profil

Groteskowa lekcja - języka francuskiego.

poleca 84% 2746 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Za groteskową lekcję uważam lekcje języka francuskiego. W tym roku zmienili nam nauczyciela, niewiadomo dlaczego?! Ale można powiedzieć „szanuj nauczyciela swego, bo możesz mieć gorszego!”, i tak się stało.

Przed lekcją wszyscy nosy w zeszytach, bo wiadomo, że będzie przepytywanko. Dzwonek...zaczyna się! Nauczycielka wchodzi do klasy, wszyscy wstają i dokładnie śledzą jej każdy ruch. Gdy nauczycielka siada przy biurku, wszyscy siadają. Najpierw sprawdzanie obecności i obowiązkowe powiedzenie obecna(ny) po francusku. Obserwujemy ją, śledzimy każdy jej ręce, patrzymy jak sortuje dziennik i gdy zatrzymuje się na tabeli z ocenami, serca zaczynają nam szybciej bić, ze strachu. Pytanie, czy jest ochotnik? Ale nigdy w naszej grupie taki cud się nie zdarzył. Nauczycielka rozgląda się po klasie, a wszyscy udają że są czymś zajęci. No ale kogoś w końcu zapyta, przeważnie tego kto podpadł wcześniej. No i tak z cztery, pięć osób po kolei jest przepytywane. Niektóre osoby podchodzą do biurka nauczycielki, ale po zadaniu pytania od razu rezygnują. Inne ofiary od razu z miejsca mówią, żeby im wpisać „kapę”, bo nic nie umią. Pani profesor załamuje ręce. Kiedy zamyka długopis zatyczką, wiemy, że to już koniec, więcej osób, przynajmniej tym razem nie padnie jej ofiarą. No i zaczyna się, oczywiście lekcja, temat. Otwieramy książkę na stronie wypowiedzianej przez nauczycielkę po francusku. Zazwyczaj wygląda to tak, że wszyscy patrzą na siebie na wzajem z niezrozumieniem i w myślach zadają sobie jedno pytanie, która to strona?!!! Pani profesor zaczyna czytać tekst, my śledzimy ją wzrokiem. Po przeczytaniu mówi: -No i o czym jest ten fragment? ...cisza, nikt nie wie. No to zaczyna się tłumaczenie, słowa po słowie. W końcu wspólnymi siłami dowiadujemy się o co chodzi, słówka wypisujemy do zeszytów. Powtarzamy wszyscy razem słówka, jak w przedszkolu. Na koniec nauczycielka czyta tekst powoli, niczym w pędzie ślimaczącego się ślimaka. Żebyśmy mogli sobie po wyrazami zapisać wymowę trudnych słówek. Potem przychodzi kolej na nas, po kolei po dwóch zdaniach czytamy łamiąc sobie języki i co chwilę się myląc, że w co drugie słowo poprawiane jest przez nauczycielkę. W oczach nauczycielki można wyczytać, że gorzej być nie może. Wtedy dzwonek dzwoni na przerwę, wszyscy w popłochu szybko czmy kają z sali, na wszelki wypadek, gdyby pani profesor przypomniała sobie o zadaniu domowym!

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty