profil

Prezentacja: "Cienie" Bolesława Prusa

poleca 86% 155 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Henryk Sienkiewicz

„Cienie”
Bolesław Prus

1. Streszczenie

Utwór zaczyna się od wypowiedzi narratora, która wprowadza czytelnika w melancholijny nastrój, jest to bardzo sugestywny opis początku wieczoru. Bohater snuje refleksje na temat życia, zastanawia się nad nikomu nieznaną postacią Latarnika, która mimo swojej anonimowości, jest nieodłącznym elementem warszawskich ulic o zmroku. Próbuje zebrać jak najwięcej informacji na jego temat, także poznać go osobiście, lecz nie udaje mu się to. Podczas pierwszej wizyty w domu Latarnika, nie zastaje go, zagląda przez okno do jego pokoju, rozmawia ze Stróżem i postanawia wrócić za jakiś czas. Po pół roku narrator ponownie pojawia się w domu Latarnika, wtedy zaś dowiaduje się, iż został on pochowany dzień wcześniej. W ramach swoich poszukiwań udaje się na cmentarz, próbuje znaleźć miejsce pochówku, poznać nazwisko Latarnika, lecz obecny tam Grabarz nie jest w stanie mu pomóc. Ta tajemnicza śmierć skłania narratora do zadumy. Dochodzi on do wniosku, iż ludzkie życie i śmierć przypomina cień, który znika bez śladu, gdy zajdzie słońce.

2. Wątek główny

Utwór skupia się na próbie poznania przez narratora tajemniczej postaci – Latarnika.


3. Tytuł i jego funkcja

„Cienie” – tytuł ma znaczenie symboliczne. Cień jest użyty przez autora do scharakteryzowania ludzkiego życia i śmierci. Przez nadanie liczby mnogiej Bolesław Prus nadaje uniwersalny charakter, pokazuje, iż sensu utworu dotyczy wszystkich ludzi, a nie jednej historii.

4. Charakterystyka bohaterów

- Narrator:
nie wiemy kim jest ta postać, nie znamy żadnych faktów z jego życia, oprócz wydarzeń związanych z Latarnikiem, poznajemy jedynie jego poglądy oraz, dzięki nim, elementy jego charakteru, wiemy, że jest osobą interesującą się problemami społecznymi, dość empatyczną, refleksyjną, inteligentną, a także ciekawą świata, pragnie on zmienić świat na lepszy, chociażby próbując pomóc anonimowemu Latarnikowi


- Stróż:
jest jedyną osobą, która posiada jakąś wiedzę na temat Latarnika, wie gdzie mieszka i, że nie wychodzi ze swojej sypialni w ciągu dnia, ich relacja nie jest opisana

- Grabarz:
poznajemy go, kiedy narrator udaje się na cmentarz w poszukiwaniu grobu Latarnika, rzetelnie wykonuje on swoją pracę, lecz nie wiemy o nim nic więcej

- Latarnik:
mimo, iż jego osoba jest kluczową postacią, nie poznajemy go osobiście, wiadomości na jego temat otrzymujemy z wypowiedzi innych bohaterów, wiemy, iż był bardzo biednym, samotnym człowiekiem, którego życie skupiało się na conocnym zapalaniu latarni

5. Narracja
- pierwszoosobowa
Spojrzałem przez okno, alem tylko zobaczył tapczan przy ścianie, a obok niego na wysokim kiju latarkę.
- subiektywna
Zmierzch - wielka armia nocy o tysiącach niewidzialnych kolumn i miliardach żołnierzy. Potężna armia, która od niepamiętnych czasów pasuje się ze światłem, pierzcha każdego poranku, zwycięża każdego wieczora, panuje od zachodu do wschodu słońca, a w dzień, rozbita, chowa się po kryjówkach i czeka.
- narrator jest jednym z bohaterów
Poszedłem do wskazanego domu i zapytałem stróża:
- Czy u was mieszka ten, co zapala latarnie po ulicach?
- jest melancholijna, pełna refleksji
Każdy niesie drobny płomyk nad głową, każdy na swojej ścieżce roznieca światło, żyje niepoznany, trudzi się nieoceniony, a potem znika jak cień...

6. Kompozycja

- Utwór jest typową nowelą. Jest to zwięzły, jednowątkowy tekst o jasnym przesłaniu sformułowanym w zakończeniu utworu.
- Punktem kulminacyjnym (sokołem noweli) jest informacja o nagłej i tajemniczej śmierci Latarnika
- Możemy zauważyć wyraźny podział na trzy części: wprowadzenie – opis przyrody, rozwinięcie – historię Latarnika oraz zakończenie – będące refleksją narratora.
- Większość treści znajduje się w wypowiedzi narratora, dialogi jedynie dopełniają fabułę.
- Autor używa metafor (zmierzch - wielka armia nocy o tysiącach niewidzialnych kolumn i miliardach żołnierzy), porównań (życie, jak roślina bez wody)
- Kluczowym zabiegiem dla nastroju utworu jest uosobienie natury (Kiedy gaśnie słońce, armia zmroków gęstymi szeregami wysuwa się ze swych ucieczek, cicha i ostrożna.)


7. Zakończenie
„W pomroce życia, gdzie po omacku błądzi nieszczęsny rodzaj ludzki, gdzie jedni rozbijają się o zawady, inni spadają w otchłań, a pewnej drogi nikt nie zna, gdzie na skrępowanego przesądami człowieka poluje zły przypadek, nędza i nienawiść - po ciemnych manowcach życia również uwijają się latarnicy. Każdy niesie drobny płomyk nad głową, każdy na swojej ścieżce roznieca światło, żyje niepoznany, trudzi się nieoceniony, a potem znika jak cień...”
Jest refleksją narratora nad opisanymi wydarzeniami. Uogólnia on ludzkie zachowania i pokazuje jak bardzo są oschli, nieczuli, zdystansowani. Jest rozczarowany, iż wartość życia jest coraz mniejsza.

8. Problematyka

Bolesław Prus porusza bardzo ważne problemy społeczeństwa, które żyje w jego czasach. Zauważa, iż ludzi są sobie nawzajem obcy, nie znają najbliższych sąsiadów. Widzi, że śmierć człowieka, dla ludzi niebędących jego krewnymi dla nikogo nie jest ważna. Autor podkreśla jak bardzo życie jednostki straciło swoją wartość dla całej zbiorowości.


9. Wymowa ideowa
Najważniejszym przekazem dla czytelnika jest „metoda odkrywania wielkości w rzeczach małych” („Twórczość Bolesława Prusa” Z. Szweykowski PIW). Bolesław Prus w symboliczny sposób pokazuje jak ludzie zapominają o rzeczach będących elementem codzienności, lecz jednocześnie będących niezbędnymi w ludzkiej egzystencji. Krytykuje egoizm i społeczną znieczulicę. Podkreśla, że przez nieuwagę możemy nie zdążyć dostrzec wyższych wartości w naszym życiu. Namawia ludzi do działania, do otworzenia się na drugiego człowieka. Wpisuje się to w pozytywistyczne założenie obrazu społeczeństwa, które współpracuje w codziennym życiu i jednoczy się wokół wspólnych celów.



Bibliografia

„Cienie” Bolesław Prus
„Twórczość Bolesława Prusa” Zygmunt Szweykowski (Państwowy Instytut Wydawniczy)
„Pozytywizm” Henryk Marcinkiewicz (Państwowe Wydawnictwo Naukowe)

CIENIE (treśc)
Kiedy na niebie dogasają blaski słońca, z ziemi wynurza się zmierzch. Zmierzch - wielka armia nocy o tysiącach niewidzialnych kolumn i miliardach żołnierzy. Potężna armia, która od niepamiętnych czasów pasuje się ze światłem, pierzcha każdego poranku, zwycięża każdego wieczora, panuje od zachodu do wschodu słońca, a w dzień, rozbita, chowa się po kryjówkach i czeka.
Czeka w górskich przepaściach i miejskich piwnicach, w gąszczu lasu i w głębi ciemnych jezior. Czeka kryjąc się w przedwiecznych jaskiniach ziemi, w kopalniach, po rowach, w kątach domów, w załamkach murów. Rozproszona i na pozór nieobecna wypełnia jednak wszystkie skrytki. Jest w każdej szczelinie kory drzew, w fałdach ludzkiego odzienia, leży pod najmniejszym ziarnem piasku, czepia się najcieńszej nici pajęczej i czeka. Wypłoszona z jednego miejsca, w okamgnieniu przenosi się na inne, korzystając z lada sposobności, aby powrócić tam, skąd ją wygnano, wedrzeć się na nie zajęte stanowiska i zalać ziemię.
Kiedy gaśnie słońce, armia zmroków gęstymi szeregami wysuwa się ze swych ucieczek, cicha i ostrożna. Zapełnia korytarze domów, sienie i źle oświecone schody; spod szaf i stołów wypełzuje na środek pokoju i obsiada firanki; przez lufty piwnic i szyby okien wysuwa się na ulice, w głuchym milczeniu szturmuje ściany i dachy i zaczajona na szczytach, cierpliwie czeka, aż na zachodzie zbledną różowe obłoki.
Jeszcze chwilka i nagle zerwie się olbrzymi wybuch ciemności sięgającej od ziemi do nieba. Zwierzęta skryją się po legowiskach, człowiek ucieknie do domu; życie, jak roślina bez wody, skurczy się i pocznie usychać. Barwy i kształty rozpłyną się w nicestwie; trwoga, błąd i występek obejmą panowanie nad światem.
W takiej chwili na pustoszejących ulicach Warszawy ukazuje się dziwna postać ludzka, z drobnym płomykiem nad głową. Szybko biegnie przez chodnik, jakby ją ścigały ciemności, przy każdej latarni zatrzymuje się na mgnienie i roznieciwszy wesołe światło, znika jak cień.
I tak każdego dnia w roku. Czy na polach wiosna dyszy zapachem kwiatów, czy sroży się lipcowa burza, czy rozhukane na ulicach jesienne wichry miotają tumanami kurzu, czy w powietrzu kłębią się zimowe śniegi - on zawsze, skoro tylko nadejdzie wieczór, ze swym płomykiem przebiega miejskie chodniki, roznieca światło, a potem znika jak cień.
Skąd się ty bierzesz, człowieku, i gdzie kryjesz się, że nie znamy twoich rysów, ani słyszymy głosu? Czy masz ty żonę albo matkę, która czeka twego powrotu? Albo dzieci, które, pozostawiwszy w kącie twoją latarkę, wdzierają ci się na kolana i obejmują cię za szyję? Czy ty masz przyjaciół, którym opowiadasz swoje pociechy i zgryzoty, albo choć znajomych, z którymi mógłbyś porozmawiać bodaj o codziennych zdarzeniach?
Czy ty w ogóle posiadasz jaki dom, w którym by cię znaleźć można? imię, którym można by ciebie zawołać? potrzeby i uczucia, które by cię robiły takim jak my człowiekiem? Czyli też jesteś naprawdę istotą bezkształtną, milczącą i nieujętą, co ukazuje się tylko o zmroku, roznieca światło, a potem znika jak cień?
Odpowiedziano mi, że jest to naprawdę człowiek, a nawet dano jego adres. Poszedłem do wskazanego domu i zapytałem stróża:
- Czy u was mieszka ten, co zapala latarnie po ulicach?
- U nas.
- A gdzie?
- W tamtej komórce.
Komórka była zamknięta. Spojrzałem przez okno, alem tylko zobaczył tapczan przy ścianie, a obok niego na wysokim kiju latarkę. Latarnika nie było
- Powiedz mi przynajmniej, jak on wygląda?
- Kto go tam wie - odparł stróż wzruszając ramionami. - Sam go nawet dobrze nie znam - dodał - bo po dniu nigdy w izbie nie siedzi.
W. pół roku przyszedłem drugi raz.
- A dziś nie ma w domu latarnika?
- Oho! - rzekł stróż - nie ma i nie będzie. Wczoraj go pochowali. Umarł. Stróż zamyślił się. Zapytawszy o kilka szczegółów pojechałem na cmentarz.
- Pokażcie mi, grabarzu, gdzie tu wczoraj pochowano latarnika?
- Latarnika?... - powtórzył. - Kto go tam wie! Trzydziestu pasażerów było wczoraj.
- Ależ on pochowany w oddziale najuboższych.
- Takich zwaliło się dwudziestu pięciu.
- Ale on leżał w niemalowanej trumnie.
- Takich zwieźli szesnaście.
Tym sposobem nie poznałem ani twarzy, ani nazwiska, ani nawet nie widziałem jego grobu. I został tym po śmierci, czym był za życia: istotą widzialną tylko o zmroku, niemą i niepochwytną jak cień.
W pomroce życia, gdzie po omacku błądzi nieszczęsny rodzaj ludzki, gdzie jedni rozbijają się o zawady, inni spadają w otchłań, a pewnej drogi nikt nie zna, gdzie na skrępowanego przesądami człowieka poluje zły przypadek, nędza i nienawiść - po ciemnych manowcach życia również uwijają się latarnicy. Każdy niesie drobny płomyk nad głową, każdy na swojej ścieżce roznieca światło, żyje niepoznany, trudzi się nieoceniony, a potem znika jak cień...

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 10 minut