenia CABARET. Pierwszym zbiorowym wybuchem śmiechu, jaki od niepamiętnych czasów rozległ się w Polsce (Boy – Żeleński), była działalność Zielonego Balonika w latach 1905 – 1912. O tym krakowskim kabarecie mówiono, że jest ojcem i dziadkiem wszystkich stałych i wędrownych kabaretów, mnożących się później bez liku po Polsce. Do stałych bywalców tak zwanej Jamy Michalikowej (znajdującej się tuż za bramą Floriańską) należeli malarze i redaktorzy Czasu: Karol Frycz, Kazimierz Sichulski, Witold Wojtkiewicz, Witold Noskowski (Nos) Teofil Trzciński, Tadeusz Zakrzewski i wielu, wielu innych. Iskrą, która rozpaliła kabaretowy ogień było przybycie do Krakowa dramaturga Jana Augusta Kisielewskiego, który rok wcześniej opublikował swój projekt stworzenia w Polsce kabaretu. Choć Zielony Balonik nie w pełni ziścił marzenia Kisielewskiego, był pierwszym krokiem do stworzenia rodzimej tradycji kabaretowej, żywej do dziś. Całą noc, wymienieni wyżej założyciele, dyskutowali przy słynnym stoliku malarskim w Cukierni Michalika. Chcieli stworzyć imprezę w stylu paryskich spotkań cyganerii. Kiedy po wyczerpującej naradzie krakowska bohema wyszła na rynek, zobaczyli chłopca niosącego na sprzedaż pęk zielonych baloników. Właśnie debatowano nad nazwą przyszłego kabaretu… Po dołączeniu do zespołu Tadeusza Boya Żeleńskiego, Zielony Balonik z imprezy malarskiej, przekształcił się w kabaret literacki. Wszystko to za sprawą znakomitych tekstów Boya. Grono artystów wciąż się powiększało. Leon Schiller debiutował tu jako pieśniarz; Juliusz Osterwa parodiował gwiazdy aktorstwa. Wszystko było premierą, programów nie powtarzano nigdy. Wkrótce inne miasta połknęły kabaretowego bakcyla. Dla niektórych twórców inspiracją stały się niemieckie ‘nadscenki’. Inni mówili, że pstra scena może być jedynie pstrym miejscem bezceremonialnej rozrywki, a sztuka nie jest tanią rozrywką. Zdania na łamach polskiej prasy były podzielone. Szczególnie, że tak zwane ‘tingielki’, nocne lokale, meliny w których programy były wybitnie cyrkowe przywłaszczały sobie miano kabaretu. Arnold Szyfman, zwany Arnoldem Szalonym założył w Warszawie kabaret tradycyjnego polskiego humoru – Figliki. Figliki nie miały naśladować Zielonego Balonika; nie miały być imprezą towarzyską, wyłącznie środowiskową, lecz czymś w rodzaju teatru małych form. Kolejnym projektem Szyfmana był Momus, który istniał w latach 1909 – 1911 i osiągnął rozgłos ogólnopolski. Rozpoczęło się polskie cabaretiasis. Polacy podchwycili (od Niemców) wykorzystywanie kabaretu jako manifestacji swoich politycznych poglądów. Powstały kabarety Miraż, Sfinks, Argus i Czarny Kot. Wojna się skończyła i Polska chciała zobaczyć wiosnę. Artystom marzył się beztroski śmiech wolny od zobowiązań narodowowyzwoleńczych. Rozpoczął się tak zwany Złoty Wiek. Jak grzyby po deszczu wyrastali młodzi i dowcipni autorzy, Wśród nich wyróżniał się przybysz z Łodzi – Julian Tuwim. Pisarz został między innymi głównym dostarczycielem tekstów do powstającego kabaretu Qui Pro Quo. Wśród wielu znakomitych wykonawców była też słynna Hanka Ordonówna; a konferansjerem od 1925 roku został wybitny Fryderyk Jarosy. Kabaret ten oprócz tego, że był wielką inspiracją, skrystalizował styl warszawskiego kabaretu literackiego. Niektórzy z jego twórców odeszli, by założyć własny autorski kabaret. Nazywany z początku Perskim Okiem, „teatrzyk” Morskie Oko wykorzystywał nowatorskie rozwiązania techniczne i zaczął konkurować z Qui Pro Quo. Jednak legendarne już postaci Qui Pro Quo chwyciły publikę za gardło. Hanka Ordonówna zwracała uwagę sugestywną interpretacją piosenek, osiąganą dzięki niespotykanej, przedziwnej barwie głosu, który w górnych rejestrach brzmiał jak płacz dziecka, w dolnych był niski i chropawy. Tuwim był nazywany mistrzem albo geniuszem. Z biegiem lat zaczęły powstawać sceny prowincjonalne, wzorowane na tych coraz słynniejszych kabaretach.
