profil

Manolin opowiada o swojej przyjaźni z Santiago.

poleca 85% 114 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Ernest Hemingway

Manolin opowiada o swojej przyjaźni z Santiago

Stary rybak Santiago jest dla mnie właściwie obcą osobą. Mimo to muszę powiedzieć, że jest mi bliższy niż moja rodzina. Może powinienem się tego wstydzić, ale wcale tak nie jst. Podziwiam go za jego odwagę i siłę woli. W przyszłości chciałbym być taki jak on.
Mó pierwszy kontakt z Santiago pamiętam bardzo dokładnie. Miałem wtedy pięć lat i rodzice zdecydowali,że jestem w odpowiednim wieku do rozpoczęcia nauki u któregoś z doświadczonych rybaków. Wybór padł właśnie na Santiago. Znałem go z widzenia i często przypatrywałem się jego pracy. Mimo to przed bezpośrednim spotkaniem z nim odczuwałem dużą tremę. Santiago okazał się jednak bardzo miłym człowiekiem, o niezwykłej osobowości. Stary rybak zaimponował mi od pierwszej chwili. Wszystkie wypowiedziane przez niego słowa były dla mnie nieomal święte. Człowiek ten posiadał tak wielką mądrość życiową, że ja bałem się cokolwiek powiedzieć, by nie ośmieszyć się przed nim.
Santiago był wybornym nauczycielem. Wszystko, czego mnie nauczył, pamiętam do dziś. Wielkim wyróżnieniem był dla mnie dzień, kiedy to wraz z nim wypłynąłem na mój pierwszy w życiu połów. Byłem bardzo przejęty. Kręciłem się niespokojnie w łodzi, aż do momentu kiedy Santiago oznajmił, że coś chwyciło przynętę. Zdenerwowanie udzieliło się nam obojgu. Santiago wyciągnął rybę za wcześnie, a ta, o mało mnnie nie zabiła. Gdyby nie refleks mego towarzysza, który pchnął mnie na zwoje lin, by łby to mój pierwszy i zarazem ostatni połów. To dzięki przytomności jego umysłu żyję.
Santiago nauczył mnie wielu pożytecznych umiejętności przydatnych na morzu. Byliśmy nierozłączną załogą. Prawie nigdy nie narzekaliśmy na brak ryb. Dlatego bardzo się zasmuciłem, kiedy od dłuższego czasu wracaliśmy do domu z pustymi sieciami. Boleśnie przeżyłem zakaz moich rodziców dotyczący połowów z Santiago. Doszli do wniosku, że skoro przez tyle dni nic nie złowił, musi mieć wielkiego pecha. Na nic zdały się moje prośby i protesty. Zostałem przeniesiony na inną łódź. Nie zapomniałem jednak o moim starym rybaku. Nie zaniedbywałem mojej pracy, alekiedy tylko wygospodarowałem chwilkę czasu, biegłem do niego. Jemu mogłem o wszystkim powiedzieć i wiedziałem, że mnie nie wyśmieje. Był moim prawdziwym przyjacielem, nawet więcej, był dla mnie jak ojciec.
Widziałem, w jakich warunkach żył, dlatego w miarę możliwości starałem się mu pomóc. Wszyscy z wyjątkiem Martina, śmiali się z Santiago. Drwili z jego nieudanych połowów, twierdzili, że się już do tego nie nadaje i że powinien przejść na emeryturę. Tylko ja w niego wierzyłem. Wiedziałem, że takiemu człowiekowi jak Santiago, kiedyś musi się udać. Jak sam to ujął "... człowiek nie jest stworzony o klęski. Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać."
W końcu jego wytrwałość i konsekwentne dążenie do celu zostały nagrodzone. Po 84 dniach niepowodzeń złowił swoją upragnioną rybę. W ciągu tych trzech dni kiedy był na morzu, bardzo się o niego martwiłem. Nie dawał znaku zycia. Z wielką ulgą przyjąłem wiadomość o jego powrocie. Gdy zobaczyłem rybę, którą złowił, najpierw opanowao mnie uczucie dumy, a później rozpaczy. Walka, jaką stoczył z tą rybą, musiała być niezwykle ciężka, a do domu udało mu się dowieźć jedynie szkielet. Mimowolnie łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Bardzo chciałem się opanować, ale nie byłem w stanie nic zrobić. Kochałem tego człowieka całym swoim chłopięcym secem, kochałem go jak syn kocha ojca. Było mi go żal.
Postanowiłem pójść do jego chaty. Kiedy dotarłem na miejsce, widok, jaki ujrzałem był przerażający. Santiago leżał wycieńczony na swoim łóżku, jego dłonie były w okropnym stanie. Kiedy tylko odzyskał przytomność, nie pozwoliłem mu dojść do słowa, dopóki nie pokrzepił się kawą. Był bardzo zmęczony, zrezygnowamy. Moim obowiązkiem było dodać mu otychy. Uświadomiłem sobie, że on potrzebuje pomocy. Byłem jego jedynym przyjacielem, dlatego oświadczyłem, że od tej pory będę łowił razem z nim.
Santiago jest człowiekiem, którego podziwiam. Inni uważali go za dziwaka, ale ja myślę, że on jest po prostu bardziej wrażliwy, a przy tym mądrzejszy od innych ludzi. W tym starym człowieku kryje się niezwykła siła, której niejeden mógłby mu pozazdrościć. Jestem mu wdzięczny za to, czego mnie nauczył i za to, co dla mnie zrobił. Nie wiem, czy zdołam mu się kiedykolwiek odwdzięczyć.

Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty