profil

Pierwsza miłość

poleca 85% 164 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Pewnego dnia, zamiast jechać do kuzynki, wybrałam się do kina. Obok mnie siedział przystojny chłopak. Spodobał mi się. Byłam smutna, gdyż podczas dwóch przerw nie odezwał się do mnie ani słowem. Jednak mój żal skończył się wraz z końcem filmu.
Przy wyjściu zaproponował mi, żebyśmy spotkali się nazajutrz w pizzeri. Byłam w siódmym niebie i zgodziłam się bez wahania. Już nie mogłam się doczekać następnego dnia.
Randka była udana. Artur, bo tak miał na imię, powiedział mi, że niedawno przeprowadził się do Krzepic. Miał 14 lat. Kiedy wróciłam do domu, już myślałam o następnym spotkaniu, które miało odbyć się dopiero za dwa dni.
We wtorek uradowana poszłam na spotkanie. Jednak Artur nie przyszedł. Jedno mnie zadziwiło. Dlaczego nie czułam złości, tylko strach, czy mojemu nowemu znajomemu nic się nie stało. Rozżalona wróciłam do domu. Po naciśnięciu klamki do drzwi, zadzwonił telefon. Byłam pewna, że to on. Podniosłam słuchawkę i powiedziałam:
- Halo.
- Cześć Monika. Tu Artur. Słuchaj, bardzo cię przepraszam, ale nie mogłem przyjść.
- Czekałam godzinę.
- Naprawdę bardzo cię przepraszam, ale musiałem iść do kościoła.
- Po to właśnie wynaleziono telefony.
- Jeszcze raz bardzo cię przepraszam. Proszę, nie gniewaj się.
Poczułam się wtedy jak dama. Jeszcze nigdy nikt nie zabiegał o moje względy. Więc wybaczyłam mu i zaproponowałam:
- Jeszcze nie jest tak bardzo późno. Może przyjdę do ciebie?
- Nie, lepiej nie. Mam lepszy pomysł. Wybierzmy się na spacer.
Zgodziłam się bez wahania i już za 20 minut siedziałam nad brzegiem rzeki. Koło mnie usiadł Artur. Tego wieczoru czułam się bardo dziwnie. Arczi( tak na niego mówiłam) nie odezwał się ani słowem. Już chciałam wracać, ale ten zdobył się na odwagę i zapytał:
- Zostaniesz moją dziewczyną?
Kompletnie mnie zamurowało. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, a jednocześnie byłam najszczęśliwsza istotą pod słońcem. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że jestem zakochana, że jestem po raz pierwszy zakochana. Po chwili ciszy odparłam:
- Oczywiście.
Umówiliśmy się na następny dzień. Artur miał po mnie przyjść o 1800. Pół nocy myślałam o nim i o tym co się dziś wydarzyło. Kiedy zasnęłam, śniło mi się, że jesteśmy dorośli i mamy dzieci. Nagle zadzwonił budzik i sen się skończył. Już nie mogłam doczekać się naszego spotkania, które miało odbyć się dopiero za jakieś 9 godzin.
Poszłam na zakupy i spotkałam kuzynkę, do której miałam jechać w pamiętną sobotę. Gdy opowiedziałam jej historię z Filipem, ta wręcz cieszyła się, że jej nie odwiedziłam, choć wtedy bardzo tego pragnęła.
Wreszcie nadeszła 1800. Zniecierpliwiona czekałam na mego adoratora. Nie przychodził. Po godzinie wreszcie zadzwonił dzwonek i jak na skrzydłach poleciałam otworzyć. Arczi miał podbite oko.
- Co, pewnie znów do kościoła poszedłeś?
- Zdziwisz się, ale nie. Przewróciłem się na chodniku.-próbował się tłumaczyć.
- Dobra, a tak na poważnie?
- No mówię ci, przewróciłem się- powtórzył.
- Chyba nie myślisz, że uwierzę w te bzdury. A, pewnie już poznałeś „krzepicką bandę”
- .............................
- To już wszystko jasne. A z dzisiejszego wieczoru nici.
- Niekoniecznie , mam dwa bilety na koncert jakiegoś początkującego zespołu.
Spodobał mi się ten pomysł i nie pomyliłam się- było cudownie. Okazało się, że Artur świetnie tańczy. Po zabawie odprowadził mnie do furtki. Czułam się jak w romantycznym filmie. Chłopak odprowadza swą ukochaną pod dom, całuje na do widzenia i szepce czułe słówka.
W nocy przyśnił mi się ten sam sen co kiedyś. Znów mieliśmy gromadkę dzieci, a nie był ukazany nasz ślub. Zaczęłam zastanawiać się nad sensem tego przesłania. Jednak nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Pomyślałam, że to jakiś sen, który może się przyśnić każdemu.
Rano Artur zadzwonił do mnie, żebym o 1500 czekała na niego koło kina. Cieszyłam się, że wybrał właśnie to miejsce. Była sobota, a więc poznaliśmy się równy tydzień temu. Zrobiłam co chciał i o 1500 oczekiwałam na niego z biletami w ręku. Była 1510 a jego wciąż nie było. Film zaczynał się za 5 minut. Kiedy do tej pory go nie było, totalnie wkurzona sama weszłam do środka. Jednak wyszłam w połowie, aby dowiedzieć się, dlaczego mój chłopak nie przyszedł. Kiedy zadzwoniłam do drzwi, otworzyła mi jakaś staruszka i powiedziała:
- Ty pewnie do Artura.
Odpowiedziałam:
- Zgadza się
- Ale jego nie ma. Niespodziewanie przyjechali rodzice i zabrali go do domu do Gdańska.
Na początku myślałam, że trafiłam pod zły adres, bo w końcu tylko imię się zgadzało. Ale po tygodniu uświadomiłam sobie, że mój Arczi okłamał mnie. Jednak gdyby nie wyjechał, zadzwoniłby do mnie już trzy razy, jeśli nie więcej. Przez miesiąc nie mogłam dojść do siebie. Siedziałam zamknięta w pokoju i rozmyślałam o naszej znajomości. Zdałam sobie sprawę, że nic o nim nie wiedziałam, nawet nie znałam jego nazwiska.
Wkrótce otrzymałam list od Artura:

„Droga Moniko
Chciałbym przeprosić Cię za to, że Cię skrzywdziłem. Ale możesz mi wierzyć, że nie chciałem. Kiedy Cię spotkałem, nie chciałem mówić Ci, że jestem z Gdańska, bo uznałem, że nie zainteresowałabyś się moją osobą. Nie tylko ty masz złamane serce...”

Dalej nie chciałam czytać, gdyż nie wytrzymałabym. Ze łzami w oczach wrzuciłam list do kosza.
Teraz zrozumiałam sens snu, który przyśnił mi się dwa razy. Widziałam tam nasze szczęście, ale nie było jego „podstaw” czyli ślubu. Tak samo było w rzeczywistości- cieszyliśmy się dniem dzisiejszym, ale nie myśleliśmy, że nic o sobie nie wiemy.
W czerwcu otrzymałam kolejny list:

„(…)Rozumiem, że nie chcesz mnie znać, ale ja nadał myślę o Tobie i na początku sierpnia przyjeżdżam do Krzepic…”

Ten list również wyrzuciłam do kosza, bo nie chciałam po raz kolejny zawieść się na Arczim.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut