profil

Pianista

poleca 85% 1013 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Polański wraca. Po średnim przyjęciu jego samego jak i jego twórczości Polański ukierunkowuje swoją twórczość na Europę. Postanawia kręcić w Polsce. Realizuje tu swój film „Pianista” jak również postanawia powygłupiać się na planie „Zemsty” Andrzeja Wajdy.
Polska bardzo wiele obiecywała sobie po „Pianiście”. Tak wielki i sławny reżyser decyduje się na zdjęcia w Polsce i z Polakami. Wszyscy wpadają w euforię, szczególnie po tym jak Polański otrzymuje Złotą Palmę w Cannes. Zaangażował najlepszych, znanych na świecie polskich współrealizatorów filmów m. in. Marek Kamiński – zdjęcia, Wojciech Kilar – muzyka.
Osobiście jestem troszkę rozczarowany filmem, jako ogółem. Film teoretycznie zawiera wszystkie elementy II wojny światowej: ludzkie nieszczęście, prześladowania, tragedię poszczególnych jednostek. Pod tym względem reżyser nie pominął żadnego ważnego elementu, ale nie to mnie rozczarowało. Pierwszą sprawą, która wprawiła mnie w zdziwienie to brak dłuższych niż trzy zdania dialogów, przecież Adrien Brody to aktor i chyba umie się nauczyć trochę więcej tekstu. Wydarzenia prezentowane są w sposób zbyt pobieżny. Jakieś wydarzenie zostaje wspomniane i to wszystko. Na przykład walka partyzantów z niemiecką siedzibą. Władysław Szpilman pozostaje całkowicie obojętny, a jedyną jego reakcją na to jest ucieczka z mieszkania, w którym przebywa, gdyż wybuch je zniszczył. Można by powiedzieć: wojna mnie niszczy, ale ja wolę stać i nic nie robić, zostawcie mnie w spokoju.
Elementem, który wg mnie wartuje ten film to właśnie wypełnianie tych luk dialogowych muzyką. Muzyką znakomitą, odpowiednią dla danego momentu. Główny bohater, jak każdy to powtarza był znakomitym pianistą, więc dlaczego słyszymy jego prawdziwą grę, muzykę tylko dwa razy, pozostałe to granie w lokalu wyimaginowane przez niego samego. Wojciech Kilar jest znakomitym kompozytorem, ale chyba nie było w założeniach filmu zrobienia musicalu, lecz filmu opowiadającego o losach Szpilmana. Muzyka i kolejne epizody życia głównego bohatera. Mam wrażenie iż kompozytor nie do końca zrozumieli się w koncepcji filmu. Polański nie eksponując samej gry Szpilmana chciał ją podkreślić stawiając tło muzyczne prawie na równi z akcją. Zaś kompozytor tworzył tak muzykę aby podkreślała wydarzenia, a nie stawała się równoważna z nimi.
Reasumując otrzymaliśmy film, w którym akcja powiązana jest ze sobą na średnim poziomie, nie rozczarowuje aż tak, z kolei kilka dobrych lat Polański w Hollywood był i czegoś powinien się nauczyć. Dodatkowo muzyka w filmie staje się trudna w odbiorze, co także czyni ten film mniej wymownym. Zbyt długie elementy muzyczne także nie są zbyt dobre, słuchając tak długo muzyki poważnej, spokojnej nastrojowej podczas obserwowania czyjegoś nieszczęścia przestajemy skupiać się na właśnie tej muzyce.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty