profil

Wędrówka po miejscach znanych ci z literatury - Mały Książę, Robinson Cruzoe, Pan Tadeusz

Ostatnia aktualizacja: 2021-04-12
poleca 83% 2912 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Dawniej książka była luksusem, na który mogli sobie pozwolić tylko nieliczni. Dziś, kiedy literatura jest dostępna dla każdego, już nie tylko w postaci materialnej książki, ale i elektronicznej, przestaliśmy doceniać jej niezwykłą moc. Tymczasem nie są nam potrzebne ani pieniądze, ani skomplikowane maszyny, by przenieść się w jednej chwili w inny świat, oderwać się od rzeczywistości, problemów dnia codziennego. Umożliwia to literatura. Proponuję więc wędrówkę po miejscach w literaturze, które wywarły na mnie największe wrażenie.

Zacznijmy naszą podróż od planety zamieszkanej przez Małego Księcia, bohatera książki Antoine'a de Saint-Exupery'ego. Mały Książę mieszkał na nie większej od domu planecie, oznaczonej symbolem B-612. Rosły tam baobaby i drobne, skromne kwiatuszki, niewadzące nikomu. Mały Książę nie miał zbyt wielu obowiązków. Do jego codziennych zajęć należało wyrywanie krzewów baobabów i nieużytecznych chwastów. B-612 była bowiem cała zakażona przez ziarna baobabów, a więc każdego poranka trzeba było robić dokładną toaletę planety i oddzielać rośliny pożyteczne od tych, które stanowiły dla niej zagrożenie. Na planecie tej znajdowały się także trzy wulkany: dwa aktywne, które służyły do podgrzewania śniadań, i jeden wygasły. Mały Książę przeczyszczał wszystkie trzy, nawet ten nieaktywny, bo jak mówił: "Nigdy nic nie wiadomo". Jedyną rozrywką dla Małego Księcia było oglądanie zachodów słońca.

Mały Książę nie mieszkał jednak sam na planecie. Pewnego dnia wyrosła tam przepiękna róża, różniąca się od wszystkich pozostałych roślin porastających B-612, dlatego wydała się mu tak wyjątkowa. Róża okazała się jednak próżna oraz grymaśna i na skutek ciągłych poróżnień z nią bohater zdecydował się w końcu opuścić planetę.

Mały Książę dbał z niezwykłą pieczołowitością o planetę, czyli swój dom. Nie narzekał na obowiązki, które musiał wykonywać każdego dnia. Z cierpliwością troszczył się o swoją planetę. Jednak gdy pojawiła się na niej róża, okazało się, że miejsca dla dwóch tak różnych osobowości jest za mało. Mały Książę, opuszczając planetę, rozpoczął wędrówkę w głąb samego siebie. Odwiedzając kolejne planety i poznając różnych ludzi, uświadomił sobie z czasem, że jego przeznaczeniem jest róża. Czasami dopiero zboczenie z wytyczonej drogi sprawia, że doceniamy to, co mamy, gdyż jak mówił Mały Książę: "Idąc prosto przed siebie, nie można zajść daleko".

Wielu z nas ma chwile, w których chciałoby uciec od codzienności i przenieść się na bezludną wyspę. Niestety zyskując spokój, często zyskujemy też samotność, jak się to stało w przypadku Robinsona Crusoe, który opuścił rodzinny dom, by spełnić swe marzenia o żeglarstwie. Jako rozbitek znalazł się na bezludnej wyspie, znanej dawniej jako Mas a Terra. Wyspę porastały lasy równikowe. Znajdujące się tam wielkie drzewa i oplatające je liany tworzyły gąszcz trudny do przebicia. Na tym kawałku ziemi rosło wiele egzotycznych roślin. Należały do nich np. drzewa bananowe i kukurydza. Najbardziej urodzajną częścią wyspy była dolina, w której Robinson założył swoją letnią "posiadłość". Rosły w niej melony, pomarańcze, cytryny, winogrona i wiele innych pożytecznych roślin. Wyspa zamieszkana była przez drobne zwierzęta, kozy, różnorodne ptactwo, owady, oraz drapieżniki, np. groźnego kota, który w nocy zaatakował zagrodę dla kóz. Przez około pół roku na wyspie panowały wielkie upały, natomiast resztę czasu wypełniały ulewne deszcze. Ta pora deszczowa była bardzo uciążliwa dla Robinsona, gdyż większość czasu musiał spędzać wtedy w jaskini, w której mieszkał. Rozszerzył on naturalną grotę i "umeblował" tak, aby przypominała mu dom. Nazwał ją York na pamiątkę swego rodzinnego miasta.