Niestety nadeszły czasy ciężkie i spopieliły żarty, satyry i fraszki, a wraz z nimi marzenia i ambicje twórców. Rozrywka w okupowanej Warszawie zmieniła się bardzo. W stolicy wiosną 1940 zaczęło pojawiać się coraz więcej tingelków, w których (na rozkaz władz niemieckich) pornografia była wskazana, a poziom artystyczny i moralny miał być niski. Historia tych teatrzyków jest dość ‘wstydliwa’ i została owiana tajemnicą. Twórcy nie chcą jej łączyć z dowcipem Tuwima, urokiem Jarosego, czy wdziękiem Ordonki. Kolejny etap dziejów naszego kabaretu wyznaczają losy polskich jednostek wojskowych w czasie II wojny światowej. Rozpoczęła działalność wesoła Lwowska Fala oraz objazdowy teatr Mariana Hemara - Brygada Karpacka. Powstało wiele, wiele projektów kabaretowych w służbie naszej ojczyźnie. Nie sposób przytoczyć tu wszystkich. Grunt, że wojna się skończyła, a cała ‘artystyczna Warszawa’ znalazła się nagle w Łodzi. Dlatego też przyszły teatr satyryczny ochrzczono imieniem Syrena (bo był warszawski, tylko chwilowo grający poza swoją siedzibą). Tymczasem w stolicy powstawał pierwszy po drugiej wojnie światowej i przez wiele lat jedyny prywatny teatr – Teatr Buffo, przechrzczony później na Studio Buffo (istnieje oczywiście do dziś). Można powiedzieć, że kabaretowe przebudzenie powojennej Polski nastąpiło 10 maja 1954 roku. Tego dnia ze swoim pierwszym programem artystycznym wystąpił kabaret Szpak (w skład którego wchodziła m. In. Hanka Bielicka). Następnie w 1965 roku zainaugurował działalność słynny kabaret Dudek Edwarda Dziewońskiego, Ireny Kwiatkowskiej, Wiesława Gołasa, Jana Kobuszewskiego i Wiesława Michnikowskiego. Oczywiście działał również Teatrzyk Zielona Gęś, zwany najmniejszym teatrzykiem świata. Konstanty Ildefons Gałczyński chciał tym teatrzykiem przemienić pluchę w słońce. Tak naprawdę to pierwszym powojennym kabaretem był Kabaret Siedem Kotów (powstał w listopadzie 1946 roku), również Gałczyńskiego, ale przetrwał zaledwie jeden sezon. Dlatego za spektakularny powrót polskiego cabaretiasis uznaje się rozpoczęcie działalności Szpaka. Tu po raz kolejny następuje niezwykły wybuch utalentowanych grup kabaretowych. Spójrzmy chociażby na Kabaret Starszych Panów, działający w latach 1958-1966 . Były to występy wybitnej dwójki artystów: Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory. W tych programach, nadawanych również na ekranie telewizji, występowała cała śmietanka ówczesnych polskich aktorów.
Socrealizm akceptował jedynie sztukę aktywną politycznie i wpływającą na rozwój partii oraz polityki kulturalnej. W 1956 roku młodzi ludzie, dopiero zaczynający tworzyć postanowili oczyścić polską sztukę z wszelkiego kłamstwa. Tych młodych artystów nazywa się zwykle ‘pokoleniem ‘56’lub pokoleniem współczesności. Studenci zaangażowali się w odnowę Polski i wówczas na terenie całego kraju zaczęły pojawiać się kabarety studenckie. Jednym z takich grup był Bim – Bom, gdański teatr studencki. Z Bim Bomem związany był m. in. Jacek Fedorowicz (znany z Dziennika Telewizyjnego) oraz Bogumił Kobiela. Prawdziwą sławę zdobył krakowski kabaret Piwnica Pod Baranami. Również założony przez grupę studentów gościł w swoich progach takie gwiazdy jak np. Ewa Demarczyk. Do dziś występ w prestiżowej już teraz Piwnicy Pod Baranami jest dla artysty wyróżnieniem. W Warszawie prężnie działał klub studencki Hybrydy z Janem Pietrzakiem na czele. Istniały przy tym teatrze trzy sceny: dramatyczna, kabaretowa i pantomimy. W Hybrydach rozpoczynało wiele gwiazd, jak Jonasz Kofta, Maciej Damięcki czy Wojciech Młynarski. Niestety po kilku latach działalności kabaret rozwiązano (zarzucano mu wrogość wobec socjalizmu i deprawację młodzieży). Na szczęście, (w przeciwieństwie do Owcy, która była kabaretem jednego sezonu) przetrwał wystarczająco długo, by wydać na świat legendy estrady. Jan Pietrzak z kabaretem nie chciał się rozstać i dlatego wyszedł z kolejną inicjatywą: tak powstał Kabaret Pod Egidą, który istnieje do dziś bez stałego lokalu. W 1987 roku pojawił się kabaret OT.TO, eksploatujący inne rejony niż polityka. Występujący w trzyosobowym składzie OT.TO cieszył się popularnością w latach dziewięćdziesiątych; szczególnie za swoją muzykalność i niezapomniane piosenki (np. „ Zasmażka”). Jednak niczego nie da się porównać z istną eksplozją lat 70. i 80., jaką niewątpliwie był poznański kabaret TEY. Założycielami kabaretu byli Zenon Laskowik, Krzysztof Jaślar oraz Aleksander Gołębiowski. Później dołączyli Rudi Schuberth, Bohdan Smoleń i Janusz Rewiński. Skecze tej grupy są cytowane i chętnie oglądane po dziś dzień, a współczesne kabarety wzorują się na specyficznym absurdalnym poczuciu humoru studentów poznańskiego AWFu.
O Dudku mówiono, że to ostatni prawdziwy kabaret. Ostatnie pokolenie kabaretowych aktorów, ostatni prawdziwi satyrycy i ostatni prawdziwi konferansjerzy. Współczesny kabaret coraz częściej nazywano antykabaretem, bo tworzyli go ludzie pozbawieni aktorskiego rzemiosła, a ich występy coraz bardziej przypominały teatr alternatywny i happeningi aniżeli literackie scenki kabaretowe. A tu, jakby na przekór wszystkim, którzy zdążyli pogrzebać kabaretową sztukę, istnieje w Polsce środowisko jej kontynuatorów – kabaret zwany amatorskim. Jeden z najważniejszych zespołów tego nurtu to kabaret Potem z Zielonej Góry. Nie byli to satyrycy, nie mieli ideologicznego przesłania, nie prowadzili politycznej walki. Reprezentowali czysty humor. Najlepiej znanym szerokiej publiczności przedstawicielem młodego polskiego kabaretu jest Grzegorz Halama. Obecny w radiowych audycjach i w programach telewizyjnych twierdzi, że posiada dar odgadywania uczuć i nastrojów publiczności. Jego autorskie programy gromadzą komplety widzów w największych salach koncertowych całego kraju. W 1993 roku powstał w Krakowie kabaret pod nazwą Grupa Rafała Kmity. Popularność grupa zdobyła programem Głusi jak pień. Trzy razy z rzędu zdobyli najwyższe wyróżnienia na przeglądzie kabaretów PaKA. Ten Przegląd autorskich Amatorskich Kabaretów, odbywający się nieprzerwanie od roku 1985, jest niewątpliwie najważniejszą kabaretową imprezą w Polsce.
Do najpopularniejszych kabaretów dnia dzisiejszego należą oczywiście Kabaret Moralnego Niepokoju (powstały w 1996 roku w Warszawie), Formacja Chatelet (Krakowski kabaret z tego samego roku), Ani Mru Mru (bijący rekordy popularności) i Łowcy kropka b. Ciekawą alternatywą jest teatr jednego mima Ireneusza Krosnego. Czymś zupełnie nowym, świeżym jest Mumio z Katowic. To forma między teatrem alternatywnym a kabaretem. Jest dowodem nieustannych poszukiwań kabaretowej sztuki. Prezentuje nowy sposób żartowania, autoironii, działań na granicy absurdu. Szerokiej publiczności Mumio znany jest z reklam sieci komórkowej Plus.
Jak pokazuje historia, dzieje polskiego kabaretu odpowiadały aktualnym wydarzeniom politycznym i społecznym. Można powiedzieć, że w kabarecie nasza rzeczywistość odbija się jak w tafli wody. Może jest nieco zniekształcona, ale dzięki temu można na nią spojrzeć z przymrużeniem oka.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 13 minuty