profil

Wyobraź sobie, że jesteś na obrazie Francisco Goi "Olbrzym".

poleca 91% 101 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Galicja
675 rok.

Piszę te słowa na skrawku materiału, który został po ubraniu jednej z osób… Jestem pełna nadziei, że ktoś je kiedyś znajdzie i dowie się co się z nami stało. Miejmy nadzieję, że będą mieli przestrogę na przyszłe lata, aby z Nim nie zadzierać.
Słońce zaszło za chmury, których jeszcze przed chwilą nie było. Spojrzeliśmy w górę i wszyscy zamilkli, a zaraz potem jakaś kobieta zaczęła przeraźliwie krzyczeć. Jej głos niósł się szerokim echem i przez jakiś czas dźwięczał nam w uszach. Ludzie którzy, jeszcze minutę temu spokojnie pracowali rzucili się w popłochu przed siebie, jak najdalej od Niego. Ale kim jest On?! Nikt tego nie wie… Skąd się wziął ?! Tego również nikt nie wie ! Wiedzieliśmy tylko, że jest wściekły i raczej nie należy do miłych osób… Grymas na jego zarośniętej twarzy był przerażający, a uniesiona pięść dodawała mu ‘władzy’. O ile można było mówić o władzy i porównywaniu się do 50 metrowego kolosa z którym mieliśmy do czynienia… Nie sięgamy Mu nawet do pięt... Zwierzęta uciekają w popłochu, a my razem z nimi chcąc ratować nasze życia. Nagle stała się ciemność, promienie słońca, które się przedzierały przez Jego ciało i chmury gdzieś zniknęły, słychać odgłosy uciekających ludzi, które stają się coraz bardziej odległe. Gdzieś blisko było słychać płacz dziecka i krzyki przerażonych osób, które zostały oddzielone od rodzin i przyjaciół…
Nie wiem ile siedzieliśmy w tej ‘ciemni’. Nazwałam to ciemnią, bo nie było zupełnie nic widać, poza delikatnymi zarysami postaci stojących blisko mnie. Gdy spojrzało się w miejsce gdzie powinna być ich twarz ‘widać’ było oczy pełne łez i przerażenia. Nagle przeraźliwie białe światło dostało się przez Jego palce, poczuliśmy świeżą morską bryzę. Wiec musiał nas przenieść przez góry aż nad morze. W jakim celu !? Pewnie się dowiemy… Dowiedzieliśmy się, ale nie sądziłam, że nastąpi to tak szybko ! Położył nas na ziemi, położył…. To słowo tu nie pasuje raczej strzepnął nas z ręki, miałam miękkie lądowanie na piachu. Ludzie którzy nie mieli tyle szczęścia i wylądowali na kamieniach leżących przy klifie… Leżeli jak szmaciane lalki, którymi kiedyś się bawiłam i po skończonej zabawie rzucałam w kąt. Takie bezwładne z nienaturalnie wygiętymi kończynami… Gdy zobaczyłam ojca, z którego szyje przebijała kość a zamglone oczy patrzyły tempo w słońce, nie mogłam powstrzymać mdłości… Byłam cała brudna w wymiotach, łzach i piachu. Podeszła do mnie dziewczyna która również była cała we łzach. Podała mi chusteczkę i odeszła do grupki osób które były równie przerażone jak my. Podniosłam się z piachu i wytarłam twarz chusteczką. Niewiele myśląc rzuciłam się do ucieczki a grupka osób wraz ze mną. Przed oczami pojawiła mi się klatka. Byliśmy w jakiejś cholernej pułapce ! Znikąd pomocy, zdani sami na siebie. Nagle pojawiła się Jego ręka i wziął w garść kilkanaście osób, przerażona kucnęłam w kącie klatki i zamknęłam oczy. Słyszałam dziwne dźwięki, jakby łamanych gałęzi, krzyki, a potem plusk. Naiwna ja… myślałam, że to gałęzie ale tego dźwięku nigdy nie zapomnę. Taki dźwięk wydają łamane kości. W klatce mogło nas zostać około 60 osób, ale co chwila kilka znikało. Doprowadziłam się mniej-więcej do porządku i zaczęłam szukać znajomych osób, zobaczyłam Annę. Anna, bo tak do niej mówili. Dziewczyna od której dostałam chusteczkę, była w moim wieku lub o kilka lat starsza. Była tak przerażona, jak nikt inny w naszej klatce. Siedziała sama w kącie, nie odzywała się do nikogo, oczy miała całe czerwone, pewnie od łez. Widać był, że jest wycieńczona, podałam jej bułkę, którą dostałam od taty nim poszliśmy na pole. Początkowo nie chciała jej wziąć, lecz ją przekonałam. Gdy zapytałam ją o imię wydała z siebie niezrozumiały słowo, więc nie pytałam dalej tylko obserwowałam, jak zjadała resztkę chleba. Zadawałam jej proste pytania na które kręciła lub kiwała głową. Rozmowa nie przebiegała normalnie więc siedziałyśmy obok siebie w milczeniu. Nawet nie wiem kiedy usnęłam, Obudził mnie przerażający krzyk. Okazało się, że to Anna krzyczała ! Rozejrzałam się wokoło nie było nikogo, spojrzałam w górę i zobaczyłam jak się miotała. Dwa ogromne palce chwyciły ją za głowę i usłyszałam dźwięk pękających kości a zaraz potem cichy plusk, zasłoniłam oczy i wtedy już wiedziałam, że zaraz będzie moja kolej i wybuchnęłam niepohamowanym płaczem…
„Nie chcę tak umrzeć” krzyczałam, ale nikt mnie już nie słyszał, zostałam sama w klatce. Sama! Jedna, nikt mnie już nie mógł uratować. Dwa wielkie palce zbliżają się w moją stronę…. A więc to już koniec?! Chciałam się jakoś pocieszyć i stwierdziłam, że są i pozytywy takiego końca, szybko, może i boleśnie, ale szybko… Dowiem się wreszcie czy śmierć jest straszna i czy jest tak jak mówili, że wchodzi się do tunelu na końcu którego widać białe światło.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 5 minut