Robinsona pochłonęła na wyspie samotność, tęsknił za domem i rodziną. Często nie doceniamy obecności innych ludzi w naszym życiu, dopóki nie zostajemy sami, zdani tylko na własne możliwości, tak jak Robinson, który opuścił rodzinne strony w poszukiwaniu przygody. Musiał stworzyć dla siebie dom zupełnie od podstaw, na bezludnej wyspie, wśród dzikiej przyrody. Warunkiem przetrwania okazał się stosunek bohatera do otaczającej go natury. Darzył przyrodę ogromnym szacunkiem, nie chciał jej zmieniać, walczyć z nią, zdawał sobie sprawę z tego, że to on jest na wyspie gościem, a próba zbytniej ingerencji w naturę może obrócić się przeciwko niemu. By przeżyć, musiał żyć w zgodzie z otaczającą go przyrodą.

Ostatnim miejscem w wędrówce po miejscach w literaturze jest dworek w Soplicowie. Zamysłem Mickiewicza było ukazanie na kartach "Pana Tadeusza" Soplicowa jako typowego przykładu szlacheckiej siedziby, zamieszkanej przez średnio zamożną szlachtę. Dworek był położony na pagórku, w gaju, w pobliżu rzeki Ruczaj. Wyglądał pięknie i solidnie, wydawał się oazą bezpieczeństwa i spokoju. Okalające go topole chroniły go od wiatrów. Wybudowany z drewna pięknie wtapiał się w otaczającą go przyrodę. Pobielane ściany nadawały mu wygląd skromnego, ale zadbanego. Otoczenie dworku zdradzało dobrego gospodarza: otaczały go budynki gospodarskie, porządnie utrzymane i wypełnione zapasami zboża, a żyzne, czarnoziemne pola były tak wspaniale uprawiane i rozplanowane, że przypominały ogrodowe grządki. Wrażenie spokoju i zasobności, dostatku, ale nie zbytku, towarzyszyły każdemu, kto przyjrzał się domowi w Soplicowie. Jego mieszkańców charakteryzowała gościnność i dobra organizacja: konie każdego gościa natychmiast zostawały zauważone i odprowadzone do stajni, a tam hojnie nakarmione. Dom, funkcjonalnie urządzony, wydawał się mimo całej swej praktyczności piękny, uderzał jasnością i czystością, a z okien roztaczał się widok na ogród pełen kwiatów. Wnętrze dworku nie było umeblowane według nowej mody, bo sędzia unikał nowinek z Zachodu i obcych obyczajów, kultywował ojczyste tradycje. Wnętrze zdradzało gospodarza patriotę: na ścianach wisiały portrety bohaterów narodowych: Kościuszki, Jasińskiego i Korsaka, a stary zegar kurantowy grał charakterystyczną melodię – Mazurka Dąbrowskiego.

Przedstawiony przez Mickiewicza dworek w Soplicowie pozwala przenieść się do Polski naszych pradziadów. Miejsce to zostało ukazane przez autora jako ostoja polskości i patriotyzmu. Mieszkańcy dworku są wierni polskim obyczajom i tradycjom, co uwidacznia się nie tylko w wystroju wnętrza, ale i w codziennych zajęciach czy towarzyskich rytuałach. Mickiewicz stworzył wyidealizowany obraz Polski i Polaków, który miał pokrzepić współczesnych mu rodaków, żyjących w Polsce czasów zaborów. Dla współczesnego czytelnika to podróż do przeszłości i szansa na poznanie pięknych polskich tradycji.

Literatura umożliwia przeniesienie się w zupełnie inny świat niż ten, w którym na co dzień funkcjonujemy. Nie wszystkie historie, które czytamy, przemawiają do nas, nie ze wszystkimi bohaterami identyfikujemy się, ale są książki, które zostają w nas na całe życie, a ukazani w nich bohaterowie, ich losy, miejsca, są jakby naszym drugim domem, do którego wracamy w różnych momentach naszego życia.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
(0) Brak komentarzy

Treść zweryfikowana i sprawdzona

Czas czytania: 6 minut