profil

"Lalka" Bolesława Prusa - powieść o karierze czy klęsce?

poleca 85% 127 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

„Lalka” B. Prusa to pod wieloma względami „powieść kontrastów”. Utwór ten jest wielkim pytaniem o przyszłość, nic tam nie jest do końca wyjaśnione- wręcz przeciwnie: wszystko jest w mniejszym lub większym stopniu skomplikowane, niejasne. Autor ukazał różnice nie tylko pomiędzy poszczególnymi klasami społecznymi oraz między pokoleniem romantyków a pozytywistami; pełno sprzeczności zawarł też w losie głównego bohatera- Stanisława Wokulskiego. Z jednej strony ukazał jego karierę finansową i „towarzyską”, z drugiej natomiast- druzgocące psychicznie rozczarowanie miłosne.

O przeszłości Wokulskiego dowiadujemy się z rozmowy, którą w „renomowanej jadłodajni” prowadzili panowie: Deklewski, Szprot i Węgrowicz. Wspominali oni jak to niegdyś młody Wokulski był subiektem u Hopfera, który zajmował się handlem win i delikatesów. Potem „przerzucił się (...)-wbrew woli ojca- do Szkoły Przygotowawczej, a potem do Szkoły Głównej (...).” „W dzień służył gościom przy bufecie i prowadził rachunki, a w nocy uczył się...” Niestety (?) po zdaniu egzaminu do Szkoły Głównej związał swe losy z Powstaniem Styczniowym, za co został zesłany do Irkucka. Tam jednak zamiast rozpaczać zajął się nauką, prowadził liczne doświadczenia, badania- za które zdobył uznanie wielu znanych instytutów naukowych. „W roku 1870 wrócił do Warszawy z niewielkim fundusikiem. Przez pół roku szukał zajęcia (...), aż nareszcie przy protekcji swego dzisiejszego dysponenta, Rzeckiego, wkręcił się do sklepu Minclowej, która akurat została wdową, i w rok potem ożenił się z babą grubo starszą od niego.” Po czterech latach małżeństwa Małgorzata zmarła, a Wokulski „(...) został wolny jak ptaszek, z zasobnym sklepem i trzydziestu tysiącami rubli w gotowiźnie (...).” Powrócił wtedy do nauki i być może zostałby przyrodnikiem, gdyby w pół roku po śmierci żony nie spotkał Izabeli Łęckiej i nie zakochałby się w niej „od pierwszego wejrzenia”.

W 1877 roku wyjechał do Bułgarii, gdzie podczas wojny turecko-rosyjskiej wzbogacił się na dostawach żywności dla armii rosyjskiej i wrócił do Warszawy z ponad dziesięciokrotnie powiększonym kapitałem. Zrobił to oczywiście z myślą o ukochanej. Doszedł bowiem do wniosku, że aby się do niej zbliżyć, musi mieć bardzo dużo pieniędzy.

W Warszawie Stanisławowi nadal towarzyszyła dobra passa finansowa. Interesy szły mu wyśmienicie, przeniósł sklep do nowego, większego i bardziej reprezentatywnego lokalu. Stać go było na spełnienie wszystkich zachcianek. Sam jednak nie miał ich prawie wcale- pieniądze przeznaczał na „przypodobanie się” Izabeli.

Prowadził też działalność filantropijną. Nie żałował pieniędzy na datki na dobroczynne kwesty. Pomagał wielu biednym ludziom, którym się nie powiodło- m.in. Wysockiemu, „Magdalence”, Węgiełkowi. Czynem realizował naczelne hasła pozytywistycznej epoki. Był gorącym zwolennikiem pracy organicznej.

Jednocześnie wspinał się coraz wyżej na drabinę społeczną. Otrzymywał zaproszenia do najbardziej cenionych i eleganckich salonów. Wzbudzał zainteresowanie i uznanie... choć nie we wszystkich ludziach.

Jego pomysł o spółce do handlu ze Wschodem także okazał się „strzałem w dziesiątkę”. Była ona przedsięwzięciem niezwykle dochodowym i przysparzającym mu szacunku oraz podziwu otoczenia za przedsiębiorczość i geniusz finansowy- mimo to, że głównym powodem jej założenia była chęć pomocy Tomaszowi Łęckiemu, ojcu Izabeli.

Cały czas umysł zaprzątało mu uczucie do panny Łęckiej. Sam przyznał, że jej zawdzięcza swój majątek, bo przecież zrobił go dla niej. Z resztą wszystko co robił, robił dla niej. Z niesamowitym uporem i ... zaślepieniem próbował zdobyć jej serce. Znosił przy tym wiele upokorzeń i liczne zniewagi. Otoczenie było mu w większości nieprzychylne w tej sprawie. Sama Izabela też go nie doceniała. Poza tym Wokulski nie pasował do wyśnionego przez nią ideału.

W końcu jednak –pod wpływem innych- spojrzała na niego bardziej łaskawie. Przyjmując „tajemniczą” blaszkę od Stanisława, którą ten dostał w Paryżu od Geista- przyjęła oświadczyny. Rozbudziło to w bohaterze wielką nadzieję i eksplozję radości. Był przekonany, że osiągnął swój cel; myślał, iż Izabela zapałała do niego tak samo wielkim uczuciem, jakim on darzył ją. Z jej strony jednak była to tylko... kpina, igraszka. Dowodem tego był jej odważny flirt ze Starskim. Była tak bezczelna, że romansowała z nim w obecności Wokulskiego.

Wywołało to w nim –rzecz jasna- olbrzymie, nie dające się opisać słowami rozczarowanie. Popchnęło go do próby samobójczej. Spowodowało nieuleczalną apatię i totalne załamanie, utratę całej życiowej energii.

Jak widać- po raz kolejny potwierdziło się powiedzenie, że w życiu nie można mieć wszystkiego i że pieniądze szczęścia nie dają. Pojawia się też pytanie- co jest w życiu ważniejsze, sprawy materialne czy miłość, szczęście ? Smutne jest to, że obecnie odpowiedź na nie wcale nie jest oczywista. Zwłaszcza młodzi ludzie są w stanie wiele poświęcić dla kariery. Życie w luksusie dla mnóstwa osób stało się głównym życiowym priorytetem. Są one w stanie zrobić dosłownie wszystko, aby swój cel osiągnąć. Moim zdaniem świadczy to jedynie o ich głupocie, dla mnie bowiem pieniądze nie są w życiu najważniejsze (chociaż nie ukrywam, że ich brak nie jest powodem do radości). Mam swój „kodeks honorowy” i według niego wybieram cenione przeze mnie wartości.
Również dla Stanisława Wokulskiego pieniądze nie były „świętością”. Między innymi tym różnił się on od reszty swego otoczenia. Właściwie nie dbał o sprawy finansowe. Romantyczna literatura rozbudziła w nim pragnienie prawdziwej miłości i do niej dążył. Był przy tym dobry, szlachetny, łagodny, cierpliwy. To piękne marzenie zaprzątało mu umysł i serce. Niestety- na obiekt swoich westchnień wybrał niewłaściwą kobietę; po prostu nie miał szczęścia. Dla niektórych- ten właśnie, emocjonalny zawód świadczy o jego klęsce.

Z drugiej strony jednak owe wspaniałe cechy świadczą o jego sukcesie. Bez wątpienia bowiem wygrał on nad zakłamanym, pozbawionym honoru środowiskiem- chociażby arystokracji. Takie zwycięstwo jest o wiele bardziej prestiżowe i właśnie taka postawa budzi we mnie szacunek. Na uznanie zasługuje jego walka z konwenansami i działanie wbrew przeciwnościom losu.

Odwołując się jeszcze do tytułu wypracowania można przywołać dzieje panny Izabeli Łęckiej. Jej życie również pełne było sprzeczności. Zdążyła się przyzwyczaić do luksusu, podróży, mnóstwa adoratorów- kiedy nagle stanęła „twarzą w twarz” z bankructwem ojca i groźbą staropanieństwa. Było to dla niej ogromnym zaskoczeniem i wywołało w niej zatrwożenie. Takiego stanu rzeczy z pewnością nie można nazwać sukcesem!

Reasumując- dodam, że w dużej mierze sami decydujemy o swojej karierze, czy też klęsce. Wszystko zależy od tego co się dla nas liczy, jakie wartości cenimy i co jest dla nas ważniejsze: „być” czy „mieć”? Jeśli do czegoś nie przywiązujemy dużej uwagi, nie będziemy mocno przejmować się niepowodzeniami w tej dziedzinie. W ogóle- do wielu kwestii należy podchodzić z dystansem, nie przejmować się drobnostkami. Patrząc na to pod kątem religii- trzeba pamiętać o biblijnej historii Hioba, którego wiarę Bóg chciał sprawdzić i pozbawił go prawie wszystkiego, by na końcu szczodrze go nagrodzić. Nie wolno nigdy tracić nadziei, wiary! Wiem, że brzmi to banalnie, ale już nie raz przekonałam się, że tak właśnie jest!

Losy Wokulskiego w „Lalce” nie zostały co prawda do końca wyjaśnione, jednak ja uważam, że bardziej prawdopodobną ich wersją była teza o wyjeździe, a nie o wysadzeniu się w powietrze w ruinach starego zamku. Świadczy o tym również to, iż Prus planował opisanie dalszej historii bohatera w powieści pod tytułem „Sława”. I chociaż doktor Szuman w zakończeniu utworu powiedział o Stanisławie: „Umarł- przywalony resztkami feudalizmu”, głęboko wierzę, iż- jeśli ta historia wydarzyłaby się w rzeczywistości- Wokulski żyłby i święcił triumfy!

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut

Teksty kultury