profil

Życiorys Andrzeja Radka.

poleca 85% 312 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Nazywam się Andrzej Radek, pochodzę z biednej chłopskiej rodziny zamieszkałej we wsi Pajęczyn Dolny. Mój ojciec pracował jak fornal. Jako dziecko często spałem pod gołym niebem, a w deszczowe dni w stodole. Od najmłodszych lat zajmowałem się wypasem gęsi i trzody chlewnej, ale nie wykonywałem tej pracy sumiennie, dlatego byłem bity przez ojca.
Dziś bardzo wstydzę się mojego postępowania w stosunku do guwernera Paluszkiewicza. Bo właśnie dzięki niemu rozpoczęła się moja edukacja. Byłem zdolnym uczniem, nie wiadomo kiedy nauczyłem się pisać i czytać. Poszedłem do progimnazjum w Pyrzogłowach. W szkole byłem wzorowym uczniem i z wyróżnieniem zdawałem z klasy do klasy. Nie chciałem wtedy zawieść pana Paluszkiewicza, był dla mnie jak ojciec. Niestety, zachorował na gruźlicę i zmarł. Pozostawił mi swoje oszczędności, z których opłacałem edukację. Było mi smutno z powodu odejścia mojego pierwszego nauczyciela, lecz przywoływałem sobie jego słowa, które dodawały mi otuchy. Oszczędności wystarczyło ledwie na rok nauki, tak więc w następnych klasach musiałem pracować jako korepetytor. Była to ciężka praca. Czwartą klasę skończyłem z patentem. Odwiedziłem dom rodzinny i wyruszyłem do klerykowskiego gimnazjum. Droga była długa i ciężka, było mi ciepło. Wspominam odpoczynek w karczmie i chłopa, u którego straciłem dwadzieścia groszy. Myślałem wtedy, że to zły znak. Myślałem o sensie życia, gdy do wozu zawołał mnie jakiś panicz, młody i dobrze odziany. Dziwił się, że dziecko wieśniaka będzie chodziło do gimnazjum. Zawiózł mnie do swego domu. Stałem zaskoczony. Pierwszy raz widziałem takie budynki. Ów panicz załatwił mi pracę, dom i wyżywienie. Miałem uczyć dwójkę dzieci. Jak się potem dowiedziałem, mój uczeń był niezdolny, a z klasy do klasy przechodził przez spore łapówki. Praca ta była żmudna, pracowałem od szesnastej do dwunastej w nocy, a potem jeszcze musiałem zająć się moją edukacją. Jedzenie też było marne, dawali tyle, abym wyżył i z głodu nie umarł, ale jedno się liczyło. Chodziłem do gimnazjum. W szkole było ciężko, rówieśnicy wręcz mnie szykanowali. Nie mogłem tego znieść. Pewnego nieszczęsnego dnia pobiłem chłopca na oczach nauczyciela i całej klasy. Zostałem wydalony ze szkoły. Wtedy byłem już pewny, jaki jest los wiejskiego chłopca, gdy poznałem Marcina Borewicza, który dzięki swym znajomością w gronie pedagogicznym. Wstawił się za mnie i zostałem w szkole. W późniejszym czasie wraz z Marcinem chodziłem na spotkania na górce. Uczyliśmy się tam w języku polskim. Mogę stwierdzić, że byłem patriotą.
Niedawno zdałem maturę. Mam zamiar iść na uniwersytet, jak mój pierwszy nauczyciel, który jest moim autorytetem. Z odwagą stwierdzam, że aby wiele osiągnąć, nie trzeba być dobrze urodzonym, a raczej człowiekiem ambitnym. Dzięki wszystkim ludziom, których spotkałem stałem się inny, ale i tak zawsze będę postrzegany jako syn wieśniaka.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 2 minuty