profil

Dlaczego tolerancja religijna i rasowa jest niezbędna we współczesnym świecie – w oparciu o lekturę "Mendel Gdański".

poleca 85% 676 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Maria Konopnicka

Słowo „tolerancja” oznacza wyrozumiałość, liberalizm w stosunku do cudzych wierzeń, rasy, praktyk, poglądów, postępków, postaw, choćby różniły się od własnych lub były z nimi sprzeczne.

Każdy chciałby, aby ludzie byli w stosunku do niego tolerancyjni i nic w tym dziwnego, gdyż wszyscy pragniemy być akceptowani przez środowisko takimi jakimi jesteśmy. Nikt nie zna odpowiedzi na pytanie dlaczego tak bardzo często w społeczeństwie tolerancji brakuje.
Nie lubimy żadnej inności, ciężko akceptujemy ludzi którzy „odstają” od ogólnie przyjętych zasad.

Każdy z nas ma prawo do prywatnego zdania i nie musimy pochwalać czyjejś postawy jeśli nie odpowiada naszym przekonaniom, ale to nie oznacza, że mamy prawo do osądzania innych, bowiem to nie kolor skóry, religia czy orientacja seksualna decyduje o tym, że ktoś jest złym człowiekiem.

Wszyscy spotykamy się z nietolerancją na co dzień, jednak zajęci swoimi sprawami, nie zawsze zadajemy sobie trud aby choć przez chwilę zastanowić się dlaczego tak się dzieje. O „jawną” interwencję z naszej strony jeszcze trudniej, bo jeśli nawet jesteśmy oburzeni czyjąś nietolerancją, to łatwo jest to uczynić tak „po cichu”, nie zawsze bowiem starcza nam odwagi aby głośno wyrazić swoje zdanie, bowiem boimy się, że my również staniemy się obiektem nietolerancji.
Nie można jednak przechodzić obojętnie obok przejawów nietolerancji, bowiem aprobata takich zachowań jest jakby przyzwoleniem na dalsze takie zachowania.

Czas więc już powiedzieć NIE takim zachowaniom, wyłamać się i zrobić coś dla tych odrzuconych, by mogli się poczuć jak my - chciani, potrzebni, tolerowani...

Przykładem otwartej walki z „potężną falą nienawiści” może być jeden z bohaterów noweli Marii Konopnickiej „Mendel Gdański”, którym był wysoki i chudy „student z facjatki”. Narastający antysemityzm w zaborze rosyjskim doprowadził do tego, że rozgniewany tłum zaatakował człowieka tylko dlatego, że był on Żydem.
Nienawiść doprowadziła do pogromu Żydów i rabunku ich mienia przez podburzony motłoch miejski. A co by było, gdyby na przykład Ci wszyscy ludzie zjednoczyli się i tą falę agresji i rozżalenia obrócili przeciwko zaborcom? Niestety tak się nie stało, ponieważ w rzeczywistości takie rozruchy „były na rękę” władzom carskim, które milcząco sprzyjały im. Wracając do owego młodzieńca wspomnianego wcześniej, to wykazał on wiele odwagi zasłaniając własnym ciałem Mendela i jego wnuka Jakuba. On sam, jeden postanowił, że już wystarczy tej krzywdy wyrządzonej niewinnym Żydom i że trzeba coś z tym zrobić :

„Kiedy pierwsi z tłumu pod okno dopadli; znaleźli tam wszakże niespodziewaną przeszkodę [...]. Z wzburzoną czupryną, w rozpiętym mundurze stał on pod oknem Żyda, rozkrzyżował ręce zacisnąwszy pięście i rozstawiwszy nogi jak otwarty cyrkiel. Był tak wysoki, że zasłaniał sobą okno niemal w połowie [...]. – Wara mi od tego Żyda! – warknął jak brytan na pierwszych którzy nadbiegli [...] a skoczywszy przez niskie okno do izby, odepchnął Żyda, a sam w oknie stanął. Tłum przeciągnął mimo tego okna z głuchą wrzawą. Szyderstwa, pogróżki, wrzaski, złorzeczenia towarzyszyły pochodowi temu; po czym wrzawa oddalała się, cichła, aż przeszła w huk niewyraźny, daleki”.

Temu jednemu studentowi udało się coś zdziałać, ale nie był jedynym sprzymierzeńcem starego Żyda. Starały się też dopomóc: powróźniczka, stróżka i straganiarka, które przybyły uprzedzić starego introligatora przed napaścią, a także chciały wystawić u niego w oknie jakiś święty obrazek lub krzyżyk, który uchroniłby Żyda przed tłumem. Mendel jednak odmówił:

” Dajta spokój! Ja wam dziękuję, bo wy mnie swoją świętość chcieli dać, mnie ratować, ale ja do moje okno krzyż nie chcę stawić! Ja się nie chcę wstydzić, co ja Żyd. Ja się nie chcę bać! Jak uny miłosierdzia w sobie nie mają, jak uny cudzej krzywdy chcą, nu to uny nie są chrześcijany, nu, to uny i na ten krzyż nie będą pytali i na ten obraz... Nu, to uny i nie ludzie są. To uny całkiem dzikie bestie są. A jak uny są ludzie, jak uny są chrześcijany, nu, to dla nich taka siwa głowa starego człowieka i takie dziecko niewinne też jak świętość będzie”.

Jak to jest, że jedni nie tolerują drugich, a za to ci drudzy są wyrozumiali i dobrzy dla tych pierwszych? Skąd to się bierze? Niestety nikt nie zna na to pytanie prawdziwej odpowiedzi. Ale czy tak musi być, czy nie byłoby lepiej gdyby społeczeństwo zjednoczyło się, gdyby cały świat stał się jednością?

Nie dzielmy ludzi na czarnych i białych lecz na mądrych i głupich. Nie dzielmy się na Katolików, Muzułmanów, Islamistów czy też Buddystów lecz na dobrych i złych, bowiem to nie religia jest zła, lecz ludzie, którzy wykorzystując uczucia religijne innych ludzi mogą uczynić z religii potężną broń. Przykładem może tu być fanatyzm ludzi, którzy zasłaniając się religią doprowadził do śmierci tysięcy ludzi w Ameryce.

Niech ta tragedia da nam wszystkim lekcję pokory. Nie atakujmy siebie nawzajem tylko dlatego, że ktoś nam się z jakichś powodów nie podoba. Atakują nas przecież przerażające żywioły (powodzie, huragany, pożary...), straszne, nieuleczalne choroby, na to jednak wpływu nie mamy. Nienawiść i wojny szerzymy sami a jesteśmy przecież rozumnymi istotami. Do czego to nas może doprowadzić?
Czy nie tak wyginęły cywilizacje?

Uczmy się tolerancji nawzajem. Przy dobrych chęciach to nie jest takie trudne. Wystarczy tylko (a może aż) przestrzegać przykazania „nie rób drugiemu, co tobie niemiłe”. Nie robiąc drugiemu zła, pomagając słabszym, biedniejszym niezależnie od tego jakiego są wyznania, czy też jakiej są rasy damy dowód swej tolerancji i myślę, że wtedy będziemy mieli prawo oczekiwać, że nas również będą inni tolerować, jeśli w jakimś względzie będziemy mieli inne zdanie niż nasze otoczenie. Zacznijmy więc od siebie samych.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut

Teksty kultury