profil

Święta Gemma Galgani

poleca 87% 101 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

„Od czasu do czasu zdarza się, że Bóg wybiera jakąś otwartą
duszę, by swoim życiem zadośćuczyniła za grzechy ludzkie,
wymierzone przeciwko Stwórcy i Zbawicielowi. Taką osobą,
która szczególnie umiłowała ów krzyż, była młoda włoska
mistyczka Gemma Galgani, pokutnica z wyboru. Gemma
wielokrotnie, kiedy Pan żądał tej ofiary, mogła powiedzieć
„Nie”. Ale wzoru swego postępowania szukała w słowach Matki
Bożej: „Oto ja służebnica Pańska”
Gemma Galgani

Gemma Galgani urodziła się 12 marca 1878 roku w małym włoskim miasteczku, niedaleko miasta Lucca. Gemma, to po włosku „klejnot”. Jej matka martwiła się, iż imienia tego nie nosiła żadna ze świętych, ale zaprzyjaźniony z nią ksiądz pocieszał ją, iż może to oznaczać, że dziecko stanie się pewnego dnia „rajskim klejnotem”.
Gemma, już jako dziecko, odkryła wartość modlitwy. Zawdzięczała to swojej matce, która mimo iż odeszła z tego świata, kiedy dziewczynka była jeszcze bardzo młoda, zdążyła w niej zaszczepić pragnienie nieba i nauczyć ją wiele o Bogu.
Gemma do Pierwszej Komunii przystąpiła 17 czerwca 1887 roku. Napisała później: „Nie sposób opisać tego, co w owym momencie zaszło pomiędzy mną, a Jezusem. Sprawił, że tak silnie odczułam Go w mej duszy. Uświadomiłam sobie wtedy, że rozkosze niebieskie różnią się od ziemskich, i ogarnęło mnie pragnienie utrwalenia tego mojego związku z Bogiem wiecznotrwałym”.
Gemma, uczennica dziennej szkoły prowadzonej przez siostry od św. Zyty, była bardzo lubiana, tak przez nauczycieli, jak i przez koleżanki. Mimo iż cicha i pełna rezerwy, zawsze gotowa była obdarzyć każdego przyjaznym uśmiechem. Będąc z natury dzieckiem bystrym i żywym, już jako uczennica, przejawiała ogromną samodyscyplinę, panując nad swymi emocjami.
Przełożona sióstr poprosiła kiedyś nauczycielkę Gemmy i całą klasę o modlitwę za konającego, który odmawiał przyjęcia Sakramentów. Kiedy modlitwa dobiegła końca, Gemma wstała, podeszła do nauczycielki i szepnęła jej na ucho: „Zostałyśmy wysłuchane”. Tego samego dnia, wieczorem, dotarła do nich wiadomość, że człowiek rzeczywiście nawrócił się i przed śmiercią odnalazł pociechę w wierze.
Całe życie Gemmy pełne było doświadczeń mistycznych i specjalnych dowodów łaski. Częstokroć spotykały się one z niezrozumieniem, a nawet z drwinami. Gemma, osoba wrażliwa, i to znosiła jako jedną z form pokuty, pamiętając, że Pana naszego również nie wszyscy rozumieli, a niejeden z niego drwił.
Mimo iż uczyła się dobrze, chroniczna choroba zmusiła ją do przedwczesnego opuszczenia szkoły. Do końca swych dni miała kłopoty ze zdrowiem.
Ojciec Gemmy był dość dobrze prosperującym farmaceutą. Z uwagi na swą hojność i częste kredytowanie potrzebujących, znalazł się jednak w tarapatach finansowych. Zmarł przedwcześnie w roku 1897, pozostawiając Gemmę i resztę dzieci bez grosza. Gemma boleśnie odczuła utratę ojca, ale nie wydawała się przerażona perspektywą nędzy. Zapewne czuła się okropnie, kiedy w dniu pogrzebu pojawili się wierzyciele, by zabrać resztę dobytku, a jednak zachowała pogodę ducha i cierpliwość.
Gemma ogromnie miłowała ubogich; ilekroć wychodziła, wielu z nich prosiło ją o pomoc. Dopóki mogła, dawała im swój dobytek. Później, kiedy już sama stała się biedna, obdarowywała ich swoja przyjaźnią. Płakała nad ich nieszczęściem, całkowicie ignorując swoje problemy.
Po śmierci ojca dziewiętnastoletnia Gemma zastąpiła swoim siedmiu siostrom i braciom matkę, Kiedy część z nich dorosła na tyle, by dzielić z nią te obowiązki, przez krótki okres czasu mieszkała wraz ze swą zamężną ciotką. Chociaż płaciła dobrem za każdy przejaw miłości ze strony ciotki i wujka, nie najlepiej znosiła ich bogate życie towarzyskie. Często bywali w mieście, zachęcają Gemmę, by wraz z nimi korzystała z uciech, na które mogli sobie pozwolić. W owym czasie oświadczyło się jej dwóch młodzieńców. Ale Gemma pragnęła ciszy i spokoju, ponad wszystko przedkładając modlitwę i rozmowę z Bogiem.
Gemma wróciła do domu i niemal od razu zachorowała na zapalenie opon mózgowych. Traciła stopniowo słuch i włosy. Co gorsza, ręce i nogi miała całkowicie sparaliżowane. Żaden z dostępnych wówczas leków nie był w stanie jej pomóc, pozostawała więc przykuta do łóżka przez prawie rok. Ale martwiło ją jedynie że sprawia kłopot opiekującym się nią krewnym.
Wieści o heroicznej cierpliwości owej cichej dziewczyny rozniosła się po mieście, sprawiając, że wielu ludzi przychodziło, by ją pocieszyć. Dla każdego potrafiła znaleźć uśmiech i serdeczne słowo.
Czując, kusi ja diabeł, modliła się o pomoc do Sługo Bożego Gabriela Possenti (później kanonizowanego). Pasjonista pojawiał się w jej snach, obiecując jej opiekę i nazywając ja „siostrą”. Dzięki jego wstawiennictwu Gemma została uzdrowiona.
Podczas jednego z tych objawień Gabriel naznaczył ją znakiem pasjonistów. Kiedy wyznała, iż pragnie wstąpić do klasztoru, powiedział jej, by złożyła ślub religijności, ale nic ponadto. Wyjaśnił jej, że chociaż będzie wiodła żywot zakonnicy, nigdy nie znajdzie się w żadnym klasztorze. Później Gemma ubiegała się o wstąpienie do zakonu , została jednak odrzucona z uwagi na zbyt słabe zdrowie. To rozczarowanie Ofiarowała Bogu.
Obdarzona zdolnością prorokowania, przepowiedziała, że pasjoniski utworzą klasztor w Lucca; stało się tak w dwa lata po jej śmierci. Kiedy zrozumiała, że nie uda jej się wstąpić w szereg pasjonistek , powiedziała: „Pasjonistki nie chciały mnie przyjąć, ale mimo to, jako że pragnę przebywac z nimi, dostąpie tego po smierci”. Dziś szczątki Gemmy spoczywają w klasztorze pasjonistek w Lucca.
W dniu 8 czerwca 1899 roku Gemma miała przeczucie, że dostąpi jakiejś niezwykłej łaski. Powiedziała o tym swojemu spowiednikowi i uzyskała rozgrzeszenie. Później tak zrelacjonowała to swemu przewodnikowi duchowemu: „To był czwartkowy wieczór, nagle poczuła głęboki, wewnętrzny żal za swe grzechy; tak intensywny, jakiego nigdy przedtem nie odczuwałam- poczułam, że powinnam natychmiast umrzeć. Wydawało mi się, że nie dociera do mnie nic poza moimi grzechami i tym, na ile obrażają one Boga....Potem ciasno skłębiły się we mnie myśli, myśli o smutku, o miłości, o lęku, nadziei i pocieszeniu”.
W tym uniesieniu ujrzała swoja Matkę Niebieską, owijająca ja swym płaszczem. W tym samym momencie, jak twierdziła: „Pojawił się Jezus; rany miał otwarte. Nie było w nich jednak krwi, ale płomienie, które w pewnej chwili dotknęły mych rąk, stóp i serca. Czułam że umieram, i upadłabym, gdyby nie Matka, która wspierała mnie, podtrzymując pod płaszczem. To trwało przez kilka godzin. Potem Matka pocałowała mnie w czoło, wizja zniknęła i odkryłam, ze klęczę, ale ból nadal przeszywał moje dłonie, stopy i serce. Wstałam, by wejść na łóżko, i zobaczyłam, że z tych bolesnych miejsc płynie krew. Zabandażowałam je, jak potrafiłam, i dzięki mojego Anioła Stróża, znalazłam się w łóżku”.
Następnego dnia, osłoniwszy dłonie rękawiczkami, Gemma, jak zwykle udała się na mszę. Potem pokazała owe stygmaty jednej ze swych ciotek, mówiąc: „ Popatrz tylko, co zrobił mi Jezus!”.
W każdy czwartkowy wieczór gemma popadała w ekstazę i wówczas znów pojawiały się te ślady. Stygmaty utrzymywały się do piątkowego wieczoru lub sobotniego ranka, a potem krwawienie ustawało, rany zasklepiały się, a miejsce głębokich ran zajmowały białe blizny. W późniejszym okresie jeden z opiekunów Gemmy zwrócił się do przedstawicieli nauki i poprosił pewnego lekarza o zbadanie tych stygmatów. Zgodnie z przewidywaniami Gemmy, lekarz uznał je za swoisty objaw choroby, czy też urojenie nadmiernie pobożnej duszy.
Stygmaty Gemmy przestały się pojawiać dopiero na trzy lata przed jej śmiercią. W owym czasie opiekun zabronił jej akceptowania danego fenomenu, wymodliła więc to, że te znamiona ustąpiły, chociaż białe ślady widoczne było aż do dnia jej zgonu.
Dzięki pomocy spowiednika Gemma zamieszkała z rodziną o nazwisku Giannini, gdzie mogła więcej czasu poświęcać swemu życiu duchowemu. Odczuwała wielką wdzięczność wobec tej przybranej rodziny i niejeden raz słyszano, jak trwając w ekstazie, modliła się za jej członków. Radośnie wypełniała obowiązki domowe i pomagała w nauce dzieciom swych gospodarzy.
To, co Gemma mówiła, popadając w ekstazę, jest dość dobrze udokumentowane. W tym stanie uniesienia dusza tak bardzo zaspala się z Bogiem, ze normalna aktywność zmysłów ulega pewnemu wieszeniu. I spowiednik, i krewna głowy jej przybranej rodziny, ciotka Cecilia, często słuchali słów Gemmy i zapisywali jej rozmowy.
Ojciec Germano usłyszał kiedyś, że się spierała z Najwyższym Sędzią o kwestię zbawienia pewnej duszy. Mówiła między innymi: „Szukam nie Twojej sprawiedliwości, ale Twojej łaski. Wiem, że on sprawił, iż roniłeś łzy, ale....nie możesz myśleć o jego grzechach. Musisz myśleć o Krwi, którą przelałeś. Odpowiedz mi teraz, Jezu; powiedz, że zbawiłeś mojego grzesznika”. Gemma podała nazwisko człowieka, o którego się modliła. Tuż potem zawołała radośnie: „Został zbawiony! Zwyciężyłeś; Jezu zawsze tak triumfuj”. Potem ten stan uniesienia ustąpił.
Ledwie ojciec Germano opuścił pokój, usłyszał pukanie do drzwi i dowiedział się, że jakiś obcy chce z nim rozmawiać. Kiedy człowiek znalazł się przed kapłanem, upadł na kolana zalewając się łzami i mówiąc: „Ojcze, chcę się wyspowiadać”. Kapłan ze zdumieniem stwierdził, że ma do czynienia z grzesznikiem Gemmy.
Gemma często widywała swego anioła stróża, utrzymywała z nim bardzo bliski kontakt. Czasem anioł chronił ją i pocieszał, niekiedy udzielał rad, a nawet ganił surowo za jej wady. Powiadał: „Wstydzę się za Ciebie”. Czasem słyszano, jak się z ni spierała, tak ze nawet jej duchowy opiekun, ojciec Germano, musiał jej przypominać, iż rozmawia z błogosławionym duchem, któremu winna jest okazywać szacunek. Wzmianki o tym aniele znajdują się na niemal każdej stronie dziennika Gemmy. Napisała kiedyś, ze diabeł tłukł ją w ramię przez prawie pół godziny. „Potem przyszedł mój anioł stróż i zapytał, co się dzieje; błagałam go, by spędził ze mną tę noc, on jednak odpowiedział; Ale ja muszę iść spać. Nie, powiedziałam. Aniołowie Jezusa nie sypiają! A jednak, stwierdził uśmiechając się, powinienem odpoczął. Gdzie mnie położysz? Prosiłam, by pozostał blisko mnie. Poszłam do łóżka; potem miałam wrażenia, że rozpostarł skrzydła i uniósł się nad moją głową. Rano jeszcze tam był”.
Jedną z najbardziej zadziwiających rzeczy jest fakt, iż Gemma często wysyłała swego anioła stróża, zazwyczaj do Rzymu. Prosząc by doręczył ojcu Germano list lub jakieś ustne przesłanie. Odpowiedzi nierzadko doręczał anioł stróż owego kapłana. Uświadamiając sobie, jakie to niezwykłe, ojciec Germano prosił niebo o znak, iż jest to zgodnie z wolą Bożą. Po śmierci Gemmy napisał: „Iluż próbom nie poddawałem tego fenomenu, by się upewnić, ze mam do czynienia z nadnaturalną interwencją! A jednak żadna z moich prób nie dała wyniku negatywnego; coraz bardziej nabierałem przekonania, że to, jak i wiele innych nadzwyczajnych zjawisk związanych z jej życiem, dowodził, iż niebu sprawia radość zabawa z tą niewinna i wspaniałą panną”.
Podczas badania jej apostolstwa wszyscy świadkowie zaznawali, iż w sposobie bycia Gemmy nie było nic za sztuczności. Kiedy kończył się stan ekstazy, powracała do normalnego życia, cicho i radośnie zajmując się sprawami domu. Większość tych, którzy ją znali, nie miała pojęcia o wieli surowych pokutach, jakie sobie zadawała, i ofiarach, jakie czyniła. Nieliczni mieli ten przywilej, iż uświadomili sobie, jak bardzo została wyróżniona.
Pomimo wszystkiego, co się jej przytrafiło, Gemma umiała znaleźć w tej trudnej drodze życia prawdziwą radość. Powiedziała kiedyś: „Kiedy jesteśmy ściśle związani z Jezusem, nie ma ani krzyża, ani smutku”
W styczniu 1903 roku wykryto u niej gruźlicę. Ażeby uchronić jej przybraną rodzinę, Gemmę izolowano w niewielkim mieszkaniu niedaleko domu Gianninich. Przez cztery miesiące bez słowa skargi znosiła tę chorobę. Zmarła cicho, w obecności księdza z miejscowej parafii, 11 kwietnia. Tenże ksiądz powiedział podczas przesłuchania: „Wielokrotnie stawałem przy łożu śmierci, nigdy jednak nie widziałem nikogo, kto by umierał tak jak Gemma; nie zapowiadając tego żadnym gestem, żadną łzą ani nawet urywanym oddechem. Umarła z uśmiechem, który pozostał na jej wargach; nie mogłem uwierzyć, że naprawdę nie żyje”.
Władze Kościoła zaczęły przyglądać się życiu Gemmy w roku 1917, zaś beatyfikowana zastała w 1933. Dekret zatwierdzający wymagane do kanonizacji cuda został odczytany 26 marca 1939 roku – w Niedzielę Wielkanocną. Gemmę Galgani kanonizowano 2 maja 1940 roku, już w trzydzieści siedem lat po jej śmierci.




PRZEŻYŁA LAT DWADZEŚCIA PIĘĆ.









Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 11 minut